środa, 3 lutego 2016

Co dalej ze Slughornem?

- Nie mogli zapaść się pod ziemię! - powiedziałem do siebie szukając czegokolwiek podejrzanego, co mogłoby świadczyć o obecności przyjaciół. - A nie, mogli. - poprawiłem samego siebie. W końcu mieli pelerynę niewidkę.
- Coś mówiłeś? - Matt stał obok mnie, a ja nawet nie zwróciłem na to uwagi, kiedy zacząłem martwić się o dwójkę niezastąpionych osłów, z którymi się przyjaźniłem.
- Nic, nic. Po prostu myślę na głos. - wykręciłem się najbardziej popularną wymówką świata. Cóż, w wielu przypadkach była prawdziwa, więc chyba nie miałem powodu do zmartwień. Matt nie powinien domyślić się, że coś kręcę.
- Co tu się dzieje?! - pojawiła się McGonagall, a więc śmietanka grona pedagogicznego była teraz w komplecie.
- Minerwo, dobrze, że jesteś. - odezwał się do niej Dumbledore zdejmując z twarzy maskę. - Mam drobny problem i chciałbym żebyś mi pomogła. Zapraszam cię do środka. - wskazał pozbawione drzwi wejście do gabinetu. - Lepiej zaopatrz się w maskę, dla bezpieczeństwa. - ostrzegł i założył swoją.
- Merlinie, co w tej szkole znowu się wyprawia. - westchnęła kobieta i poszła za przykładem dyrektora wyczarowując sobie maskę gazową i zakładając ją na twarz. Kiedy zniknęła w zadymionym wnętrzu usłyszałem szmery szybkiej, podnieconej rozmowy, ale nic konkretnego do mnie nie dotarło. Miałem nadzieję, że przyjaciół nie było w gabinecie, kiedy stało się to, co się tam stało. Nie chciałbym żeby leżeli gdzieś tam nieprzytomni i przykryci peleryną niewidką, przez co nikt nie zdoła ich odnaleźć.
Plask i nagle wycie ustało. Cisza jaka zapanowała na korytarzu była ogłuszająca, nienaturalna, wręcz dziwaczna. Zupełnie jakbym przeniósł się do innego wymiaru, gdzie głosy są stłumione, słabo słyszalne, zanikające.
O ile wcześniej słyszałem niewiele, o tyle teraz nie słyszałem nic. Zupełnie jakbym nagle zaczął tracić słuch.
- Kogo ja widzę. Syn marnotrawny wrócił? - James kopnął mnie w tyłek, kiedy pojawili się za mną z Syriuszem.
Odwróciłem się mierząc ich wściekłym spojrzeniem. Nie byłem zły o kopniaka, ale o fakt, że się martwiłem, a oni tak po prostu pojawili się żartując sobie ze mnie.
- Hej, hej, nie zabijaj! - J. roześmiał się. - Nie chcesz nas zabijać, bo mamy ci wiele do powiedzenia.
Nawet nie wiem, kiedy Matt się ulotnił i kiedy przypomniałem sobie o nim, jego już nie było. Uznałem, że to ułatwia sprawę, ponieważ nie musiałem martwić się przedstawianiem go chłopakom i wyjaśnianiem Syriuszowi, w jaki sposób skończyłem poznając nowych ludzi, kiedy on knuł z Potterem.
- Martwiłem się osły! - fuknąłem na nich. - I to jak cholera! - rozejrzałem się w około i łapiąc ich za krawaty przyciągnąłem bliżej. - Coście zmajstrowali?
- Nic poza tym, o czym wiesz. - wyjaśnił Syriusz i pociągnął za krawat przy szyi by trochę go poluzować. - To nie nasza sprawka. To Slughorn plunął ogniem.
- Że co zrobił?!
- Ciszej! - syknął na mnie James. - Plunął ogniem, kiedy się zestresował. Dumbledore chciał na nim wypróbować sam nie pamiętam co, a on ze zdenerwowania nagle walnął kulą ognia w drzwi. Wyważyło je, zadymiło wszystko, przywęgliło.
- Yyy... Jak... No... - wydukałem nieskładnie. Czułem, że mój mózg nie pracuje teraz tak jak powinien. Prawdopodobnie dlatego, że nie spodziewałem się czegoś takiego. Tak poważna przemiana nauczyciela na pewno nie mogła być łatwa do odwrócenia. Może nawet przez to, że nie powstrzymałem Syriusza Slughorn zmienił się na zawsze. Czułem pulsujące we mnie poczucie winy. Jak mogłem do tego dopuścić? Ja. Prefekt!
- Nie wiem o co chcesz zapytać, ale wykorzystaliśmy z Jamesem kilka sekretnych sposobów na podglądanie i podsłuchiwanie, które umożliwiły nam obserwację i bycie na bieżąco ze wszystkim, co działo się w gabinecie. Dumbledore zaczął od badania. Mało delikatnego, bo wytarmosił Slughorna tak, że sam niemal poczułem ból. A później zaczął przeglądać książki, które przygotował Slughorn.
- Kombinowali, kombinowali i w końcu Dumbledore postanowił pomieszać kilka zaklęć i eliksirów. - kontynuował James. - Niektóre były niebezpieczne i trujące, więc nie dziwię się Slughornowi, że poczuł się bardzo niepewnie i zaczął panikować. No i tak spanikował, że zaczął pluć ogniem.
- Mieliśmy szczęście, że nie sterczeliśmy wtedy pod drzwiami, bo na pewno dostałoby się nam ostro.
- Powinniśmy sprowadzić kogoś ze Świętego Munga. - usłyszałem w końcu wyraźnie głos McGonagall, co znaczyło, że zdjęła maskę gazową. - Sami sobie z tym nie poradzimy i chociaż doceniam Poppy, tak wątpię żeby mogła sobie z tym poradzić. Przecież to kompletna przemiana i chociaż nie wiem jak do niej doszło, nie sądzę żeby było to takie proste do odwrócenia.
- Co więc konkretnie proponujesz? - zapytał dyrektor, który również pozbył się maski z twarzy.
- Poinformuj lekarzy ze Świętego Munga, a ja zajmę się zastępstwami za Horacego.
- Jeśli Sprout nas wyda... - odzyskałem głos i jasność myślenia. Po minach chłopaków wiedziałem, że o niej zapomnieli. Uśmiechnąłem się wkładając w to cały jad, jaki w sobie miałem. - Będziemy mieli przesrane. I dlatego proponuję wrócić do pokoju i udawać, że wcale nas tu nie było i nadal myślimy jak wyeliminować Slughorna. - tym razem grzecznie przystali na moją propozycję.
Czasami potrafili być takimi osłami. Gdyby posłuchali mnie już na początku, może nie mielibyśmy tylu świadków na to, że jednak kręciliśmy się w tej okolicy, kiedy to wszystko się działo.
Dyrektor wyszedł z gabinetu i zaczął prosić uczniów o rozejście się do swoich pokoi. Nie powiedział, o co chodzi, ale zdołał przedstawić sytuację w takim świetle, że uczniowie po prostu musieli go posłuchać.
Skorzystaliśmy z chwilowego zamieszania zabierając nasze szacowne tyłki w troki. Naprawdę nie potrzebowaliśmy kłopotów, ale one zazwyczaj potrzebowały nas, więc lepiej było usunąć się im z drogi. Na to przynajmniej mieliśmy jeszcze czas, jak sądziłem.
- Wiecie, jakby spojrzeć na to pod innym kątem to udało nam się wybić Slughornowi z głowy romanse. Nie permanentnie, ale na pewno na pewien czas. - James zaczął doszukiwać się pozytywnych stron całej tej sytuacji.
- Jej chyba nie o to chodziło, stary. - zauważył z namysłem Syriusz.
- Zawsze to lepsze niż nic, więc może zasłużyliśmy już na nagrodę. Jak myślisz?
- Szczerze w to wątpię, więc lepiej o tym zapomnijmy. Przynajmniej na pewien czas. Slughorn wróci do zdrowia to znowu zaatakujemy, ale tym razem zdamy się na wiedzę, a nie na przypadek. Mogliśmy go zabić w bardzo głupi sposób gdyby eliksir okazał się zabójczy, a nie tylko silnie mutujący. - pierwszy raz James mówił mądrze, ale niestety nie na długo. - Chociaż przyznaję, że to było ciekawe doświadczenie, więc nie żałuję ani kropli tego cudownego środka, który mu podaliśmy.
Przewróciłem oczyma. Niektórzy nie potrafili uczyć się na błędach lub zwyczajnie nie chcieli się na nich uczyć. Co tu dużo mówić, znałem takich dwóch, do których jak ulał pasowało to ostatnie.
Zaszyliśmy się w sypialni, gdzie Peter konsumował wszystkie swoje odłożone na później słodycze. Podejrzewał pewnie, że nieobliczalny James zacznie mu je wyjadać jeden po drugim, a temu wcale bym się nie zdziwił. Sam miałem ochotę na jakieś łakocie, więc przyssałem się do mojej czekolady i zignorowałem fakt, że Syri oraz J. namawiali się już do do kolejnego ataku na nauczyciela eliksirów.
Nie jestem pewny ile czasu minęło zanim w Pokoju Wspólnym pojawiła się McGonagall i swoim magicznie wzmocnionym głosem oznajmiła, że ze względów zdrowotnych profesor Slughorn musiał odwołać swoje zajęcia na najbliższy tydzień, ale tylko przez najbliższe dwa dni uczniowie będą musieli w tym czasie uczyć się sami w zaciszu sali lekcyjnej, gdzie będą doglądani przez szkolną bibliotekarkę.
- Szybko działają. - zauważył Syriusz.
- Bo i sprawa jest poważna. - skarciłem go srogim spojrzeniem.
- I tak mnie kochasz za to, że jestem taki, a nie inny. - uśmiechnął się niezrażony. Może i miał trochę racji, ale czy powinien tak się z tego cieszyć?

12512615_10153394249558379_7674264152936468062_n

2 komentarze:

  1. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Chociaż Slughorn przez pewien czas nie będzie miał głowy do romansów i adorowania Sprout. Rozwiniesz wątek z Matthew?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że chciałabym rozwinąć wspomniany wątek i wiem nawet, do czego miałby doprowadzić, ale nie wiem na ile mi to wyjdzie. W końcu ci bohaterowie żyją już własnym życiem ;)

    OdpowiedzUsuń