niedziela, 8 lutego 2015

Kartka z pamiętnika CCLIX - Marcel Camus

Jak zwykle, ze zgrozą i ojcowską dumą patrzyłem, jak mój syn szaleje na miotle po sklepie. Potrafił zdecydowanie więcej niż inne dzieci w jego wieku, ale jednocześnie nadal miał duże problemy z wyhamowaniem i zejściem z miotły. No dobrze, oszukiwałem się przy tym ostatnim. Bądźmy szczerzy, to dziecko w ogóle nie potrafiło wyhamować i zawsze kończyło na ścianie, szafie lub w innym miejscu, które powstrzymywało jego pęd. W konsekwencji Nathaniel wyglądał jak kupka nieszczęść. Posiniaczony, pokryty strupkami, cały w plastrach i bandażach niczym weteran wojenny. Był stworzony by grać w quidditcha.
Niestety nie mogłem tego samego powiedzieć o podejściu do sprawy Fillipa, który martwił się za troje, a w tej chwili wszywał mocny, skórzany klin na tyłku wszystkich spodni Natha, żeby chłopiec mógł schodzić z miotły podczas jej lotu i bezpiecznie zatrzymywać się na pośladkach zanim uderzy o ścianę. Problemem był tylko słaby materiał spodni, który mógł się szybko zetrzeć lub rozerwać, co skończyłoby się podrapaną skórą pośladków naszego syna. Nie rozumiałem w jaki sposób Fillip do tego doszedł, ale przyznawałem, że miało to sens.
- Nathanielu, lądujemy! - rozkazał mój Anioł i wyciągnął ramiona do chłopca, który rzucił się w nie przelatując obok Fillipa. Tym samym uniknął kolejnych ran, chociaż nie można tego było powiedzieć o miotle. - Zakładamy udoskonalone spodenki, które pozwolą ci lądować, tak jak cię uczyłem. Na pupce, kochanie. - wyjaśnił chłopcu i od razu zabrał się do pracy nad przebieraniem naszego pięciolatka.
Nath był wyraźnie zadowolony z nowego wyglądu swoich spodni. Odwrócił się tyłem do lustra i wypiął pośladki przyglądając się łatom.
- Patrz tato! - powiedział w końcu podnieconym głosem, a oczka świeciły mu takim blaskiem, że wieczorem nie musielibyśmy korzystać ze sztucznego oświetlenia wnętrza. - Jak u Xen Minga! - piszczał z zachwytu nad swoim podobieństwem do jednego z chińskich zawodników, których uwielbiał za ich talent do gry gimnastycznej oraz niski wzrost, jako że Nathaniel nie przyjmował do wiadomości faktu, że jeszcze podrośnie i będzie wzrostu przeciętnego europejczyka. Dla tego dziecka liczyło się tu i teraz.
- Tak, kochanie. Jak Xen Ming. - zgodziłem się i podchodząc do chłopca porwałem go na ręce. - Ale pamiętaj, że nawet on musi jeść żeby mieć siłę do gry, więc teraz zrobimy sobie przerwę w lataniu. Tatuś bardzo się napracował żebyś miał obiad mistrzów, więc zjedz wszystko. - posadziłem chłopca na wysokim krześle przy ladzie, na której Fillip właśnie układał talerze z obiadem. Nathaniel uwielbiał jeść w sklepie, gdzie mógł podziwiać cały asortyment, na co nie miał czasu podczas swoich zabaw. Mimo całej rozkoszy patrzenia, pochłaniał swoją porcję w zawrotnym tempie i na nic się zdały prośby o zwolnienie.
- Zjadłem! - oświadczył, kiedy ja i Fillip byliśmy dopiero w połowie. - Mogę się bawić dalej? - jego niebieskie oczka nagle były naprawdę ogromne. - Proszę, proszę, proszę! Tatusiu, mogę! - jemu nie dało się odmówić.
- Tylko powoli, skarbie. Jesteś świeżo po posiłku, nie chcesz chyba tego zwrócić, co? - Fillip już uległ prośbom Nathaniela, a ja wcale się nie dziwiłem. Sam rozpieszczałem naszą pociechę do tego stopnia, że powinienem się tego wstydzić.
Chłopiec w tym czasie już stał przy swojej miotle i sprawdzał, czy nadal jest w stanie jej używać. W końcu ona również ponosiła konsekwencje nieumiejętnych hamowań. Ja i Fillip mogliśmy w tym czasie nie tylko dokończyć obiad, ale i nacieszyć się chwilką dla siebie. Pocałunki, czułe gesty, słodkie i pełne miłości słówka – na więcej nie było czasu i okazji, ale i to sprawiało nam przyjemność i pozwalało na uczucie spełnienia. Podczas wakacji ruch w sklepie był wzmożony, więc nie mogliśmy pozwolić sobie na wakacje, ale i tak spędzaliśmy ze sobą maksymalnie wiele czasu pracując wspólnie i czuwając nad niezgrabnymi zabawami syna.
- Wujek! - okrzyk radości chłopca sprawił, że nawet nie musiałem pytać, kto taki właśnie stanął w drzwiach sklepu. Nathaniel skierował miotłę w tamtą stronę. - Wujku, łap! - krzyknął i po prostu zeskoczył prosto w ramiona zaskoczonego Olivera.
- Nathanielu, co to miało być! - Fillip był w tamtej chwili blady na twarzy, ale potrafił podnieść głos. - Żeby mi to był ostatni raz, kiedy tak zaskakujesz ludzi! Co innego kiedy są przygotowani, ty nierozważne dziecko!
