środa, 27 stycznia 2016

Poszukiwanie "skarbów"

Gabinet po gabinecie podsłuchiwałem pod niemal wszystkimi i węszyłem w powietrzu mając nadzieję na uchwycenie winnej woni Slughorna lub dziwacznego zapachu potwora. Odpuściłem sobie kilka miejsc, jak gabinet Camusa, Namidy oraz Seed, jako że byłem bardziej niż pewny, że tam nie trafię na nauczyciela eliksirów. Zachowania profesorów naprawdę były do przewidzenia, kiedy znało się ich lepiej, więc byłbym naprawdę zdziwiony, gdyby Slughorn zapuścił się w okolice pokoi najbardziej charakterystycznych osób w naszym gronie pedagogicznym. Jedyny wyjątek stanowił Wavele, którego znajomość run mogłaby się przydać świeżo upieczonemu „potworowi”. Cóż, na szczęście tam nie wpadłem na nikogo. Nie uśmiechało mi się spotkanie twarzą w twarz ze zmutowanym profesorem. Może i byłem wilkołakiem, ale także zwyczajnym chłopcem i radzenie sobie z dziwacznymi tworami uczniowskich pomysłów nie wliczało się w grono moich kompetencji.
Ziewnąłem, westchnąłem i przetarłem zmęczone dniem oczy. Nie spałem zbyt wiele w nocy, jako że przyjaciele rozmawiali stanowczo za długo o tym, w jaki sposób unieszkodliwić Slughorna na życzenie Sprout, a teraz wszystko to dawało o sobie znać ze zdwojoną siłą. Marzyłem o chwili snu, a zamiast tego uganiałem się po zamku na życzenie przyjaciela za zmutowanym nauczycielem. Moje życie było czasami takie beznadziejne...
Z jednej strony chciałem je wykorzystać do maksimum, z drugiej planowałem marnować na zbyt długi sen. Byłem równie niezdecydowany w tak drobnej kwestii, co w przypadku całego tego cyrku z odkochiwaniem nauczyciela. Z jednej strony chciałem, z drugiej mi się to nie podobało. Inaczej mówiąc, nie potrafiłem dojść do ładu sam ze sobą.
Powłócząc nogami wróciłem do przyjaciół, którzy naprawdę, tak jak zapowiedział Potter, okupowali jedno z okien na trzecim piętrze. Zapowiadało się więc długie i bardzo nudne posiedzenie w celu wypatrzenia szkolnego mutanta w cieplarni. Szczerze wątpiłem w powodzenie tego planu, ale o tym przyjaciele wiedzieli z góry i niespecjalnie się tym przejęli, żeby nie powiedzieć, że wcale.
- Nie znalazłem go nigdzie, ani też nie słyszałem krzyków, więc prawdopodobnie już się gdzieś bezpiecznie zaszył...
- U Hagrida! - James zachowywał się jak wariat, kiedy tak nagle wyprostował plecy, stanął na palcach i krzyknął, a jego oczy były wielkie jak spodki filiżanek, z których herbatę pija Sprout. On naprawdę napalił się na Slughorna i nazwałbym to raczej niezdrowym stanem rzeczy. - Idziemy odwiedzić starego przyjaciela!
- To niebezpieczne. - zauważyłem rozsądnie, chociaż doskonale wiedziałem, że na niewiele się to zda, kiedy w grę wchodził zew przygody okularnika. Niektórzy ludzie po prostu tak mieli.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz będziemy robić coś niebezpiecznego, Remi. - James machnął lekceważąco ręką.
- Ale do tej pory nie mieliśmy do czynienia z mutantem.
- Przesadzasz i psujesz zabawę. - zostałem skrytykowany przez okularnika.
Syriusz objął mnie protekcjonalnie ramieniem za szyję i przytulił do swojej piersi.
- To mój upierdliwiec, więc ja się nim zajmę. Chodźmy póki możemy. Kiedy nauczyciele podniosą alarm i zabronią nam wychodzić nie będzie łatwo wyrwać się z zamku. Pamiętaj, że pod pelerynę nie wejdziemy już wszyscy razem. A ty siedź cichutko i bądź nam partnerem w zbrodni. - ukąsił mnie lekko w szyję. - Trochę horroru doda szkolnej nudzie pikanterii.
- Nie byłeś taki optymistyczny, kiedy Slughorn wyszedł ze swojego gabinetu. - zauważyłem z przekąsem.
- I nie będę, kiedy znowu go zobaczę. Nawet ja miałem pietra, ale na to już nic nie poradzimy. Strach też może nam zapewnić rozrywkę. - naprawdę był optymistycznie nastawiony do całej tej sytuacji.
- Idziemy! - J. podjął decyzję za wszystkich i poprowadził nas najkrótszą drogą do wyjścia. Widać spieszyło mu się zdążyć przed ewentualnym zakazem opuszczania zamku lub nawet dormitoriów. Na szczęście, a przynajmniej na jego szczęście, wymknęliśmy się ze szkoły bez większego problemu. J. wahał się przez chwilę nie wiedząc czy powinien najpierw rzucić okiem na cieplarnie z bliska, ale ostatecznie nie chciał ryzykować, że zostaniemy zauważeni. Zaczęliśmy więc od marszu w stronę chatki Hagrida, a im bliżej byliśmy, tym silniejsze miałem przeczucie, że błądząc po omacku bezustannie rozmijamy się ze Slughornem.
