czwartek, 16 października 2014

Piękny i Bestia

15 lipca
Kiedy ostatnio czekałem na coś tak niecierpliwie jak dzisiaj? Naprawdę nie mogłem sobie tego przypomnieć. Tak wiele pragnień po prostu mnie opuściło, kiedy zmagałem się z problemami wywołanymi „zdradą” Syriusza, bo tak lubiłem to nazywać, że zwyczajnie zapomniałem o swoich wcześniejszych potrzebach. A teraz pragnienia wróciły i czułem, że żyję i potrzebuję czegoś więcej niż bezczynnej, pasywnej egzystencji. Chciałem żeby moje serce zabiło szybciej, a niecierpliwość wprowadzała w drżenie moje dłonie.
Ubrałem się najlepiej jak tylko mogłem, biorąc pod uwagę moją mało oryginalną garderobę, i uczesałem się wyjątkowo starannie, jak na mnie. W końcu miałem być świadkiem wydarzenia historycznego – Dymitr Sheva przyprowadzi do domu swoją „dziewczynę”, która jest chłopakiem, o czym nie wie żona jego brata... To było skomplikowane.
- No, no. Wyglądasz świetnie, Remusie. - Andrew uśmiechnął się do mnie i wygładził klapy mojej starej, tweedowej marynarki, która bardziej pasowała staremu dziadydze niż nastolatkowi. Zresztą zabrałem ją tylko na wypadek chłodnych dni, nie sądziłem, że okaże się moim najlepszym ubraniem na uroczysty obiad u przyjaciela.
- Nie kłam. Wyglądam okropnie i nie na miejscu.
- Cóż... Tak bym tego nie nazwał. Wyglądasz dostojnie, tak to może określmy. Jest dobrze, a przynajmniej nie jest tak źle jak sądzisz, więc głowa do góry. Nie ty masz się zaprezentować znakomicie. No i nie zapominaj, że mój stryj coś kombinuje, a to oznacza, że nikt się nie będzie przejmował twoim strojem.
- Obyś miał rację. - westchnąłem, a on poklepał mnie po ramieniu. Chodź, pomożesz mi nakryć do stołu.
Znalezienie mi zajęcia naprawdę pomogło i nie czułem się już tak skrępowany. W ten sposób doczekałem do oficjalnego obiadu, który miał rozpocząć się wraz z przybyciem Dymitra i jego partnerki, po którą wyszedł.
Dzwonek do drzwi oznajmił przybycie gościa. Rodzice Andrew, którzy już od pewnego czasu czekali niecierpliwie na ten moment, znaleźli się przy drzwiach wejściowych w przeciągu kilku sekund, więc podążyliśmy z przyjacielem ich śladem. Teraz miało dojść do przełomowego wydarzenia i nie chciałem go przegapić.
Drzwi otworzyły się, a za nimi stał Dymitr i jego partnerKA. Zapadła chwila krępującej ciszy, kiedy wszyscy się sobie przyglądali. „Ukochana” mężczyzny wyglądała jak typowa bibliotekarka. Kanciasta, średnio urodziwa nawet mimo makijażu, miała na nosie wielkie okulary w grubych oprawkach i włosy upięte w coś, co mogłoby uchodzić za kok, gdyby nie fakt, że jej kręcone włosy zwyczajnie z niego wychodziły. W dodatku miała wielki biust, który napinał jej białą bluzkę zapiętą pod samą szyję. Mogłem tylko dziękować Dymitrowi, że nie ubrał Harry'ego w spódnicę, która uwydatniłaby jego umięśnione, męskie łydki. Nie mogłem w to uwierzyć, ale on naprawdę to zrobił. Stryj Andrew ubrał swojego kochanka w kobiece wdzianko, zrobił co mógłby wymalować go i uczesać po czym przyprowadził na obiad.
- To właśnie jest Harrymiona. - przerwał ciszę Dymitr. - Moja urocza dziewczyna, o której tyle słyszeliście.
- Dzień dobry, miło mi w końcu państwa poznać. - Harry zmodyfikował głos w tak kiepski sposób, że sam odchrząknął zmieszany. - Przepraszam, to chrypa. - odezwał się już mniej dziwacznie, ponieważ zamiast na siłę zmieniać głos, po prostu ściszył swój. - Jak to możliwe, że przystojny mężczyzna może zamienić się w tak brzydką kobietę? Przecież widziałem Harry'ego tej pamiętnej nocy.
