środa, 22 kwietnia 2015

Detektyw Lupin na tropie vol. 4

Koty sterroryzowały całą bibliotekę. Na początku były zajęte tylko Jamesem, ale teraz pilnowały by nikt nie wyszedł z pomieszczenia. Były szalone i z pewnością czekały aż okularnik sam do nich spadnie. W końcu nic nie mogło wisieć wiecznie jeśli do wiszenia nie było przeznaczone.
- Pieprzony Dar Władca Zwierząt się znalazł! - James wściekał się patrząc na koty, które ostrzyły sobie na niego pazury. Było jasne, że gdyby znalazł się w miejscu, w które mogą się wdrapać to stadnie rzuciłyby się by go dopaść. Można to było wykorzystać, chociaż plan musiał być dopracowany jeśli miało się nam udać. - Gdybym wiedział, że poluje na mnie Tarzan, zmieniłbym taktykę już na samym początku!
- Doprawdy? - Syriusz z drugiej strony biblioteki spojrzał ironicznie na okularnika. - Na jaką?
- Poleciałbym z płaczem do dyrektora i teraz to on zajmowałby się tym Kapitanem Planetą!
- Niby niemęskie, ale proste i niezawodne. - przyznał Syri, który teraz odpowiadał za utrzymywanie Jamesa w powietrzu.
- A gdyby tak wykorzystać Glizdogona? - rzuciłem przechodząc na nasze pseudonimy by nikt nie wiedział, o czym rozmawiamy. - Łapa jest potrzebny i za bardzo rzucałby się w oczy, ale małe, szybkie ciałko mogłoby albo niezauważenie stąd wybiec, albo odciągnąć koty gdyby rzuciły się w pogoń. Jestem pewny, że Glizd schował się gdzieś bardzo dokładnie i nikt nie zauważy co się z nim dzieje.
- Jak chcesz go znaleźć nie ruszając się stąd? Nie wykorzystasz sowy...
- Wystarczy, że nas usłyszy. Nie musimy go szukać. - uspokoiłem Jamesa. - Glizdogonie, to jaaa! - krzyknąłem. Koty patrzyły na mnie groźnie przez chwilę, ale kiedy odwzajemniłem spojrzenie wolały udawać, że mnie nie widzą. - Glizdogonie, słyszysz mnie mój mały przyjacielu?! Nie bój się, to ja...
- Pieprzona Królewna Śnieżkaaa! - przedrzeźniał James. Rzuciłem mu niezadowolone spojrzenie. - Glizdogon, uszy po sobie, ogon pod brzuch i śmigaj w stronę drzwi po pomoc! - zrobił to po swojemu. - Uratuj przyjaciół, a dostaniesz coś pysznego od każdego z nas! I zostaniesz najmniejszym bohaterem świata! O kur... Na ziemię! Szybko, chłopaki! Na ziemię mnie sprowadźcie! - James zaczął się kręcić, rzucać i płynąć w stronę ziemi, co naturalnie mu nie wychodziło. Spojrzałem w miejsce, w które patrzył wcześniej i zrozumiałem. Wycelowałem różdżką w Syriusza i ogłuszyłem go. James spadł na koty, które pisnęły i zwiały na boki, tymczasem on już stał na nogach i gnał w stronę drzwi. Koty rzuciły się za nim, ale...
- Cholera, Remi! Co ty...!
Okno w bibliotece pękło i wielka chmura pszczół wleciała do środka. Jamesa w prawdzie już nie było, ale one wiedziały dokładnie za kim mają lecieć. Z głośnym bzyczeniem przeleciały przez bibliotekę i wydostały się za drzwi. Gdziekolwiek uciekał teraz James, one musiały jakoś go wyczuwać. Zresztą, koty również miał swój dodatkowy zmysł.
Spojrzałem na Syriusza, na Petera, który pod postacią szczurka dopiero teraz wylazł ze swojego ukrycia i nie wiedział, co się dzieje.
- Za Jamesem! - rzuciłem i biegiem pognałem za pszczołami. Za sobą słyszałem kroki Syriusza. Nie wiem, czy Peter do nas dołączył, czy miał z tym drobny problem, ale nie było czasu na zastanawianie się nad szczegółami. James miał problemy, a my nie mogliśmy mu pomóc, a przynajmniej jeszcze nie teraz.
Zatrzymałem się na chwilę i poczekałem na Syriusza, który został trochę w tyle.
- Gdzie on jest?! - mówiłem szybko, podniesionym głosem. - Gdzie mógł zwiać?!
- Do tajemnego przejścia?! - Syri dyszał i nie dziwiłem mu się. Nerwy, bieg, przebyta już odległość. Ja byłem wilkołakiem, on był człowiekiem. - Użyj nosa, Rem! Nie na darmo inhalowałeś się jego koszulami!
- Szlag! Rzeczywiście. - nie wiem, jak mogłem o tym zapomnieć. Zamknąłem oczy, spróbowałem się trochę uspokoić i wąchałem. Wdychałem powietrze śmierdzące kotami. - Tam gdzie koty tam James. - stwierdziłem nie mogąc przebić się przez ich smród. Pobiegłem jednak w kierunku, w którym prowadził mnie zapach wilgotnej sierści. - Tajemne przejście! - oświadczyłem, chociaż było to oczywiste. Koty musiały zdążyć wcześniej, ale pszczoły właśnie przebijały się przez jakąś szparę.
- Do schodów, Remi! Prowadzi na dół! - Syriusz właśnie wykręcił ostro, więc pobiegłem za nim szybko go doganiając. Widać tworzenie mapy Hogwartu dobrze mu zrobiło, ponieważ teraz znał doskonale wszystkie zakątki zamku. - Po co on biegnie na dół?! - zapytał, kiedy się z nim dokładnie zrównałem.
- Rogacz! - wyjaśniłem jednym słowem. James na pewno chciał się przemienić i uciekać jako jeleń. To zmyliłoby i pszczoły i koty. W końcu nikt poza nami nie wiedział, że okularnik potrafi się przemienić, a więc tyczyło się to także osoby, która go prześladowała. Musieliśmy jednak mieć pewność, że James uciekł i nie zrobił niczego głupiego.
Dopadliśmy drzwi wejściowych, które były szeroko otwarte. James gnał w stronę chatki Hagrida. Może miał nadzieję, że po drodze koty wystraszą się gajowego lub jego psiego pupila. Pszczoły właśnie wylatywały nad naszymi głowami i machały ostro skrzydełkami za okularnikiem. Na szczęście J. miał na tyle oleju w głowie, że uciekał na własnych nogach i dopiero w lesie zmienił się w swoje zwierzęce ja.
- I co teraz? - tutaj nasza droga się kończyła. Naszym zadaniem było przygotowanie chłopakowi jakiegoś bezpiecznego powrotu, a to wydawało się naprawdę trudne.
- Dyrektor. - odpowiedziałem na pytanie przyjaciela. - Musimy powiadomić Dumbledore'a. Nadal możemy działać na własną rękę, ale on musi wiedzieć, co jest grane. - westchnąłem ciężko – Sami nie uspokoimy kotów i pszczół. Nie jesteśmy zaklinaczami zwierząt, nawet nie znamy zaklęcia, które tak na nie wpłynęło. Pamiętasz kiedyś? Też mieliśmy przygodę z Zakazanym Lasem, zwierzętami i wielkim pechowcem. Tym razem jest poważniej. - Syri skinął.
- Więc idziemy. - złapał mnie za rękę.
Jak dzieci maszerowaliśmy ramię przy ramieniu, chociaż nasze humory wcale do dziecięcych nie należały. Nasz przyjaciel właśnie sam jeden walczył o życie w Zakazanym Lesie. Miałem nadzieję, że nic mu nie jest, ale przecież to James – niezniszczalny James Potter. Tak czy siak, dyrektor był nam niezbędny. W myślach planowałem już co mu powiem.
Przeszliśmy obok gargulca strzegącego wejścia – hasło nie zmieniło się nadal będąc tym, które dyrektor podał mi po zajęciach z moją klasą – i już miałem zapukać do drzwi, kiedy otworzyły się i z gabinetu wyszła bibliotekarka. Rozczochrana, przejęta, może nawet płakała, ale nie miałem czasu by się tym zajmować.
- Wejdźcie, chłopcy, wejdźcie. - Dumbledore zaprosił nas do środka. - Chyba się domyślam dlaczego tu jesteście, ale proszę, siadajcie, a ja zamieniam się w słuch.
Rozgościliśmy się i to na mnie spadł obowiązek poinformowania dyrektora o wszystkim.
- Nie chodzi tylko o koty i pszczoły. - zacząłem by uzmysłowić mężczyźnie powagę sytuacji, a później zacząłem opowiadać o wszystkim, co się działo od dziury do chwili obecnej. Naturalnie wspomniałem, że James zadarł ze Snapem, chociaż zaznaczałem, że o nic go nie obwiniam, ponieważ nie mam pewności kto stoi za atakami na okularnika.
Dyrektor słuchał mnie w skupieniu i kiwał głową dając znać, że mnie słucha i rozumie. Zakończyłem wszystko westchnieniem. Czułem ulgę mając to już z głowy. Teraz problem nie należał tylko do nas, ale i do dyrektora.
- Hmm, to ciekawe. Niepokoi mnie tylko fakt, że James uciekł do Zakazanego Lasu. To zakazane tereny, o czym powtarzamy co roku. Rozumiem jednak powagę sytuacji i chęć zgubienia pościgu, co wymagało od niego zagłębienia się w las. No dobrze. Zacznijmy od znalezienia waszego przyjaciela, a później zajmę się pszczołami i kotami. Idźcie do dormitorium i czekajcie na niego. My zajmiemy się wszystkim. Zaraz zbiorę nauczycieli do pomocy. - odprawił nas, chociaż w pełni rozumiałem jego postępowanie. Chodziło o nasze bezpieczeństwo. Tylko tego by brakowało żebyśmy i my poszli do Zakazanego Lasu żeby się zgubić.
- Syriuszu, musisz znaleźć Jamesa przed nimi. Trzeba go ostrzec, że go szukają i muszą znaleźć jako chłopca, a nie jelenia. Jeśli coś zawali, będzie nam ciężko wszystko odkręcić.
- Rozumiem. Przygotuj wiadomość dla J.a, a ja ją zaniosę. Najlepiej obrazkową, będzie mu łatwiej rozumieć, co się dzieje, a ja nie będę musiał się przemieniać w człowieka żeby mu wszystko wyjaśnić. Gdyby ktoś przypadkiem to zobaczył mielibyśmy nie mały problem.
Zgodziłem się z nim w pełni. Wykonaliśmy więc polecenie dyrektora zaszywając się w dormitorium i przygotowując wszystko do akcji. Syriusz musiał wydostać się z zamku jako pies, co nie było trudne. Ważniejsze było pozostanie niezauważonym i poinformowanie o wszystkim okularnika. Czas nas gonił, więc od razu zabraliśmy się do pracy w trosce o los przyjaciela i nasz własny.

wolf_pack_

2 komentarze:

  1. Kobieto... Czytając tę notkę, ciężko mi było cokolwiek zrozumieć. Może się śpieszyłaś z napisaniem jej, ale dzisiaj wyjątkowo Ci nie wyszła. Jako, że czytam Cię od około 2 lat, wiem że nie zamierzałaś tego, bo świetnie piszesz, ale na przyszłość kiedy nie masz czasu, albo weny, nie pisz na przymus bo musisz, masz swoje życie i każdy to zrozumie. Gdyby zmienić trochę początek tak do (prawie) połowy tekstu, byłoby świetnie. Nie martw się, ludzie uczą sie na błędach, a dzisiejszy nie był aż taki straszny. Trzymaj się, dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za opinię i pozwolę sobie odpowiedzieć na zarzuty.
    Ta notka jest kontynuacją poprzedniej i prawdę mówiąc ona miała być właśnie chaotyczna i naszpikowana domysłami znaczeniowymi. Chodzi o klimat pośpiechu, podwyższonej adrenaliny, działania bez pomysłu - na żywioł. Nie można jej przeczytać bez kontekstu poprzedniego wpisu i trzeba się w nią wczuć, ponieważ jest taka jaka jest nie bez powodu.
    Np. fakt, że Peter może zmienić się w szczurka jest dla Remusa oczywisty. Dlatego w jego wypowiedziach skierowanych do ukrywającego się gdzieś w bibliotece Petera są drobne podpowiedzi, które chłopak (oraz czytelnik) powinien wyłapać. "Wykorzystaj animagię i odciągnij koty" - taki jest przekaz.
    Dodatkowo pojawiają się tutaj różne odniesienia do postaci związanych w taki czy inny sposób ze światem przyrody, które również mają oddawać proces myślowy chłopaków - taki zaledwie piach spod buta Jamesa Joyce'a i jego "Ulissesa". Dar Władca Zwierząt, Kapitan Planeta, Tarzan - tych określeń użyłam do opisania nieznanego jeszcze "skrytobójcy" ze względu na duże zaangażowanie zwierząt w polowanie na Jamesa. Śnieżka z kolei kładzie nacisk na rozmowę ze zwierzętami, w tym przypadku z Peterem, który ma się zmienić w szczurka, ale inne osoby obecne w bibliotece nie mogą wiedzieć, że chłopcy rozmawiają z Peterem - niezarejestrowanym animagiem.
    Mam nadzieję, że przynajmniej w drobnym stopniu zdołałam wyjaśnić ten styl powyższej notki. W razie czego proszę pytać, jeśli coś nadal jest niejasne.

    OdpowiedzUsuń