środa, 10 czerwca 2015

Wstęp do planu Zardi

12 października
Zapomniałem o tym dniu. Z całą powagą musiałem to przyznać przed sobą i innymi. Było mi wstyd z tego powodu, ponieważ obiecałem pomóc, ale zapomnienie było silniejsze ode mnie. Teraz patrzyłem ze wstydem na karcącą minę Zardi, która stała na środku naszego pokoju z różdżką w ręce, jakby trzymała w niej bicz. Była urażona tym, że wystawiliśmy ją do wiatru, a przecież wszystko zaplanowała w najdrobniejszym nawet szczególe.
Jej plan był prosty, ale jednocześnie niebezpieczny, jak i całe to przedsięwzięcie, które było wręcz szalone.
- Nie planuję stąd wyjść, więc rozbierajcie się przy mnie. - zakomenderowała, jakby miała to we krwi. - Będę patrzyć, chociażbyście świecili mi przed oczyma gołymi tyłkami! Jazda, jazda! Obiecaliście, wszystko jest przygotowane, więc nie pozwolę Wam się teraz wycofać! Za nic w świecie, więc do dzieła, do dzieła!
Jak obiecała, tak stała. Trochę mnie to rozpraszało, ale nie miałem innego wyjścia, jak tylko wytrzymać to palące, niemal żrące spojrzenie i ubrać się wygodnie.
- A moja peleryna? - zapytał w pewnej chwili James.
- Spokojna twoja dosłownie rozczochrana, J. Mam ją. Była mi przecież potrzebna żeby ich uśpić. Bez tego ani rusz. - dziewczyna uśmiechnęła się pewnie. - Pomyślałam o wszystkim. Będzie nam też niezbędna, żeby przenieść te dwie Śpiące Królewny do Pokoju Życzeń. Jeśli ktoś zobaczy nas to pół biedy, ale jeśli zobaczy nas i unoszących się przed nami nieprzytomnych gości... Cóż. - wzruszyła ramionami – Każdy wie, że skończylibyśmy marnie. Nie na stosie, ale jednak marnie.
- A jeśli się obudzą? - Syriusz w dalszym ciągu podchodził do wszystkiego sceptycznie. Dziwaczna sesja zdjęciowa dwóch irokezów wcale do niego nie przemawiała. Gregoire jest drobniejszy, więc może prześpi wszystko, ale Noah?
- Spokojnie, mówię, że zadbałam o wszystko. Będzie dobrze, jeśli wstaną na zajęcia jutro. - przyznała z niewinną miną. - Mogłam trochę przesadzić z kropelkami nasennymi.
- Chyba ich nie otrułaś?! - Syri wyglądał na przestraszonego.
- Nie! Daj spokój, nie jestem seryjnym mordercą tylko niezrównoważoną nastolatką! - prychnęła. - Zresztą, nie szukaj wymówek tylko ubieraj dupę!
- Co ja bym bez ciebie zrobił, Zardi. - narzekał, ale ubrał się i zniechęcony poczłapał za dziewczyną, która poprowadziła nas najbezpieczniejszymi korytarzami.
Naturalnie zabraliśmy ze sobą naszą mapę, która pomogła nam unikać woźnego i kręcących się wciąż nauczycieli, a działania Zardi okazały się dodatkową pomocą. W takich warunkach nic nie mogło stanąć nam na drodze i rzeczywiście nic na niej nie stanęło. Byliśmy nietykalni, niewidzialni, niezwyciężeni i szybcy.
Nie tylko z łatwością dotarliśmy pod drzwi pokoju zajmowanego przez francuza, ale i dostaliśmy się do środka niemal niesamowicie łatwo, ponieważ przyjaciółka zostawiła otwarte drzwi, kiedy wymykała się z pokoju po wcześniejszym uśpieniu nieświadomego niczego młodego mężczyzny. Peleryna Niewidka Jamesa okazała się więc kluczowa dla powodzenia naszej sprawy.
Pokój był skąpany w półmroku, jako że poza zapaloną lampką na nocnej szafce oraz księżycem za oknem, nic nie rozjaśniało pomieszczenia. Noah leżał z twarzą na niewielkiej, drewnianej komódce i nie mogłem uwierzyć, że dziewczyna zostawiła go śpiącego na zalanych herbatą papierach, które dostrzegłem pod nim.
Pochrapywał cicho, co składałem na karb niewygodnej pozycji, ponieważ ciężko było uwierzyć, że ktoś tak jaki on potrafi wydawać tak nieprzyjemne, chociaż ludzkie dźwięki.
Zardi właśnie rzucała zaklęcie na nieprzytomnego młodego mężczyznę, kiedy coś sobie uświadomiłem. Coś kluczowego.
- Chwila moment. - wstrzymałem ją. - Gregoire jest ślizgonem, więc jak chcesz go dorwać? Przecież nie wejdziemy do ich dormitorium.
- Nie musimy. Zwabiłam go w inne miejsce, podstępem napoiłam moją nasenną mieszanką i teraz śpi jak zabity za jednym z gargulców.
- Jeśli powiąże cię z całą tą sprawą... - Syriusz był poważny i gdyby dać mu chwilę to najpewniej warczałby na dziewczynę jak zły pies. Ona nic sobie jednak z tego nie robiła i dalej kontynuowała rzucanie odpowiednich zaklęć unosząc śpiące ciało ponad ziemię, w czym pomagał jej James.
- Chyba nie sądzisz, że taki typ jak on wyszedłby z dormitorium w środku nocy dla takiej mnie? - dziewczyna spojrzała na Blacka sceptycznie i pokręciła głową z niezadowoleniem. - Jest przekonany, że zakochała się w nim jakaś fantastyczna piękność i chciała się spotkać w nocy aby nikt ich nie rozpoznał, bo jest zbyt wstydliwa.
- Zbyt wstydliwa żeby się pokazać, ale wystarczająco odważna żeby wyznać uczucie?
- Oj, przestań się czepiać, Black. - syknęła poirytowana dziewczyna. - To facet, nie myśli racjonalnie! Idziemy! - ponagliła manewrując śpiącym nauczycielem. Jej się nie odmawiało, więc bez słowa sprzeciwu podążaliśmy za nią jak wierny zwierzyniec. Ona potrafiła zjednać sobie wiernych przyjaciół i my takimi właśnie byliśmy, chociaż czasami narzekaliśmy na nią i nie do końca myśleliśmy podobnie.
Wymienialiśmy się obowiązkiem utrzymywania ciała Noah'a w powietrzu nie chcąc by któreś z nas zmęczyło się przedwcześnie i pozwoliło mu upaść na ziemię. Byłoby to dalekie od czyjegokolwiek bezpieczeństwa, więc woleliśmy użyć głowy zamiast pójść na łatwiznę. Musieliśmy przecież zająć się jeszcze jedną osobą, więc przesadne magiczne zmęczenie dałoby się nam we znaki. Nic więc dziwnego, że Zardi zaczęła w końcu narzekać na swój brak pomysłowości. Mogła zwabić oba obiekty swoich dziwacznych westchnień od razu pod Pokój Życzeń i przynajmniej miałaby z głowy lewitację. Naturalnie nam również się oberwało, ponieważ nie doradziliśmy jej w tej kwestii.
- Jesteście beznadziejni, a ja nie lepsza. - podsumowała.
Mimo wszystko bez problemu dotarliśmy pod Pokój Życzeń, który dziewczyna ukształtowała w taki sposób, jaki najbardziej jej odpowiadał. Kiedy Noah wlatywał do środka musiałem przyznać, że wnętrze robiło niesamowite wrażenie. Orientalne draperie, barwne, jedwabne poduchy rozrzucone po ogromnym, stosunkowo niskim łóżku, stolik pełen owoców, karafka z winem. Wątpiłem jednak by było to czymś więcej niż zwykłym elementem dekoracyjnym. Musiałem przyznać, że naprawdę się postarała i to nie tylko z Pokojem Życzeń, ale przede wszystkim z całym tym planem, nawet jeśli był niedoskonały.
Droga po Gregoire'a nie była już tak różowa. Okazało się, że w pobliżu śpiącego chłopaka kręci się kotka woźnego, co sprawiło, że mieliśmy złe przeczucia. Skorzystaliśmy z jednego z tajnych przejść by znaleźć się bliżej, obiektu naszego przekrętu, po czym ja i Zardi, jako dwie najdrobniejsze osoby z naszej czwórki, pod peleryną niewidką zakradliśmy się w miejsce, które zajmował chłopak z irokezem. Nie opłacało się zajść za skórę mojej przyjaciółce, skoro w taki sposób okazywała sympatię.
Wyczuwałem niebezpieczeństwo całym sobą, więc była to dla nas walka z czasem. Nie miałem wątpliwości, że zdrowo szurnięty kot woźnego coś zwietrzył i teraz zmierzał w stronę stworzonej przez Zardi nieprzytomnej Śpiącej Królewny. Czas nas gonił, a tymczasem Gregoire we śnie objął gargulca w taki sposób, że musieliśmy się nieźle główkować, aby odkleić go od kamiennej postaci. Ostatecznie w ostatniej chwili zdążyliśmy wciągnąć go pod pelerynę. Kot węszył, pomrukiwał niezadowolony i przygotował się do skoku. Na szczęście wspólnie z przyjaciółka zareagowaliśmy w tej samej chwili i wysunęliśmy się z kąta w momencie, kiedy kocica odbiła się od ziemi. W konsekwencji uderzyła prosto w kamiennego gargulca, co przyjęliśmy nie bez satysfakcji. Wykorzystaliśmy jej oszołomienie ciągnąc nieświadomego chłopaka między sobą prosto do tajnego przejścia, które Syri i J. trzymali dla nas otwarte.
Westchnąłem z ulgą znajdując się w bezpiecznym miejscu. Tutaj nic mi nie groziło i mogłem ze spokojem otrzepać się z dreszczy jak mokry pies pozbywa się wody.
- Mało brakowało! - powiedziałem, streszczając kolegom wszystko w kilku zdaniach. Teraz znowu posłużyliśmy się magią lewitując drugi element dziwacznego projektu Zardi do Pokoju Życzeń, który miał stać się dla nas bezpiecznym azylem.
Niestety właśnie w chwili, kiedy mieliśmy wyjść z przejścia na korytarz, usłyszałem głos dyrektora. Nie rozróżniałem słów, tak jak nie mogłem skojarzyć męskiego głosu osoby, z którą rozmawiał. Przechodzili jednak bardzo blisko nas, więc mieliśmy ogromne szczęście, że nie nadzialiśmy się na nich idąc korytarzem. W innych okolicznościach na pewno chciałbym zbadać to tajemnicze nocne spotkanie Dumbledore'a, ale teraz nie miałem na to czasu. Złożone przyjaciółce obietnice wzywały.
Przyznaję, w tamtym momencie serce waliło mi jak młotem i podejrzewałem, że przyjaciele czują się równie niepewnie. Ich oddechy były ciężkie, chociaż nie byłem do końca pewny, czy nie słyszę przypadkiem swojego nerwowego sapania. Niemal na paluszkach wyszliśmy z ukrycia i skierowaliśmy się do jedynego bezpiecznego w tej chwili miejsca, gdzie czekał już na nas uśpiony Noah.
Dopiero w chwili, kiedy Gregoire wylądował na łóżku obok przyszłego nauczyciela, poczułem ogromną ulgę i uszło ze mnie całe napięcie, które wcześniej czułem.
Najtrudniejsze mieliśmy już za sobą.

2 komentarze:

  1. Hejka :)
    Na fb podali adres Twojego bloga i musiałam wręcz na niego zerknąć :)
    Pochłonęłam go całego :D Bardzo mi się podoba, aczkolwiek na samym początku ciężko było mi połapać się w bohaterach :D Teraz już oczywiście wszystko ogarnęłam. Historia bardzo mnie wciągnęła :D
    Stąd ten komentarz - "1084. NOTKA POJAWI SIĘ 1 LIPCA 2015" <- już wrzesień a notki brak :( Jakiś chwilowy zastój? Brak czasu? Brak chęci kontynuowania bloga? Prosiłabym o odpowiedź albo na mojego maila albo w komentarzu albo coś, bo sczyści mnie jak będę musiała żyć w niepewności ;)

    Pozdrowienia, weny i pomysłów,
    Glenka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,
    Wybacz, bo notki pojawiają się na bieżąco, tylko aktualizacje mają zastój, ale już je dodaje! Cieszę się, że czytasz mojego bloga i mam nadzieję, że będzie nadal sprawiał Ci przyjemność ^^

    OdpowiedzUsuń