środa, 16 września 2015

Przygotowania do przemiany

- A więc, Remusie, sprawy wyglądają następująco. - Dyrektor położył dłoń na moim ramieniu, kiedy zbliżaliśmy się do Hagrida, czekającego na nas pod wejściem do gabinetu. - Ponieważ łowców łatwiej jest zwabić niż się ich pozbyć, musimy zapewnić ci bezpieczeństwo podczas przemiany. Zajmie się tym naturalnie Hagrid, który nadaje się idealnie do podobnych zadań. Dlatego wezwałem go tutaj dzisiaj, mimo że ma swoje gorsze dni. Niestety nie mamy już czasu na taktowne wycofanie się do czasu jego pełnego powrotu do sił. Pełnia za trzy dni, a więc czas zacząć planować i myśleć o tym na poważnie. Musztarda Dijon. Zapraszam was do gabinetu. - zwrócił się do mnie i do gajowego, kiedy gargulec uskoczył odsłaniając schody.
Dumbledore wskazał nam krzesła, z czego jedno było zdecydowanie przeznaczone dla wielkiego Hagrida, zaś drugie mogło służyć każdej przeciętnej osobie, a więc i mi. Sam rozsiadł się w swoim fotelu i podsunął nam mapę Hogwartu, na której zaznaczył przejście przy wierzbie płaczącej oraz drogę jaką muszę pokonywać do mojej bezpiecznej Wrzeszczącej Chaty.
- A więc panowie, musimy mieć pewność, że łowcy nie zainteresują się podejrzanymi dźwiękami dochodzącymi w tego starego domu w Hogsmeade. Mogli słyszeć o tym chociażby przypadkiem i dla pewności zaczekać na właściwy dzień, co będzie nam nie na rękę. Dlatego właśnie jesteśmy zmuszeni znaleźć inne rozwiązanie niż dotychczasowe. Remusie, Hagrid znajdzie ci jakieś bezpieczne miejsce, w którym będziesz mógł spokojnie przejść przemianę. Obawiam się, że może być zmuszony potraktować cię dosyć brutalnie.
- Taaak, nie chcę cię obrazić, Remusie, ale sam rozumiesz. - odezwał się kudłaty mężczyzna. - Gdybyś uciekł, mógłbym przypadkiem zrobić krzywdę komuś lub sobie, a tego przecież nie chcemy. Dlatego w ostateczności użyjemy łańcuchów, ale bardzo możliwe, że obejdzie się bez tego, jeśli znajdę jakieś bezpieczne miejsce w Zakazanym Lesie. Zaprowadzę cię tam i będę ubezpieczał przez całą noc.
-Yym... - nie czułem się komfortowo z tym, że ktoś będzie musiał narażać się dla mnie i tak bardzo poświęcać. Doskonale rozumiałem, że jestem kłopotliwym uczniem, więc nie miałem im za złe pomysłu ze związaniem mnie, ale czuwanie nad bezpieczeństwem wilkołaka w czasie pełni to chyba przesada. - Nie wiem czy to właściwe rozwiązanie... Nie chciałbym żeby coś wymknęło się spod kontroli, a przecież tak niewiele trzeba żebym stał się niebezpieczny nawet dla kogoś tak wielkiego i silnego jak ty, Hagridzie.
- Spokojnie, spokojnie. - Dyrektor uśmiechnął się do mnie ciepło. - Pozwól, że zapewnię cię o całkowitym bezpieczeństwie Hagrida. Nie dopuścimy do tego aby coś mu się stało, tak samo jak nie pozwolimy by coś stało się tobie. Mamy jeszcze kilka dni, więc miejsce będzie odpowiednio zabezpieczone. Nie wykluczam możliwości, że nad waszym bezpieczeństwem będzie czuwał także ktoś inny, ale to muszę już przedyskutować z innymi profesorami. Do tego czasu skupmy się na podstawach.
Skinąłem głową i uśmiechnąłem się niepewnie. Nie podobało mi się to, ale też nie mogłem sobie pozwolić na bezczelne wybrzydzanie. Przecież nie miałem w tym temacie nic do powiedzenia! Mogłem tylko grzecznie słuchać poleceń i przytakiwać. Oni wiedzieli najlepiej, co jest dla mnie dobre, nawet jeśli moje poglądy na ten temat mogły być trochę inne.
- No, dobrze. Przejdźmy jednak dalej. Hagridzie, gdzie przewidujesz znaleźć właściwe dla Remusa miejsce przemiany? - zamienił mapę na tę, która przedstawiała Zakazany Las i przyznaję, że nie spodziewałem się czegoś podobnego. Nawet nie wiedziałem, że ktoś próbował czegoś podobnego, jak rysowanie mapy tych niebezpiecznych, leśnych ostępów. Mi nie przyszłoby to do głowy! Ale jeśli powiem o tym przyjaciołom, James i Syriusz na pewno będą chcieli ją wykraść. Postanowiłem zataić przed nimi ten fakt, tym bardziej, że nie powinni kręcić się tam gdzie ich nie chcę, kiedy w pobliżu może roić się od profesorów. Nie byłem głupi, wiedziałem, że chcieliby mi towarzyszyć, nawet jeśli przemiana będzie odbywać się w innym miejscu niż dotychczas.
- Panie psorze, tutaj, tutaj i tutaj. - wielki, trochę brudny palec Hagrida dźgnął mapę w trzech miejscach. Tam szukałbym odpowiednich kryjówek dla wilkołaka. Tutaj wielka dżdżownica psora Kettleburna wydrążyła tunel, który z jednej strony został zasypany przez przewrócone wiatrem drzewa podczas najostrzejszych burz. Może nie będziesz chciał kopać, jak myślisz, Remusie?
- Nie mam pojęcia. Nie jestem aż tak świadomy siebie i tego, co robię.
- Hmm, no to tutaj jest... Niech sobie przypomnę... - mężczyzna podrapał się po głowie. Przez chwilę obawiałem się, że z jego włosów na blat biurka wypadnie kilka ptasich jaj, ale na szczęście nie było tak źle. - A tak! Tutaj jest klatka dla drewnojadów, które kiedyś pustoszyły Zakazany Las. Wielkie bestie były! - O taaaakie wielkie! - rozłożył ramiona omal nie przewracając półki z książkami. - Przepraszam!
- Siedź, siedź, Hagridzie! - Dyrektor szybko zrobił porządek różdżką aby uniknąć problemów, kiedy niezgrabny mężczyzna zacząłby na siłę naprawiać to, co nabroił.
- Przepraszam. - powiedział ponownie mężczyzna i zanurkował w mapie marszcząc brwi i przyglądając się dokładniej szczegółom. - A tutaj mieszkał kiedyś jakiś dziwaczny pustelnik. Tak mówili, kiedy byłem małym dzieciakiem! - wyjaśnił szybko. - Jakieś stare domostwo, ruina, ale można by naprawić, pozbijać i stałoby.
- Remusie?
- Y, hę, tak? - dyrektor sprowadził mnie na ziemię, kiedy nie słuchałem zbyt uważnie jego słów. - Co się dzieje? To znaczy, co mam zrobić?
- Czy któraś z tych kolacji ci odpowiada?
- Y, nie wiem, dyrektorze. - przyznałem skruszony. - Nie jestem pewny na ile będę chciał się wydostać z nowego miejsca, ale klatka to chyba nie najlepszy pomysł. Zbyt duże prawdopodobieństwo, że ktoś mnie zobaczy, jeśli łowcy by się tutaj kręcili. Dziura w ziemi jest łatwa do poszerzenia, a dom... Sam nie wiem. Czy jest bardzo zniszczony? Mamy tylko trzy dni, więc nie wiem czy wyrobimy się z jego odbudową lub poprawą.
- Dobrze więc! - dyrektor zwinął mapę. - Rozejrzę się, sprawdzę te miejsca, ustalę na ile będzie bezpiecznie z nich korzystać. Na chwilę obecną możemy zamknąć nasze pierwsze spotkanie w tej sprawie. Będę cię na bieżąco informował o postępach. Hagridzie, pozwolisz ze mną? Rozejrzymy się póki mamy trochę czasu, a Remus i tak musi uciekać na lekcje, prawda?
Pokiwałem szybko głową. Całkiem o tym zapomniałem, a przyjaciele na pewno martwili się o mnie. Musiałem do nich dołączyć i zapewnić, że to nic poważnego. W końcu byli jak przedłużenie moich rąk, nóg i zmysłów. Z nimi mógłbym zawojować świat. W końcu przyjaciele to rodzina, którą się wybiera, a moi byli najlepsi ze wszystkich! Uwielbiałem ich i bez wahania bym się dla nich poświęcił.
- Więc ja już pójdę zanim zacznie się pierwsza lekcja. - użyłem zgrabnego, taktycznego wykrętu, który miał mi zapewnić pełną swobodę ruchów. Nie podejrzewałem żeby mieli mnie śledzić, ale zawsze to mniej interesowaliby się tym, co powiem przyjaciołom na ten temat. Przecież mogli uznać, że mam za długi język!
- Ależ naturalnie, Remusie. - dyrektor przytaknął z pełnym zrozumieniem przedstawionej przeze mnie sytuacji. - Nie chciałbym żeby cokolwiek ci umknęło. Poślę po ciebie w wolnej od zajęć chwili, jeśli coś ustalimy i będziemy potrzebowali twojej pomocy. Na chwilę obecną wychodzimy z Hagridem z zamku, więc i tak nie mógłbyś nam towarzyszyć, a więc wracaj do szkolnych obowiązków ucznia i prefekta. - powiedział to w taki sposób, że odniosłem wrażenie, że jest ze mnie dumny, ponieważ to właśnie dzięki niemu wilkołak mógł uczyć się w Hogwarcie, a ja dawałem z siebie wszystko, aby udowodnić swoją wartość. Najwyraźniej mi to wychodziło i teraz także ja czułem przepełniającą mnie dumę.
Pożegnałem się z mężczyznami zanim zdążyli się zebrać do wyjścia i szybko pognałem po schodach na korytarz. Rozejrzałem się i powąchałem powietrze by mieć pewność, że przyjaciele należą do grupy osób bardzo przewidywalnych. Trafiłem w samo sedno, ponieważ wyraźnie czułem ich woń, którą mogłem zlokalizować w jednym z tajemnych przejść odkrytych przez nas jakieś dwa lata temu. Z satysfakcją podkradłem się do ukrytego przejścia i szarpnięciem je otworzyłem. Strach i zaskoczenie na twarzach chłopaków były rozkosznym widokiem. Roześmiałem się nie mogą powstrzymać.
- Chodźcie, opowiem wam wszystko, kiedy będziemy w bezpiecznym miejscu. - wepchnąłem się między nich i zacząłem przeciskać wzdłuż nieuczęszczanego przez nikogo poza nami korytarza. Słyszałem za sobą ich niezadowolone posapywania, ponieważ mieli nadzieję, że od razu wszystkiego się dowiedzą, ale chciałem potrzymać ich jeszcze trochę w niepewności. Zresztą, musiałem ułożyć sobie w głowie to, co powiem, aby nie zdradzić za dużo, ale jednocześnie nie kopać pod sobą dołku. Nie chciałem żeby przeze mnie wpakowali się w kłopoty, to oczywiste.

078

1 komentarz:

  1. A więc.. dam sobie głowę uciąć, że Syriusz będzie chciał mu towarzyszyć i być może zrobi to, nawet jeśli Remi będzie kręcił xD
    Zawsze myślałam jak dużo Albus ma ze ślizgona. Ten rozdział utwierdza mnie w przekonaniu, że w sumie całkiem sporo. Duma z samego siebie z powodu Remusa, mówi mi wszystko :)
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń