niedziela, 17 stycznia 2016

Przegadane śniadanie

17 grudnia

Spojrzałem przelotnie na Slughorna, który objadał się przy stole nauczycielskim swoim niezwykle obfitym śniadaniem. Jak niby mieliśmy się do niego zbliżyć i w jaki sposób zadziałać aby mężczyzna odkochał się i przestał naprzykrzać Sprout? Przecież to było niemożliwe! Cokolwiek mu podamy, musielibyśmy przygotować końską dawkę, a ta znowu mogłaby być niebezpieczna dla każdego normalnego człowieka. I tu pojawiał się kolejny problem, jako że nauczyciel eliksirów był normalnym człowiekiem, tylko że szerszym niż inni przy stole nauczycielskim. Czarno widziałem nasze zadanie specjalne i nieznaną wciąż nagrodę.
- Czy on właśnie wpierdziela pasztet z gęsi? - James mrużył oczy by lepiej widzieć.
- A czy to ma jakieś znaczenie? - uniosłem brew w ten charakterystyczny sposób, który wyraża więcej niż tysiąc słów.
- No wiesz, to podobno afrodyzjak i w ogóle, a przecież to się kłóci z naszymi planami.
- Albo zmyślasz, albo coś mi umknęło...
- Prawdę mówiąc to zmyślam, ale mam wrażenie, że się nie mylę. Popatrz na niego! On wie doskonale, co robi. Ktoś taki nie je byle czego!
- Myślę, że go przeceniasz.
- Nie ma szans! Popatrz na te przebiegłe oczka, na sposób, w jaki je! On wie coś, czego my nie wiemy. Tak samo wygląda Peter, kiedy kombinuje coś niecnego, co jest związane z dziewczynami.
- Chcesz mi wmówić, że Sprout ma się w nim zakochać, bo nażre się śmierdzącego cebulą i czosnkiem pasztetu z gęsi? - trudno było mi w coś podobnego uwierzyć, chociaż należało przyznać, że znawca tematu był ze mnie żaden. - Zardi! - zawołałem przyjaciółkę, która spojrzała na mnie bardzo wymownie, ale wstała ze swojego miejsca i podeszła do nas z niezadowoloną miną.
- Czego mnie wołasz, barbarzyńco jeden? - mruknęła.
- Polecisz na faceta tylko dlatego, że się obje pasztetem? - pytanie było głupie, ale tylko na to udało mi się wpaść.
- Polecę na każdego, który spełnia pewne niezbędne dla zwrócenia mojej uwagi warunki. Nie wnikam w to, czy wpierdziela pasztet czy pieczone kasztany. Czy to wszystko i mogę skończyć moje śniadanie, czy jaśnie pan jeszcze czegoś potrzebuje i mam tu sterczeć, bo sam się nie pofatyguje?
- Wybacz. W zamian odstąpię ci moje...
- Jajko. - postanowiła za mnie i bezczelnie zabrała jajko na twardo z mojego kieliszka. - Do zobaczenia później. - wyszczerzyła się wracając do siebie.
Skąd wiedziała, co mi zabrać żeby najbardziej zabolało? Może podejrzanie zachłannie wpatrywałem się w to jajko. W końcu miałem na nie szaloną ochotę, a teraz straciłem swoje bezcenne śniadanie.
Po chwili zastanowienia sięgnąłem przez stół i zabrałem już obrane i gotowe do zjedzenia jajko Jamesa. Był oburzony, ale pozostałem niewzruszony.
- To przez ciebie straciłem swoje.
- Bezczel!
- Specjalnie dla ciebie.
Szybko wróciliśmy jednak do pracy nad naszym największym problemem, jakim było obmyślanie planu odkochania Slughorna. Obserwowaliśmy go, staraliśmy się zapamiętać jego nawyki i przyzwyczajenia. Wszystko mogło się nam przydać, kiedy zaczniemy działać i testować nasze pomysły oraz co sensowniejsze przepisy babć.
- Mam wrażenie, że Slughorna czekają bardzo, bardzo ciężkie tygodnie. Jego żołądek będzie się miał równie źle, co cała reszta ciała, a od pecha się nie odgoni. - Syriusz miał rację. Dla nauczyciela eliksirów to nie będzie udany miesiąc, a sądząc po tym, co planowaliśmy mu podawać, będzie cierpiał na bezustanne rozstroje żołądka. Zawsze istniała możliwość, że dzięki nim przejdzie mu ochota na flirty i uganianie się za nauczycielkami.
- Po tygodniowej sraczce nikt nie będzie myślał o romansach, a już na pewno nie ktoś taki jak on. - J. powiedział głośno to, co plątało się po mojej głowie.
- A jeśli zrobimy mu krzywdę? - zmartwiłem się nagle.
- Popatrz na niego, Remi. - Syriusz skinął głową w stronę stołu nauczycielskiego. - To wieloryb. Nic mu nie będzie. No, może coś tam odczuje, ale na pewno mniej niżbyśmy chcieli. Tacy jak on już tak mają, więc nie ma sensu się tym przejmować. Zresztą, ten człowiek jest nie do zdarcia! Jestem o tym przekonany. Pierdnie, stęknie, może mu się odbije i już po sprawie.
- Więc na nic nasze starania, to chcesz powiedzieć?
- Yyy, prawdę mówiąc o tym nie pomyślałem. - podrapał się po głowie wypychając usta jajecznicą.
- Merlinie, ratuj mnie przed głupotą niektórych. - westchnąłem ciężko. - Cały czas rozchodzi się o to, że coś musi zadziałać, a jeśli zadziała to możemy zrobić mu krzywdę i to zupełnie przypadkowo.
- Może nie przypadkowo, ale niechcący. - poprawił mnie James, który nadal patrzył z utęsknieniem na swoje jajko, którego połowę zdążyłem już zjeść.
- Słyszałem, że jeśli je się za dużo jajek to można być bezpłodnym. - odezwał się Peter, który najwyraźniej wcale nie przejmował się tym, co właśnie powiedział. Może dał sobie spokój z marzeniami o Narcyzie. Ja byłem gejem, Syriusz był gejem, a przynajmniej na to wyglądało, biseksualny James skończył z kobietą, która go zdominowała, zaś Pet był w ciemnej dziurze ze swoim uczuciem. Inaczej mówiąc, tylko J. musiał ograniczyć spożycie jajek.
Z jakiegoś powodu wszyscy spojrzeliśmy jednocześnie na Slughorna, który właśnie wpychał do ust najpewniej trzecie już jajko na twardo. Musiał wyczuć czyjś wzrok na sobie, ponieważ zaczął się rozglądać, ale my byliśmy szybsi. Oderwaliśmy od niego spojrzenie i skupiliśmy je na sobie nawzajem, jakbyśmy byli pogrążeni w niezobowiązującej rozmowie o niczym. Nie mijało się to poniekąd z prawdą.
- Proponuję porozglądać się za czymś obniżającym potencję. - rzucił James.
- Kastracja wchodzi w grę? - targował się z nim Syriusz.
- A wykastrujesz? Ja się tego nie tknę, nawet jeśli zapłacisz mi całym Bankiem Goblinów.
- …
- A ja sądziłam, że kto jak kto, ale facet będzie wiedział jak zadziałać żeby pozbyć się problemu z innym facetem. - nawet nie wiedziałem kiedy Zardi znalazła się obok nas. Jej zapach był mi już tak dobrze znany i kojarzył mi się z bezpieczeństwem, że wilk we mnie wcale na niego nie reagował. - Ale jedno wam przyznaję, nie spodziewałam się tematu kastracji przy śniadaniu. W końcu to bolesne doświadczenie nawet do wyobrażenia sobie, a tutaj proszę. Co Huncwoci to Huncwoci.
Spojrzałem na dziewczynę trochę nadąsany, ale musiałem przyznać, że w jej natrząsaniu się z nas było sporo prawdy. Na chwilę zapomnieliśmy, że jesteśmy mężczyznami, a kastracja oznacza pozbycie się pewnej jakże cennej części ciała, którą wszyscy dysponowaliśmy. Teraz, kiedy Zardi nam to jasno i wyraźnie uświadomiła, miałem ochotę zapomnieć jak najszybciej o głupkowatym pomyśle powstałym dla zabawy.
- Nienawidzę cię! - rzucił James z sykiem do Zardi, która uśmiechnęła się szeroko i diabelsko.
- Również cię kocham, J. Niestety nie możemy być ze sobą, sam rozumiesz, los nie sprzyja naszemu uczuciu. Tak, ja też żałuję, ale nic na to nie poradzimy. Myślę jednak, że kastrowanie wiadomej osoby wynagrodzi ci wszystko.
- Hej, mówiłem, że ja go nie tknę! - oburzył się okularnik.
- Załatwię ci znakomite rękawiczki. Nic nawet nie poczujesz.
- Brzmi jakbyś to ty planowała kastrować Jamesa. - Peter skrzywił się i po sposobie w jaki siedział poznałem, że właśnie ciasno zsunął ze sobą nogi. Prawdę mówiąc nie dziwiłem mu się, jako że nawet ja odczuwałem w spodniach pewien dyskomfort, kiedy poruszaliśmy ten jakże delikatny dla każdego mężczyzny temat. I pomyśleć, że nie było w tym dla nas nic dziwnego póki Zardi nie zwróciła na to uwagi! Ta dziewczyna była naprawdę szalona i bardzo szczera, co sprawiało, że rozmowa z nią przypominała te prowadzone z chłopakami. Kogoś takiego nie dało się nie lubić i może właśnie dlatego Noah miał do niej taką słabość.
Przegadaliśmy całe śniadanie, ale nadal nie doszliśmy do żadnych konkretnych wniosków, nie wpadliśmy na żadne konstruktywne pomysły. Byliśmy czasami tak beznadziejni, że miałem ochotę załamać ręce. Kto to widział, żeby czwórka facetów głowiła się nad zadaniem, które dotyczyło przecież innego mężczyzny, więc powinno być banalnie proste? Czasami potrafiliśmy być beznadziejni.

2 komentarze:

  1. Ach Ci faceci...

    OdpowiedzUsuń
  2. Slughorn po tym miesiącu będzie mógł się starać o dopłatę do pensji za prace w ciężkich warunkach. Wierze w chłopaków na pewno coś wymyślą.

    OdpowiedzUsuń