- Przeprasza, tatusiu. - chłopiec wyglądał na skruszonego, ale nie łatwo było mieć co do tego pewność, kiedy siedział już w ramionach Olivera i nic sobie nie robił z wściekłego spojrzenia stojącego z tyłu Reijela. Na niechęć tego ostatniego względem mojego syna nie mogłem nic poradzić, więc nawet nie próbowałem. Kiedy mężczyzna jest zazdrosny o każde żywe stworzenie, lepiej nie wchodzić mu w drogę.
- Nie stójcie tak, przejdźmy na górę. Podam zaraz sok i jakieś ciastka, jeśli jakiś mały głodomór nie zjadł ich cichcem, kiedy nie patrzyłem.
Kiedy otwieraliśmy sklep, był on naprawdę niewielki. Zajmował zaledwie parter, zaś my mieszkaliśmy nad nim. Teraz nasze małe marzenie funkcjonowało tak dobrze, że przenieśliśmy się do domku ja jednym z nowszych osiedli rozrastającego się bezustannie Londynu, zaś dotychczasowe mieszkanie zamieniliśmy na drugą kondygnację sklepu. Tym samym, nie tylko mogliśmy zaoferować więcej towaru, ale także mieliśmy okazję przyjmować tu gości jednocześnie mając oko na wszystko. Stara kuchnia była teraz kącikiem kuchennym, gdzie przygotowywaliśmy posiłki i chowaliśmy ciastka przed Nathanielem, który lubił czasami podjadać.
- Dawno was tu nie było, więc aż boję się zapytać, co was tu sprowadza. - Fillip usiał przy moim boku i splótł palce z moimi.
- Ja i Reijel postanowiliśmy wziąć ślub. - rzucił poważnie Oliver, po czym usatysfakcjonowany roześmiał się głośno. - Żartowałem! - przyznaję, że odetchnąłem z ulgą. Reijel był ostatnią osobą, którą podejrzewałbym o coś podobnego.
- Jak uważam się za nieśmiertelnego, tak właśnie mi serce stanęło. - odezwał się w końcu Reijel. - Przez chwilę myślałem, że zaraziłeś się głupotą od tej skaczącej wiewiórki. - podjął bezsensowną walkę słowną z moim pięcioletnim synem, który bał się go przeraźliwie, ale od kiedy zaczął więcej pojmować i jasno myśleć usiłował tego po sobie nie pokazywać.
- Nie jestem wiewiórką! - powiedział nadąsany siedząc na kolanach ulubionego wujka, który z westchnieniem przewracał oczyma. - Zazdrościsz mi bo jesteś za ciężki i ciebie nikt nie złapie! - podjął wyzwanie najpewniej dając wszystko z tej swojej małej, inteligentnej główki pięciolatka.
- Jesteś wiewiórą i tyle. - prychnął Reijel, na którego twarzy pojawił się specyficzny uśmiech tryumfu. - A ja nie muszę skakać i być łapanym. Twój wujek woli bym przeze mnie zgniatany.
- Reijelu! - trzy karcące głosy, w tym mój, wypowiedziały jednocześnie imię mężczyzny, który tylko wzruszył ramionami nic sobie nie robiąc z upomnienia.
- Nie rozumiem. - przyznał nadąsany Nathaniel patrząc na wszystkich po kolei w nadziei, że ktoś łaskawie wyjaśni mu, w jaki sposób przegrał starcie, które najwyraźniej był pewny wygrać. Cóż, walka, nawet słowna, dziecka z zazdrosnym o kochanka mężczyzną nigdy nie mogła być uczciwa.
Oliver zapytał szybko Nathaniela o jego postępy w zatrzymywaniu się, co miało rozproszyć malca i zmienić temat. Nie od razu chłopiec złapał przynętę, ale w końcu uległ i rozgadał się, co najwyraźniej wyrzuciło z jego główki niepotrzebny i niestosowny komentarz Reijela. Kiedy Nath zaczął mówić o swoich spodniach i wspomniał o Xen Mingu nie istniała już żadna przeszłość i głupie starcie z równie głupim nielubianym wujkiem. Teraz liczył się wyłącznie fakt, że dzięki tatusiowi chłopiec przypominał swojego idola. Miałem cichą nadzieję, że niedługo mu to przejdzie i nauczy się zatrzymywać miotłę, ponieważ nie chciałem dostarczać kochankowi więcej pracy, a niewątpliwie przeszywanie wszystkich spodni Nathaniela było nadprogramowym zajęciem, w którym nie mogłem pomagać, kiedy nie było mnie w domu, a to w czasie nauki szkolnej zdarzało się całkiem często, żeby nie powiedzieć niemal codziennie.
- I on robi o taaaak! - opowiadał i demonstrował malec nie pozwalając Oliverowi na żadne rozmowy z innymi. Ten malec był tak zaaferowany, że nie wyobrażałem sobie chwili, kiedy Oliver i Reijel nas opuszczą. Nath najpewniej rozpłacze się żegnając i będzie prosił Oliego by został chociaż chwilę. Cóż, zawsze tak było, chociaż naprawdę myślałem, że przez ostatnie dwa miesiące mój syn jednaj z tego wyrósł.
Pocałowałem dłoń Fillipa, która nadal była spleciona z moją. Byliśmy dumni z naszej pociechy i teraz patrzyliśmy uważnie, jak daje upust swoim emocjom mogąc opowiadać o swojej pasji komuś, kto jeszcze o niej nie słyszał.
- Ale i tak najbardziej lubię ciebie i tatusia, i tatę! - zakończył niemal dramatycznie, co wzruszyło Fillipa, który podszedł do Natha, ucałował go w czoło i przytulił. Chłopiec pokazał w uśmiechu wszystkie ząbki i rozpromienił się w ten szczególny sposób, którego nie potrafili wywołać nawet idole. Nasze małe światełko było teraz płonącym serduszkiem, które emanowało zgromadzoną w jego małym ciałku miłością. Byłem naprawdę dumny z mojego synka.

2 komentarze:

  1. Dziękuję Kirhan san! Wesoła ta rodzinka. Rozbroiła mnie potyczka słowna Reijela i Nathaniela. Reijelowi ta zazdrość nigdy nie przejdzie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nathaniel to boski dzieciak :*
    Chciałbym mieć takiego (O,O)
    A tak wgl. to jestem twoim nowym czytelnikiem i również prowadzę bloga którym wolę się nie chwalić.
    Jednak zdążyłem przeczytać wszystkie notki, ale czytając na tablecie ominąłem kilka i nie wiem gdzie jest pierwszy raz Remiego i Syriusza .-.
    A Rowling przesadziła z historycznymi nazwami:
    -Remus założycielem Rzymu
    -Syriusz gwiazdą .-.
    A gdzie Romulus, co? Mógł by być jakiś jego bliźniak, o którym nie miał pojęcia, no.
    Trochę się rozpisałem, ale ok.
    Szukasz może osoby która zrobi szablon, nagłówek, fanart?
    Jakby cu to do mnie się zwróć:
    GG - 45380451
    Tak w ogóle to twój blog jest świetny!
    Jestem psychofanem yaoi, Japonii i robię cosplay'e więc jeśli potrzebujesz cosplay Remusa, Syriusza, Jamesa, Shevy, Marcela... no nie wieem ^.^
    A moją najlepszą postacią jest Cornelius Lovitt i szkoda że Remi tylko o nim fantazjował :/

    OdpowiedzUsuń