- Yyy, James... - zawahałem się nagle. - Wprawdzie widzieliśmy z Syriuszem, jak wychodzi ze swojego gabinetu, ale nie sprawdziliśmy czy tam nie wrócił.
J. spojrzał na mnie ze złością, ale nie była ona skierowana w moją stronę.
- Wracamy! - puścił się biegiem w stronę zamku.
Nie mając innego wyjścia pobiegliśmy za nim. Zanim dotarliśmy do drzwi gabinetu nauczyciela chłopcy byli zlani potem i zasapani, zaś ja czułem szybkie bicie serca, ale nic więcej. Bycie wilkołakiem miało wiele plusów.
Poniuchałem w powietrzu, nastawiłem uszu i skinąłem głową. Nie miałem wątpliwości, że tym razem trafiliśmy w dziesiątkę. Dusząca woń gada i ostrych perfum nauczyciela, dziwaczne odgłosy sapania dochodzące ze środka. Tak, Slughorn był w środku.
- Zaraz zwymiotuję, ale się zmachałem. - Peter przypadkowo powiedział to głośniej niż planował, kiedy tak opierał dłonie na kolanach i dyszał krztusząc się niemal oddechem.
W gabinecie słychać było mały rozgardiasz, a drzwi nagle się otworzyły. Stanął w nich paskudny twór Syriuszowych eksperymentów. Był równie zaskoczony naszym widokiem, co my jego pojawieniem się w drzwiach.
- O, kur*a. - wymknęło się Jamesowi, zaś w ustach Petera zamarł pisk.
Drzwi zamknęły się z trzaskiem.
Musiałem przyznać, że niby widziałem już Slughorna po przemianie, ale teraz wywarł na mnie takie same piorunujące wrażenie, co poprzednio. Staliśmy tam więc w czwórkę, wpatrywaliśmy się w drzwi jak cielęta i milczeliśmy póki James nie powtórzył kolejny raz swojego wdzięcznego:
- O, kur*a. - to rozwiązało nam języki.
- Czy teraz jesteś zadowolony? - zapytałem.
- Merlinie, mam ciarki. - Syriusz objął się ramionami i potarł o nie dłońmi. - Ja naprawdę stworzyłem coś strasznego.
- Chcę go zobaczyć jeszcze raz! - syknął zafascynowany James. - Peter, biegnij po pelerynę niewidkę. - wydał rozkaz. - Widzę, że jesteś przerażony, więc pozwolę ci się oddalić, ale masz wrócić z moją peleryną, bo w przeciwnym razie zjem wszystkie twoje przekąski. - z rozkazu przeszedł do grożenia. Biedny Pet mógł tylko pokiwać głową i biegiem, kaczkowatym i powolnym, ale jednak biegiem, oddalił się.
Staliśmy więc tam w ciszy i patrzyliśmy w dalszym ciągu na drzwi. Tym razem żaden z nas nie miał nic do powiedzenia. Nie wiem co działo się w głowach chłopaków, ale moje myśli były nieskładne i nie miały nawet konkretnego kształtu. Po prostu patrzyłem i myślałem o wszystkim, a jednocześnie o niczym.
Pet wrócił z peleryną, ale zaledwie znalazła się w rękach Jamesa, uciekł gdzie pieprz rośnie.
- Dobra, wy się schowajcie, a ja będę czekał na dyrektora, bo na pewno się tu zjawi. Muszę zobaczyć to raz jeszcze! Po prostu muszę! - wygonił nas. Chciałem się odezwać, ale on był szybszy. - Nie bój się, nie wejdę tam! Będę patrzył przez otwarte drzwi, a kiedy je zamknie wrócę do was. Remusie, tam będzie Dumbledore, nie jestem samobójcą żeby się pchać w sam środek piekła, kiedy on jest Cerberem. To mój ostatni rok i planuję go skończyć, a nie wylecieć na zbity pysk ze szkoły.
- Mam nadzieję. - przyznaję, że przekonały mnie jego słowa, więc pozwoliłem mu na to szaleństwo. Oddaliliśmy się z Syriuszem do tajnego przejścia i tam zaszyliśmy tak, aby obserwować drzwi gabinetu oraz korytarz. Wolałem mieć na wszystko oko by zareagować gdyby coś się działo. Nie wiem, co mogłem wskórać, ale to ja byłem tu tym rozsądnym, a to zobowiązywało.
Dyrektor rzeczywiście się zjawił, chociaż nieprędko. Albo nie wiedział, jak poważna jest sprawa, albo po prostu wcale się tym nie przejmował. Żałowałem, że nie widziałem jego miny, kiedy stanął twarzą w twarz ze Slughornem. To musiało być dla niego niezapomniane przeżycie! Może i był stary, może i był doświadczony, ale czegoś takiego nie mógł widzieć nigdy wcześniej. A przynajmniej nie mogłem sobie wyobrazić w jakiej innej sytuacji mogłoby go coś takiego spotkać.
Zamknąłem oczy i szybko je otworzyłem, ponieważ stanął mi przed nimi koszmarny obraz nauczyciela eliksirów. Obawiałem się, że przez najbliższe dni będę cierpiał na nocne koszmary. Nie uśmiechało mi się to, ale nie miałem innego wyjścia, jak tylko jakoś zwalczyć nieprzyjemne wspomnienia, jakich się dziś nabawiłem.
- Wow, to niesamowite! - James zdjął pelerynę będąc tak blisko nas, że nawet ja poczułem skurcz w żołądku. Zdecydowanie nie był to mój najlepszy dzień.

IMG_000446

1 komentarz:

  1. Dumbledore musiał być zaskoczony takim widokiem. Ciekawe jaką miał mine i czy od razu uporał się z efektami eliksiru Syriusza.

    OdpowiedzUsuń