środa, 8 października 2014

List Remusa do Syriusza

„Drogi Syriuszu,

Naprawdę bardzo się cieszę, że do mnie napisałeś i podzieliłeś się ze mną swoimi kompromitującymi wpadkami ostatnich tygodni. Nie licz jednak na to, że spalę tak cenny list. W przyszłości może okazać się niezbędny do szantażowania cię, albo do zdobycia pokaźnego majątku, na jego publikacji. Miałbym przepuścić taką okazję? Zapomnij! Ukryję Twój list bardzo dokładnie i nigdy nie domyślisz się, gdzie go szukać. Później o nim zapomnisz i wyjdzie na moje. Wspaniały plan, prawda?
Bardzo, bardzo żałuję, że nie było mnie przy tym, jak wchodziłeś w owcze kupy, tańcowałeś na jednej nodze próbując pozbyć się tej niemiłej niespodzianki spod buta, targałeś na bramkach swoje bezcenne spodnie. Jestem przekonany, że śmiech przedłużyłby mi życie o wiele lat, ponieważ już czytając twój list nie mogłem powstrzymać jego wybuchów. Syriusz Black chodząca fajtłapa. Podejrzewam, że wiele osób oddałoby krocie za możliwość oglądania Cię takim niezdarnym. Ja na pewno chciałbym rzucić na to okiem.
A skoro już wyjaśniliśmy sobie sprawę Twojej niedorzecznej prośby, do której się nie przychylę, napiszę kilka słów o tym, co dzieje się tutaj. A przynajmniej napiszę to, co mogę napisać, ponieważ resztę będę mógł tylko opowiedzieć. Sam doskonale rozumiesz, że niektórych wydarzeń lepiej nie dokumentować. Albo zrozumiesz do końca w przyszłości, kiedy wykorzystam to, co napisałeś.
Do rzeczy. Wraz z Andrew świetnie się bawimy i nie mamy czasu na nudę. Dużo rozmawiamy, oczywiście najczęściej o głupotach, i spędzamy poza domem całe godziny. To naprawdę fantastyczne, ponieważ jestem ciągle w ruchu. Wychodzimy nad jezioro, gdzie już pierwszego dnia urządziliśmy sobie wojnę na wodę, byliśmy na przejażdżce rowerowej, jak zwyczajni mugole, co skończyło się bólem całego ciała, a w szczególności tyłka, który odgniótł się od siodełka. Moje nogi także nie wyszły z tego bez szwanku. Gdybyś tylko wiedział, jak mnie bolały! Przez kilka dni chodziłem okrakiem na sztywnych kolanach, bo każdy dodatkowy ruch mięśni powodował ból. Najlepiej bawił się wtedy stryj Andrew, Dymitr, który śmiał się z nas ilekroć nadchodziliśmy i nagle znalazł wspólny język z panią Sheva. Szczegóły zdradzę Ci, kiedy się spotkamy, ale jak już na pewno zauważyłeś, nie jesteśmy sami. Wraz ze mną, Andrew i jego rodzicami, jest także brat Serhija. Tak, wiem, jesteś zaskoczony. Także byłem, bo nie spodziewałem się, że Serhij Sheva ma jakiekolwiek rodzeństwo. Teraz wiem o tym doskonale, jako że Dymitr dał nam się trochę we znaki. Ukradł nam różdżki! Nie ważne, że z nich nie korzystaliśmy, ale czuliśmy się bezpieczniej mając je ze sobą. Tak się więc zdarzyło, że straciliśmy je z jego winy na kilka godzin. Oddał je, kiedy wrócił z przydługiego „spaceru”, który w rzeczywistości był ucieczką. Nie przed nami, ale przed mamą Andrew. To było tak dawno temu. Cały tydzień! Teraz jest jakoś spokojniej. Sam nie wiem, co się zmieniło i jak do tego doszło, ale atmosfera w domu stała się inna. Spokojniejsza, bardziej leniwa. Nie znam się na tym, przyznaję się bez bicia.
Ale, ale! Jestem przekonany, że to cię naprawdę zainteresuje! Jako że jest nas teraz wystarczająco wielu – czterech, ale uznajmy to za wystarczające – mamy okazję grać w quidditcha! Ja z tatą Andrew i on ze stryjem. Dwie drużyny po dwie osoby, to nie najgorsze zestawienie, kiedy w grę wchodzą niewielkie mecze. Co ciekawe, wygrywamy na zmianę, jako że Dymitr Sheva to bestia quidditcha nie gorsza od brata. Naprawdę nie rozumiem dlaczego nie chciał grać zawodowo skoro teraz nie ma nawet konkretnego zajęcia. Tak przy okazji dorzucę, że na pewno byś go nie polubił. Jest specyficznym człowiekiem. Durniem, upartym osłem i kimś tak irytującym, że z trudem powstrzymuję się by nie pokazać mu swojej wilczej siły. Nie porównałbym go z Jamesem, ale pewnie dlatego, że ten facet jest o wiele gorszy niż nasz kumpel.
Nie wierzysz? Tym lepiej dla Ciebie! Możesz żyć w błogiej nieświadomości istnienia ludzi jeszcze bardziej denerwujących niż sam Potter. Nie życzę ci spotkania z kimś takim. Nikomu nie życzę. No, może wrogom. Oni niech się irytują i wyrywają sobie włosy z głowy, kiedy mają obok kogoś takiego. Ci, na których mi zależy powinni mieć zdrową psychikę, a Dymitr potrafi ją poważnie uszkodzić i nadwyrężyć. To chyba taki typ człowieka, ale znawca ze mnie żaden. Wiesz o tym najlepiej, bo przez ostatnich sześć lat poznałeś mnie wystarczająco dobrze. Może nawet najlepiej ze wszystkich ludzi. Nawet moi rodzice nie wiedzą o mnie tyle, co jeden Syriusz Black. Powinieneś być z tego dumny! No dobrze, ale o czym to ja... Zgubiłem wątek. Naprawdę, zgubiłem i już na niego nie wpadnę, więc zmienię temat.
Razem z Shevą i jego matką wybraliśmy się nawet na niezobowiązujące zakupy, czyli dużo przymierzania – mało kupowania. To był jej pomysł, nie nasz, ale bawiliśmy się świetnie chociaż nie od razu przekonaliśmy się ile może być frajdy w przymierzaniu. To lepsze niż siedzenie i oglądanie, naprawdę. Mieliśmy na sobie same nowości na przyszły sezon. Tyle to nawet ja rozumiem, chociaż nie będę nawet próbował wspominać o innych pierdołach, które pojąłem tylko połowicznie lub mgliście. Wełniane swetry będą w modzie zimą, więc na pewno spodoba mi się ten, który chcesz mi sprezentować. Pierwszy raz będę naprawdę modnym Remusem Lupinem. Żartuję, to mi nie grozi. Bawiłem się świetnie, ale na dłuższą metę to męczące do tego stopnia, że człowieka może rozboleć głowa. Jak łatwo się domyślić, matka Shevy jest zaprawiona w bojach, więc szalała nadal, kiedy my dwaj posilaliśmy się i odpoczywaliśmy.
Podejrzewam, że takie czytanie o tym jest nudne. Nie mogę pochwalić się tym, co naprawdę ciekawe i nie miałem żadnych wpadek, które odczułbym na własnym ciele, więc mój list w przeciwieństwie do Twojego niewiele wnosi. Wybacz! Naprawdę chciałbym żeby mój list wbił Cię w fotel, wzruszył, rozbawił, ale zdecydowanie trudniej pisać, niż żyć.
Na koniec wspomnę o temacie, który taktownie pominąłeś w swoim liście, a który bardzo Cię interesuje – nasz wypad nad morze. W planach nic się nie zmieniło. Wyjeżdżamy w pierwszym tygodniu sierpnia na dwa tygodnie i to wy załatwiacie wyjazd, ponieważ ja nawet nie wiem jak miałbym się za to zabrać. Chcę blisko morza, w ładnym miejscu, nie musi być sklepów, i tak mnie na to nie stać. Pokój... Nie obrażę się jeśli będziemy wszyscy razem w jednym. Taniej, poręczniej, nikt nas nie napadnie, kiedy będziemy w grupie i jeszcze raz taniej. Poza tym, możemy umocnić swoje więzi, które zostały tak ostatnio nadszarpnięte. Myślę, że zabawy nad morzem temu sprzyjają, a ja mam ochotę leżeć na wodzie i nie robić nic poza moczeniem swojego całego ciała. W ramach wyjątku pochlapię się z wami i pobiegam po piasku, ale nie oczekujcie ode mnie wyczynów akrobatycznych i nadmiernego wysiłku. Jestem Remus Lupin – leń, leń, leń! Przyznaję, że nie mogę się doczekać wyjazdu. Także dlatego, że również za Tobą tęsknię. Chyba nawet trochę za Jamesem. Po prostu chcę wrócić do tego co było wcześniej, ale o tym porozmawiamy, kiedy się spotkamy.
Myślę, że to tyle listownie z mojej strony. Jeszcze do Ciebie napiszę przed naszym spotkaniem.

