niedziela, 10 maja 2015

Kartka z pamiętnika CCLXV - Karel Mares

- Yyyy... - nie było to wyszukane, ale na pewno oddawało moje uczucia w tamtej chwili. - Mamo, kto to jest? - patrzyłem to na stojącą w drzwiach matkę, to na uśmiechającą się obok niej młodą, atrakcyjną kobietę i miałem złe przeczucia.
- Alicja, córka mojej dobrej przyjaciółki. - padła śpiewna odpowiedź, kiedy kobiety wtoczyły się do domu.
- A czemu zawdzięczamy tę wizytę? - Thomas podchodził do tych odwiedzin równie nieufnie i teraz obserwowaliśmy rodzicielkę chodzącą po naszym niewielkim mieszkaniu i wyraźnie sprawdzającą, czy jesteśmy sami.
- Och, byłyśmy w pobliżu i postanowiłam odwiedzić moje latorośle. Coś w tym złego? Ehhh, ani grama kobiecej ręki!
- Mamo, to mieszkanie dwóch dorosłych niemal mężczyzn, tutaj nie może być żadnej kobiecej ręki, jeśli ma nam być wygodnie. - rozmasowałem czoło między brwiami, ponieważ już zaczynałem odczuwać tam bolesne pulsowanie.
- Napijecie się czegoś? - Thomas starał się być uprzejmy, co naprawdę wydawało mi się dziwne, jako że najczęściej nie grzeszył szarmanckością. Widać stęsknił się za mamą, maminsynek. Najgorsze chyba było to, że mama dorobi do tego swoją ideologię i ostatecznie Thomas okaże się zakochanym w nowo poznanej dziewczynie głupkiem, który chce się popisać.
Mimowolnie przewróciłem oczyma.
- Zaproponuj też ciasteczka. - rzuciłem do niego trochę zgryźliwie.
- Ale przecież nie ma ciasteczek... - zmarszczył brwi nie dostrzegając mojego podstępu.
- Masz rację, nie ma. A dlaczego?
- Bo zjadłem... - mruknął nadąsany i zignorował mnie zapraszając „swoich” gości do naszego maluteńkiego salonu będącego także po części kuchnią.
No i miałem urażoną dumę brata na sumieniu, ale było warto. Wyglądał obłędnie, kiedy się dąsał! Zupełnie inaczej niż ja. Niby byliśmy bliźniakami, ale różniło nas naprawdę wiele. Także mimika w chwilach takich, jak chociażby ta. Mój brat okazał się maminym lizusem... Nadal nie mogłem w to uwierzyć. Kiedyś na pewno mu to wypomnę! O, nie. Takiej okazji bym nie przegapił.
Chociaż niechętnie i z wielkimi oporami, to jednak dołączyłem do towarzyskiego kółka gospodyń w salonie. Nie byłem z tego powodu szczególnie szczęśliwy, ale nie powiem przecież matce, że jej wizyta nie jest dla mnie powodem do radości.
- Skoro pierwsze uprzejmości, czy raczej ich brak, mamy już za sobą, może wypadałoby żebyśmy się oficjalnie przedstawili? - zaproponowałem rozsiadając się skinąwszy przy okazji na brata by i dla mnie przygotował herbatę. Chyba mu się to nie spodobało, ale miałem dziś nie najlepszy dzień i miałem zamiar to pokazać światu. - Jestem Karel, a to Thomas. Przyznam, że nie kojarzę cię ze szkoły...
- Oczywiście, że nie! - matka prychnęła na mnie jakbym popełnił jakiś niewybaczalny błąd. - Alicja nie uczyła się tutaj! Wyjechała na nauki do Frnacji i tam ukończyła z wyróżnieniem szkołę! - nie wiedziałem, że we Francji to możliwe, więc przynajmniej czegoś się nauczyłem. W Hogwarcie nie kończyło się szkoły z wyróżnieniem, a przynajmniej ja o czymś podobnym nie słyszałem. A może zwyczajnie w Anglii nie byliśmy zbyt zdolni?
- Dlaczego wróciłaś? - Thomas znowu starał się być miłym, przykładnym chłopcem i postawił na stoliku herbaty oraz talerz z ciastkami. - Schowałem przed tobą jedno opakowanie. - powiedział z wyższością zanim rozsiadł się w jednym z foteli. - Francja jest na pewno piękna, nie było ci żal wracać tutaj?
Mógłbym go teraz rozszarpać, ale świadkowie nie byli mi potrzebni do popełnienia zbrodni, więc musiałem poczekać na ich wyjście.
- Tak, jest piękna i bardzo różnorodna. - chyba po raz pierwszy odezwała się dziewczyna. Miała przyjemny głos i lekko zniekształconą intonację przez lata spędzone za granicą. Podejrzewałem, że niektórych chłopaków naprawdę by to kręciło. Na mnie za to nie działało. Nie mogłem jednak odgadnąć, co o tym wszystkim sądzi Thomas. - Zatęskniłam jednak za domem. Anglia również potrafi być urocza, a Ministerstwo Magii chętnie przyjmuje dyplomatów mogących pochwalić się czasem spędzonym za granicą.
- Alicja pełni bardzo ważna funkcję w Ministerstwie i dlatego mogliście jej do tej pory nie widzieć na korytarzach. - spojrzałem na matkę ostro i tym razem Thomas również to zrobił. Umniejszanie naszej pozycji na pewno w niczym nie pomagało. Powinna wychwalać nas pod niebiosa, a nie stawać po stronie dziewczyny. Czy to przypadkiem nie my mieliśmy być bydłem rozpłodowym, które planowała przehandlować?
