niedziela, 15 lutego 2015

Kolejni goście

Siedzieliśmy wspólnie przy stole, a ciężką atmosferę było czuć na całą okolicę. Wujek robił dobrą minę do złej gry uśmiechając się szeroko, podczas gdy mama sztyletowała go spojrzeniem. Cisza przedłużała się niemiłosiernie, co sprawiało, że miałem ochotę zrobić coś, cokolwiek, byleby rozładować tę niezdrową atmosferę. Miałem jednak szczęście, ponieważ mama nie czekała aż zrobię coś głupiego, ale sama zainterweniowała, chociaż nie nazwałbym tego relaksującym.
- Więc? - syknęła – Co działo się z moim marnotrawnym braciszkiem przez cały ten czas? Jak twoja narzeczona?
- Narzeczona... - wujek zwiesił głos. - Narzeczona... - miałem wrażenie, że nie pamięta o kogo chodziło, a przecież ostatnim razem nie przyjechał do nas sam, ale z jakąś kobietą z odległego kraju, z którą podobno miał brać ślub. Jak widać, coś nie wypaliło.
- Taka wysoka, szczupła, w plemiennych tatuażach, włosy ciemne zaplecione w warkoczyki, skóra oliwkowa... - przypomniał ojciec. - Tak dziwnie na mnie patrzyła jakby chciała mnie skrócić o głowę.
- A! O nią wam chodzi! No więc, to była pomyłka, nie wyszło nam. Mieliśmy trochę inne zdanie na temat życia. Wiecie jak to jest. On chce podróżować, a ona siedzieć w domu z dzieciakami.
- Rozumiem, że różnica w liczbie tych żon także była kością niezgody, co? O ile pamiętam to od zawsze planowałeś zakładać harem, co niestety było tak troszeczkę nielegalne. - uśmiech mamy był przerażający. Sztuczna łagodność i zgubne ciepło w głosie to jak pająk rozkładający pajęczynę z wary cukrowej.
- To nie do końca tak, chociaż nie zaprzeczę, że i pod tym względem nie byliśmy do końca zgodni, co wpłynęło na naszą wspólną decyzję o zerwaniu zaręczyn.
- Zwiałeś pod osłoną nocy. - stwierdzenie było jak trzask biczem, a wujek nagle wydawał się małym chłopcem karconym przez matkę.
- Od razu zwiałem! To był taktyczny odwrót. - wymamrotał pod nosem. Przypominał mi Jamesa z czasów przed usidleniem przez Evans.
- Ile ich jeszcze było? - kolejne ostre pytanie postawione wprost. - Chcę wiedzieć czy mam się spodziewać najazdu gromady oszukanych kobiet, które będą cię tutaj szukać żeby zaciągnąć cię do ołtarza, a później porzucić w więzieniu.
- Nie sądzę żeby się fatygowały taki kawał drogi, ale będzie ich z... kilka... kilkanaście... kilkadziesiąt... no, czy ja wiem! Nie pamiętam! To one były napalone, a nie ja!
- Nie przy Remusie. - upomniał go tata. - Niby to dorosły chłopak, ale nadal dzieciak. Wybacz, Remusie, ale tatuś już tak ma. - powiedział takim tonem, że poczułem się jak nastoletnia córusia tatusia, której ten nie chce oddać żadnemu kawalerowi, bo wciąż jest dla niego mała.
- A właśnie! Jest sprawa. - wujek zaczął, ale nie kontynuował, ponieważ znowu dzisiejszego popołudnia usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - A no właśnie... - mruknął wuj i uśmiechnął się przesłodzenie do mamy.
- Wiedziałam! Wiedziałam, że nie przyleziesz tutaj sam! - wstała naburmuszona od stołu i poczłapała do drzwi chodem szalonego mordercy, który ma wyjątkowo zły dzień. - Słucham pana! - doleciało spod drzwi wejściowych. Wujek zerwał się i pognał za mamą. Słyszałem jak przedstawiał jej swojego przyjaciela niedoli i podróży, który podobnie jak on podróżuje i podbija niewieście serca. Szeptem relacjonowałem wszystko tacie, który w przeciwieństwie do mnie nie mógł pochwalić się wilkołaczym słuchem.
- Powinieneś pracować w kontrwywiadzie. - stwierdził mimochodem, kiedy udawaliśmy pogrążonych w rozmowie i niezainteresowanych tym, co działo się w przedpokoju, gdzie mama walczyła sama ze sobą nie wiedząc, czy powinna gościć u nas kolejnego darmozjada. Oczywiście wujek obiecywał, że nie sprawią problemów i dołożą się do rachunków za swój pobyt, co spotkało się z głośnym trzaskiem, kiedy wujek dostał po głowie „za robienie z nas biedaków”. Takim obrotem spraw tata był wyraźnie zadowolony. Sam nigdy nie zarobił od mamy karcącego ciosu, więc musiał czuć się jak pan i władca. Cóż, w związkach różnie bywa, ale moja mama nie była brutalna. Chyba, że chodziło o jej brata, wtedy potrafiła zamienić się w demona i wcale jej nie poznawałem. Z rodzeństwem tak widać już jest, więc chyba powinienem cieszyć się, że jestem jedynakiem.
- Jeden światowiec u Lupinów to za mało, więc mamy teraz dwóch. - powiedziała moja rodzicielka, kiedy wprowadzała do salonu nowego gościa. Wysokiego, szczupłego mężczyznę o czarnych, kręconych włosach sięgających za ucho. Wyglądał na przystojnego eleganta, chociaż dostrzegłem świeże ślady po ranach po goleniu, co znaczyło zapewne, że przez większość czasu chodził zarośnięty i tylko od święta dbał o nienaganny wygląd. O wuju nie mogłem tego powiedzieć.
