środa, 12 listopada 2014

Kac morderca

2 sierpnia
Nie wiem, o której się położyłem po długiej i intensywnej zabawie na plaży, ale na pewno na tyle późno, że teraz musiałem walczyć z suchością w ustach i bólem oczu. Chyba stetryczałem przedwcześnie skoro w tak młodym wieku narzekałem na skutki niewyspania. Chociaż nie było ze mną tak źle. Seed wyglądał i czuł się na pewno gorzej.
- Umieram... - jęknął kładąc głowę na stole w jadalni, w której spotkaliśmy się by zjeść śniadanie przed wyjściem na plażę.
- Kto ci kazał tyle pić? - Wavele nie miał dla niego litości. Spokojnie jadł swoje kanapki, ignorując umieranie kochanka. - Pijaki bez umiaru niech sobie teraz umierają na stole, ale z łaski swojej, nie wkładaj tych swoich włosów do mojego twarożku. - miałem ochotę się roześmiać, kiedy zobaczyłem minę Noela. Był oburzony i wyglądał jak nadąsane dziecko, a wszystko przez ten brak czułości ze strony Victora. Cóż, nauczyciel run tryumfował. Nie chciał iść na zabawę, nie tańczył, narzekał, a teraz czuł się świetnie, podczas gdy jego partner zdychał, sądząc po wydawanych przez niego odgłosach. Raczej nie chciałbym wysłuchiwać takich jęków przez cały dzień, a gdyby chodziło o Syriusza, pewnie zareagowałbym podobnie jak Wavele. Kiedy kogoś ostrzegasz, a ta osoba nic sobie z tego nie robi i to tylko po to, by później wyszło na twoje... można się zirytować. Zresztą, mój chłopak także był takim typem, który nie słucha dobrych rad, a później może tylko żałować. Widać miałem naprawdę wiele wspólnego z moim nauczycielem run.
- Cóż, skoro jesteś chory, to ja wybiorę się z chłopcami na plażę, a ty sobie tutaj umieraj. - Victor Wavele naprawdę był bestią.
- Zapomnij! - syknął Seed i szybko złapał się za głowę. - Nigdzie sam nie idziesz. - powiedział spokojniej i ciszej. - Albo zostaniesz tu ze mną, albo idziemy razem.
- Hmmm, spędzać wakacje w pokoju z pijakiem? Nie, dziękuje. Weź sobie wiaderko na wymiociny i szoruj ze mną na plażę.
- Bezczelny typ. - rzucił przez zęby Noel i jakoś podniósł głowę ze stołu. Nie zjadł wiele, ale podejrzewam, że zawsze był w tym oszczędny. Victor przypilnował jednak, by z talerza mężczyzny zniknęło niezbędne minimum.
Czy ja i Syriusz też tak skończymy? Będziemy się przekomarzać, a później zachowywać jak para zakochanych głupków?
Zebrałem się do wyjścia na plażę w przeciągu kilku chwil po śniadaniu. Już nie mogłem się doczekać chwili, kiedy zanurzę się w słonej wodzie i zacznę w niej szaleć. To było dla mnie bardzo ważne, jako że do tej pory nie byłem w tak rozkosznym miejscu, gdzie piasku i wody miałem pod dostatkiem. Mogłem wygrzewać się na słońcu, kąpać całymi godzinami bez obaw, że ktoś mnie wyrzuci z łazienki. To było cudowne uczucie! To znaczy... tak sądziłem, bo żeby to wypróbować musiałem w ogóle wyjść z domku, a na to się jeszcze nie zanosiło.
Jak można przyjechać na wakacje dzień wcześniej i już zgubić kąpielówki? James potrafi.
- Cholera, jestem pewny, że tutaj były! - pieklił się przerzucając swoje ubrania z miejsca na miejsce. Muszę je znaleźć! W przeciwnym razie nie zapakuję tego plecaczka nawet w połowie, kiedy będę wracał do domu. Jeśli dokupię sobie rzeczy i nagle znajdę to co mi się zapodziało, nie zdołam się zapakować na drogę powrotną nawet z zaklęciami Seeda!