- Mamo, nie masz przypadkiem jakiejś wizyty u fryzjera, albo umówionego spotkania? - mój brat w końcu brzmiał tak jak brzmieć powinien. Lekko poirytowany i wymownie niegościnny.
- Alicja nie może się odgonić od zauroczonych nią mężczyzn, więc nie zamierzam jej kłamać w temacie waszej wartości. - matka prychnęła karcąco. - Ciotka Lucinda dała się na coś takiego nabrać i teraz się roztyła ze zgryzoty. - nie do końca wiedziałem, co to ma do rzeczy, ale chyba nikt nie zrozumie matek pragnących wydać synów za jakieś perfekcyjne córki koleżanek.
- A jeśli to my się roztyjemy? Wybacz, pytam hipotetycznie. - Thom zwrócił się do mamy, a później do Alicji nie chcąc by miała mu to za złe.
Kobieta wzruszyła ramionami, a jej kręcone, rude włosy spływające gęstymi puklami na plecy zafalowały. Gdyby któryś z nas jednak postanowił się z nią związać i mieć dzieci... Pewnie skończyłoby się to małym bobasem z afro. Podwójne geny bardzo kręconych włosów? To mogłoby być przekleństwem lub wielkim kołtunem. Musiałem jednak przyznać, że jasna skóra i piegi Alicji były urocze. Jej zielone oczy za bardzo przypominały mi jednak moje żebym mógł o nich myśleć ciepło. Thomas to już zupełnie inna sprawa, chociaż najwyraźniej przeczyłem samemu sobie.
- Wasz ojciec się nie roztył to i wy się nie roztyjecie! - matka machnęła lekceważąco ręką. - Wytrzymał ze mną tyle lat i nadal jest szaleńczo zakochany, więc nie musicie się obawiać. - wysłuchiwanie jej miłosnych wynurzeń nie było moim celem.
Wizyta potrwała jeszcze kilkadziesiąt minut i kiedy już nasi goście uznali za stosowne zakończyć tę pierwszą randkę kontrolowaną, czułem się niesamowicie zmęczony. Robiło mi się słabo na myśl, że mógłbym związać się z kobietą, która okaże się taka jak moja rodzicielka. Kochałem ją, ale nie chciałbym spędzić z kimś takim reszty życia.
Thomas zamknął drzwi za kobietami, a ja stanąłem tuż za nim lekko popychając go na nie swoim ciałem.
- Co więc mówiłeś o chowaniu przede mną ciastek? - zapytałem złowrogim szeptem w jego ucho. Zesztywniał, rozluźnił się i w następnej chwili niespodziewanie mnie odepchnął. Zatoczyłem się i upadłem, a on zaśmiał się głośno umykając do swojego pokoju.
- Ha, ha! - zawołał tryumfalnie. - Mam swoje zapasy na czarną godzinę i nigdy nie dowiesz się, gdzie je chowam!
Podniosłem się z miną rozjuszonego jednorożca i rzuciłem szybko w stronę drzwi, które zatrzasnął i zamknął na klucz. Nie zdążyłem rzucić zaklęcia, ponieważ on już zabezpieczył wejście swoją magią i śmiał się głośno z mojej przegranej. Skoro drzwi były niedostępne, pozostawało jeszcze okno.
- Nawet nie myśl o oknie! - rzucił jakby czytał mi w myślach. - Ono też jest zabezpieczone! I to lepiej niż drzwi, których i tak nie otworzysz! Ćwiczyłem te zaklęcia specjalnie na dni takie jak ten!
- Będziesz musiał wyjść! - zauważyłem z zadowoleniem. - Nie masz prowiantu na długie oblężenie. - byłem panem i władcą, a przynajmniej tak mi się wydawało. - Lepiej się zastanów jak mnie przeprosisz wychodząc!
- Zapominasz, że mam zapasy na czarną godzinę? - w jego głosie znowu pobrzmiewał wyraźny tryumf i wyższość nade mną. - Woda, soki, ciastka, ja mam nawet rzeczy, o których ci się nie śniło! Jestem przygotowany na długą wojnę, której nie wygrasz. Do pracy też mogę wyjść! Nigdy się nie zastanawiałeś na co mi na miotła w pokoju?
- Usz, ty wredny... - cedziłem słowa. Miałem siebie za cwanego, a tymczasem to Thomas okazał się przebieglejszy. Nie mogłem uwierzyć, że tak dobrze się zabezpieczył na wypadek naszego przekomarzania się. Kto u licha planował coś takiego?! Przecież to zawsze ja byłem tym spokojniejszym i zrównoważonym bratem, zaś on lekkomyślnym, żywiołowym wariatem. Widać znał mnie lepiej niż ja znałem jego, co wcale nie łechtało mojego ego, ale wpływało na nie deprymująco.
Jak mogłem nie przewidzieć czegoś podobnego?! Przecież jako dzieci też mieliśmy dni, kiedy graliśmy sobie na nerwach dla czystej zabawy, a później uciekaliśmy przed wściekłą furią tego drugiego. Tym razem byłem przegranym na całej linii, ale nigdy więcej nie planowałem dopuścić do czegoś podobnego.
- Przegrałem bitwę, ale nie wojnę! - oświadczyłem nadąsany idąc do kuchni by przejeść swoje smutki, o ile w ogóle mogłem coś jadalnego znaleźć w naszej lodówce.

4 komentarze:

  1. Pomijając to, że nie lubię kartek z pamiętnika osób które nie były w książce, to ta była bardzo fajna. Jednak proszę cię aby kartka z pamiętnika była raz na 3 notki zwykłe, bo mam chwilowo przesyt,strasznie nie mogę się doczekać przygód Remusa bo w końcu ten blog jest o nim poświęcony....
    Jednak i tak cię kocham za to że w ogole piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że kartki dodaję po prostu pod wpływem chwili. Siadam przy kompie, zastanawiam się, co mam ochotę pisać, na co mam jakikolwiek pomysł i piszę. Poza tym, lubię je pisać, a w szczególności, kiedy są z moimi autorskimi bohaterami wciśniętymi w realia Hogwartu, ponieważ są moi, a nie pożyczeni od autorki. To opowiadanie do fanfiction, jednak lubię je właśnie dlatego, że jest w nim coś mojego, a od kiedy większość OC skończyła szkołę bazuję w dużej mierze na CC i to sprawia, że czuję się niekomfortowo.
    Autorka stworzyła swoich bohaterów, ja tworzę swoich i zestawiam ze sobą oba te światy. Nie mogę więc obiecać, że będę dawać kartki z pamiętnika w takich czy innych odstępach czasu, podobnie jak nie obiecam, że nie będę (czy to w nich, czy to w innym miejscu) bazować na OC. Niestety, ale taki urok tego ff i przyznam, że jesteś pierwszą osobą, która jest na "nie" w tym temacie, co na pewno jest ciekawym doświadczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście nie chciałam Cię urazić, bo naprawdę niektóre postacie które stworzyłaś są cudowne i szczególnie taka Zardi jest moją ulubioną postacią :)
    Po prostu niektóre osoby nie przyciągają mnie do swojej historii, nie mam pojęcia czemu, może to dla tego że jestem przyzwyczajona że większość ludzi którzy piszą notki na temat HP/IŚ itd, nawiązuje cały czas do książki, ale masz rację, dobrze robisz tworząc własne charaktery, bo w przyszłości jeżeli będziesz chciała wybrać karierę związaną z pisaniem, albo zostaniesz pisarką, będzie Ci łatwiej. (Czego Ci ogromnie życzę, bo nie znam żadnej dziewczyny która pisałaby jakiekolwiek opowiadanie ponad 5-6 (?) lat). To jest niesamowite, jak poświęcasz dla nas swój cenny czas, bo ja na pewno nie dałabym rady napisać notki 2 razy w tygodniu (co jest mega wyczynem, bo wena i te sprawy). Po prostu nadajesz się na autorytet :)

    OdpowiedzUsuń