Kolejny dzwonek do drzwi był już przesadą, ale chyba nie mógł mnie dziwić.
- Tym razem to nie ja! - zauważył wujek.
- Siedź, Remusie. Ja otworzę. - powstrzymała mnie mama, kiedy podnosiłem się, by zająć się tą sprawą. Wolałbym jej pomóc, ale nie chciałem się kłócić. Chyba wolała ochłonąć, o ile to możliwe, kiedy bez przerwy ktoś nowy pojawia się w domu.
Tym razem to ja byłem pośrednio winny obecności nowej twarzy w naszym domu, ale ucieszyłem się szalenie słysząc głos Syriusza i jego pokrętne tłumaczenia. Nie był najwyraźniej gotowy na spotkanie twarzą w twarz z moimi rodzicami. Zerwałem się z miejsca równocześnie z chwilą, kiedy mama zaczęła mnie wołać. Pognałem bez słowa do drzwi i uśmiechnąłem się szeroko widząc speszonego Syriusza. Nie wiem czym się tak denerwował skoro już wcześniej poznał moją rodzinę, ale nie było sensu o to pytać.
- Wchodź, wchodź! - zawołałem zadowolony. Te odwiedziny nie były dla mojej mamy problemem, widziałem to po jej zadowolonym obliczu. Lubiła, kiedy trzymałem się z kolegami.
- Yyy, nie chciałbym przeszkadzać. - Black naprawdę zachowywał się jak dzieciak, który pierwszy raz pojawia się w domu dziewczyny, która mu się podoba. To ja powinienem tak reagować u niego, a nie on u mnie, ale i tak byłem zachwycony jego obecnością. - W domu znalazłem stary egzemplarz podręcznika do eliksirów, który będzie nam potrzebny w tym roku, a że ja swój już kupiłem to uznałem, że mogę ci go dać. - wyjaśnił swoje odwiedziny chłopak. Wyciągnął w moją stronę ładną torebkę, w której jak się domyślałem była książka. Zawahałem się, czy aby wypada mi przyjąć ten prezent, ale mama mnie uprzedziła. Wzięła od Syriusza torebeczkę zadowolona i wciągnęła go do wnętrza.
- Ależ to pomyłka! - powiedziała nagle, kiedy zajrzała do prezentu. - Przecież to jest ten nowy egzemplarz!
- Yyy, no tak. - Syri zmieszał się trochę. - Przecież nie dam w prezencie starego. - mamrotał jak nie on. - Ten stary jest poniszczony i pokreślony. Poza tym, ma bardzo przydatne notatki na marginesach i wesołe rysunki, więc uznałem, że wolę zostawić sobie ten zamiast czystego, nowego. Proszę się nie martwić, jestem pewny, że dobrze robię. - z jakiegoś powodu stawiałem na sprośne żarciki na marginesie, a nie na pomocne notatki, ale nie powiedziałem tego przy mamie. Podziękowałem chłopakowi za książkę, wziąłem mój prezent od mamy i wygoniłem ją taktownie do naszych niechcianych gości. „Gość w dom, Bóg wie po co”, jak mawiał często tata.
Zabrałem Syriusza do salonu by szybko się przywitał z moim tatą i dwójką nowych dla niego twarzy, a następnie zaszyliśmy się w moim pokoju. Na wstępnie nie omieszkałem go pocałować, co przyjął ze zdziwieniem, ale i ulgą, ponieważ nagle wydawał mi się bardziej rozluźniony, niż jeszcze przed chwilą. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko i wyszczerzył zęby.
- Jak mi poszło? Dobrze grałem grzecznego i speszonego chłopca? - był z siebie dumny i nie mogłem się temu dziwić. Nawet ja uwierzyłem, że taki jest!
- Byłeś obłędny! - pochwaliłem. - Tylko, że to mnie niepokoi. Jak ja teraz będę wiedział, kiedy grasz i kłamiesz, a kiedy jesteś szczery wobec mnie, co? - wydąłem usta. W rzeczywistości było to jednak przyjacielskie przekomarzanie się, a nie poważny problem. Syri to Syri, więc zawsze coś sknoci.
Poczekaliśmy grzecznie na przyniesioną przez mojego tatę herbatę i coś do przegryzienia, a kiedy drzwi zamknęły się i jego kroki na schodach ucichły mieliśmy pewność, że nie zostaniemy nakryci na pieszczotach, więc wdrapałem się na kolana Syriusza i całowałem go bawiąc się przy okazji jego włosami. Sprawiało mi to prawdziwą przyjemność, a on chyba nie miał nic przeciwko, skoro jego dłonie niegrzecznie ściskały moje pośladki, jakby kruczowłosy mógł myśleć tylko o nich.
- Musimy uważać, bo mój wuj może tutaj wpaść po coś ze swoich rzeczy. - powiedziałem mu na ucho i skubnąłem je wargami. - Na czas jego pobytu ten pokój będzie jego sypialnią. - nie wiem czy to w ogóle obchodziło Syriusza, ale wolałem mu to wszystko wyjaśnić by i on miał na uwadze fakt, że możemy pozwolić sobie tylko na drobne, niewinne pieszczoty. Nie chciałem przecież by te natrętne dłonie nagle znalazły się w niebezpiecznym miejscu, z którego nie zdążyłyby uciec na czas, gdyby ktoś nagle zaczął wchodzić po schodach.
- Zrozumiałem, przyjąłem i na pewno będę miał to na uwadze. - rzucił chłopak, a następnie i tak zapomniał o wszystkim, kiedy skupił się na całowaniu mnie i dotykaniu. Potrafił być bardzo niepoprawny.

071019

7 komentarzy:

  1. Pięknie, zjazd rodzinny!!! :) Do szczęścia brakuje im w domu teściowej matki Remusa. :PJa myślę że któryś ze światowców ich nakryje na pieszczotach. :D Z niecierpliwością czekam na kolejną notke. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. O tym samym pomyslałam :)
    Powiem szczerze, że liczyłam na bardziej rozpisane pieszczochy chłopaków, ale pewne w następnej notce będzie ciekawiej :)
    Kirhan w której oni bedą juz w klasie? I czy jak skończą hogwart planujesz nadal pisać?

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc Was zawiodę, bo nie planuję ich pieszczot rozwijać ;) Dopiero, kiedy będą znowu w szkole.
    Teraz chłopcy będą zaczynać ostatni rok i tak, jak wspominałam już kilkakrotnie - ostatnio w informacji dotyczącej mojego stanu zdrowia i przyszłości bloga - będę pisać póki nie wydarzy się coś, co mi to uniemożliwi na stałe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiec mam pytanie które gnębi mnie od jakiegoś czasu, jak wyobrażasz sobie Remiego i Syriusza? Czy tak jak na rysunku pod koniec notki czy trochę inaczej?

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, dokładnie. Ta rysowniczka do mnie przemówiła, kiedy tylko pierwszy raz zobaczyłam jej arty z Remusem i Syriuszem. Tak sobie ich wyobrażam w tych najlepszych czasach po szkole, ale przed wydarzeniami z Voldemortem.

    OdpowiedzUsuń
  6. A mogłabyś podać jakiś link do jej rysunków/strony? Rzeczywiście sama tak sobie ich wyobrażam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pomyślicie że jestem jakaś chora, ale spodobało mi się zdanie którym zakończyłaś notkę. "Potrafił być bardzo niepoprawny". Już nie urywasz notek jak dwa lata temu w jakimś momencie, tylko kończysz na takich właśnie zdaniach. Nie zastanawiałaś sie nad napisaniem może książki? Czytam Cię od początku i to jak twój styl pisania sie zmienił wlasnie widac w tej notce. Wzbogaciłaś słownictwo, nie używasz prostych zdań.. Po prostu miód malina :) Super notka ;)

    OdpowiedzUsuń