28 sierpnia
Kiedy ostatnio czułem się tak koszmarnie jak dzisiaj? Przybyło mi dobrych pięćdziesiąt lat, ponieważ wszystko mnie bolało po wczorajszym nadwyrężeniu całego ciała podczas wymiotów, głowa wydawała mi się ciężka i bliska eksplozji, za to nogi były lekkie, miękkie, do niczego. Mój tata był w podobnym stanie i właśnie dlatego obaj siedzieliśmy teraz w bujanych fotelach przed domem i rozgrzewaliśmy kości w słońcu. Wujek wolał nas unikać i nagle zaczął zastanawiać się nad wyjazdem, chociaż powinien spędzić u nas jeszcze przynajmniej trzy dni. Widać wielka choroba żołądka, która prawdę mówiąc miała z żołądkiem więcej wspólnego niż jakakolwiek inna, potrafi zmusić nawet kogoś takiego do wzięcia nóg za pas. Musiałem jednak przyznać, że nie chciałem żeby wujek uciekał tak szybko, skoro już i tak doprowadził mnie i tatę na skraj przepaści swoimi egzotycznymi świństwami.
- Czuję się jak dziadek. - stwierdziłem z przekąsem. Nie lubiłem tego dziwnego, ociężałego uczucia i chyba powinienem poważnie zastanowić się nad tym, czy warto być starym. Nie żebym planował się wcześnie przekręcić. Nie póki miałem osoby mi bliskie, jak rodzice i przyjaciele. Później mogłem machnąć na to wszystko ręką.
Nie mogłem uwierzyć, że myślę o takich głupotach i skarciłem się w myślach. Gdyby rodzice się o tym dowiedzieli... Oj, nie miałbym wtedy łatwo. Uznaliby pewnie, że wymagam specjalistycznego leczenia jako wilkołak w ciężkiej depresji z myślami samobójczymi.
- Remusie, wyobraź sobie teraz, co czuję ja. Jestem od ciebie zdecydowanie starszy, a to znaczy, że jeśli ty czujesz się jak dziadek to ja jak rozkładające się zwłoki. - czarny humor taty nie wróżył mu szybkiego powrotu do pełnej sprawności.
- Auć! Coś mnie użarło w tyłek! - podskoczyłem i rozmasowałem bolący pośladek. Na moim bujanym fotelu leżała strzałka z wiadomością. Na samą myśl o tym, że mogła być zatruta zakręciło mi się w głowie. Mimo wszystko wolałem wiedzieć, czy mam szanse na dalsze życie, jako że w tej chwili bardzo, ale to bardzo chciałem żyć dalej.
„Nie ma mnie” przeczytałem informację na karteczce owiniętej o strzałkę. Pobliski krzew mamy zakołysał się, a zza niego wyłoniła się głowa wuja. Pokręcił nią potwierdzając informację na karteczce.
Nie miałem pojęcia, o co mu chodziło i nawet rozpatrzałem powiedzenie o wszystkim ojcu żeby pomógł mi zamknąć wuja w zakładzie pod opieką specjalistów, kiedy usłyszałem wołanie sprzed bramki. Nie musiałem już więcej o nic pytać. Z lekkim zdziwieniem spojrzałem na nie najstarszą, bardzo elegancką kobietę, która skinęła na mnie ręką. Widocznie uznała, że jestem młody, więc sprawny i zdrowy. Bardzo się myliła, ale w łaskawości swojej postanowiłem podejść. Tym bardziej, że wyglądała jakby urwała się z dziewiętnastowiecznego filmu.
- Tak? - dowlokłem się do niej. Okazała się młodsza niż początkowo sądziłem. Ciemne włosy upięte w kok, jasne oczy, mina dumnej, ale miłej damy z dobrego domu. Do kapelusika nic nie miałem, ale ta suknia z dziwnym tyłkiem mnie rozpraszała. Skąd wujek ją wytrzasnął?
- Nie wiem czy dobrze trafiłam. Czy nazwisko Howell coś ci mówi, chłopcze? - panieńskie nazwisko mamy, nazwisko mojego wuja, wpadłem jak śliwka w kompot.
- Tak, moja mama nazywała się tak za panny. - nie było sensu głupio kłamać.
- Och, cudownie! Więc dobrze trafiłam. Szukam twojego wuja. - patrzyła na mnie, jakby te słowa były wystarczająco -wymowne. A więc mama dobrze się obawiała, że po wujka upomną się jego narzeczone, które wystawił do wiatru.
- Wuja, czyli że brata mojej mamy, a żony mojego taty? - zapytałem głupio. - Tego wuja?
- Tak, jeśli twoja mama ma jednego brata. - odparła patrząc na mnie jak na ociężałego umysłowo.
- Nie widziałem wuja od... Będzie kilka lat, ale nie powiem nawet dokładnie. Nie pamiętam nawet jak wygląda... Wrócił do kraju? - zapytałem z ożywieniem.
- Takie doszły mnie słuchy. - chyba nie do końca mi wierzyła, ponieważ rozglądała się po podwórku i przyglądała bardzo uważnie nnie. - Mogę porozmawiać z twoim ojcem?
- Z tym może być problem. Jest bardzo słaby, bo od wczoraj choruje na żołądek. Nie wspominając już o tym, że jest przez to bardzo wrażliwy na zapachy, a pani bardzo intensywnie pachnie perfumami. - miałem nadzieję, że nie dostanę w łeb parasolką, którą trzymała. Jakoś nie uśmiechało mi się dostać w bolący łeb. - Zresztą, tata też nie będzie wiedział gdzie znaleźć wuja. Nie przepada za nim i chyba mu się nie dziwię. Kiedy wuj do nas wpada zawsze są jakieś problemy. Ale może pani wejść i sama się przekonać, czy coś zdoła powiedzieć. Tylko lepiej nie podchodzić zbyt blisko. Ja czuję się lepiej od niego, więc zapachy mi nie przeszkadzają, ale on mógłby zabrudzić pani suknię.
