środa, 1 lipca 2015

Plany, plany i po planach

Dwoje śpiących, nieświadomych niczego ludzi, jedno wielkie łóżko, jedna szalona dziewczyna i trzech przydupasów. W innych okolicznościach coś takiego musiałoby się źle skończyć, ale nie tutaj, nie w Hogwarcie, nie z Zardi u boku. Wszystko szło tak zadziwiająco gładko, że wydawało mi się to podejrzane. Gdybym to ja padł ofiarą tej nieprzeciętnej nastolatki pewnie nawet nie wiedziałbym, że do tego doszło. Naprawdę cieszyłem się, że mam ją po swojej stronie i zawsze ma okazję nacieszyć się moim związkiem z Syriuszem. W przeciwnym razie bylibyśmy w niezłym niebezpieczeństwie. Takich ludzi powinno się zamykać! Musiałem jednak przyznać, że byłaby to nieodżałowana strata, ponieważ Zardi była nade wszystko cudowną przyjaciółką.
- No i czego stoicie i patrzycie jak cielęta? - dziewczyna skarciła nas uderzając ręką po ramionach. - Do dzieła! Trzeba ich rozebrać do rosołu!
- Rozumiem, że nie chodzi ci o...
- Przecież nie przyszłam tutaj oglądać goliznę, Syriuszu! - powiedziała z prychnięciem. - Do bielizny! Muszą być rozebrani do bielizny. Nie interesuje mnie to, co mają pod nią! Nie jestem takim zboczeńcem za jakiego mnie masz. Jeśli będę chciała pooglądać nagich czarodziejów to kupię PlayWitch albo poproszę Remusa.
- Ona żartowała! - tym razem to ja skarciłem Syriusza, kiedy spojrzał na mnie robiąc wielkie oczy. Czasami nie miałem do niego nerwów. Jasne, Zardi była moją najlepszą przyjaciółką i zrobiłbym dla niej wszystko, ale striptiz to raczej drobna przesada. Nie wspominając już o tym, że nawet by tego nie chciała. Ktoś taki jak ona nie musiał prosić przyjaciela o zdejmowanie majtek. Ten typ tak już miał, że jeśli czegoś chciał to sam po to sięgał.
- Koniec dyskutowania! Jedziemy z tym! - taktownie zaganiała niewolników do pracy, a sama przygotowała sprzęt do tej dziwacznej sesji fotograficznej. Chyba nadal nie docierało do mnie, że naprawdę to robimy. To było dziwaczne, odrealnione, niestosowne. Niby byliśmy chłopakami, ale rozbieranie innych to już zupełnie nie nasza bajka.
Pewnie dlatego chcieliśmy to mieć już za sobą, a przynajmniej tego chciałem ja i, sądząc po minie, Syriusz również. James zapalił się za to do pomocy i już sprawnie pozbywał się wszystkiego, czego pozbyć się musiał z Georga. Pomogliśmy mu, choć nasze nastawienie nie było tak entuzjastycznie jak jego. Najpierw młody Ślizgon, który prezentował się nie najgorzej jak na takiego dzieciaka. Był wyrośnięty, zbudowany raczej zwyczajnie, ale jednak zgrabnie, co zawdzięczał zapewne wrodzonemu brakowi zbędnych kilogramów i tkanki tłuszczowej. Najładniejsza i tak była jednak jego twarz. Chłopak wyglądał jak spokojny aniołek, kiedy spał mocno. Jego irokez znajdował się w nieładzie, ale Zardi najwyraźniej się to podobało, ponieważ jeszcze trochę zmierzwiła mu włosy zanim usatysfakcjonowała skinęła głową. Noah tymczasem okazał się nie lada interesującym okazem mężczyzny. Jego mięśnie były dobrze zarysowane, chociaż na pewno nie starał się o przyrost tkanki mięśniowej. Wyglądał zdrowo, był swobodnie umięśniony, na pewno idealny pod wieloma względami. A więc nie tylko jego twarz była urocza, co Zardi zdołała już podkreślić cichym gwizdnięciem.
- Wow, ale apetyczny kąsek! - dodała z miną dziecka, które dostało wymarzoną zabawkę. - Sama nie wiem, czy chciałabym go dla siebie, czy oddałabym w ręce jakiegoś mężczyzny. - była zdecydowanie szalona! - Trudno, innym razem nad tym pomyślę, a teraz do roboty! Niech pomyślę... Ułożymy ich obok siebie tak żeby wyglądali, że śpią wspólnie po upojnej nocy. - kiedy jej słuchałem, miałem ciarki. Tej dziewczyny naprawdę należało się bać.
Przystąpiliśmy do delikatnego układania śpiącej dwójki w pozycjach, które wymyślała Zardi. Zaczęliśmy od końca na jej życzenie i teraz powoli odtwarzaliśmy noc mającą miejsce tylko w głowie dziewczyny. To było jak zabawa bardzo dużymi i niewątpliwie ciężkimi lalkami, ale jakoś dawaliśmy sobie z tym radę. Ręka w prawo, głowa w lewo, noga wyżej, bliżej siebie. Nie miałem nic przeciwko wykonywaniu takich poleceń, kiedy nie dotyczyły one mnie. Wprawdzie początkowo kręciłem nosem, ale po godzinie doszliśmy do takiej wprawy, że w przeciągu chwili układ był gotowy i dziewczyna mogła robić zdjęcia.
Właśnie układaliśmy Noaha na Grorge'u, kiedy coś zazgrzytało podejrzanie. Pokój Życzeń zawirował, moje wnętrzności zaczęły się przewracać i nagle z nieprzyjemnym szarpnięciem zostaliśmy bez zapowiedzi wyrzuceni z niego na korytarz. Mogłem tylko dziękować, że wyglądało to raczej jak wysunięcie nas stamtąd, ponieważ nasze dwie żywe lalki mogłyby na tym nieźle ucierpieć.
- Chwila, chwila! Co jest grane?! - Zardi poderwała się na równe nogi z ziemi, na której usadził ją Pokój Życzeń i zaczęła robić co w jej mocy, aby dostać się znowu do środka. - On jest na czas?! - prychała wściekła. - Nikt mi nie mówił, że on jest na czas!
- Bo nie jest. - Syriusz zmarszczył brwi również niewiele rozumiejąc.
- Ktoś wszedł do środka! - James uderzył się lekko w czoło. - Zapomniałem o tym całkowicie! Jeśli ktoś chce wejść do Pokoju Życzeń i wyobrazi sobie coś innego, pokój najczęściej go zwyczajnie wyrzuca. Przeprowadzałem na nim doświadczenia. Nie zawsze działa tak samo, ale często tak właśnie jest.
- Nie wiem, czy zauważyliście, ale mamy dwa golasy na korytarzu i jesteśmy w to zamieszani po uszy. - dziewczyna nagle straciła całe zainteresowanie Pokojem Życzeń. - Zbieramy się! Musimy ich przykryć Peleryną Niewidką i zwiać w jakieś bezpieczne miejsce. Ich ubrania wciąż są w środku, więc musimy na nie poczekać!
Miała rację. Spanikowaliśmy, ale szybko doszliśmy do wniosku, że to wcale nam nie pomoże. Zaczęliśmy współpracować. Posadziliśmy chłopaków pod ścianą i okryliśmy Peleryną w taki sposób, by nie zsunęła się z ich ciał, kiedy my będziemy ukrywać się w tajnym przejściu niedaleko.
Na początku mieliśmy zamiar zabrać ich ze sobą, ale szybko odrzuciliśmy ten pomysł. Nie opłacało nam się ciągnąc ich aż tam, a później wracać z nimi tutaj, a przecież potrzebowaliśmy swobody i miejsca aby znowu ich ubrać i zabrać w miejsca, w których powinni się znaleźć. Magia na niewiele by się nam zdała, ponieważ sterowanie jednym ciałem było skomplikowane, a co dopiero uważać na dwa uśpione ciała.
Zardi była wściekła, kiedy w stresie oddaliliśmy się do przejścia. Nie spodziewaliśmy się, że ktoś będzie chciał skorzystać z Pokoju Życzeń o tej godzinie, ale najwidoczniej po prostu niewiele wiedzieliśmy.
Czekanie było długie, żmudne i nudne. Zagraliśmy w tym czasie w skojarzenia i alfabetyczny łańcuch zanim nastąpiła jakaś zmiana. Pokój Wspólny opuściła jedna osoba, a po niej kolejna. Dziewczyna i chłopak sądząc po wydawanych przez nich odgłosach kroków. A więc jakaś romantyczna schadzka nocą pokrzyżowała nam plany.
- Nie mam już ochoty dalej ryzykować. - oświadczyła z niemałym żalem dziewczyna. - Ostatnie kilka scen i posprzątamy po sobie. - zadecydowała. Teraz sama pomagała nam w układaniu naszych ofiar, ponieważ zależało jej na czasie. Nie dziwiłem się, ponieważ w każdej chwili kolejna para mogłaby zjawić się tutaj na romantycznej randce nocą.
Zardi wycisnęła z nas wszystkie siły, wyczerpała nas doszczętnie, ale kiedy oświadczyła, że ma dosyć i naprawdę możemy się zbierać, czułem ogromną ulgę. Od razu zabrałem się do pracy i wraz z kolegami i dziewczyną wzięliśmy to w swoje ręce. Jedne ręka do rękawa, druga noga do nogawki. Szło nam opłakanie, ale założyliśmy na tych dwoje wszystkie ubrania, w jakich zostali tu przyprowadzeni.
- Sesja zostaje ostatecznie zamknięta. - powiedziała dumnie i pomogła nam w uporaniu się ze sprzątaniem po swoim pomyśle. Nikt nie mógł wiedzieć, że cokolwiek kombinowaliśmy, więc Zardi zaoferowała nam wynagrodzenie, o którym nawet nie chciałem słyszeć, a więc Syriusz także nie. Zresztą, siedzieliśmy w tym po uszy, więc postanowiłem, że pomożemy dziewczynie zrobić porządek ze wszystkim. Na początek zabraliśmy się za przetransportowanie Gregoire'a do Wielkiej Sali, a więc zakradliśmy się tam i podrzuciliśmy go pod stół Ślizgonów. Dziewczyna polała go kremowym piwem, żeby sam uwierzył w to, że się opił i dlatego nie pamięta nic z wieczoru spędzonego z tajemniczą dziewczyną od liściku. O niebo łatwiej i szybciej poszło nam z Noahem, którego mogliśmy odlewitować do jego pokoju i tam ułożyć na łóżku. Zardi sama zajęła się układaniem go do snu i zadowolona była dumna z siebie.
- Dam wam odbitki zdjęć, jeśli chcecie. - zaoferowała, kiedy wspólnie wracaliśmy do naszych dormitoriów. - Jesteśmy mistrzami zbrodni. - buzia jej się nie zamykała. - Udało nam się bez większych problemów zabrać ich na miejsce i odtransportować z jeszcze większą łatwością. Jesteśmy stworzeni do takiej roboty.
- Tak, z pewnością. - Syriusz podszedł do tych komplementów z właściwą sobie w takich chwilach nieufnością. - Nie chcę tego powtarzać. Boli mnie kręgosłup, mięśnie i nawet nogi. Nigdy więcej przestawiania ludzi! To męczące! Nie wspomnę nawet o tym, że za kilka godzin, dokładniej za cztery, będziemy musieli się podnieść z łóżek. Ja nie zwalę się ze swojego na czas, nie wiem jak wy, ale mi na pewno się nie uda. Jestem wykończony, a jeszcze przed południem rozboli mnie nawet najmniejszy mięsień ciała.
- Dowiemy się, kiedy nadejdzie czas. - stwierdził James, który był wciąż roztrzęsiony z podniecenia. - To było fantastyczne, więc następnym razem wykorzystamy do tego jakieś dwie dziewczyny!
Syriusz wezwał Merlina na świadka i ostro dał do zrozumienia Jamesowi, że nie planuje przykładać palca do żadnego podobnego przedsięwzięcia w przyszłości. Tym razem to ja zgadzałem się z nim w pełni. Tej nocy i tak mieliśmy dosyć wrażeń i ani w głowie było mi znowu przez to przechodzić.

Sirius-Remus-marauders-28055002-700-930

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz