niedziela, 9 listopada 2014

Dogadani

SPIS WSZYSTKICH NOTEK NA BLOGU ZAKOŃCZONY! TERAZ ŁATWIEJ I SZYBCIEJ MOŻECIE ODNALEŹĆ SIĘ CZYTAJĄC OD NOWA, ZACZYNAJĄC PIERWSZY RAZ LUB ZWYCZAJNIE CZEGOŚ SZUKAJĄC ;)

Zwiedzanie i jedzenie posiłku w towarzystwie dwójki nauczycieli okazało się mniej niebezpieczne, niż początkowo myślałem. Przede wszystkim zachowywali się całkiem naturalnie, nie matkowali, mieli nawet chwile zapatrzenia w siebie, kiedy to ja i moim przyjaciele przestawaliśmy się zupełnie liczyć. Widać, jeśli oczekuje się, że nauczyciel będzie człowiekiem, to najlepiej żeby był zakochany. Wtedy nie myśli racjonalnie, co na pewno wychodzi na dobre uczniom.
Siedzieliśmy właśnie w kawiarence przy plaży i rozkoszowaliśmy się deserem lodowym, za który naturalnie zapłacili dwaj zakochani dorośli. No dobrze, kto się rozkoszował to się rozkoszował. Syriusz zwyczajnie sączył sok, ponieważ po mojej krówce nadal odbijało mu się „paskudną słodyczą”.
- Czuję się trochę nie na miejscu. - mruknął James, a jego brwi zjechały się nad nosem niemal w jedną linię. - Wszędzie są pary, nawet jeśli tego nie okazują. - tu rzucił wymowne spojrzenie mi i Syriuszowi. - A co ze mną? Mogłem zaprosić Lily.
- Wtedy miałbyś wypad sam na sam we dwójkę. - pozwoliłem sobie zauważyć. - Wiesz doskonale, że nigdzie bym z nią nie pojechał. Ona mnie nie lubi, ja jej nie lubię.
- To nie do końca tak!
- Oh, a jak jest do końca? - rzuciłem z ironicznym uśmiechem, więc chłopak wolał porzucić temat swojej dziewczyny, która miała mnie za najgorszego i z wzajemnością.
Zresztą, lody były ciekawsze niż jakaś ruda siksa, której i tak nie było tu z nami, więc nie powinna psuć nam wakacji.
- Chłopcy! - Seed podskoczył niemal na swoim miejscu, a w jego głosie znać było poruszenie i ekscytację. - Dzisiaj jest zabawa na plaży. - wskazał dłonią plakat – Może się tam pokręcimy, co? Ten tutaj nie nadaje się do tańczenia, więc przynajmniej z wami się pokiwam. - machnął ręką na wyraźnie niezadowolonego Victora. Czyżby ktoś tu chciał się poczuć młodo? Jasne, Noel nie wyglądał staro, ale może się tak czuł, kiedy ciągle każdy mówił do niego „proszę pana”. - Pamiętajcie, że to przyjacielskie wakacje, szkoła nie ma tutaj znaczenia, więc nie będę was niańczył. - zapewniał solennie, chcąc nas najpewniej skusić na wspólną zabawę. Cóż, nie miałem nic przeciwko, chociaż do tańczących nie należałem. Podejrzewałem, że pokiwam się trochę przy muzyce kapeli na żywo, a później posiedzę i wypiję darmowy soczek.
- Ja się zgadzam. - oświadczyłem, więc ośmieleni przyjaciele również wyrazili chęć zabawy. W ten oto sposób mieliśmy ustalony plan na wieczór.

Przez chwilę czułem się jak baba, która zupełnie nie wie, w co się ubrać na randkę z chłopakiem. W rzeczywistości nie miałem po prostu pojęcia, jaki strój nadaje się na jakąś imprezę na plaży. Mugole byli w tym lepsi od nas! Wstyd, ale taka była już smutna prawda. Podejrzałem więc, co na siebie zakładają przyjaciele i bezczelnie odgapiłem ich styl. Skoro to wakacje to nie można się dusić w zbyt szczelnych ciuchach! Podkoszulek i koszula z krótkim rękawem, krótkie spodenki, trampki, opcjonalnie sandały lub klapki, postanowiłem czuć się swobodnie, a nie bosko wyglądać, w końcu ja nie szukałem chłopaka, ale już go miałem.
Zabawa na plaży okazała się zakrojoną na wysoką skalę imprezą, która odbywała się na piasku. Z jednej strony ustawiono stoliki i krzesełka, zespół miał swoje miejsce na zadaszonym drewnianym podeście, gdzie nie musieli się martwić, że piasek dostanie się do sprzętu, zaś ludzie już byli gotowi do szaleństw, w każdym możliwym miejscu. Mieliśmy szczęście, że Seed wysłał nadąsanego Wavele wcześniej, by ten zajął nam miejsca. Teraz mogliśmy czekać na siedząco, na rozpoczęcie zabawy. Nie zmieniało to jednak faktu, że Victor wcale nie cieszył się z możliwości aktywnego wypoczynku. Może po prostu był typem, który narzekał na tłumy? Nie znałem go przecież na tyle dobrze.
- Misiu ty mój naburmuszony, podejdź do barku i weź dla nas po soku wieloowocowym, co? - Seed położył dłoń na ramieniu kochanka i ściskał je lekko masując, a jego głos miał w sobie dziwne, obiecujące nuty. A więc to w taki sposób sobie go podporządkowywał? Sprytnie. Od tego nauczyciela mogłem się chyba wiele nauczyć. - No, idź i się nie gniewaj. Nie ubędzie nam wakacji tylko dlatego, że jeden wieczór spędzimy tutaj. - wygonił go szepcząc mu coś na ucho. Niestety, nie słyszałem ani słowa, ponieważ zespół właśnie sprawdzał sprzęt i zaraz najwyraźniej wszystko miało się rozpocząć.
Kiedy muzyka rozpłynęła się falami po plaży, mimowolnie przypomniałem sobie czasy mojego zespołu, jaki założyłem kilka lat temu z przyjaciółmi. Spędziliśmy wakacje na ostrej nauce, a później brzdąkaliśmy wspólnie robiąc małą karierę w Hogwarcie. To były dobre czasy. Na tyle dobre, że teraz miałem ochotę poszaleć w rytm szybkiej, skocznej i wystarczająco mocnej muzyki. Młodzi ludzie, w większości chyba mugole, już zaczynali przebierać nogami w piasku. Zespół okazał się za to składać z czarodziejów, sądząc po tekstach ich piosenek. Jak oni się nazywali? Chyba wcześniej nawet nie zwróciłem na to uwagi.
Widząc, że nauczyciel run stoi w kolejce, wyciągnąłem na wydzielony do tańca plac Syriusza i Noela, który sobie tylko znanym sposobem nakłonił Jamesa do pilnowania nam miejsc. Okazało się, że nauczyciel mugoloznawstwa wie, jak należy się poruszać i nie jest byle kim. Mogłem się tego domyślić, ale nigdy nie uznawałem nauczycieli za pełnoprawnych członków towarzystwa, który potrafiliby dać z siebie wszystko i jeszcze więcej.
Seed bardzo szybko znalazł się w centrum zainteresowania grupki kobiet, które najwyraźniej uznały go za okaz wart grzechu. Potrafił się poruszać, był bardzo przystojny, bezustannie miał na twarzy szeroki uśmiech. Najwyraźniej wzięły nas za jego braci, co pewnie działało dodatkowo na jego korzyść – troskliwy i potrafi się bawić z młodymi gębami, a więc dobry materiał na ojca w przyszłości. Byłem ciekaw, jak na taki rozwój wypadków zareaguje Wavele, więc rzuciłem szybkie spojrzenie na nadąsanego jeszcze bardziej, dosłownie chmurnego nauczyciela. Odłączyłem się od mojej grupy i usiadłem przy stoliku sięgając po sok. James był mi wdzięczny, bo teraz mógł ze spokojem uciec do tańczących żeby poszaleć, a nie chciał przecież jeszcze bardziej denerwować i tak nabzdyczonego profesora.
Mogłem się spodziewać, że chwila sam na sam z Wavelem może skończyć się bardzo niekomfortową ciszą. W końcu niedawno mieliśmy ze sobą na pieńku.
- Dlaczego pan nie tańczy. - zagadałem chcąc by było to wyciągnięciem ręki w imię naszej przyszłej współpracy w szkole.
- Ponieważ ten rodzaj muzyki wymaga przynajmniej minimalnego obeznania w tańcu, a ja wolę, kiedy nie muszę się poruszać bardziej niż to konieczne.
- Chyba nie rozumiem. - przyznałem.
- Wolę brzmienia tak ciężkie, że wystarczy wykonywać trzy sekwencje ruchów i nikt nie widać, na ile potrafisz się poruszać, a na ile nie.
- Ach, teraz chyba rozumiem. - skinąłem i znowu zapanowało to niezręczne milczenie. Myślałem szybko nad jakimś tematem, ale szło mi opłakanie. O czym miałem rozmawiać z nauczycielem, który najprawdopodobniej podrywał mojego chłopaka, a to ciele się na to zgadzało? Zabawne, ale dopiero teraz przyszło mi to do głowy. Przecież Victor Wavele był człowiekiem niesłychanie charyzmatyczny, na swój sposób czarującym i potrafił manipulować ludźmi nie gorzej niż Seed. Nie oszukujmy się, pewne fakty nie potrzebowały dodatkowych dowodów poza tym, że były po prostu oczywiste.
- Wiem o czym myślisz i wcale mi się to nie podoba. - rzucił nauczyciel z przekąsem.
- A skąd pan to wie? - zapytałem trochę wyzywająco, ale jego mina ostudziła mój zapał.
- Wbrew pozorom jesteś bardzo ekspresyjny, Lupin. A tak w ogóle to masz rację i nie musisz tu siedzieć. Nawet jeśli chcesz być miły.
Spojrzałem na niego starając się zrozumieć, o co chodziło. Z czym miałem rację? Z tym, że wykorzystywał ciapowatość Syriusza? A może sam sobie coś wymyślił i „ubrał to” we mnie.
- A pan nie powinien przypadkiem próbować tańczyć żeby znaczyć swój teren koło profesora Seeda?
- O to bym się nie martwił na dłuższą metę. - zmierzył mnie uważnym spojrzeniem. - Noel to dupa jeszcze większa niż Syriusz. Obaj potrafią być tak ślamazarni i wolno myślący, że raczej nic im nie grozi. Zabawne bo wydają się wyjątkowo pozbierani, prawda? - nie mogłem się z nim nie zgodzić. Black był inteligentny, cwany, ale jednocześnie nie nadawał się do niczego, ponieważ nie potrafił kłamać, a cwaniactwo również często mu nie wychodziło. - Wbrew pozorom jesteśmy do siebie bardzo podobni, Lupin. Tyle, że ty dopiero uczysz się dominacji, a ja już ją opanowałem.
- Więc wraz z opanowaniem sztuki dominacji, człowiek zatraca umiejętność poruszania się? - zapytałem udając niewinność, a nauczyciel zmierzył mnie ostrym spojrzeniem.
- Cięty języczek, co? Uważaj, bo będę chciał ci go odgryźć.
- Niech pan spróbuje nie stracić wtedy swojego. - uśmiechnąłem się, a on odpowiedział mi tym samym. Chyba właśnie zaczynaliśmy się dogadywać.

Marauders.600.715910

5 komentarzy:

  1. Jeeej! Pierwsza! Niespodziewałam się że Remus dogada się z Wavelem. Świetna notka z niecierpliowścią czekam na kolejną

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu nie moge na telefonie ogarnac tych notek wiec moze mi ktos wlasnie podeslac notke z pierwszym razem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Końcówka jest świetna. Ale w ogóle notka przyjemna. Czekam na rozwój akcji.
    Weny i czasu życzę!
    @-}--

    OdpowiedzUsuń
  4. Super notka. Topór wojenny między Luniaczkiem, a Wavelem już zażegnany, ale ja i tak mu nie ufam. To szczfana bestia. ;)
    Życzę weny i pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. http://moonlight-secret.blog.onet.pl/2013/06/10/ten-dzien-3/
    http://moonlight-secret.blog.onet.pl/2013/06/12/ten-dzien-nadal-trwa/
    tutaj masz rozdziały z pierwszym razem ;)

    OdpowiedzUsuń