środa, 4 marca 2015

Powiew starości

28 sierpnia
Kiedy ostatnio czułem się tak koszmarnie jak dzisiaj? Przybyło mi dobrych pięćdziesiąt lat, ponieważ wszystko mnie bolało po wczorajszym nadwyrężeniu całego ciała podczas wymiotów, głowa wydawała mi się ciężka i bliska eksplozji, za to nogi były lekkie, miękkie, do niczego. Mój tata był w podobnym stanie i właśnie dlatego obaj siedzieliśmy teraz w bujanych fotelach przed domem i rozgrzewaliśmy kości w słońcu. Wujek wolał nas unikać i nagle zaczął zastanawiać się nad wyjazdem, chociaż powinien spędzić u nas jeszcze przynajmniej trzy dni. Widać wielka choroba żołądka, która prawdę mówiąc miała z żołądkiem więcej wspólnego niż jakakolwiek inna, potrafi zmusić nawet kogoś takiego do wzięcia nóg za pas. Musiałem jednak przyznać, że nie chciałem żeby wujek uciekał tak szybko, skoro już i tak doprowadził mnie i tatę na skraj przepaści swoimi egzotycznymi świństwami.
- Czuję się jak dziadek. - stwierdziłem z przekąsem. Nie lubiłem tego dziwnego, ociężałego uczucia i chyba powinienem poważnie zastanowić się nad tym, czy warto być starym. Nie żebym planował się wcześnie przekręcić. Nie póki miałem osoby mi bliskie, jak rodzice i przyjaciele. Później mogłem machnąć na to wszystko ręką.
Nie mogłem uwierzyć, że myślę o takich głupotach i skarciłem się w myślach. Gdyby rodzice się o tym dowiedzieli... Oj, nie miałbym wtedy łatwo. Uznaliby pewnie, że wymagam specjalistycznego leczenia jako wilkołak w ciężkiej depresji z myślami samobójczymi.
- Remusie, wyobraź sobie teraz, co czuję ja. Jestem od ciebie zdecydowanie starszy, a to znaczy, że jeśli ty czujesz się jak dziadek to ja jak rozkładające się zwłoki. - czarny humor taty nie wróżył mu szybkiego powrotu do pełnej sprawności.
- Auć! Coś mnie użarło w tyłek! - podskoczyłem i rozmasowałem bolący pośladek. Na moim bujanym fotelu leżała strzałka z wiadomością. Na samą myśl o tym, że mogła być zatruta zakręciło mi się w głowie. Mimo wszystko wolałem wiedzieć, czy mam szanse na dalsze życie, jako że w tej chwili bardzo, ale to bardzo chciałem żyć dalej.
„Nie ma mnie” przeczytałem informację na karteczce owiniętej o strzałkę. Pobliski krzew mamy zakołysał się, a zza niego wyłoniła się głowa wuja. Pokręcił nią potwierdzając informację na karteczce.
Nie miałem pojęcia, o co mu chodziło i nawet rozpatrzałem powiedzenie o wszystkim ojcu żeby pomógł mi zamknąć wuja w zakładzie pod opieką specjalistów, kiedy usłyszałem wołanie sprzed bramki. Nie musiałem już więcej o nic pytać. Z lekkim zdziwieniem spojrzałem na nie najstarszą, bardzo elegancką kobietę, która skinęła na mnie ręką. Widocznie uznała, że jestem młody, więc sprawny i zdrowy. Bardzo się myliła, ale w łaskawości swojej postanowiłem podejść. Tym bardziej, że wyglądała jakby urwała się z dziewiętnastowiecznego filmu.
- Tak? - dowlokłem się do niej. Okazała się młodsza niż początkowo sądziłem. Ciemne włosy upięte w kok, jasne oczy, mina dumnej, ale miłej damy z dobrego domu. Do kapelusika nic nie miałem, ale ta suknia z dziwnym tyłkiem mnie rozpraszała. Skąd wujek ją wytrzasnął?
- Nie wiem czy dobrze trafiłam. Czy nazwisko Howell coś ci mówi, chłopcze? - panieńskie nazwisko mamy, nazwisko mojego wuja, wpadłem jak śliwka w kompot.
- Tak, moja mama nazywała się tak za panny. - nie było sensu głupio kłamać.
- Och, cudownie! Więc dobrze trafiłam. Szukam twojego wuja. - patrzyła na mnie, jakby te słowa były wystarczająco -wymowne. A więc mama dobrze się obawiała, że po wujka upomną się jego narzeczone, które wystawił do wiatru.
- Wuja, czyli że brata mojej mamy, a żony mojego taty? - zapytałem głupio. - Tego wuja?
- Tak, jeśli twoja mama ma jednego brata. - odparła patrząc na mnie jak na ociężałego umysłowo.
- Nie widziałem wuja od... Będzie kilka lat, ale nie powiem nawet dokładnie. Nie pamiętam nawet jak wygląda... Wrócił do kraju? - zapytałem z ożywieniem.
- Takie doszły mnie słuchy. - chyba nie do końca mi wierzyła, ponieważ rozglądała się po podwórku i przyglądała bardzo uważnie nnie. - Mogę porozmawiać z twoim ojcem?
- Z tym może być problem. Jest bardzo słaby, bo od wczoraj choruje na żołądek. Nie wspominając już o tym, że jest przez to bardzo wrażliwy na zapachy, a pani bardzo intensywnie pachnie perfumami. - miałem nadzieję, że nie dostanę w łeb parasolką, którą trzymała. Jakoś nie uśmiechało mi się dostać w bolący łeb. - Zresztą, tata też nie będzie wiedział gdzie znaleźć wuja. Nie przepada za nim i chyba mu się nie dziwię. Kiedy wuj do nas wpada zawsze są jakieś problemy. Ale może pani wejść i sama się przekonać, czy coś zdoła powiedzieć. Tylko lepiej nie podchodzić zbyt blisko. Ja czuję się lepiej od niego, więc zapachy mi nie przeszkadzają, ale on mógłby zabrudzić pani suknię.