- A gdzie je ostatnio miałeś? - zapytałem chcąc przyspieszyć cały projekt. Pogoda na mnie czekała, chciałem uporać się szybko z obowiązkami i rozkoszować się wolnością. James miał najwidoczniej inne zdanie, ponieważ starał się jak mógł żeby tylko uprzykrzyć mi życie.
- To doskonałe pytanie, Remi, ale nie znam na nie odpowiedzi.
- Więc nie dowiemy się także, gdzie podziały się twoje kąpielówki. Wysil się, chłopie! - ponagliłem go i usiłowałem zadbać o jego interesy tylko dlatego, że zgrabnie schodziły się z moimi własnymi. Plaża! Nie mogłem jej sobie podarować! Tym bardziej, że mieliśmy się na nią udać razem z nauczycielami, co zapewniało nam komfort pilnowanych rzeczy. Zresztą, przy stanie Seeda najprawdopodobniej będzie się to wiązało z niezłą zabawą i śmiechem.
- Jesteś pewny, że je zabrałeś ze sobą? - Syriusz interweniował odklejając się od nowego Proroka Codziennego.
- Tak! Widziałem je wczoraj, kiedy się rozpakowywałem! Jestem pewny, że je widziałem! Może ktoś je ukradł? - spojrzał na nas z przestrachem – Jakiś zboczeniec zobaczył mnie, zakochał się od pierwszego wejrzenia i kiedy nas nie było gwizdnął mi gacie.
- J., wybacz, że tak bezczelnie niszczę twoje marzenia, ale... Skąd miałby wiedzieć, że akurat te gacie są twoje?
- Po stylu, Black! - prychnął okularnik. - Popatrz na siebie, na mnie i na Remusa! Jesteśmy całkowicie inni! Ty ubierasz się jak emerytowany metal, ja jak zwyczajny, wystrzałowy chłopak, a Remi... Remi to Remi. Jego styl ciężko nawet nazwać prostym i zwyczajnym.
- Walnę cię, Potter. - zagroziłem.
- Nie zaprzeczaj, to prawda co mówię, więc próżne twoje groźby! - rzucił mrocznym głosem, jakby chciał tym dodać element horroru do naszej rozmowy i zaginięcia swoich gaci. - A właśnie! Kiedyś myślałeś nad biurem detektywistycznym, nie, Remi? Więc może wywąchasz moje kąpielówki, co?
Nie wytrzymałem. Walnąłem go lekko w łeb, ale za to mocno kopnąłem w tyłek.
- Zaraz ci wywącham najgłębszy grób w okolicy, ty bezczelny typie! W życiu nie będę niuchał za twoimi gaciami, zboku!
- Tylko nie zboku! Nie kazałem ci się nimi nacierać!
- Jeszcze jedno słowo, a zaknebluję cię moimi i odżałuję ten jeden raz w wodzie! - groziłem mu i pewnie tak właśnie bym zrobił. Może nawet pożyczyłbym jakieś trochę przydługie i zbyt luźne spodenki kąpielowe od Blacka, ale Potter siedziałby z moimi gatkami w gębie i to wystarczyłoby mi w zupełności.
- Ale kiedy ja szukałem wszędzie! W łazience, w szafie, pod łóżkiem! Nawet w koszu na brudną bieliznę, który jest zupełnie pusty, tak swoją drogą. Już nie wiem, gdzie mam szukać! - był zdesperowany.
- Weź jakieś krótkie spodenki, trudno. - Syriusz przeczesał włosy dłońmi już najwyraźniej mając dosyć upierdliwego przyjaciela.
James wyraźnie planował coś ponarzekać, ale chyba zrozumiał, że nie ma już czasu, kiedy do naszych drzwi zapukał Wavele. Otworzyłem drzwi i zaprosiłem go do środka wyjaśniając, że nasza kula u nogi będzie gotowa za pięć minut. Na szczęście nie dopytywał się dlaczego potrzebuje tak dużo czasu.
J. zagrzebał się za to w stercie ubrań, które wyrzucił z szafki i porwał z ziemi pierwsze lepsze spodenki, do których się dostał. Pognał do łazienki i wyszedł z niej po minucie.
