środa, 24 lutego 2016

Paralelnie

21 grudnia
Święta zbliżały się wielkimi krokami. Kiedy w ogóle postanowiłem zostać w szkole na Boże Narodzenie? Sam nie byłem pewny. Może zwyczajnie miałem coś ważniejszego na głowie, więc pozwoliłem by uciekł mi momenty podjęcia decyzji. Tak, chyba tak właśnie było. Ale czy aby na pewno? Chociaż próbowałem przypomnieć sobie jak do tego doszło, nie potrafiłem.
- Ubieraj swój szacowny tyłeczek, Remusie. - Syriusz wskoczył na łóżko, na którym leżałem i wyszczerzył się szeroko. - Idziemy zaszaleć!
- Że niby co? - marszcząc brwi usiadłem na materacu. Zauważyłem, że często w taki właśnie sposób reagowałem na nowe pomysły moich przyjaciół oraz mojego niezastąpionego chłopaka.
- Pada śnieg, więc mały romantyczny spacerek mi się zamarzył. Nie mów, że nie chcesz spędzić ze mną chwili sam na sam w tak romantyczny sposób? - wiedział jak mnie podejść.
- Daj mi chwilę! - zerwałem się z łóżka i pognałem ubrać się ciepło. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo mroźny, więc tylko to mi pozostało. Założyłem więc gruby sweter, najcieplejsze spodnie jakie tylko znalazłem. Później zaczęła się najmniej przyjemna część, czyli opatulanie: szalik, czapka, rękawiczki, zimowe buty. Ostatecznie Syri śmiał się ze mnie, kiedy wyglądając jak bałwan byłem gotowy do wyjścia. On założył zdecydowanie lżejsze ciuchy, dzięki czemu mógł się swobodnie poruszać.
Kiedy drzwi głównego wyjścia z zamku otworzyły się przed nami, poczułem na sobie orzeźwiający podmuch zimna. Wprawdzie byłem raczej stworzeniem ciepłolubnym, ale nagle poczułem, że żyję i że tego właśnie było mi trzeba. Spaceru w zimowym chłodzie, wśród panującego półmroku zapadającego szybko zmroku, czując topniejące płatki śniegu na twarzy oraz uścisk dłoni Syriusza na mojej. Od jak dawna nie cieszyłem się z tego, co miałem dzięki niemu? Teraz było za to idealnie.
Pod nogami skrzypiała nam pierzyna śniegu, lekki wiatr mroził policzki i próbował wedrzeć się pod ubranie. Uśmiechnąłem się do siebie i roześmiałem, kiedy spojrzałem na Syriusza. Teraz na pewno żałował, że nie założył niczego cieplejszego.
- Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, Syriuszu. Zamiast się ze mnie nabijać w pokoju, mogłeś pomyśleć o tym, żeby sprawdzić temperaturę za oknem.
- Przyznaję, poniosło mnie wtedy, ale teraz poruszajmy się żwawiej, bo przymarznę do ubrań. Chodźmy pod chatkę Hagrida, a jeszcze lepiej zrobimy jeśli go odwiedzimy.
- Wiem, co planujesz. - pokazałem mu język, ale nie w głowie były mi protesty. Syriusz po prostu szukał sposobu żeby znaleźć się w cieple, ale jednocześnie dać mi to, co obiecał, a więc romantyczny spacer.
Dzięki bieli śniegu bez problemu znaleźliśmy wydeptaną przez gajowego ścieżkę prowadzącą do jego chatki. Podejrzewałem, że mój chłopak prosił w myślach Merlina by Hagrid był u siebie. W jego oknach nie było widać światła, a było mało prawdopodobne by spał, więc wnioski nasuwały się same. Niemniej jednak, znaliśmy doskonale dziwactwa gajowego, toteż wcale nie zdziwiłem się, kiedy z wnętrza jego domu zaczęły dochodzić dziwaczne odgłosy. Cokolwiek kombinował, był w środku, a więc mógł nam także zapewnić schronienie i poczęstować gorącą herbatą.
- Remi, czy on...
- Jest w środku, nie martw się. - pocieszyłem chłopaka. - Oddałbym ci coś ze swoich ubrań, ale wtedy to ja bym zamarzał. - wyszczerzyłem się do niego.
Stojąc na niewielkich schodach, zapukaliśmy do drzwi.
- To tylko my, Remus i Syriusz! - krzyknąłem, jako że niewiele brakowało aby Syri zaczął szczękać zębami.
Chwila ciszy, kiedy to najwyraźniej Hagrid myślał, czy powinien wpuścić nas do środka.
- Chwilunia! - odkrzyknął w końcu, a z wnętrza jego domku doszły nas inne dziwaczne odgłosy. Nawet ja nie potrafiłem ich odszyfrować. Co on tam kombinował?
Syri drobił w miejscu zanim wewnątrz chaty zapłonęła lampa, a drzwi otworzyły się z cichym szczęknięciem. Zostaliśmy zaproszeni uprzejmie do środka i skorzystaliśmy z tej okazji bez szemrania. Wewnątrz było chłodno, ale ognień płonął teraz w palenisku, nad którym Hagrid gotował wielki kocioł wody.
- Cieszę się, że postanowiliście mnie odwiedzić. Tak dawno was tutaj nie było. - zagaił rozmowę wskazując nam krzesła przy o dziwo uprzątniętym stole.
