środa, 10 lutego 2016

Podejrzane to

18 grudnia
Przez chwilę miałem wrażenie, że wszystko mi się przyśniło i w rzeczywistości nikt nie zamienił nauczyciela eliksirów w mutanta. Przez chwilę, ponieważ szybko dotarło do mnie, że to tylko złudne pragnienie. Wczorajszy dzień był szalony i nie mogłem tego ukryć, choć bardzo bym tego chciał. Martwiłem się, że jeśli wszystko wyjdzie na jaw, wylecimy ze szkoły jeszcze przed końcem roku. Naturalnie martwiłem się tym tylko ja, ponieważ na odpowiedzialność Syriusza i Jamesa liczyć nie mogłem.
- Co się tak cholernie tłucze z rana?! - Syri obudził się najwyraźniej nie w sosie, a jego słowa uświadomiły mi, że od pewnego czasu ignorowałem powtarzający się bezustannie dźwięk pukania.
- Może przysłali po was kogoś z Azkabanu lub od Świętego Munga. - rzuciłem żeby dopiero trochę przyjaciołom i jako jedyna naprawdę przytomna osoba w pokoju zwlekłem się z łóżka. Otworzyłem drzwi ziewając przeciągle i zmarszczyłem czoło nie widząc nikogo. Chwilę mi zajęło dostrzeżenie lewitującego nad moją głową niezgrabnego smoka z papieru, a kolejnych kilka chwil kojarzyłem fakty.
- Co to u licha jest?! - zanim się obejrzałem, Syriusz już stał za mną.
- Yyy, uczyłem jednego dzieciaka jak to robić i widać chciał się pochwalić, że moje nauki przyniosły efekty. - nie skłamałem, chociaż pod pewnym względem naciągałem fakty. W końcu ten „dzieciak” był bardzo „niedzieciakowy”.
- Kiedy ty miałeś na to czas? - wydawał się poirytowany.
- Kiedy ty byłeś zajęty pakowaniem się w kłopoty. - odparowałem w sposób pozwalający na zamknięcie tematu. - Chcesz jeszcze coś wiedzieć? - specjalnie podparłem się pod boki jak to zwykle robiły dziewczyny wściekając się na swoich facetów.
- Nie było pytania. Idę spać! - tak jak przypuszczałem, wolał się zmyć niż wałkować temat tego, co zrobił Slughornowi. Widać byłem pogromcą Syriuszów, skoro wolał nie wywoływać burzy. Miałem moc! A przynajmniej władzę nad Syriuszem i jego pragnieniem świętego spokoju.
Sam usiadłem na swoim materacu szukając najwygodniejszej pozycji i rozwinąłem papierowego smoka. W środku znajdowała się zwięzła wiadomość w formie podziękowań za pomoc w opanowaniu zaklęcia. Sam nie byłem pewny, czy liczyłem na coś więcej w związku z tym liścikiem, choć było to możliwe biorąc pod uwagę ukłucie żalu jakie wtedy odczułem. Nie podobało mi się to, ale z drugiej strony sprawiało, że coś we mnie zaczynało się poruszać, łaskotać przyjemnie. To było znajome, cudowne uczucie, którego nie czułem już od dawna. Przywodziło na myśl przyjemną przeszłość, bezpieczeństwo, radość życia. Wszystko co dobre, wiązało się z tym słodkim łaskotaniem wewnątrz mnie. Dlaczego jego źródłem był właśnie Matthew? Tego zapewne nikt nie potrafiłby powiedzieć, ale byłem mu wdzięczny za to, że dzięki niemu moje życie wydawało się wchodzić na nowe, chociaż pod pewnym względem jednak stare tory. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko wiosny, słońca, zapachu świeżej trawy, kwiatów i szaleństwa z przyjaciółmi. Nie chciałem dorastać, może właśnie w tym tkwił problem mojego kiepskiego humoru ostatnimi czasy.
- Coś ciekawego? Widzę, że się uśmiechasz. - Syri musiał obserwować mnie od samego początku, a teraz zareagował w sposób, który naprawdę mnie speszył.
- Po prostu podziękował za pomoc. - powiedziałem prawdę, a zaraz potem naciągnąłem ją trochę bardziej niż powinienem. - Uśmiecham się, bo tylko dla czegoś takiego was wszystkich rozbudził i teraz się wściekasz.
- Wcale się nie wściekam! - oburzył się.
- Wściekasz się. - powiedziałem rozbawiony i zamieniłem swoje łóżko na jego. Przysiadłem na kolanach przy nim z zadowoleniem wypisanym na twarzy. Naprawdę czułem się doskonale i chyba powinienem podziękować za to Matthew, jako że to właśnie on w jakiś dziwny sposób tchnął we mnie optymizm i energię do życia. - Wściekasz się, narzekasz, a kiedy przychodzi do psocenia to nagle zaczynasz odzyskiwać chęci do zmierzenia się z codziennością.
- Hmm, coś w tym jest. - jego pochmurna twarz rozjaśniła się. Położył dłonie na moich biodrach i lekko szarpnął abym przysunął się do niego bliżej. Usiadłem na jego kolanach i wymościłem się możliwie najwygodniej.
