piątek, 25 grudnia 2015

Christmas Special 2015

Ciepło rozchodziło się po domu rozkosznymi falami promieniując od rozpalonego kominka. Migotliwe światełka rozwieszone gęsto na piętrzącej się do samego sufitu choince odbijały się od lśniących bombek, czym rzucały pocieszne błyski na ściany salonu. Powietrze wypełniał cudowny zapach gotowanych suszonych owoców, który upajał zmysły niczym narkotyk. Taką atmosferę można było osiągnąć tylko raz w roku i ten dzień właśnie nadszedł.
Prezenty pod świątecznym drzewkiem, wypieki i wyśmienite bożonarodzeniowe potrawy zaścielały stół tak gęsto, że goście z trudem mogli znaleźć miejsce dla swoich talerzy. Coś takiego naprawdę przeżywało się tylko raz do roku.
- Remusie, podaj butelkę! Przed posiłkiem musimy wypić po kieliszku likieru! - Michael z szerokim uśmiechem na swojej urodziwej, chociaż teraz już zdecydowanie doroślejszej twarzy pożerał wzrokiem sporych rozmiarów butelkę trunku. Siedzący obok niego Gabriel uraczył kochanka kuksańcem w bok.
- Zachowuj się! - skarcił długowłosego metala, który był teraz zmuszony do poprawienia swojego nienagannego stroju przywodzącego na myśl eleganckiego wampira.
- Ależ ja się zachowuję! - prychnął chłopak i skrzyżował ramiona na piersi z miną nadąsanego dziecka. - Widzisz? Remus rozumie moje potrzeby lepiej od ciebie. - rzucił urażonym tonem, kiedy młody wilkołak nachylał się nad stołem by podać butelkę, o którą prosił kolega.
- Tylko polej wszystkim, a nie tylko sobie. - Alen również zareagował bardzo entuzjastycznie na wspomnienie alkoholu, co sprawiło, że siedzący obok niego Blood spojrzał wymownie z górę, w geście wyrażającym prośbę o pomoc niebios. Wprawdzie nie wierzył, że ktoś tam jest i czuwa nad dobrem świata, ale i tak uznał, że nie zaszkodzi spróbować. W końcu tylko bogowie mogli wygrać z Alenem.
- Chcę karpika! - tym razem to Thomas Mares robił raban, kiedy tylko znalazł odpowiednie miejsce aby ulokować się przy stole i zauważył, że jego ulubiona świąteczna ryba znajduje się zbyt daleko. Dla świętego spokoju Karel osobiście pofatygował się po cały półmisek ryby w galarecie.
Michael w tym czasie wypełnił wszystkie kieliszki gęstym, kremowym płynem, który pachniał słodko i alkoholowo. Z głośników ustawionego w rogu magnetofonu płynęły mocne dźwięki matalowych kolęd, zaś oni z toastem i życzeniami zdrowia wypili podany właśnie alkohol.
Remus, Sirius, James, Sheva i Fabien, Michael i Gabriel, Thomas oraz Karel, Alen i Blood, Zardi z Noahem, Ryo i Namida, Oliver z Reijelem, Fillip i Marcel. Przy stole siedziała sama śmietanka towarzyska.
- Wyżerka! - rzucił komendę James, ale to Thomas jako pierwszy rzucił się na jedzenie.
Barszczyk z uszkami, pierogi ze śliwkami, karp w galarecie, sałatka śledziowa, pieczony łosoś, piernik, sernik, babka, torty, ciastka i ciasteczka. Soki, napoje, kompoty, woda, herbata i kawa. Nie brakowało niczego. Na środku stołu stał nawet bukiet czerwonych tulipanów przyozdobionych pokrytymi srebrnym brokatem gałązkami.
Śmiech, gorączkowe rozmowy, ciche konspiracyjne szepty, radość na twarzach, wyczuwalna w powietrzu gorąca atmosfera. Perfekcyjne święta z przyjaciółmi.
Po obfitym wspólnym posiłku przyszedł czas na prezenty, których nie brakowało pod ogromną choinką. Jeden po drugim papiery zaścielały podłogę, a okrzyki i westchnienia zachwytu niemal zagłuszały muzykę stanowiącą tło tych wydarzeń. To była piękna chwila. Piękna w sposób, w jaki piękne są tylko Święta Bożego Narodzenia spędzane w gronie osób, którym się ufa, które się kocha i bez których życie straciłoby sens.
- Dziś nie czas na wstrzemięźliwość, więc pijcie, pijcie ile się tylko zmieści! - Michael znowu gonił od osoby do osoby z niebywale słodkim i kremowym likierem, od którego ciało rozgrzewało się do czerwoności, a na twarzy mimowolnie pojawiał się błogi uśmiech.
- Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! - rzucił ktoś i jak na komendę ze wszystkich stron posypały się życzenia. Proste, ale szczere i zawsze płynące z serca.
Kiedy część oficjalna dobiegła końca, swobodnie przeszli do części nieoficjalnej, którą zapoczątkował Ryo. To on przygotował wszystko i przyniósł mugolskie Play Statoion, na którym włączył jedną ze swoich ulubionych „bitek”, w których swobodnie mogli rozgrywać turnieje na zasadzie wymiany w przypadku przegranej. Nikogo nie zdziwił fakt, że sam pomysłodawca zabawy postanowił grać jako ostatni. W końcu nie ulegało wątpliwości, że jest w tym najlepszy, toteż nikt nie protestował. Ryo wyjaśnił im wszystkie zasady, ustalił kolejkę i na próbę pozwolił znajomym rozegrać po jednej kolejce. Musieli obeznać się przynajmniej w stopniu minimalnym z grą i ruchami, toteż zajęło to dłuższą chwilę, której młody Japończyk nie żałował w najmniejszym nawet stopniu. Rozkoszował się patrzeniem na nieudolną grę i zrywał boki ze śmiechu. Takich widoków nie oglądał od naprawdę dawna! Od czasów, kiedy uczył gry Namidę. Pamiętał doskonale jak to wyglądało i jak świetnie się wtedy bawił. Teraz znowu mógł świetnie się bawić obserwując swoje pisklaki, kiedy te próbowały wzbić się w powietrze świata gry.
Zajadając się słodką, rozkoszną czekoladą i popijając upragniony przez Michaela likier, grali bez wytchnienia. Każdy wygrany kontynuował grę, każdy przegrany wymieniał się z kolejną osobą na liście. Wyjątkiem byli tylko Ryo oraz Namida, którym szło na tyle dobrze, że po kilku wygranych walkach ustępowali miejsca innym.
Najlepszym z pisklaków okazała się Zardi, zaś zaraz za nią plasował się Sheva. To oni radzili sobie z grą na Play Station najlepiej i to oni najczęściej wygrywali starcia.
Gra ciągnęła się naprawdę długo. Czekolada zdążyła się skończyć, podobnie jak likier, a oni czuli, że ich organizmy toną w słodyczy oraz błogim ukojeniu alkoholu. Tego potrzebowali. Tego właśnie było im trzeba w tej chwili i dlatego teraz jeden po drugim odpadali z gry. Kładąc się na miękkim dywanie salonu, wpatrywali się w sufit z błogim uśmiechem na twarzy. Pojedli, popili, zasłodzili i naszpikowali procentami swoje organizmy.
- Raz do roku warto. - stwierdził z zadowolonym uśmiechem Sheva. - Gdybyśmy robili to częściej, uznałbym, że przesadzamy, ale tak raz na jakiś czas...
- W pełni się z tobą zgadzam. - James przytaknął przyjacielowi. - Chociaż z przyjemnością powtarzałbym takie wieczory częściej. W końcu to świetna zabawa i sposób na odstresowanie.
- Dorabiasz ideologię do swoich potrzeb, co? - Remus uśmiechnął się wyrozumiale do okularnika.
- Kolejny taki przystanek to Sylwester i wielkie świętowanie! - Michael zatarł ręce. - Już ja wam wymyślę taką imprezę, że nigdy jej nie zapomnicie! Teraz za to proponuję zagrać w coś jeszcze.
- Jesteśmy wstawieni, więc dlaczego nie mielibyśmy pograć w butelkę? - zaproponował Gabriel.
- Pocałunki czy na pytania i wyzwania? - Reijel taksował spojrzeniem wszystkich, którzy znaleźli się wystarczająco blisko niego. Nie chciał przecież żeby jego kochanek całował kogokolwiek poza nim.
- Proponuję wszystko. - tym razem głos zabrał Karel. - Pocałunek to pierwszy cel. Jeśli ktoś odmówi, idziemy na pytanie lub wyzwanie, ale wtedy nie ma już odwrotu. Wybór jest wiążący.
- Mi to pasuje. - przyznał zadowolony Alen.
- Nie widzę problemu. - Blood wzruszył ramionami.
Skorzystali z butelki po likierze. Była wielka, ale nadawała się idealnie ze względu na jej ciężar. Nie podskakiwała, nie wypadała z rąk, a co najważniejsze, kręciła się dokładnie tak jak należy.
To dopiero była gra! Same pary, zazdrośnicy i do przesady wierni kochankowie, kilka szalonych typów, którym nie przeszkadzało całowanie innych, koszmarnie głupie zadania i bezpośrednie pytania. Czy taka zabawa naprawdę była odpowiednia dla spędzenia Wigilii Bożego Narodzenia? A może powinni byli zachować ją na ostatni dzień roku? Nikt jednak się tym nie przejmował. Ten dzień miał być wyjątkowy i oni uczynili go takim właśnie w ten dziwny, ale właściwy takiej grupce szaleńców sposób. Pieprzyć zasady rządzące Świętami, pieprzyć ustalone przed wiekami reguły. Tutaj nie chodziło o wstrzemięźliwość i układność, ale o tworzenie niezapomnianych wspomnień i świetną zabawę w gronie przyjaciół, a te warunki zostały spełnione.
Spora grupka upojonych radosnymi chwilami nastolatków spojrzała z uśmiechem w okno.
- Wesołych Świąt, Autorko! - rzucili chórem. - Wesołych Świąt, Czytelnicy!
O tak, to zdecydowanie nie był dzień taki, jak każdy inny w ich życiu.
- W Świętach chodzi o bliskich, o dobre wspomnienia, o tradycję, którą tworzy się samemu. - Michael uśmiechnął się szerzej niż dotychczas.
- Jesz to, co sprawia ci największą rozkosz, pijesz to, na co masz ochotę i bawisz się w najlepsze. Oto idea prawdziwie świąteczna. - Blood przewrócił oczyma, kiedy wsłuchany w jego głos Alen spoglądał na niego z miłością i dumą.
- Kiedy u Twojego boku zabraknie rodziny, pomyśl o spędzeniu Wigilii z przyjaciółmi. Zaproś tych, którzy są Ci najbliżsi, podzielcie się obowiązkami, nie przejmujcie się zasadami, jakie rządzą Świętami w Waszym kraju. Po prostu cieszcie się dniem, nacieszcie się sobą. - Fillip przytulił się do boku Marcela.
- A jeśli nie macie przy sobie nawet przyjaciół, myślcie o tym, w jaki sposób spędzicie Wigilię w przyszłości, kiedy znowu będziecie mieć ich obok siebie. Właśnie te myśli pomagają Ci przetrwać ten dzień, prawda Autorko? - Marcel pocałował swojego kochanka w czoło.
- Czytelnicy, pamiętajcie, że nie jesteście nigdy sami! Macie nas, macie siebie nawzajem, macie Waszą wyobraźnię. Te Święta w końcu dobiegną końca, ale za rok nadejdą kolejne, więc pomyślcie o tym, co możecie osiągnąć do tego czasu i realizujcie swoje marzenia. - Reijel niemal się uśmiechnął.
- Spotkamy się tutaj za rok. Do czego chciałabyś do tego czasu dojść, Autorko? Jakie mają być Twoje przyszłe Święta? - Namida skinął zachęcająco głową.