- Remusie?! - usłyszałem pytające nawoływanie ojca, który pewnie chciał wiedzieć, co się dzieje.
- Pani szuka wujka Richarda! - odkrzyknąłem.
Tata zawahał się zauważalnie i wstał ciężko, powoli ze swojego fotela.
- Nie ona jedna! - odpowiedział głośno zmierzając w naszą stronę swoim krokiem żywego trupa. - Pani też uciekł sprzed ołtarza? - zapytał, kiedy był już wystarczająco blisko. - Nie jest pani jedyną osobą, która tutaj o niego pyta. Proszę wybaczyć, ale mogą panie wszystkie pytać o niego codziennie i kilka razy na dzień, a my i tak nie powiemy wam więcej niż same wiecie. Nie pojawił się tutaj od dobrych pięciu lat, o ile dobrze liczę. Remusie, było pięć lat?
- Nie wiem tato.
- No, nie ważne. Moja żona ostro się z nim pokłóciła, kiedy tu był przed laty, więc wątpię żeby tutaj wrócił. Mieliśmy przez niego same problemy. Zresztą jak wszyscy. Polecam dać sobie spokój z tym człowiekiem. W czymś jeszcze mogę pomóc? - zapytał uprzejmie, ale kobieta najwyraźniej nie takich informacji się spodziewała.
- Czy wiele ich tu wcześniej było? - zapytała, a widząc pytające spojrzenie ojca wyjaśniła – Kobiet pytających o Richarda.
- Hm, będzie pani czwarta, jeśli dobrze liczę. O tylu wiem. - to chyba była dla niej wystarczająca odpowiedź, jako że przeprosiła i pożegnała się i swoim dystyngowanym, chociaż niemrawym krokiem podążyła w stronę, z której nadeszła.
- Też dostałeś strzałkę w tyłek? - zapytałem, kiedy nie mogła nas już usłyszeć.
- Tak, można tak powiedzieć, chociaż zabolało mnie na biodrze, ale stamtąd niedaleko do pośladków. Jeszcze mu za to przywalę w nos. - dodał kładąc dłoń na moim ramieniu – Wracajmy Remusie na nasze miejsce odnowy, w którym mają powrócić nam siły, a mama przyniesie coś smacznego. Na świeżym powietrzu od razu bardziej chce się jeść, więc będzie nam smakować. Naleśniki są zbawienne w takich chwilach jak ta. - musiałem mu przyznać rację. Nie przemknąłbym mięsa, a naleśniczek i owszem. Z dżemem, czekoladą, sosem. Zastanawiałem się teraz tylko nad tym, gdzie będą jeść wujek i jego przyjaciel, którzy powinni trzymać się z daleka od ciekawskich spojrzeń na wypadek gdyby kobieta wróciła lub gdyby zjawiła się jakaś inna.
Rozsiedliśmy się w fotelach, a to wykorzystał wuj, który przemknął zza krzewu za mój fotel. Nie nazwałbym tego najlepszym miejscem na ukrycie się przed kimkolwiek, ale nie miałem ochoty zwracać mu na to uwagi.
- Jestem wam wdzięczny, ale co mówiła? - rozpoczął przesłuchanie.
- Żeś zboczeniec, złodziej i bezecnik. - mruknął tata i odgiął się na fotelu by spojrzeć na wuja siedzącego za moim. - Jeśli taki jesteś ciekawy to mogłem podejść i porozmawiać. Najwyraźniej rozniosło się, że jesteś w okolicy i teraz wszystko się zleci. Włącznie z twoimi byłymi z czasów dzieciństwa i młodości.
- Nie zazdrość mi popularności, bo moją siostrę poderwałeś, nawet jeśli jako jedyną, i powinieneś się cieszyć, a nie narzekać, że ktoś ma większe szanse u innych.
- Wujku... - przerwałem mu zanim zaczęli się z tatą przerzucać obelgami. - Ona była tak dziwnie ubrana, a teraz w naszą stronę leci wieki, stary balon. Czy ja dobrze kojarzę, czy może...
- Szlag! - syknął i nie wiedział gdzie powinien się ukryć. - Na pewno obserwuje wszystko przez lornetkę! Zobaczy mnie jeśli... - mama otworzyła drzwi domu od środka i wyszła na zewnątrz z ciastem. Wuj wykorzystał okazję i pod osłoną jej nóg przemknął za drzwi, a następnie do środka domu. Byłem ciekaw, czy kobieta w balonie coś widziała, czy nie była jeszcze wystarczająco blisko lub dostatecznie skupiona.
- Nie wiem czy chcę wiedzieć. - odezwała się mama, która z westchnieniem podała mi i tacie ciastko z kremem. - Czy to jest balon? - zapytała marszcząc brwi.
- To jest długa historia, kochanie. - powiedział ojciec biorąc z jej rąk swoją porcję – I jak sama mówiłaś, nie chcesz wiedzieć.
I w tamtej chwili mama wiedziała chyba już wszystko.

mikanremus

1 komentarz:

  1. Myślę że Remi jego tata szybko wrócą do zdrowia a Richarda któraś z kobiet zawlecze go na siłę do ołtarza. Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń