niedziela, 4 października 2015

Kartka z pamiętnika CCLXVIII - Syriusz Black

Nie sądziłem, że Zakazany Las może być tak dobrze zabezpieczony i obstawiony czujnymi nauczycielami tylko dlatego, że jeden z uczniów musiał przemienić się podczas pełni. Jasne, cieszyłem się, że Remi jest bezpieczny, ale żeby od razu rzucać tyle bezsensownych zaklęć?! Zwykły człowiek nie prześlizgnąłby się tak daleko, ale animag... To już inna sprawa, a ja byłem tego najlepszym przykładem. Nauczyciele z jakiegoś powodu nie uznawali nielegalnych, niefigurujących w dokumentach animagów, a przecież zawsze mogło być ich więcej niż tylko głupia czwórka uczniów Hogwartu, którzy chcieli pomóc przyjacielowi. Skoro my mogliśmy opanować tę niełatwą sztukę to każdy mógł! Nie mogłem jednak podejść do profesorów i powiedzieć im prosto z mostu, że mamy problem, ponieważ są zbyt łatwowierni i wydaje im się, że świat jest czarno-biały. Przesadzałem, doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale przecież chodziło o mojego Remusa!
Ukryty w krzakach, w miejscu, z którego doskonale widziałem domek na kurzej nodze obserwowałem okolicę. Z mojego wilczka zrobiono Babę Jagę, ale nie miałem zamiaru im tego wypominać, jeśli tylko w ten sposób mój chłopak był bezpieczny. W takiej sytuacji, mogli go zamknąć nawet w worku Świętego Mikołaja, a ja nie powiedziałbym nawet słowa!
Przesunąłem wzrokiem po elemencie, który wyraźnie mi nie pasował do koncepcji lub raczej wydawał się podejrzany, ponieważ właśnie pasował tutaj jak ulał i był na miejscu. Kruk. Siedział na gałęzi bardzo blisko domku i miałem wrażenie, że opiera głowę o ścianę chatki, co przecież nie mogło być normalne. Jaki ptak mógłby robić coś podobnego?! Martwy! Ale martwy ptak spadłby na ziemię, a nie podpierał się jak pijaczyna. Nie podobał mi się ten kruk. Bardzo mi się nie podobał. Stał zbyt spokojnie, zbyt sensownie, a to znaczyło, że jego obecność nie miała żadnego sensu. Jak mogło to pozostać niezauważonym przez nikogo?! Może to jeden z nauczycieli kontrolował Remusa? Ale przecież przeliczyłem ich wszystkich zanim się tu zjawiłem. Chciałem mieć pewność, że nikt nie zajdzie mnie niespodziewanie od tyłu. Zresztą, tylko McGonagall była animagiem, a ona zamieniała się w kota i w tej chwili nadzorowała uczniów w zamku.
Przeklinałem w myślach nauczycieli za to, że nie pomyśleli o wszystkim. Gdyby było inaczej, nie dostałbym się w pobliże miejsca przemiany Remusa, ale tego kruka także by tu nie było. Tego byłem pewny, ponieważ miałem już całkowitą pewność, że to nie mógł być zwykły ptak. Kiedy parszywy ciekawski kurak zmienił pozycję odwracając się przodem w moją stronę, wytężyłem swój psi wzrok, a nawet podszedłem jeszcze bliżej, by mieć pewność, że wiem doskonale, co się dzieje na gałęzi. To ptaszysko miało zamknięte tylko jedno oko! Jaki kruk potrafi coś takiego?! Prawdę mówiąc nie miałem pojęcia, czy kruki to potrafią, a mój wzrok mógł mnie mylić, ale nie miałem zamiaru ryzykować życia Remusa, jeśli krukiem okazałby się jeden z łowców. Może czekał aż mój Remi stanie się mniej czujny i bezbronny, a wtedy planował zaatakować? Nie mogłem do tego dopuścić!