To wydawało mi się bardzo podejrzane. W końcu chodziło o Hagrida. Chociaż niechętnie, musiałem przyznać, że nie dawało mi to spokoju od kiedy tylko zobaczyłem ten względny porządek, jaki panował w jego chatce.
- Przeszkodziliśmy ci w czymś? - zapytałem udając obojętność i zwykłą uprzejmość.
- Nie, nie! - speszył się, a to oznaczało, że kłamał.
- Hagridzie, jesteśmy przyjaciółmi, więc możesz nam powiedzieć, co ukrywasz. - Syriusz wyciągnął ciężką amunicję. - Wiesz doskonale, że nie puścimy pary z ust. Nie martw się. I założę się, że ulży ci jak nigdy, kiedy się tylko wygadasz!
- Nooo, może. - gajowy wciąż się wahał, ale w końcu zrezygnowany skinął kudłatą głową. - Bo ja robię prezent dla pewnej osoby. - rzucił, a jego czerwone policzki jednoznacznie wskazywały na to, że był ktoś, kto skradł mu serce. Przyznaję, że nie spodziewałem się tego, a jednak nie mogłem się też temu dziwić. W końcu on także miał prawo do miłości.
Ogromny pies gajowego właśnie zaczął popiskiwać pod drzwiami, więc Hagrid wypuścił go na zewnątrz by ten załatwił swoje potrzeby i wyszalał się należycie.
- Nic tylko mi dzisiaj przeszkadza. - stwierdził mężczyzna, kiedy za wielgaśną bestią zamknęły się drzwi.
- Może chce żebyś pokazał nam prezent? - Syriusz sam zaczął przygotowywać dla nas herbatę, jako że Hagrid był tak pochłonięty rozmową, że zapomniał o zwykłej uprzejmości.
- Nie, to wykluczone! - mężczyzna aż pobladł. - To niespodzianka, więc nie mogę pokazać jej nikomu!
Zabawiliśmy u niego jeszcze dłuższą chwilę, jako że tego wymagało dobre wychowanie i dopiero po odsiedzeniu przepisowej godziny postanowiliśmy jednogłośnie, że najwyższy czas wrócić do zamku. Nie było sensu dłużej przeszkadzać Hagridowi, a na zewnątrz było naprawdę chłodno, więc nie chciałem żeby mój słabo ubrany chłopak skończył z grypą. Ten spacer chciałem mu więc odpuścić na rzecz innego, dopiero nadchodzącego, choć bliżej niesprecyzowanego.
Nie było nas zaledwie chwilę, ale ona wystarczyła, by James wpakował się w kłopoty, kiedy nie mieliśmy go na oku. Zaledwie przekroczyliśmy próg Pokoju Wspólnego, kiedy w oczy rzuciła się nam szata McGonagall i pokornie stojący przed nią ze spuszczoną głową okularnik. Obok niego stał dwa lata młodszy od nas chłopak w równie pokornej pozie, a na policzkach obu już pojawiały się pierwsze siniaki. Czyżbyśmy przegapili walkę kogutów?
- James, co...?
- Nie podchodzić, panowie! - Mcgonagall zatrzymała nas w opół kroku. - On ma karę i może zapomnieć o kolegach, przyjaciołach, a nawet dziewczynie.
- Ale co się stało? - zapytałem zaintrygowany.
- Już on ci powie., w to nie wątpię. - nauczycielka mierzyła Jamesa wściekłym spojrzeniem.
- Ale przecież ma areszt na kolegów. - Syriusz zaczął łapać ją za słówka i teraz to on stał się obiektem, na którym skupiły się wszystkie gromy jej spojrzenia.
- Żeby i tobie się nie oberwało, Black. - zagroziła.
Chciał się z nią wykłócać, ale najwyraźniej jeden rzut oka na wymiętoszonego Jamesa wystarczył dla zmiany zdania. Syriusz poddał się więc bez dalszej walki. Podniósł ręce w geście wyrażającym wycofanie się ze starcia robiąc przy tym krok w tył.
Nauczycielka wróciła do gromienia chłopaków, zaś ja złapałem Syriusza za rękaw i odciągnąłem dalej. Starając się by nikt tego nie widział, przyłożyłem palec do ust nakazując mu milczenie. Miałem zamiar wykorzystać mój niezawodny słuch i dowiedzieć się, co takiego zaszło. Nie byłem tylko pewny, czy nie jest na to za późno, ale nawet mając areszt, James musiał wrócić kiedyś do sypialni, a tam z pewnością zdradziłby nam szczegóły całej sprawy.
Nasłuchiwałem, ale najwyraźniej wszystko zostało powiedziane zanim wróciliśmy z Syriuszem do Pokoju Wspólnego, ponieważ nauczycielka wpatrywała się tylko w chłopaków, zaś oni ze spuszczonymi głowami i nienawistnymi spojrzeniami patrzyli na swoje buty.
O co poszło? Co się wydarzyło, kiedy ja i Syriusz rozmawialiśmy z Hagridem? Ciekawość zaczynała mnie zżerać od środka. Musiałem poznać szczegóły! Tym bardziej, że nie znałem zbyt dobrze tego wysokiego blondyna, który stał się obiektem nienawiści mojego przyjaciela.

1 komentarz:

  1. Ciekawe co zrobił James ? Chory Syriusz byłby słodki.

    OdpowiedzUsuń