- Znalazłem. - oświadczył z przekąsem. - Były w środku. W tych. - pomachał gatkami awaryjnymi, które planował ubrać zamiast kąpielówek. Nawet nie skomentowałem, a tym bardziej nie pytałem, co jedne spodenki robiły w innych. To jego sprawa. A znając jego lenistwo, podejrzewałem, że zrobił to specjalnie. Planował ubierać obie pary jednocześnie, więc tak je rozlokował, ale nagle wypadło mu to z głowy. Głupie, ale bardzo Potterowe.
- Po drodze kupimy plastikowe wiadereczko z łopatką – przy okazji rzucił Victor, kiedy wychodziliśmy z pokoju na korytarz, gdzie czekał na nas blady nauczyciel mugoloznawstwa. - Ktoś nie ma do czego wymiotować, więc będzie miał jak znalazł. Foremki też chcesz? - zapytał żeby rozjuszyć chorego byka, który niestety nie miał sił się stawiać. Zamiast tego rzucił Wavele'owi wściekłe spojrzenie i przyłożył ręce do skroni naciskając na nie. Cóż, przynajmniej wiedziałem, jak kończy się picie bez umiaru, kiedy pozwala się stawiać dziewczynom. Seed postanowił wykorzystać ich zainteresowanie swoją osobą, a burkliwy nauczyciel run nie stanowił tak apetycznego kąska, kiedy nie próbował nawet podtrzymać rozmowy z zainteresowanymi sobą kobietami.
Byli czasami gorsi niż dzieci, a przecież spędzałem z nimi dopiero drugi dzień. To zabawne, że tacy ludzie w ogóle istnieją. Teraz ciężko mi było nawet uwierzyć, że uważałem ich za istne zło chodzące. Jeden był zbyt wesoły i atrakcyjny, a jego siostra była mi cierniem w pośladku, drugi za to stanowił wroga numer jeden, z winy jawnego zainteresowania moim chłopakiem. Pomyliłem się co do nich pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz.
Na plaży było niewiele osób, więc Victor postanowił zwalić na nas pierwszą wartę i wziąć Noela do wody, póki ten jeszcze czuł się znośnie. Później mogło już nie być tak zabawnie, kiedy wokół zapanuje gwar, a dzieci rozedrą się na całe gardła.
Patrzyłem jak wyższy i postawniejszy nauczyciel w pewnym momencie bierze na ręce drobniejszego i pochorowanego, jakby ten nie mógł sam chodzić. To było w pewnym stopniu słodkie i miłe, chociaż sam nie chciałbym być tak traktowany przez Syriusza. Nawet słodycz związku miała swoje granice. Chyba.

untitled_rs_by_melete

7 komentarzy:

  1. Biedny Noel a Victor go jeszcze drażni. Boski rozdział. Czekam z niecierpliowścią na więcej. Wchodzę na bloga a tu nowy rozdział od razu mi humor poprawiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super notka. Uwielbiam Twoje poczucie humoru. xD
    PS: Będzie jakaś karteczka z pamiętnika? Proszęęęęę...

    OdpowiedzUsuń
  3. A na jaką kartkę z pamiętnika masz ochotę?

    OdpowiedzUsuń
  4. Może Lu? Nie miałabyś nic przeciwko? Uwielbiam Lucka. c:

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim razie dla Ciebie w środę będzie Lu!
    Mam system, że w sobotę piszę notkę na niedzielę, a w niedzielę na środę i stąd Lu będzie w środę dopiero.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na następny ;) Uwielbiam Twojego bloga
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kirhan-San jesteś wspaniała! Arigato! :D
    PS: Życzę duuużo Wena.

    OdpowiedzUsuń