Starając się nie spuszczać z oka wrednego ptaszyska, zacząłem przemieszczać się nisko przy ziemi w stronę kurzej nóżki. Wątpiłem żeby udało mi się na nią wspiąć lub nawet wyjść na drzewo w psiej postaci, więc nie miałem zielonego pojęcia, co chcę osiągnąć, ale nie mogłem zostawić przyjaciela, ba! kochanka w potrzebie!
Starałem się zachowywać możliwie najciszej i nie zwracać na siebie uwagi, co chyba mi nieźle szło, skoro nikt nie podniósł alarmu. Zdążyłem już rozważyć tę opcję i odrzuciłem ją od razu. Skupiając uwagę na sobie, szybko dałbym krukowi szansę na pozostanie niezauważonym. Nauczyciele nie myśleliby już o ochronie wilkołaka, ale o dziwacznym psie, który wziął się znikąd i najpewniej był zdziczały, a więc zostałbym zaklasyfikowany do zwierząt potencjalnie niebezpiecznych. W konsekwencji postanowiliby mnie wyeliminować. Nie, to nie wchodziło w grę!
Sam nie wiem, jak to zrobiłem, ale udało mi się podejść pod samą chatkę. Podejrzewałem, że moja czarna sierść była równie przydatna, co czarne pióra kruka. Dopiero teraz zrozumiałem, że mógł to być powód, dla którego nauczyciele nie zauważyli dziada pod ścianą chaty. Tyle tylko, że ze środka przez szpary przesączało się światło, które pozwalało zauważyć przynajmniej podejrzane kontury, chociaż może moim atutem był wyostrzony psi wzrok, którym nie mogli poszczycić się nauczyciele.
Leżąc w trawie i powstrzymując mdłości z powodu kurzego zapachu wypełniającego nozdrza, myślałem nad tym, co powinienem teraz zrobić. Wdrapanie się do góry nie wchodziło w grę, na drabinkę z domku też liczyć nie mogłem. Byłem jednak psem, a psy mają swoje sposoby, toteż i ja znalazłem taki, który pozwolił mi na działanie. Powstrzymując obrzydzenie, zamknąłem zęby na paskudnym kurzym odnóżu. Omal nie zwymiotowałem, kiedy mój język dotknął tej chropowatej skóry, ale chodziło o bezpieczeństwo mojego chłopaka, a to wymagało poświęceń.
Wgryzłem się głębiej w chudą, paskudna nogę i w końcu poczułem drgnięcie. Tak jak myślałem, kurze szczudło czuło dokładnie tak, jak czuć powinno, gdyby było po prostu przerośniętym kurczakiem. Zacisnąłem szczęki jeszcze mocniej i w ostatniej chwili zdołałem wypuścić zdobyć spomiędzy zębisk, kiedy nóżka zaczęła podskakiwać, wierzgać i urządzać mojemu wilkołakowi niezapomnianą przejażdżkę. Odsunąłem się żeby nie zostać stratowanym i przeklinałem swoją głupotę. Moje szczęki bolały, a mogłem ten pomysł przypłacić nawet złamaniem, o ile nie skręceniem karku. Miałem więcej szczęścia niż rozumu, ale teraz przynajmniej miałem pewność, że kruk odczepi się od chatki i siedzącego w środku Remusa.
Dostrzegłem tą pierzastą pokrakę latającą bezsensownie tu i tam, próbującą usiąść spokojnie na gałęzi, co było o tyle trudne, że musiała się nieźle wystraszyć, kiedy domek zaczął wariować. Nie bez satysfakcji uśmiechnąłem się do siebie. Wprawdzie mój Remi musiał czuć się w tej chwili jak oliwka w potrząsanym słoiczku, ale na pewno doceniłby moje poświęcenie i niezawodną pomysłowość, gdyby wiedział dlaczego byłem zmuszony tak go wymęczyć.