- Proszę wejść, wszystko już gotowe i czekaliśmy tylko na was. - Serhij zareagował momentalnie i wpuścił parę do środka. Przy okazji pociągnął brata za rękaw i syknął mu do ucha krótkie „jesteś poje*any”.
- Też uważam, że jest urocza. - Dymitr uśmiechnął się patrząc z udawanym uwielbieniem na swoją partnerKĘ. - Chodź moja droga, zaprowadzę cię do stołu. - zaoferował kochankowi ramię, a ten chwycił je wyjątkowo mocno z tego, co zdołałem zauważyć. Widać był tak zachwycony pomysłem Dymitra, że najchętniej zrobiłby mu krzywdę, ale teraz było już za późno na protesty. Brzydka i kanciasta dziewczyna przystojnego, zniewalającego Dymitra stała się faktem. Podejrzewam, że gdyby jej wyglądem zajął się ktoś bardziej obeznany, wtedy brzydkie kaczątko mogłoby zamienić się w łabędzia, niestety do tego nie doszło, a więc brzydula była miłością życia Dymitra, a matka Andrew nie mogła powiedzieć ani słowa nie chcąc urazić kobiety, która zwyczajnie nie mogła pochwalić się urodą, a za to przecież nie należy potępiać nikogo.
- I co o tym sądzisz, mój Watsonie? - Andrew złapał mnie za ramię i skierował mnie do salonu, gdzie mieliśmy usiąść i poczekać na przyniesienie posiłku. Tak zadecydowała matka chłopaka, która chciała pokazać się od strony pani domu, więc nie wysługiwała się nami.
- Jestem tak przerażony, Sherlocku, że nawet nie wiem, co powiedzieć.
Dołączyliśmy do już siedzących przy stole Dymitra, Harry'ego i Serhija, którzy właśnie rozmawiali szeptem. Na chwilę zamilkli, kiedy wchodziliśmy, ale widząc, że to tylko my, wrócili do rozmowy.
- To było przegięcie, Dymitrij. Przegięcie na całej linii. - mówił sławny Sheva.
- Nie przesadzaj. - mężczyzna machnął ręką. - Twoja żona myśli, że jestem zakochany w brzydkiej kobiecie, wybacz Harry. Tak zakochany, że mam ją za siódmy cud świata. Moja Harrymiona jest tak męska, że nie może być mężczyzną, bo nie jestem tak głupi żeby przyprowadzić jej kogoś podobnego z rozmysłem. A przynajmniej ona tak sądzi. Jest więc przekonana, że twój przygłupi, leniwy brat ma tak okropny gust do kobiet, że zakochał się w kimś takim. Nagle zaczyna rozumieć, co za kobieta mogła zgodzić się na dziwne miłosne ekscesy w jej domu. Harrymiona jest brzydka, więc nie miała wielu kochanków. Skorzystała z okazji, bo teraz cudem wyrwała przystojniaka. Wszystko przemyślałem i wiem, co robię.
- Ta brzydka Harrymiona da ci po łbie, kiedy się stąd wyrwie. - rzucił ostro jego kochanek z właściwym sobie skandynawskim akcentem. - Uważałem się za przystojnego faceta, a ty zrobiłeś ze mnie poczwarę. Cholera, nie wybaczę ci tego! - syczał.
- Oj, daj spokój! Nie oświadczę ci się dzisiaj, więc się ciesz. A teraz cisza, bo zaraz się pojawi z zupą. Serhij bądź gotowy skoczyć z pomocą, kiedy tylko wyjdzie przez drzwi. - wszystko było zaplanowane jak w sztuce teatralnej, a ja i Andrew nie liczyliśmy się specjalnie. Wiedzieliśmy przecież o wszystkim od początku, chociaż zrozumieliśmy to dopiero pod drzwiami wejściowymi. Nikt więc nie zwracał na nas uwagi
Matka przyjaciela weszła do salonu z misą zupy, a mąż podszedł w kilku krokach by jej pomóc. Przyjęła pomoc z uśmiechem i zasiadając do stołu poczekała aż Harry naleje sobie zupy, a następnie poszła za jego przykładem. Taktownie zagaiła rozmowę o pracy Harry'ego, a ten starał się jak mógł odpowiadać na wszystkie pytania i nie dać się przyłapać na złej tonacji czy barwie głosu.
Przed deserem Harrymiona wyszła do łazienki „przypudrować nosek”, co niemal wywołało parsknięcie śmiechu u mnie i Andrew, a pan Sheva złapał się za głowę udając, że przeczesuje palcami włosy.
- Oczywiście, kochanie. - Dymitr grał jak zawodowy aktor i nic w jego postawie nie zdradziło chęci parsknięcia śmiechem. - I co sądzisz? - zapytał, kiedy jego partnerKA wyszła z salonu.
- Ykhm. - pani Sheva odchrząknęła. - Interesująca uroda. - zauważyła starając się dobierać słowa tak by nie powiedzieć czegoś głupiego, co uraziłoby zakochanego Dymitra. - Przeciwieństwa widać naprawdę się przyciągają, jest taka... inna od ciebie. - dalej ważyła słowa. - Taka spokojna.
- Urocza, prawda? Świetnie wie, jak radzić sobie ze złamaniami. Kiedy się poznaliśmy była niesamowita w wykonywaniu swojej pracy. Ból jaki czułem był niemal rozkoszny.
Pani Sheva uśmiechnęła się wymuszenie. Nie chciała słuchać o dziwnych zboczeniach Dymitra, a już na pewno nie w kontekście jego związku z kimś takim jak Harrymiona. Nie, to nie była dla niej kobieta przeciętnej urody, ale zwyczajna brzydula, która w dodatku nie miała pojęcia o makijażu.
Harry wrócił z łazienki z miłym uśmiechem na twarzy. Sztucznym, jak wszystko tego dnia. Chyba tylko obiad był prawdziwy i smaczny. Zresztą, deser również, co nieszczęsna partnerKA Dymitra podkreśliła dokładką ciasta. Cóż, jako obżartuch pewnie mogła dodatkowo podtrzymać kiepskie zdanie na swój temat i pomóc swojemu kochankowi w pozbyciu się uprzedzeń bratowej.
- Więc jest pani pielęgniarką. - Sheva postanowił wtrącić się do panującej chwilowo niezręcznej ciszy. - Często trafiają się pani ciężkie przypadki? Stryj wspominał, że był połamany, kiedy się poznaliście.
- Ach, tak, tak! - Harry chętnie podjął rozmowę na te tematy. - Ludzie potrafią być tacy ślamazarni, kiedy na siebie nie uważają. - zaśmiał się idiotycznie. - Złamania to najczęstsze przypadki, ale trafiają się również rozległe poparzenia, czy głębokie rany cięte. Zazwyczaj podczas przemieszczania się między kominkami, kiedy po drugiej stronie pali się ogień lub podczas teleportacji, jeśli wpadnie się nieszczęśliwie na coś ostrego. Bardzo ciężkie przypadki są na szczęście rzadkie.
- Ale miała pani takie?
- Ach, tak, niestety, ale to nie miejsce i nie czas na opowiadanie o tym. W czasie obiadu, przy stole raczej powinno unikać się drastycznych opisów. - uśmiechnęła się i ten jeden raz matka chłopaka poparła Harrymionę proponując kawę i herbatę aby dać domownikom i gościowi czas na zmianę tematu na odpowiedniejszy.
Rodzinny obiad dopiero się rozkręcał.

2 komentarze:

  1. Merlinie!!
    Leżę i kwiczę!!
    Biedny Harry XD
    Mogły by być potem jego wspomnienia! Taak, to byłoby ciekawe ;)
    Zapominasz o przecinu przed drugim 'i'
    Poza tym chyba nie dopatrzyłam się błędów. Z resztą, jaki jest sens poorawiać kogoś, kto tak długo pisze bloga? O.o
    Wracając - ekstra. Czekam na więcej :3
    Weny, czasu i dobrego humoru życzę!
    @-}--

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Zgadzam się z Lunaris ten Harry jest naprawdę biedny.

    OdpowiedzUsuń