niedziela, 24 maja 2015

Remowe sny

Widziałem cienie na ścianach białych jak śnieg. Cienie ludzi, mężczyzn, kobiet, dzieci. Wykwitające na czerni kwiaty czerwieni, których płatki opadały na biel tworząc zupełnie nowe pole maków. Cienie padały, znikały zasypane bielą.
Czułem chłód, przenikające do szpiku kości zimno, szczypiące mrowienie na całym ciele. Bałem się, drżałem, miałem ochotę płakać.
Poczułem szarpnięcie i zanurzyłem się w miękkiej czerwonej piance o słodkim zapachu. Ogromne łóżko, purpurowa pościel, pomarańczowo-waniliowy zapach wosku, ciepło ognia w kominku. Blask, jasność, mrok i znowu rozbłysk światła. Zacząłem odczuwać dyskomfort płynący z niepewności, kiedy wszystko uspokoiło się. Tylko jeden słodki płomyk unosił się przed łóżkiem, które zajmowałem. Zaczął się jednak dzielić i teraz to dziesiątki małych płomieni otaczało mnie ze wszystkich stron. One nie wzbudzały we mnie strachu. Oferowały komfort i rozkoszne ciepło.
Nie potrafiłem jednak wytrzymać nieruchomego, ciepłego powietrza zbyt długo. Kiedy zaczynałem znowu czuć się niekomfortowo, coś się zmieniło. Chłodne, orzeźwiające powietrze owiało moją twarz, łóżko ugięło się lekko, a ja wiedziałem, że to ktoś, kogo chciałem w tamtej chwili widzieć – Syriusz.
Spojrzałem w miejsce, które wiedziałem, że zajmuje w tej właśnie chwili i natrafiłem na szare, słodkie spojrzenie, które wydawało się lśnić rozkosznymi błyskami rozbawienia i przekory.
- Syriuszu... - szepnąłem, jęknąłem, wszystko jednocześnie.
- Słucham? - jego głos był przyjemny dla ucha, chociaż jego melodia wydawała mi się trochę zmieniona. Dręczyło mnie to, ale tylko przez chwilę, ponieważ odrzuciłem wątpliwości ledwie się pojawiły.
Syriusz wspiął się na łóżko wyżej i pewniej. Czułem każdy jego ruch i rozkoszowałem się nim. Zamknąłem na chwilę oczy i doskonale wiedziałem, że właśnie w tej chwili zawisł nade mną wpatrując się we mnie intensywnie.
Uchyliłem powieki znowu patrząc mi w oczy. Wydawały się kocie, choć ich kolor niezmiennie był tym, który tak bardzo kochałem.
- Słodki. - stwierdziłem z przekonaniem. Wysunąłem dłoń przed siebie i wsunąłem ją w miękkie ciepło jego włosów. Nie potrafiłem się powstrzymać. Zacisnąłem na nich palce i przyciągnąłem chłopaka bliżej siebie. Moje usta natrafiły na jego miękkie, wilgotne, idealne. Całowałem je, zachłannie wysunąłem język nie natrafiając na żadną przeszkodę. Kosztowałem go z przyjemnością i niemal jęknąłem, kiedy przycisnął swoje ciało do mojego. Moje dłonie zmieniły miejsce z jego głowy na pośladki. Twarde, kształtne, idealne. Leżały w dłoniach dokładnie tak, jak powinny, więc z lubością je ścisnąłem. Przyjąłem także z zadowoleniem ruchy Syriuszowego ciała, które ocierało się o mnie sprawiając mi prawdziwą rozkosz. Postarałem się więc by i jemu było bardzo przyjemnie. Zepchnąłem go bowiem z siebie i usiadłem na całkiem wygodnych udach. Ogniki krążyły wokół nas emanując subtelnym, różowym światłem. Szybko straciłem jednak nimi zainteresowanie i całym moim światem był wtedy Syriusz.