Buziaki,
Remus”

Skrzywiłem się czytając jeszcze raz to, co zdołałem z siebie wydusić. Mogłem udawać przed innymi, jak to jestem dumny z tego listu, ale sam wiedziałem doskonale, że był nudny i pozbawiony serca. Ale kiedy nie mogłem pisać wszystkiego! Temat domniemanej zdrady musiał wyjść z moich ust, a nie spod mojej ręki. To samo tyczyło się wszystkich szczegółów tamtej nocy, późniejszych dni. Wszystkie prywatne sprawy Shevów nie powinny być dokumentowane w czymś tak niepewnym adresata jak list. Syri musiał poczekać na ploteczki i zadowolić się beznadziejnym listem.
- Remi, możesz założyć spodnie, są suche! - Andrew wszedł do pokoju na bosaka i w samej koszulce oraz bieliźnie. Obaj mieliśmy przykrą przygodę nad jeziorem, kiedy poślizgnęliśmy się i wpadliśmy do wody. Nie pisałem o tym Syriuszowi, ponieważ sprawa była zbyt świeża, a teraz przynajmniej mogłem założyć coś na moje niemal gołe dupsko, które przemarzło. Dziś bowiem padało i było chłodno, a po kąpieli miałem tylko nadzieję, że nie skończy się to chorobą. Zamoczyłem moje ostatnie czyste spodnie, jako że reszta była w praniu, kiedy zepsuła się pralka. Tak, chyba mogłem to dopisać do listu do Syriusza. Może w postscriptum?

„P.S. Chciałem jeszcze dodać, że moje spodnie ucierpiały podczas niespodzianki jaką zgotowała nam pralka i wszystkie skończyły w kolorze prosiakowego różu. Musiałem czekać aż specjalista zajmie się pralką i ktoś kompetentny przywróci im dawny kolor. Do tego czasu zostałem z jedną tylko parą jeansów, które również miały swoją przygodę, ale o tym następnym razem, kiedy wspomniana przygoda całkowicie się zakończy.”

Tak, teraz było lepiej. Niewiele, ale jednak lepiej. Może Syriusz się na koniec uśmiechnie? Albo zmartwi... Nie, różowymi spodniami nie powinien się martwić. Mam nadzieję.

remus-lupin-full-1221300

2 komentarze:

  1. Świetne. Fajnie, że Remus tęskni. I, że chce wrócić do tego, co było. No i najbardziej podoba mi się końcówka - Remus chciałby, żeby Syriusz się martwił. Idealnie.
    Wszystko jest na dobrej drodze!
    Czekam, bardzo niecierpliwie, na kolejny rozdział. :3

    Ps. Zazdroszczę Ci. Piszesz tyle lat, Twoje rozdziały zawsze są długie no i ciekawe. Po prostu - zazdro ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Trollujący zapłon ^.^8 października 2014 21:04

    Piękne ^.^
    Wszystkie twoje notki są piękne ^.^
    A co do moich komentarzy do twoich starych notek...
    mam opóźniony zapłon... Mówię serio.
    Nauczyciel sprawdza obecność mówi moje imię i nazwisko, wpisuje nie obecność, a ja po 30 minutach krzyczę "OBECNA!"

    OdpowiedzUsuń