Nasz pocałunek był niezbyt długi, ale przyjemny, delikatny. Jego usta skubały niespiesznie moje, kiedy krok po kroku oddawałem wszystkie te buziaki niewinnie. Palcami wskazującymi gładziłem policzki Syriusza i nie mogłem się powstrzymać by tego nie robić zdecydowanie częściej i dłużej. Podobała mi się szorstkość jego jednodniowego zarostu, która pozostawiała na moich opuszkach trudne do opisania doznanie.
Zamruczałem i wsunąłem dłonie w jego rozczochrane po śnie włosy. Zacisnąłem pięści i przyciągnąłem go do siebie mocno, co pogłębiło nasz pocałunek, chociaż nie na długo, jako że wyczułem Zardi zanim w ogóle zakradła się do naszego pokoju.
- Mamy gościa. - rzuciłem i nie zmieniając pozycji odwróciłem tylko głowę w stronę wejścia, w którym właśnie pojawiła się głowa przyjaciółki.
- Przeszkadzam? - zapytała niezrażona bliskością moją i Syriusza. - Zresztą, głupie pytanie. Ja nigdy nie przeszkadzam i zawsze jestem mile widziana. - powiedziała do siebie i wsunęła się do pokoju zamykając za sobą drzwi cicho. - Słyszałam o Slughornie i wiem, że to wasza sprawka. Będę was kryła przed Sprout gdyby ona też się tego domyśliła i gdyby ją nagle wzięło na wyrzuty sumienia. Poza tym, za godzinę zaczynamy lekcje, bo tak się składa, że McGonagall musiała nam trochę namieszać w rozkładnie zajęć na dziś żeby zastępstwo na eliksirach wypaliło.
- Że co?! - zerwałem się gwałtownie z kolan mojego chłopaka.
- Taaak, tak właśnie myślałam. Nic nie wiecie, bo nie chciało się wam przeczytać notatki, którą Skrzaty zostawiły na nocnych szafkach. - wskazała na malutkie liściki. Sięgnąłem szybko po Syriuszowy i rozpakowałem czytając w ciszy.
Rzeczywiście, była to informacja o zmianach w planie zajęć na dzień dzisiejszy.
- Radzę się pospieszyć, bo śniadanie nie będzie czekać, a dzisiaj jest okazja na naleśniczki z bananem i czekoladą.
To podziałało na mnie jak uderzenie bata. Zerwałem się z łóżka i pognałem do szafy po swoje rzeczy. Zignorowałem fakt, że Zardi jest wciąż w pokoju i ma okazję oglądać mnie w całej okazałości, kiedy zmieniałem bieliznę, zakładałem spodnie i koszulę, wiązałem krawat. Spieszyło mi się do śniadania i chyba nikogo nie mogło to dziwić. W końcu słynąłem z tego, że nie potrafiłem oprzeć się czekoladzie i słodkim przekąskom. Zresztą, Peter także był już całkowicie rozbudzony i teraz wygrzebywał spod łóżka czyste skarpetki.
- Cóż, dogonimy was. - rzucił Syri leniwie, ale dziewczyna miała miała haka także na niego.
- Słyszałam, że Skrzaty przygotowały też jakieś mięsne galaretki i paszteciki. Nie wiem, co dziś świętujemy, ale śniadanie zapowiada się wyjątkowo.
- Jeśli kłamiesz...
- Bynajmniej. - dziewczyna wyszczerzyła się.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem z Syriuszem, kiedy za plecami Blacka James pospiesznie zakładał bokserki i spodnie, jak ja wcześniej.
- Dobra, wierzę. Odwróć się, bo ja dupą świecić przed tobą nie będę! - rozkazał w sposób niecierpiący sprzeciwu i kiedy tylko dziewczyna wykonała jego polecenie, zdjął z siebie piżamę wkładając przygotowane już wczorajszego wieczora ubrania.
Zardi wiedziała jak nas podejść i jak wykorzystać nasze słabości. W przypadku każdej innej osoby mógłbym się tego obawiać, ale jej ufałem bezgranicznie.
Z sypialni wyszliśmy wspólnie, jako że informacja o dzisiejszym śniadaniu musiała dotrzeć już do większości uczniów, którzy nie interesując się innymi spieszyli w stronę wyjścia. Spojrzenie dziewczyny mówiło „a nie mówiłam?”, ponieważ było bardziej niż oczywiste, że tym, co potrafi wszystkich tak poruszyć jest jedzenie.
- Przy okazji, usunęłam wasze odciski palców ze wszystkiego w sali eliksirów i w bibliotece, więc nawet jeśli nauczyciele będą chcieli dociec kto miał dostęp do składników lub informacji o mutacjach to na nic się im to zda. Wolę dmuchać na zimne, a jesteście mi jeszcze potrzebni, więc chyba sami rozumiecie. Aż się do was przysiądę na śniadanko. - rzuciła z wyraźnym zadowoleniem.
Wielka Sala wydawała się wręcz przepełniona z powodu panującego w niej gwaru rozmów i uczniów w ciągłym ruchu. Naprawdę miało się wrażenie, że coś dziś świętujemy. A może to tylko podstęp nauczycieli, którzy chcieli dowiedzieć się, co stało się Slughornowi?
- Hmm, to wszystko jest jakieś podejrzane. - powiedziałem głośno do przyjaciół, którzy jednak wcale mnie nie słuchali zapatrzeni w stosy jedzenia na stołach.
Byli straceni dla świata.

1 komentarz:

  1. ~Candylilyrose12 lutego 2016 15:29

    Aaa czyżby Remi się zauroczył Mattem? Mam nadzieję, że nie rozejdzie się z Syriuszem dla młodszego chłopaka.

    OdpowiedzUsuń