Teraz nauczyciele przynajmniej zwrócili uwagę na domek tak jak należało, ponieważ usilnie starali się uspokoić szalejącą chatkę Baby Jagi. Rzucali zaklęcia, niemal wychodzili z siebie, ale nie wiedzieli, co się stało, więc ich usilne staranie nie przynosiły żadnych efektów. Ze środka dochodziło za to przestraszone wycie. Nie zdziwiłbym się, gdyby Remi wczepił się w coś pazurkami i starał się nie obijać po bokach. Biedak pewnie przypłaci ten dzień licznymi siniakami, ale przynajmniej będzie cały i zdrowy, a żaden pokrętny animag mu nie zaszkodzi! Tym bardziej, że gdyby tylko spróbował się przemienić w człowieka, zostałby wypchnięty poza obręb magicznych zaklęć.
Ukryty w ciemnościach obserwowałem więc gwałtowne podrygi i niecodzienny taniec dziwacznej budowli, w której zamknięto mojego chłopaka, ale szybko zmieniłem obiekt zainteresowania. Poszukałem kruka, który siedząc już normalnie na gałęzi śledził uważnie podskoki domku na kurzej nóżce. Kim był ten parszywy ptak? Czy mógł być niebezpieczny teraz, kiedy wiedział o likantropii Remusa? Musiałem jakoś dowiedzieć się z kim mam do czynienia, ale to było chyba trudniejsze niż wdrapanie się na drzewo w ciele psa. Postanowiłem więc poczekać na rozwój wypadków i kiedy nauczyciele opanowali w końcu kryzys, nie spuszczałem ptaka z oka. Czy pokraka wyczuła, że jest obserwowana? Nie wiem, ale w pewnym momencie rozglądała się we wszystkich kierunkach i najwyraźniej szukała tego, kto wysyłał w jej stronę nienawistną aurę. Profesorowie patrolujący okolicę domku i zwracający teraz uwagę nawet na najmniejsze szczegóły również dostrzegli kruka. To musiało go spłoszyć, ponieważ nie wahając się odleciał, a przynajmniej oddalił się na tyle, żeby nie można było dostrzec go w pobliżu. Mając świadomość, że animag może czaić się gdzieś niedaleko i czekać na odpowiednią chwilę do ataku, postanowiłem być czujny i nie miałem najmniejszego zamiaru wrócić do zamku tej nocy. Nie bez Remusa! Całego i zdrowego!
Chociaż było mi trochę niewygodnie, ułożyłem się w krzakach i podjąłem wędrówkę myśli oraz spojrzenia. Obserwowałem uważnie wszystko w około, pilnowałem by nic i nikt nie zbliżał się do chatki na nóżce bez mojej wiedzy, nasłuchiwałem, byłem gotowy do skoku i obrony. W tym samym czasie pozwoliłem sobie myśleć o wszystkim, planować jutrzejszy dzień, najbliższe wyjście do Hogsmeade z przyjaciółmi. Musiałem zatroszczyć się o to, żebym przypadkiem nie zasnął. W końcu byłem tylko uczniem, a nie zaprawionym w bojach Aurorem, który potrafiłby bez mrugnięcia okiem przesiedzieć całą noc na czatach. Podejrzewałem, że oni mieli do dyspozycji eliksiry wspomagające koncentrację i zapobiegające zasypianiu, tymczasem ja nie miałem zupełnie nic. Starałem się więc jak mogłem, ponieważ w grę mogło wchodzić życie mojego Remusa.
Kiedy czułem, że myśli zaczynają mi się plątać, zaś obraz przed oczyma się zamazuje, zmieniałem ostrożnie pozycję i zaczynałem podgryzać łapy, żeby tylko zmusić się do rozbudzenia. Myślałem wtedy tylko o Remim, próbowałem przekonać swój organizm, że nie może pozwolić sobie na chwilę słabości. Przyznam jednak, że sam nie wiem czy mi się to naprawdę udało. W pewnym momencie byłem w końcu tak zmęczony, że niewiele pamiętam. Czy coś się działo, czy nie? Czy zasnąłem, czy może jednak pozostałem rozbudzony? Nie wiem. Po prostu nie pamiętam w jaki sposób dotrwałem do rana.

061002

1 komentarz:

  1. Przepraszam że tak długo nie komentowałam. Mam nadzieje że ten kruk nie był łowcą. Poruszenie się tej chatki musiało być widowiskowe. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń