czwartek, 25 grudnia 2014

Kartka z pamiętnika (Christmas 2k14) - Oliver Ballack

hp013b

Reijel marszczył brwi patrząc z obrzydzeniem na świąteczne drzewko, które stało przystrojone w naszym niewielkim salonie. Zawsze tak reagował na tradycja, które wywodziły się z pogaństwa i nie oszczędzał mnie pozwalając sobie na długie, bardzo szczegółowe prelekcje w tym temacie – często powtarzające się każdego roku.
- Nie rozumiem, dlaczego ludzie, którzy nie są wikingami podążają za tradycją pogańskich wikingów. Przecież to oni podczas swojego święta Jul ubierali choinki w jedzenie i figurki swoich bogów żeby wabić duchy drzew do powrotu na wiosnę.
- Tak wiem, ale ktoś uznał, że warto to podkraść i dopiąć do zwykłych Świąt Bożego Narodzenia.
- To też jest głupie. - powiedział chmurnie marszcząc brwi. - Obchodzenie urodzin Boga w dniu urodzin innego boga? Nie uważasz, że to przesada? Chciałbyś żebym twoje urodziny świętował w dniu, kiedy moja była, w dodatku nielubiana przez ciebie, dziewczyna je obchodziła? No sam powiedz! I nikt mi nie wmówi, że to z miłości! Gdybyś ty mi coś takiego zrobił to zabiłbym tamtą dziewczynę, a później przykładnie ukarał ciebie!
- Tak, Reijelu. Wiem, że ci się to nie podoba... - nie dał mi skończyć, ale ciągnął swoje rozmyślanie dalej, a jego gniewne spojrzenie nie schodziło z choinki, jakby to ona była wszystkiemu winna.
- Mało tego, Oliverze! Niektórzy wierzą, że kiedy Jezus się rodził w Betlejem była zima i śnieg! Śnieg, rozumiesz?! Palmy, gorąc, suchy piasek i pieprzony śnieg! Przecież to absurd! Jak można czcić kogokolwiek i wiedzieć tak mało na temat tego, co naprawdę się czci?
- Mój drogi, wiesz doskonale, że w tym domu te całe Święta to tylko komercja. Mają ładnie wyglądać i tyle.
- A do tej pory nie było tutaj ładnie? Bez tego całego pogańskiego kramu?
- Ja wiem, że trzymasz z Upadłym Rodem, ale czy musimy to przerabiać? Nawet oni obchodzą Święta!
- Oni to co innego. - wydął wargę i skrzyżował ramiona na piersi. - Oni wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi. Zresztą, nigdy nie mówiłem, żeby miało mi się podobać to, że pozwalają sobie na to nostalgiczne badziewie.
Westchnąłem i przetarłem dłońmi twarz. Reijel potrafił być taki uciążliwy i nadąsany, jakby miał pięć lat. W szczególności podczas Świąt, kiedy przestawał być panem domu i zamieniał się w jęczącą starą babę, której nic nie pasowało.
- Jestem synem Lucyfera! - warknął pod nosem. - Zrodzonym z miłości do Boga i nienawiści do ludzi! Muszę się boczyć, kiedy ludzie jedno mówią, a drugie robią! - nigdy nie dociekałem ile było w tym prawdy, a ile szaleństwa. Zresztą, nie należałem do ludzi, którym na tej prawdzie mogłoby zależeć. Bogowie, demony i inny religijny kram, to nie była moje działka.
- Chwilowo jesteś po prostu chodzącą upierdliwością, mój drogi. - powiedziałem matczynym tonem. Święta były tym okresem w ciągu roku, kiedy także ja się zmieniałem i nagle ze zwykłego chłopaka poddanemu woli dominującego nad nim partnera, stawałem się niańką dla wyrośniętego dziecka.
- Nie podoba mi się ta choinka! - jak co roku próbował postawić na swoim.
- Tobie się nie podoba, ale moim zdaniem jest całkiem ładna. Gęsta zieleń, czerwone i złote ozdoby, drewniane dekoracje, które sam przecież przyniosłeś...
- Jutro będę nimi palił w piecu!
- Nie mamy pieca, tylko ogrzewanie na gaz.
- Nie ważne! Jutro będziemy mieć piec, żebym mógł nimi palić!
- No dobrze, więc rozumiem, że mogę pozbyć się tych ciast, które dziś kupiłem? Sernik, keks...
- Właśnie! Jedzenie! - nagle ton Reijela zmienił się. Podniósł się gwałtownie ze swojego miejsca na sofie i pomaszerował pospiesznie do kuchni, gdzie zaczął wyjmować z lodówki wszystko, co tylko kupiłem na święta.
Z jakiegoś powodu przez długi czas zwyczajnie mi to umykało, ale w końcu odkryłem, że mój Reijel ma słabość do słodyczy. Jadł je bez umiaru i tylko one potrafiły złagodzić jego zły humor. Nie wystarczała jednak zwykła czekolada czy cukierki. On musiał mieć więcej. Potrzebował ciast, ciasteczek, tortów. Prawdziwych deserów. A przecież, jak sam mówił, nie potrzebował jeść. On zwyczajnie to lubił, więc tylko dlatego to robił.
- Czy mi się wydaje, czy objadanie się na Święta również ma swój początek w Jul? - rzuciłem udając obojętność.
- To co innego! Ja jem ponieważ lubię jeść! - no właśnie. - Chodź tutaj, będziesz mnie karmił. Mam ochotę na karmienie.
Postanowiłem tego akurat nie komentować. Nie było sensu. Usiadłem we wskazanym mi przez niego miejscu, a więc na jego kolanach i zaopatrzony w widelczyk musiałem dzielić ciasta na małe kawałeczki i wsuwać je w rozwarte usta mojego przystojnego, pieprzniętego kochanka. Nie powiedziałbym jednak żeby miał to być nieprzyjemne. Reijel z bliska prezentował się równie świetnie, co z daleka, a jego dłonie bawiące się z nudy moimi pośladkami, także miały swój urok.
