niedziela, 10 stycznia 2016

Wielka mała prośba

16 grudnia
Leżałem na łóżku zapatrzony w sufit, jakbym mógł dostrzec na nim coś ciekawego. Prawda była jednak taka, że zupełnie nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Żadnych zadań, żadnej nauki, wszystkie notatki opracowane i wyuczone. Nawet eliksiry! Chyba jeszcze w tym roku nie miałem okazji czuć się tak zagubiony. Nie nawykłem do tak skrajnego nicnierobienia, a niewątpliwie właśnie z tym problemem borykałem się w tej chwili.
- Ależ mi jest zimno! - James rozładował wyczuwalną w powietrzu atmosferę napięcia, która była spowodowana ogólnym rozleniwieniem i wyczekiwaniem na cokolwiek, co przełamałoby wszechobecną nudę.
- I jest zimno. - przyznał Syriusz z ziewnięciem, za które przeprosił. - Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale dziś rano spadł śnieg, a temperatury mocno spadły w dół. Musimy przyzwyczaić się do zimy.
- Cwany jesteś, bo założyłeś wełniany sweter!
- Przyznaję. Wycwaniłem się, ale tylko dlatego, że ty jesteś tępy.
- Jak walnę tak zabiję!
- I tak wiem, że tego nie zrobisz. - Syri pokazał okularnikowi język.
- Uważaj, bo jeszcze zmienię zdanie! - J. uśmiechnął się mimowolnie, chociaż groźby sypały się z jego ust. Biedak, nie potrafił nawet ukryć tego, że lubi przekomarzać się z Syriuszem. - Rozszarpię ci gardło zębami!
- Yy, z całym szacunkiem, ale to chyba ja powinienem powiedzieć. - rzuciłem z przyjemnością mieszając się do ich rozmowy. - Jestem wilkołakiem, pamiętacie?
- Taki wilkołak jak ty się nie liczy! - James uśmiechnął się szeroko. - Jesteś niemal oswojony. - mrugnął, a ja przewróciłem oczyma. On potrafił prawić głupie komplementy jak nikt inny.
Niechętnie zwlekłem się z łóżka i położyłem obok Syriusza na jego materacu. Przytuliłem się do jego boku i uśmiechając do siebie zamruczałem. Od razu było mi lepiej, a mój chłopak wyraźnie ucieszył się z mojej chwilowej słabości oraz mojej chęci dopieszczenia nas obu.
- Mogę przerwać? - jak zwykle ostatnimi czasy, Zardi pojawiła się niespodziewanie w naszym pokoju. Nadal nie byłem pewny, w jaki sposób potrafiła pokonać zabezpieczenia nauczycieli, ale naprawdę nieźle jej to wychodziło. Podejrzewałem, że odczuwała przy tym niemałą rozkosz, kiedy mogła nas zaskoczyć lub na czymś nakryć.
- Tylko jeśli to naprawdę ważne, widzisz przecież, że jesteśmy na dobrej drodze do... auć! - Syri spojrzał na mnie z żalem, ale rzuciłem mu takie spojrzenie, że zrezygnował z dalszych prób wchodzenia w szczegóły naszych wspólnych chwil.
- Słuchamy. - zapewniłem dziewczynę. - O co chodzi?
- Zapomniałam.
- Zabiję... - Syriusz wyraźnie tracił do niej cierpliwość, ale ona wydawała się nic sobie z tego nie robić. Uśmiechnęła się tylko wyjątkowo szeroko.
- Nie radzę mnie zabijać, bo mogę się wam jeszcze przydać. Ale dobrze, do rzeczy. Co to ja chciałam... A, tak! Sprout was wzywa do siebie.
- Że co?! - Syri i James podnieśli się z miejsc niemal w tym samym momencie.
- I ty dopiero teraz nam o tym mówisz?! - J. był wściekły, ale jednocześnie starał się możliwie jak najszybciej założyć niezbędne części garderoby aby móc pokazać się nauczycielce.
- Tak, prawdę mówiąc to dopiero teraz. Ale ważniejsze jest to, że zaprasza was do siebie wszystkich. To chyba coś ważnego skoro starała się utrzymać w tajemnicy fakt, że chce się z wami widzieć.
- Tajemnice? Uwielbiam tajemnice! - James już był na nogach zwarty i gotowy.
- Rozpowiadać na pewno. - mruknąłem do siebie cicho i z trudem zsunąłem się z łóżka Syriusza. Nasza słodka chwila minęła i teraz należało zająć się „pracą”.
Musiałem jednak przyznać, że ciekawiło mnie, co takiego chce od nas nauczycielka zielarstwa. Raczej nieczęsto jakikolwiek „normalny” nauczyciel chciał mieć do czynienia z naszą czwórką razem wziętą. Wprawdzie ja byłem prefektem i całkiem niezłym uczniem, ale Peter należał do bardzo opornych na wiedzę pechowcem, James uchodził za głośnego dziwaka, zaś Syriusz był tym wprawdzie miłym dla oka i inteligentnym, ale nieobliczalnym ogniwem naszej paczki. Jeśli nauczycielka chciała widzieć się z nami wszystkimi, a niewątpliwie nic ostatnio nie przeskrobaliśmy, to znaczyło, że tylko taka zbieranina wyjątkowych indywiduów mogła się jej przydać. Inna opcja nie przedstawiała się tak różowo, jako że oznaczałaby kłopoty – ktoś coś przeskrobał, a my musimy za to odpowiedzieć, bo jesteśmy pierwszymi podejrzanymi. Nie, tego bym na pewno nie chciał.
O dziwo, w mgnieniu oka byliśmy gotowi do wizyty u nauczycielki.
- A ty, co? - J. spojrzał na Zardi, która wychodziła wraz z nami z sypialni. - Nie powinnaś wrócić do siebie już dawno?
- Tak się składa, że mnie również chce widzieć, więc nie marudź tylko przebieraj tymi chudymi nogami.
Przekomarzali się, drażnili wzajemnie, zaś czas płynął dzięki nim o wiele szybciej. Ich mała wojna na słowa była także świetną rozrywką, więc nie mogłem powiedzieć, że nie popierałem tej dziwacznej gry, jaką rozpoczęli. Ich zachowanie świadczyło też o pewnej zażyłości i przyjaźni, więc cieszyłem się mogąc być świadkiem tego, jak James i Zardi umacniają swoje relacje poprzez te niewinne przepychanki. Zresztą, dzięki nim w mgnieniu oka znaleźliśmy się przed gabinetem Sprout, do którego Zardi weszła bez pukania.
- Oto i oni. - oświadczyła wciągając nas do środka, kiedy trochę zaskoczeni staliśmy w miejscu.
- Cudownie, cudownie. Zamknij drzwi, proszę, a wy siadajcie. - tęga nauczycielka wskazała nam przygotowane zapewne właśnie dla nas krzesła i podniosła się ze swojego człapiąc na krótkich nogach po swoim gabinecie, jakby była generałem mającym wydać rozkazy swoim podkomendnym. - Panowie. - zaczęła nawet w sposób wskazujący na naradę wojenną. - Nie zaprosiłam was tutaj bez powodu, moi drodzy. Potrzebuję waszej pomocy w pewnej bardzo delikatnej sprawie, która musi pozostać między nami.
- Zamieniamy się w słuch, pani profesor. - J. przejął pałeczkę dowódcy zespołu i przyjął profesjonalny wyraz twarzy.
- No dobrze... Nie żebym miała inne wyjście jak tylko wam zaufać. - stwierdziła bardziej do siebie niż do nas. - Chodzi o pewnego bardzo uciążliwego adoratora, którego chcę się pozbyć.
Powstrzymałem wybuch śmiechu. Policzki Jamesa wypełniły się powietrzem, ale szybko się opanował. Nie wystarczająco szybko.
- Widziałam to, Potter. - syknęła. - Możesz się śmiać, ale gdyby to o ciebie chodziło, też robiłbyś co w twojej mocy żeby mieć święty spokój. Nasza droga Caroline powiedziała mi, że w tej sprawie mogę na was liczyć. Nie wiem jak to zrobicie, ale chcę mieć z głowy tego adoratora.
- Profesora Slughorna? - Syriusz nie owijał w bawełnę. - Nazywajmy rzeczy po imieniu, w końcu chce pani żebyśmy zrobili coś, czego uczniowie robić nie powinni, prawda?
- Chcę się pozbyć adoratora, a nie profesora Sliughorna, jeśli wiecie, o co mi chodzi. - spojrzała na Blacka wymownie. - Nie wiem jak to zrobicie, nie wiem czy wam się w ogóle uda, ale takie jest wasze zadanie. W zamian otrzymacie nagrodę, która na pewno jest warta starań. Nie, nie powiem wam jaka będzie, a przynajmniej nie od razu. Musicie sobie zapracować na jej ujawnienie. Jeśli nasza rozmowa wyjdzie poza mury tego pokoju, nie zobaczycie żadnej nagrody. Rozumiemy się?
- Doskonale, pani profesor. - James znowu grał fachowca od zadań specjalnych. - Mamy zapewnić pani spokój i usunąć kochasia z drogi. Nie widzę problemu, na pewno sobie jakoś poradzimy i zgarniemy tę tajemniczą nagrodę z palcem w...
- Bez palców w czymkolwiek. - przerwał mu Syriusz. - Postaramy się podołać, ale niczego nie obiecujemy. - spojrzał ostro na Jamesa, który planował się z nim kłócić. - Sama pani rozumie, że to nie będzie proste. W przeciwnym razie nie wzywałaby pani do siebie nas, ale sama sobie z tym poradziła.
- Rzeczywiście, nie zakładam żeby miało to być tak proste jakby sobie tego życzył jeden z was. - na również spojrzała wymownie na okularnika.
- Damy z siebie wszystko. - zapewniłem łapiąc chłopaków za ramiona i zmusiłem do wstania. Musieliśmy to przedyskutować, zastanowić się na ile możemy zrobić cokolwiek, a przy nauczycielce było to niemożliwe. - Od razu zaczniemy przygotowania. - rzuciłem słabą wymówką, ale miałem nadzieję, że nie będzie podejrzewać mnie o kłamstwo. W końcu byłem prefektem!
Tyle tylko, że prefektem z wielkim problemem, który na pewno da mi się we znaki.

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że nikt nie ucierpi kiedy będą się pozbywali tego adoratora. Z ich pomysłami będzie zabawnie. Pozdrawiam ♥ ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Remi taki nie dopieszczony, Syriusz do boju, dopieszcz swojego chłopaka :)

    OdpowiedzUsuń