Uśmiechając się głupkowato, rozpiąłem jego koszulę i namiętnie całując wargi pozbyłem się jej z pewną trudnością. Następnie zabrałem się za jego spodnie i dopiero kiedy został w samej bieliźnie pozwoliłem mu zrobić to samo ze mną. Przyznawałem się przed samym sobą, że byłem odrobinę podniecony i widziałem w oczach Syriusza to samo pragnienie. Miałem wrażenie, że czyta mi w myślach, ponieważ oblizał swoje cudowne wargi i z wyzywającym uśmiechem zsunął z bioder bieliznę ukazując w całej okazałości tę część ciała, którą tak dobrze znałem tylko ja.
Byłem okropny, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Oblizałem się i przywarłem do ust chłopaka mocno. Badałem go przy tym dłońmi na oślep wyczuwając cudowną strukturę jego ciała. Zarysowane wspaniale mięśnie, miękkość włosków łonowych wskazujących mi drogę do jego krocza i w końcu gorący, rozpalony członek, który ścisnąłem odrywając się od niego. To właśnie na to jakże urocze miejsce skierowałem swój wzrok, a moje usta w końcu powędrowały tak, gdzie miały się znaleźć od samego początku. Mrowienie warg, ciepło na języku, wilgoć rozprowadzana przeze mnie, pulsowanie, sztywność i miękkość skóry. Zmrużyłem oczy upojony. Powoli, ale dokładnie poruszałem ustami ssąc subtelnie. Nie chciałem przecież by wyrwał się z moich rąk zbyt szybko. Chciałem mieć go w swojej mocy możliwie najdłużej. Był przecież moim chłopakiem, moim marzeniem i pragnieniem.
Czułem każdy jego ruch, słyszałem westchnienia i wszystko to zachęcało mnie do dalszego działania. Starałem się sprawić mu najprawdziwszą przyjemność, jednak odsunąłem się, kiedy zrozumiałem, że jest na granicy.
Znowu się oblizywałem i czułem w sobie moc, jakiej nigdy dotąd nie czułem.
Wymawiając szeptem jego imię, sięgnąłem po więcej, niż miałem do tej pory. Rozsunąłem jego ugięte w kolanach nogi i z niejaką nieśmiałością rozsunąłem dwie cudowne półkule. Mrucząc do siebie pośliniłem palce, co nie było takie trudne, ponieważ moje usta były pełne szybko napływającej do nich śliny. Zagłębiłem się w ciepłym, miękkim, aksamitnym niemal wnętrzu powoli poznając frakturę ciała, którego tak pragnąłem. Mój palec wchodził głębiej z każdym ruchem, więc było tylko kwestią czasu, kiedy dodam kolejny by i on zasmakował w tej wspaniałości.
Odpływałem zanurzony w rozkoszy. Pieściłem i czułem, że coraz bardziej pragnę pieszczot także dla siebie. Nie byłem w stanie dłużej wytrzymać. Moje usta sięgnęły ust Syriusza, zaś mój członek, teraz już nieznośnie twardy i pulsujący naparł na upragnione wnętrze.
Pchnąłem i...
Obudziłem się gwałtownie. Czułem nieprzyjemne pulsowanie pożądania w kroczu. Pościel była stanowczo zbyt ciężka dla mojego pobudzonego kolegi. Odkryłem się i spuściłem nogi z łóżka. Nie chciałem opuszczać ciepłego, miękkiego posłania, ale nie miałem wyjścia. Nie podważyłbym się pozbywać podniecenia w tym miejscu. Byłem więc zmuszony zaszyć się w łazience i tam wspominać ciepłe, miękkie wnętrze i twarde, cudowne ciało Syriusza.
Nie myślałem o tym początkowo, ale wspomnienie snu było we mnie niezwykle żywe. Moje własne ciało wydawało się pamiętać każdy szczegół tego, co w rzeczywistości znał tylko mój umysł. Zamykając oczy mogłem nawet przypomnieć sobie smak Syriuszowego członka, który miałem w ustach jedynie w swojej wyobraźni. Łaskotanie ust, gdy po nim sunąłem, drażniącą rozkosz na języku.
Podniecałem się coraz bardziej myśląc o tym i teraz czułem już ból niespełnionych pragnień.
Zamknąłem się więc w łazience Skrzydła Szpitalnego i stęskniony dotyku oraz spełnienia powiodłem dłonią przez swoją pierś prosto do krocza. Dreszcze przeszły moje ciało, kiedy wsuwałem ciepłą dłoń po materiał i objąłem swój gorący członek.
Niemal wyrwał mi się jęk. Zacząłem poruszać dłonią wyobrażając sobie, że w tej właśnie chwili sen trwa nadal, a ja jestem zagłębiony po same jądra w Syriusza. To były cudowne fantazje i już od dawna pragnąłem je spełnić, a teraz czułem, że jestem bliższy realizacji niż kiedykolwiek wcześniej. Gdybym nie znajdował się teraz w Skrzydle Szpitalnym, na pewno podjąłbym próbę
dobrania się do mojego chłopaka.
Całym sobą pragnąłem go właśnie w ten sposób. Chciałem poznać tę jego część, której mi skąpił przez wiele lat. Właśnie w tej nieprzyjemnej łazience podjąłem ostateczną decyzję. Mój sen musiał się ziścić. To pożądanie było zbyt silne, marzenie zbyt żywe. Musiałem go mieć, musiałem wbić się w Syriusza, zdobyć go całego i rozkoszować się tym zbliżeniem, które namiesza mi w głowie, tak jak teraz mieszała sama myśl o seksie.
Moje pace zacisnęły się mocniej, dłoń przyspieszyła, biodra żyły własnym życiem, a pod powiekami widziałem wyraźnie wykrzywioną w słodkim krzyku twarz Syriusza, jego wyrzeźbioną niczym u herosa pierś, rozsunięte zapraszająco nogi i wypięty zapraszająco, gościnny tyłek. Oczyma wyobraźni widziałem każdy swój ruch, słyszałem jęki mojego chłopaka. Pragnąłem i nic nie mogłem na to poradzić.
Doszedłem, chociaż dalekie było to od prawdziwego spełnienia. Potrzebowałem tego, czego nie miałem – Syriusza.
Wróciłem cicho do łóżka. Byłem trochę zawiedziony tym, że stymulacja mojego członka nie przyniosła spodziewanych efektów i tylko w niewielkim stopniu pozwoliła mi na opanowanie siebie. Ciało wprawdzie nie reagowało już, ale pod skórą każda cząsteczka mnie wołała o prawdziwy seks, o prawdziwe zaspokojenie. Ile jeszcze potrafiłem znieść? Jak długo mogłem nad sobą panować?
Stałem się kłębkiem nerwów myślącym o seksie.
- Wytrzymaj, wilczku. - szepnąłem do siebie. - Wytrzymaj, a wynagrodzę ci to najlepszym tyłkiem świata.
Na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Śpij, Syriuszu, bo długo już nie pośpisz. - powiedziałem znowu i zamknąłem oczy starając się przekonać swój umysł do zesłania mi kolejnego snu pełnego sprośności i nagiego kruczowłosego.

syaoi13

1 komentarz:

  1. ~Writer Heart26 maja 2015 16:01

    Nie wiem czy Cię tylko kocham czy może wielbię!
    Jest to pierwsze opowiadanie o tym parringu jakie czytałam i jest tak genialne, że nie wytrzymam! :o (nie piszę teraz po ludzku xd)
    To było niesamowite, takie namiętne...
    I nagle, bach! Tylko sen.
    Świetnie opisujesz wszystkie emocje, po prostu genialnie!
    No dobra, namyśliłam się, kocham Cię!!!
    Writer

    OdpowiedzUsuń