- Remusie?! - usłyszałem pytające nawoływanie ojca, który pewnie chciał wiedzieć, co się dzieje.
- Pani szuka wujka Richarda! - odkrzyknąłem.
Tata zawahał się zauważalnie i wstał ciężko, powoli ze swojego fotela.
- Nie ona jedna! - odpowiedział głośno zmierzając w naszą stronę swoim krokiem żywego trupa. - Pani też uciekł sprzed ołtarza? - zapytał, kiedy był już wystarczająco blisko. - Nie jest pani jedyną osobą, która tutaj o niego pyta. Proszę wybaczyć, ale mogą panie wszystkie pytać o niego codziennie i kilka razy na dzień, a my i tak nie powiemy wam więcej niż same wiecie. Nie pojawił się tutaj od dobrych pięciu lat, o ile dobrze liczę. Remusie, było pięć lat?
- Nie wiem tato.
- No, nie ważne. Moja żona ostro się z nim pokłóciła, kiedy tu był przed laty, więc wątpię żeby tutaj wrócił. Mieliśmy przez niego same problemy. Zresztą jak wszyscy. Polecam dać sobie spokój z tym człowiekiem. W czymś jeszcze mogę pomóc? - zapytał uprzejmie, ale kobieta najwyraźniej nie takich informacji się spodziewała.
- Czy wiele ich tu wcześniej było? - zapytała, a widząc pytające spojrzenie ojca wyjaśniła – Kobiet pytających o Richarda.
- Hm, będzie pani czwarta, jeśli dobrze liczę. O tylu wiem. - to chyba była dla niej wystarczająca odpowiedź, jako że przeprosiła i pożegnała się i swoim dystyngowanym, chociaż niemrawym krokiem podążyła w stronę, z której nadeszła.
- Też dostałeś strzałkę w tyłek? - zapytałem, kiedy nie mogła nas już usłyszeć.
- Tak, można tak powiedzieć, chociaż zabolało mnie na biodrze, ale stamtąd niedaleko do pośladków. Jeszcze mu za to przywalę w nos. - dodał kładąc dłoń na moim ramieniu – Wracajmy Remusie na nasze miejsce odnowy, w którym mają powrócić nam siły, a mama przyniesie coś smacznego. Na świeżym powietrzu od razu bardziej chce się jeść, więc będzie nam smakować. Naleśniki są zbawienne w takich chwilach jak ta. - musiałem mu przyznać rację. Nie przemknąłbym mięsa, a naleśniczek i owszem. Z dżemem, czekoladą, sosem. Zastanawiałem się teraz tylko nad tym, gdzie będą jeść wujek i jego przyjaciel, którzy powinni trzymać się z daleka od ciekawskich spojrzeń na wypadek gdyby kobieta wróciła lub gdyby zjawiła się jakaś inna.
Rozsiedliśmy się w fotelach, a to wykorzystał wuj, który przemknął zza krzewu za mój fotel. Nie nazwałbym tego najlepszym miejscem na ukrycie się przed kimkolwiek, ale nie miałem ochoty zwracać mu na to uwagi.
- Jestem wam wdzięczny, ale co mówiła? - rozpoczął przesłuchanie.
- Żeś zboczeniec, złodziej i bezecnik. - mruknął tata i odgiął się na fotelu by spojrzeć na wuja siedzącego za moim. - Jeśli taki jesteś ciekawy to mogłem podejść i porozmawiać. Najwyraźniej rozniosło się, że jesteś w okolicy i teraz wszystko się zleci. Włącznie z twoimi byłymi z czasów dzieciństwa i młodości.
- Nie zazdrość mi popularności, bo moją siostrę poderwałeś, nawet jeśli jako jedyną, i powinieneś się cieszyć, a nie narzekać, że ktoś ma większe szanse u innych.
- Wujku... - przerwałem mu zanim zaczęli się z tatą przerzucać obelgami. - Ona była tak dziwnie ubrana, a teraz w naszą stronę leci wieki, stary balon. Czy ja dobrze kojarzę, czy może...
- Szlag! - syknął i nie wiedział gdzie powinien się ukryć. - Na pewno obserwuje wszystko przez lornetkę! Zobaczy mnie jeśli... - mama otworzyła drzwi domu od środka i wyszła na zewnątrz z ciastem. Wuj wykorzystał okazję i pod osłoną jej nóg przemknął za drzwi, a następnie do środka domu. Byłem ciekaw, czy kobieta w balonie coś widziała, czy nie była jeszcze wystarczająco blisko lub dostatecznie skupiona.
- Nie wiem czy chcę wiedzieć. - odezwała się mama, która z westchnieniem podała mi i tacie ciastko z kremem. - Czy to jest balon? - zapytała marszcząc brwi.
- To jest długa historia, kochanie. - powiedział ojciec biorąc z jej rąk swoją porcję – I jak sama mówiłaś, nie chcesz wiedzieć.
I w tamtej chwili mama wiedziała chyba już wszystko.
Myślę że Remi jego tata szybko wrócą do zdrowia a Richarda któraś z kobiet zawlecze go na siłę do ołtarza. Pozdrawiam i weny życzę
OdpowiedzUsuń