niedziela, 24 stycznia 2016

Poszukiwania

- Cholera, cholera, cholera! Wiedziałem, że nie powinienem się zgadzać na ten przekręt! - syknąłem przejęty całą sytuacją. - Jest przynajmniej świadomy tego, co się dzieje, czy zamieniłeś go w krwiożerczą bestię?!
- Nie mam pojęcia! - Syriusz syknął na mnie nadąsany. - Nie miałem czasu zapytać, czy czuje się ludzki bardziej niż potworzasty.
- Trzeba było znaleźć czas! - prychnąłem. - Chodź, musimy coś z tym zrobić, albo chociaż się ukryć zanim ktoś to z nami powiąże.
- Mamy na sobie...
- Nie szkodzi, że mamy pelerynę! - złapałem go mocno za rękę. - I tak lepiej dmuchać na zimne. - pociągnąłem go w stronę tajnego przejścia, o którym wiedziało tylko kilka osób – Huncwoci.
Wróciliśmy szybko do naszego pokoju, gdzie przyjaciele już czekali na relacje z pierwszej akcji mającej przynieść nam nieznane nadal dochody. Musiałem przyznać, że sam byłem trochę ciekaw relacji Syriusza, jako że moja część należała do najnudniejszych na świecie.
- Dobra, więc ze szczegółami. - zaczął Black z niemałą dumą w głosie, jakby miał się czym chlubić. - Wiedziałem, że Remusi kryje mi tyły, więc po prostu czekałem na znak, który umówiliśmy. Stałem tuż obok drzwi, żeby nikt mnie nie uderzył, gdyby coś nie poszło zgodnie z planem i nasłuchiwałem. Po pierwszym sygnale, swoją drogą bardzo słodkim, miałem nadzieję, że coś się ruszy, ale się przeliczyłem. Fałszywy alarm. Dopiero drugi dał mi okazję do działania. Przypadkiem otarłem się o tyłek tej dziewczyny, która przyszła z Lily, kiedy usiłowałem wejść do gabinetu zanim zostanę zamknięty jak szynka między dwoma połówkami bułki, bo słyszałem nadchodzących chłopaków. W środku było już łatwiej. Okrągły stół zajmuje więcej miejsca tylko pozornie, ponieważ jego kształt pozwala na bezpieczne przesuwanie się po okręgu. Slughorn wstał ze swojego krzesła, kiedy goście zaczęli się schodzić, więc wiedziałem, gdzie muszę się ustawić i czekać. Zresztą, stał tam już kieliszek wina, więc nie było szans żebym się pomylił. Uznałem, że kolejna okazja może się nie nadarzyć, więc w pierwszej kolejności dodałem kilka kropel eliksiru do kieliszka, kiedy wszyscy byli zbyt zajęci głupim witaniem się niemal w drzwiach. To nie było łatwe, bo nie chciałem się odsłonić, więc musiałem trzymać pelerynę owiniętą wokół mojej dłoni, uważać na nogi i w ogóle w pewnej chwili myślałem, że się nie uda, bo jakieś osły otworzyły drzwi i zrobił się minimalny przeciąg. Nie jestem pewny czy nie podwiało mi peleryny w okolicach brzucha, ale tamci się ściskali, podawali sobie ręce, pytali o samopoczucie i bawili się w te głupie ceregiele, więc nikt nie dostrzegł niczego szczególnego. Byłem już wtedy bardziej pewny siebie, więc czekałem spokojnie aż wszystko się zacznie. Slughorn wypił pierwsze łyki wina zaraz przed tym jak na stole pojawiło się jedzenie. Aż mi ślinka pociekła, kiedy to wszystko zobaczyłem! Naprawdę, żałowałem, że się zakradłem zamiast być zaproszonym, ale nie zapomniałem przez to o moim zadaniu. Poczekałem i zaatakowałem, kiedy przed naszym szacownym nauczycielem pojawiła się wielka micha jedzenia. Nie żałowałem mu wtedy eliksiru i polałem nim obficie jego ziemniaki i mięso. Dolałem też trochę więcej do wina, kiedy dostał dokładkę. Podejrzewam, że i wtedy miałem więcej szczęścia niż rozumu, bo nikt niczego nie zauważył, a przecież byłem otoczony przez ludzi. No, ale jedli, pili, plotkowali. Nuda straszna, kiedy tak się czeka aż coś się wydarzy. Zresztą, stałem już wtedy przy drzwiach czekając na okazję do nawiania. Zaczynałem już przysypiać, kiedy Slughorn wydał dziwny dźwięk i padł twarzą w talerz i wtedy się zaczęło. Reszty możecie się domyślić. Panika, uciekanie i dziwactwo. Tyle z mojej strony. Reszta bajki odbędzie się z waszym udziałem, bo podejrzewam, że chcecie zobaczyć Slughorna. - Syri wyszczerzył się szeroko.
- Naprawdę nie wiem, czy powinieneś tak się cieszyć, skoro po zamku goni twór twojego nikłego talentu w dziedzinie eliksirów.
- Remi, daj spokój. Jasne, coś poszło nie tak, ale już się z tą myślą oswoiłem. Mam zamiar nacieszyć się tym, że w końcu coś się dzieje. Poza tym, ktoś naprawi to, co ja zepsułem.
- Zepsułeś nauczyciela, Syriuszu.
- Ja go tylko urozmaiciłem.
- Później będziecie się kłócić! Ja chcę go zobaczyć! - James już stał na nogach gotowy do rozpoczęcia poszukiwań. - Zaczniemy od Skrzydła Szpitalnego, bo tam się udał, jeśli jest świadomy tego, co się stało. - nie czekał na nas nawet. Po prostu zacierając ręce wymaszerował z pokoju, zaś Peter wyszedł za nim z oczami błyszczącymi ciekawością.
Uznałem, że moim obowiązkiem jest mieć na nich oko, więc postanowiłem trzymać się z nimi. Ostatecznie całą czwórką zaszliśmy pod drzwi pani Pomfrey skąd dochodziły histeryczne płacze i jęki bólu. Przeraziłem się i zajrzałem do środka. Sala izolatki była wypełniona uczniami, z których każdemu coś dolegało, choć nie było to na pewno nic poważnego. Powiedziałbym raczej, że chodziło o serię nieszczęśliwych wypadków z czego większość nie była groźna, ale uczniowie potrzebowali mniejszej lub większej pomocy.
- Co się stało? - zapytałem pierwszej osoby, która nie uderzała w histeryczny płacz lub śmiech.
- Coś przerażającego biega po zamku i wszyscy uciekają w popłochu. Sam tego nie widziałem, ale zderzyłem się z grupką dziewczyn i tak rozwaliłem czoło. - powiedział mi Puchon, który miał na twarzy poważnie wyglądające rozcięcie. - Ludzie szaleją, wpadają na siebie nawzajem, na przedmioty, spadają nawet ze schodów, kiedy to coś się zbliża, więc zrobiło się tu nagle bardzo tłoczno. A było tak spokojnie zaledwie chwilę temu!
- Myślę, że wrócimy później. W końcu to tylko ból głowy. - James wyciągnął nas z pomieszczenia niemal brutalnie. - Nie ma go tutaj, szukamy! - syknął konspiracyjnie.
Nie chciałem się z nim kłócić, ale szczerze wątpiłem w to, że uda nam się znaleźć Slughorna. Na jego miejscu nie chciałbym się nikomu pokazywać, ale też szukałbym pomocy tam, gdzie najprędzej mogę ją dostać. Skoro jednak Skrzydło Szpitalne było pełne uczniów, można było skreślić je z listy potencjalnych kryjówek. Najprawdopodobniejszą był więc teraz gabinet dyrektora i nie tylko ja o tym pomyślałem, ponieważ James właśnie tam skierował swoje kroki.
- Nie wejdziemy wprawdzie do środka, ale podsłuchamy trochę i poczekamy aż wyjdzie, jeśli nabierzemy pewności, że się tam skrył. - wyjaśnił szybko swój plan. - Nie ważne. - machnął ręką, kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkały.
Niczym banda wariatów staliśmy z głowami przy raczej niezadowolonym z takiego stanu rzeczy gargulcu i nasłuchiwaliśmy. O ile przyjaciele mogli usłyszeć wyłącznie to, co działo się na pustych schodach prowadzących w górę, o tyle ja mogłem przeniknąć swoim słuchem dalej, przez drzwi gabinetu, do samego środka, gdzie również nie było żywej duszy.
- McGonagall. - zarządził okularnik i teraz to jej gabinet stał się naszym celem.
- A jeśli podchodzimy do tego zbyt rozsądnie? - Syri podjął temat. - Może Slughorn wcale nie działa z głową, ale polega teraz na instynkcie, a to znaczy, że znajdziemy go tylko w jednym miejscu.
- U Sprout? - zapytał zafascynowany Peter, ale jego propozycja została odrzucona.
- Nie! W cieplarni! Jeśli zamienił się w gadzie coś to właśnie tam mógł się ukryć. Nie mam pewności, ale stawiałbym właśnie na cieplarnię.
- A niech to gęś! Nie mamy przecież powodu żeby się tam kręcić! Hm, pozostaje okupować okna. Tak, może dostrzeżemy go w którymś z okien.
Przewróciłem oczyma nie pierwszy już dzisiaj raz. Byłem bardziej niż pewny, że to nic nam nie da, ale i tak niczym posłuszna niańka podążałem za nimi krok w krok. Wpakowałem się w kłopoty i teraz musiałem z nich jakoś wyjść. Przecież ktoś mógł w końcu zauważyć, że nasze zachowanie jest podejrzane, a wtedy łatwo będzie im dodać dwa do dwóch. Nie potrzebowałem kłopotów na ostatnim roku.
- Remi, pójdziesz podsłuchiwać pod gabinetami profesorów. Jeśli znajdziesz w którymś Slughorna, przyślij nam wiadomość i zjawimy się w mgnieniu oka. My tymczasem będziemy okupować okna na trzecim piętrze i wypatrywać go w cieplarniach.
- Tak, tak. - westchnąłem na ten rozkaz i niechętnie zostawiając ich samych poczłapałem na swój obchód zamku i pokoi nauczycieli. Nie byłem w nastroju do sprzeczek, więc sobie je podarowałem. Wolałem szybko zrobić swoje i wrócić do niańczenia przyjaciół. Tym bardziej, że byli zdolni do wszystkiego.
To miały być bardzo długie dni i jeszcze dłuższe tygodnie. Slughorn już teraz zapłacił wysoką cenę za swoje uczucia względem Sprout, a wraz z nim płacili niewinni uczniowie. Ile szkody może wyrządzić jedno uczucie oraz zlecenie jego zakończenia? Niebawem wszyscy mieliśmy się o tym przekonać.

1 komentarz:

  1. Biedni uczniowie. Pod koniec dnia pani Pomfrey będzie miała pod opieką połowę Hogwartu. Ciekawe czy komuś uda się złapać Slughorna?

    OdpowiedzUsuń