„Chciałabym spędzić Święta z rodzicami i bratem w Polsce.” pomyślała, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. „Chciałabym żeby Brzydkie Kaczątko w końcu stało się Łabędziem, żeby odnalazło swoje „długo i zawsze szczęśliwie”. Chciałabym żeby Carlos okazał się tym, na którego czekałam od tylu lat, chciałabym zabrać go ze sobą do Polski i w pierwszy dzień Świąt przedstawić go rodzinie podczas zjazdu u dziadków.” Uśmiechnęła się do siebie smutno, ale z nieśmiałą nadzieją.

- A o jakich przyszłorocznych Świętach marzysz Ty, Czytelniku? - zapytała Zardi i wszyscy zamienili się w słuch czekając na odpowiedź, którą chcieli usłyszeć.

2c8a2d5ce493dd1b97c5cee2e39b9b5e

2 komentarze:

  1. Wesołych Świat Autorko nie tylko od bohaterów ale i ode mnie :D
    Żeby spełniły sie wszystkie Twoje marzenia, żeby kolejny rok był lepszy, żeby każdy następny dzień był wyjątkowy i szczęśliwy.

    A sobie życzę, aby kolejne święta były spędzone w gronie najbliższych i by były radosne i, przede wszystkim, spokojne. Oraz byśmy i kolejne święta mogli spędzić razem dzięki naszym kochanym Bohaterom. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Kirhan san życzę ci, aby wszystkie twoje marzenia się spełniły łącznie z tym dotyczącym przyszłorocznych świąt, abyś miała siłę chęci do prowadzenia bloga, abyś poczuła się potrzebna i kochana, a sobie życzę świąt spędzonych z rodziną. Dziękuję za to, że wstawiasz notki i kontynuujesz pisanie. Wesołych Świąt! ♡♥

    OdpowiedzUsuń