- Rozumiem więc, że choinka może zostać, a razem z nią te urocze drewniane ozdoby? - podjąłem, kiedy pierwszy kawałek został już pochłonięty przez mężczyznę, a kolejny już był w drodze do jego ust.
- W ramach wyjątku niech zostanie. - od razu zrobił się łaskawszy i oblizał usta, kiedy odrobina czekolady na nich osiadła. Pyszny tort czekoladowo-śliwkowy, jeden z ulubionych mojego kochanka i najlepszy sposób na złagodzenie jego gniewu, fazy narzekania, a nawet sposób na przebłaganie. Temu ciastu nie potrafił się oprzeć.
Skosztowałem trochę i powstrzymałem mruczenie tylko dlatego, że moje przerośnięte, białe pisklę domagało się więcej. I pomyśleć, że kiedy skończy się okres świąteczny, on znowu będzie naburmuszonym, niemiłym panem i władcą. A przecież potrafił być łagodny i kochający. Rzadko, ale mu się to zdarzało. Zawsze wtedy przynosił mi prezenty, czasami nawet organizował jakiś miły wieczór, który kończył się w łóżku. Reijel nie był idealny, ale miał w sobie coś wyjątkowego, jakąś przyciągającą, hipnotyzującą siłę i ośli upór, którym przecież odciągnął mnie od mojej poprzedniej miłości. Chyba nadal miał do mnie żal o to, że przed nim kochałem się w kimś innym i to jego zadaniem było brutalne, zaborcze przywłaszczenie sobie mnie całego.
- Mmm, to ciasto zostaw mi na później. Taki o kawałek. - bezczelnie przesunął palcem po czekoladowej powierzchni i zostawił na niej ślad. - Wysmaruję cię nim wieczorem i będę ucztował! - zapowiedział i chociaż wydawało mi się to bardzo kuszące, trochę chyba odzywał się we mnie wstyd. Nie mogłem uwierzyć, że to możliwe, ale jednak. - Będziesz moją śliweczką w cieście i czekoladzie. - z nadąsanego bobasa zamienił się w napalonego kombinatora, który właśnie wsunął dłonie pod moją koszulę i wodził palcami po plecach i żebrach. Był ciepły, niecierpliwy, niemal czułem od niego zapach podniecenia, ale Reijel planował drażnić sam siebie i w tym celu pościł do wieczora. Nie rozumiałem, co takiego ciekawego było w powstrzymywaniu się od robienia tego, na co miało się ochotę, jednakże ten masochista nie miał nic przeciwko męczeniu swojego ciała. Później zjawiał się w łóżku i w mgnieniu oka zabierał do rzeczy by nadgonić stracony czas.
- Czy takie czekanie, naprawdę sprawia ci przyjemność? - zapytałem specjalnie sunąc palcem po jego szyi i obojczykach, by wzmóc jego pożądanie. Nie było to trudne, ale i nie było najłatwiejsze, ponieważ mężczyzna potrafił nad sobą panować, jak nikt inny. Z drugiej strony był jednak bezbronny i skazany na działanie swoich pragnień.
- Chcesz wiedzieć więcej o mojej przyjemności? Sądziłem, że jesteś w tym temacie specjalistą. - teraz to on drażnił się ze mną. Mruczał w moje ucho, kąsał je i ssał, zaś dłońmi nadal wodził po nagiej skórze pod ubraniem. To na plecach, to znowu na brzuchu, jego palce były wszędzie, gdzie sięgały bez wysiłku. Najwyraźniej zapomniał całkowicie o świątecznych ozdobach i tradycjach, które wcześniej tak go irytowały. A może problem stanowiło to, że czuł dziwny, perwersyjny wręcz pociąg do tego, co pogańskie? Reijel był przecież kimś, kto potrafił siłą wdzierać się do serca i przez ciało docierać do duszy. - Chodź! Mam ochotę zabrać cię na spacer po parku! - i nagle cały podniecający nastrój szlag trafił, bo oto zamiast mnie zabrać do łóżka, Reijel chciał urządzić sobie wypad do parku.
- Mimo przystrojonych choinek, w całym mieście? - zapytałem marszcząc brwi. Nie tak to miało wyglądać, ale z kimś takim nie miałem szans. Musiałem zaakceptować to, że nie chciał lądować ze mną w łóżku przed zmrokiem, a to jakoś mi się nie podobało. Czy nagle stałem się dla niego brzydki i nie potrafił się podniecić? - Dlaczego nie chcesz się ze mną kochać? - zapytałem wprost, ale nie otrzymałem odpowiedzi.
- Kurteczka. - rzucił za to, podając mi moją odzież wierzchnią. - Park, jest piękny, kiedy pokrywa go śnieg. - wcale tak nie myślał, ale sam już nie wiedziałem, co miał w tej swojej głowie.

2 komentarze:

  1. Reijel i Oliver to jedną z moich ulubionych par. Notka jest słodka. Oliver kiedyś zdominuje Reijela?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, dobre pytanie, ale nie sądzę. Reijel ma swoje lepsze i gorsze dni. Jest demonem rzuconym nagle w szaleństwo życia na ziemi i w uczucia, których się wręcz domaga. To takie rozkapryszone dziecko.
    I przyznaję, że również lubię tę dwójkę XD Chociaż zmienili się bardzo od pierwszych notek, w jakich się pojawiali wspólnie. Można powiedzieć, że obaj stali się psychicznie stabilniejsi. Nie wiem na jak długo xP

    OdpowiedzUsuń