środa, 19 listopada 2014

Kartka z pamiętnika CCLVIII - Lucjusz Malfoy

Kiedy zdradzasz dziewczynę, powinieneś zadbać żeby nigdy nie doszło do sytuacji, kiedy to ty, ona i osoba, z którą robisz skok w bok, jesteście w jednym miejscu, w jednym pomieszczeniu, w jednym pieprzonym domu! Dlaczego nikt nie napisał poradnika dla zdradzających?! Cholera, cholera, cholera! To powinno pisać wielkimi literami na każdym słupie w mieście: „Upewnij się, że Twoja dziewczyna nie zrobi Ci niespodzianki wpadając w odwiedziny, kiedy zaprosiłeś do siebie kochanka”!
- Cóż za miła niespodzianka. - wydusiłem z siebie ze sztucznym uśmiechem, kiedy otwierając drzwi zobaczyłem za nimi moją narzeczoną. - Nie wiem nawet, co powiedzieć. - pieprzenie! Oczywiście, że wiedziałem, co mówić. Chciałem wrzeszczeć wniebogłosy i miałem do tego pełne prawo!
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - Narcyza już miała głowę w drzwiach i rozglądała się, a jej wzrok padł w końcu na buty Severusa, który zdołał przyjść pół godziny temu i nawet nie przeszliśmy do rzeczy. Bo i kiedy?
- Jest u mnie Sev. Wiesz, omawiamy Śmierciożercowe sprawy.
- Ach, więc nie będę przeszkadzać. - więc dlaczego wpychała się do środka? - Usiądę sobie cichutko z boczku i nie odezwę się ani słowem.
- Cóż za poświęcenie. - mruknąłem nie mogąc wymyślić żadnej sensownej wymówki żeby się jej pozbyć. Severus mnie zabije! A raczej nie będzie chciał mnie znać, da mi kosza, taktownie się wypnie odchodząc. - Siedzimy w salonie, więc dołączysz do nas, kiedy już się rozbierzesz? Powiem Severusowi, że to ty. Pewnie się martwi, że nagle zjawił się Czarny Pan skoro tak długo nie wracam. - zaśmiałem się ze swojego wydumanego żartu, który wcale nie był zabawny, ale chciałem żeby Narcyza myślała, że tak właśnie jest. Nie była jakoś specjalnie inteligentna, nie w moim towarzystwie, więc mogłem jej wmówić wszystko.
Dałem jej buziaka w policzek, żeby poczuła się pewniej i ze złożonymi błagalnie rękoma wróciłem do salonu, gdzie niecierpliwy Snape tupał nogą w oczekiwaniu na wyjaśnienia.
- No, więc... Niespodziewanie pojawiła się Narcyza. - powiedziałem to i usiadłem na sofie obok mojego chłopaka. Lubiłem tak o nim myśleć, nawet jeśli robiło to ze mnie bigamistę. - Ma zamiar zostać tu przez jakiś czas, nie mogę jej wyrzucić bo nie wiem jak to zrobić.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale mieliśmy spędzać czas wspólnie. Tylko ty i ja, Lu. Od kiedy nie ma cię w Hogwarcie możemy tylko kraść chwile podczas wakacji lub wezwani przez Czarnego Pana.
- Rozumiem twój gniew, naprawdę rozumiem. Ja też chciałem spędzić ten czas razem, ale nie przewidziałem, że ona się tutaj zjawi.
- Witaj, Severusie! - Narcyza zjawiła się w pokoju cała rozanielona i nawet nie zwróciła uwagi na to, że chłopak skinął jej głową w ramach niemego powitania. - Lu, głuptasie! - zajęła się mną. - Dlaczego stolik jest pusty? Od razu widać, że brak tu kobiecej ręki. Zaraz przyniosę herbatę i poszukam jakiś ciasteczek. - skocznym krokiem pognała do kuchni, by dopilnować wszystkiego, jakby była panią tego domu. Nadgorliwą bo młodą. Wszystkie inne zostawiłyby to Skrzatom Domowym, ale młode czarownice chciały by wszystko było idealne, więc sterczały niepotrzebnie nad Skrzatami. Cóż, nie powinienem narzekać, jako że znowu mogłem przepraszać wylewnie mojego Severusa. Było mi wstyd i żal straconej okazji, a przecież miałem w planach miłe popołudnie, gorący wieczór i szaloną noc. Zawaliłem, co tu dożo gadać.
Narcyza wróciła szybko, stanowczo zbyt szybko. Bezczelnie próbowała zająć miejsce na moich kolanach, ale zgoniłem ją tłumacząc, że będzie mnie rozpraszała, a przecież muszę się skupić na planach Śmierciożerców, a nie na mojej uroczej narzeczonej. Czarne oczy Severusa nic nie zdradzały, chociaż wydawało mi się, że czuję od nich chłód jak ze świeżo wykopanego, głębokiego grobu.
- Tak więc, wracając do tematu. - rzuciłem dla zyskania czasu. Mój romantyczny dzień z Sevem właśnie miał się zamienić w przegadane o dołujących głupotach popołudnie z moją kobietą za plecami. Co za upodlenie!
- Przepraszam was jeszcze na chwilę. Skoczę do łazienki. - może i dobrze, że Narcyza mi przeszkodziła bo miałem właśnie zacząć mówić, a nie miałem najmniejszego pojęcia, co chcę powiedzieć.
Wziąłem Severusa za rękę, kiedy tylko usłyszałem, jak drzwi łazienki się zamykają.
- Przepraszam cię za to. Naprawdę. - płaszczyłem się bezwstydnie. - Ona sobie w końcu pójdzie, a my zostaniemy sami. - zapewniłem i objąłem dłońmi bladą twarz chłopaka, który patrzył na mnie sceptycznie. Pocałowałem go nie mogąc się powstrzymać i chyba straciłem rozum skoro zdecydowałem się na coś podobnego pod samym nosem Narcyzy. Tyle, że dzisiaj byłem tutaj nie dla niej, ale dla Seva. To jemu obiecywałem gruszki na wierzbie, to za nim tęskniłem. Nie otrzymałem w zamian namiętnej odpowiedzi za to usłyszałem wypowiedziane przez zaciśnięte gardło swoje imię.
Cholera jasna, od kiedy Narcyza pobijała własne rekordy oddawania moczu?! Severus nawet na to za zareagował, chociaż poczułem szybsze bicie jego serca w wargach. A może to moja tak nagle zaczęło walić? Odsunąłem się od chłopaka w miarę powoli.
- Oddychaj głęboko, Sev. - powiedziałem, a mój głos brzmiał głucho. - Powoli, głęboko. Nie ma się już czego bać. - spojrzałem na Narcyzę, która nadal stała w drzwiach. - Przynieś szybko szklankę zimnej wody. - wydałem jej konkretne polecenie, więc najwyraźniej poczuła się jakoś pewniej. I dobrze, bo nie miałem zamiaru wszystkiego jej od razu tłumaczyć. Trzymałem dłoń na plecach chłopaka i nachylałem się do niego. - Przepraszam. - szepnąłem płaczliwie. - Spokojnie, wdech i wydech. Dobrze, Severusie. - Narcyza wróciła szybko ze szklanką chłodnej wody. Biorąc ją od niej, podałem Severusowi. - Napij się, śmiało. - spojrzałem na dziewczynę, która nadal miała oczy jak spodki i chyba nie do końca wiedziała, co widziała. - Sev wpadł w panikę, kiedy zobaczył pająka. - zacząłem wyjaśniać jej spokojnie. - Nie chce się przyznać, ale jest przerażony ilekroć jakiegoś widzi. Nie może wtedy oddychać. Widziałem kiedyś, jak uspokajała go pani Pomfrey. To najskuteczniejsza metoda. Jeśli to w twojej obecności ktoś zacznie panikować, pocałuj go i to uspokaja oddech. - to była durna wymówka i czułem jak palce Snape'a wbijają się w mój pośladek wściekle. Cóż, robiłem z niego ofiarę losu.
- Już mi lepiej, dziękuję. - podjął jednak moją grę, chociaż jego nieruchoma niemal twarz nie zdradzała nic. Jak zawsze przy innych, więc Narcyza nie mogła domyślić się blefu. A może jednak mogła?
- Zabiorę go do pokoju, niech się na chwilę położy, a my postaramy się zapolować na tego... No wiesz na co. - udałem, że nie chcę wypowiadać tego słowa. - Obserwuj, czy nie ucieka, a ja jestem z powrotem za minutę. - pomogłem wstać mojemu kochankowi i asekurowałem do samego pokoju na piętrze.
- Spanikowałem na widok pająka?! - syknął siadając na moim łóżku i mierzył mnie wrogim spojrzeniem.
- Wybacz, nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Sam spanikowałem! Posiedź tutaj trochę, a ja pójdę ją zmiękczyć, jeśli jeszcze wątpi w twój nagły atak paniki. Wynagrodzę ci wszystko, słowo. - obiecałem i z bólem opuściłem pokój zamykając za sobą drzwi. Narcyza stała u dołu schodów i patrzyła na mnie. - Kochanie, mówiłem żebyś obserwowała fotel! - syknąłem szybko schodząc na dół. - Jeśli pająk ucieknie, a on znowu go gdzieś zobaczy zacznie panikować i tym razem może mi się nie udać go uspokoić! Sam nie dostałem niemal ataku, kiedy zaczął się dusić! - byłem zły na dziewczynę i w sumie tego nie musiałem udawać. Wszedłem do pokoju i wyjąłem różdżkę. Rzuciłem zaklęcie żeby wyciągnąć spod fotela wyimaginowanego sprawcę całego zamieszania. Mogłem albo trafić na jakiegoś niewinnego, ale paskudnego pająka, który stanie się pierwszą ofiarą moich przekrętów, albo nie znaleźć żadnego, a wtedy zwaliłbym winę na Narcyzę. Przecież miała go pilnować, a tak pewnie uciekł i schował się w jakiejś dziurze. Sam nie wiedziałem, co było gorsze, a co lepsze.
Tak czy siak, trafiłem na niewielką paskudę. Skrzat Domowy odpowiedzialny za sprzątanie w domu dostanie po łbie za niedokładne czyszczenie, nawet jeśli to może uratować mi skórę.
- Ha! Mam cię pokrako! Przez ciebie musiałem całować faceta! - prychnąłem do pająka, który wściekle przebierał nogami w powietrzu. Skrzywiłem się w wypowiedziałem jedno zabójcze zaklęcie, które unieruchomiło go na wieki. Zwłoki, bo tak lubiłem mówić o martwych ciałach owadów, wyrzuciłem za okno i odetchnąłem z ulgą. - Przepraszam, że tak cię zaskoczyłem, kochanie. - objąłem Narcyzę w pasie. Teraz już musiała mi uwierzyć! Oparłem głowę ciężko o jej ramię i westchnąłem. - Nie mogę uwierzyć, że te parszywe Skrzaty nie potrafią nawet dobrze wysprzątać w domu! Zacznę je chyba wieszać za uszy na bramie jako ostrzeżenie dla innych.
- Nie denerwuj się, Lu. - dziewczyna się przez chwilę wahała, ale w końcu objęła mnie i zaczęła gładzić po plecach. - Chodź, umyjesz dokładnie usta, bo nie mogę cię nawet pocałować.
Roześmiałem się, a ona za mną. Napięcie opadło. Byłem geniuszem!

Severus-Lucius-Never-too-late-severus-and-lucius-beneath-the-masks-21013126-500-400

1 komentarz:

  1. Fajnie że dodałaś kartkę z pamiętnika. Sev zawsze robi za ofiare przy tym pająku zaczęłam się śmiać. Grunt że wymówka zadziałała bo inaczej Lucjusz miałby problem z narzeczoną.

    OdpowiedzUsuń