niedziela, 6 marca 2016

Czekoladowa mumia

Wigilia Bożego Narodzenia okazała się dniem wyjścia do Hogsmeade, a tym samym sądnym dniem dla Remusa Lupina, który sam był sobie winien tego, że nie mówił całej prawdy swojemu chłopakowi. Teraz bury osioł czekał aż Syriusz po raz pierwszy zobaczy Matta i wścieknie się jak diabli – snułem w myślach historię tego nieszczęsnego dnia, kiedy to czekaliśmy na młodszego chłopaka i jego kolegów przed głównym wejściem do zamku.
- Spóźniają się. -zauważył James, który przestępował z nogi na nogę. Było chłodno i rozgrzanie się wymagało od nas pewnego wysiłku. Robiliśmy więc, co w naszej mocy żeby nie zamarznąć, chociaż podejrzewałem, że trochę przesadzaliśmy z tym wszystkim. W końcu temperatura bywała czasami niższa niż dzisiaj, ale zdrowy rozsądek zostawiliśmy w pokoju, co zdarzało się nam najwyraźniej coraz częściej.
- Może coś im wypadło... - rzuciłem nie bez pewnej nadziei. W końcu wolałem odwlec nieuniknione spotkanie Syriusza i Matta.
- Daliby nam chyba znać, prawda? - Syri spojrzał na mnie z odrobiną podejrzliwości.
- Aż tak dobrze to ja tego człowieka nie znam, a już na pewno nie znam jego kolegów. - zauważyłem szybko. - Nie wiem jaki jest. Może to u niego normalne, że wystawia ludzi do wiatru.
- Coś leci. - zauważyła Zardi, która wydeptała już w śniegu wielki napis „X JAPAN”, co jak zauważyłem miała często w zwyczaju. Podążyłem za jej spojrzeniem. Rzeczywiście, po niebie przesuwał się jakiś niewielki kształt. Domyśliłem się od razu czym był.
- Wiadomość. - powiedziałem bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
Złapałem papierowego smoka i rozwinąłem go bezceremonialnie. Matt informował, że wraz z przyjaciółmi dorobił się właśnie aresztu i wyjście jest zmuszony odwołać. Poczułem ulgę i ukłucie zawodu jednocześnie.
- Nie udało im się przeszmuglować jakiejś broni i zostali zatrzymani przez McGonagall, więc teraz nie mają szans na wyjście. - oświadczyłem, przekazując w skrócie to, co mi napisano.
- Broni?! - Evans aż się zaperzyła.
- Hej, nie znam szczegółów, dobra?! - prychnąłem. - Tak napisał i tyle tylko wiem, więc nie patrz na mnie jak na przestępcę!
- Jesteś...
- Kiedyś cię zabiję i wtedy na pewno nim zostanę. - zauważyłem wchodząc jej w słowo. Nie chciałem wysłuchiwać obelg, więc nie dałem jej dojść do słowa. - Skoro nici z zabawy, rozchodzimy się. - dodałem i przesunąłem spojrzeniem po osobach, które udało mi się zgromadzić, a które niestety mogły obejść się smakiem, ponieważ na obiecaną szaloną zabawę nie mogły liczyć.
- Miodowe Królestwo! - Zardi złapała mnie za rękę, drugą pochwyciła Agnes i wystartowała ciągnąc nas za sobą. Zaskoczony spojrzałem na Syriusza, który wzruszył ramionami i ruszył za mną. Nie miałem nic przeciwko Miodowemu Królestwu i obżarstwu, więc w końcu ułatwiłem jej sprawę posłusznie stąpając za nią. Wprawdzie na nadmiar gotówki nie cierpiałem, ale i tak planowałem kupić bardzo dużo łakoci, które później miały zniknąć w moim żołądku w przeciągu jednej chwili.
- Wiem o czym myślisz i myślę o tym samym. - powiedziała zadowolona Zardi, która nadal nie puściła mojej dłoni, ale najpewniej tylko dlatego, że wciąż widać nas było jak na dłoni z miejsca, w którym zostawiliśmy innych, a ona nadal czasami odgrywała kogoś na pograniczu mojej byłej dziewczyny będącej moją przyjaciółką. Tylko to ostatnie się zgadzało, ale ludzie musieli wierzyć we wszystko. - Przy okazji, stawiam nam po ciachu i latte. Dla ciebie, Syriuszu, też coś się znajdzie. Mam przypływ dobrej woli, więc lepiej to wykorzystajcie.
Może nie powinienem, ale niewątpliwie planowałem rzeczywiście wykorzystać fakt, że dziewczyna chciała postawić mi smakołyk. Takich rzeczy nigdy nie odmawiałem, ponieważ miałem do nich niesamowitą wręcz słabość. Cóż, nie byłem kimś, kto potrafił długo dbać o siebie i swoją dietę. Po prostu się do tego nie nadawałem, a wszystko dlatego, że nie potrafiłem wygrać sam ze sobą i ulegałem łatwo słabościom. Może wilkołaki już tak miały.
Bzdura! Wilkołaki miały to do siebie, że cierpiały przed pełnią, przemieniały się w bólach, były kapryśne i niebezpieczne. Słodycze nie miały z tym nic wspólnego.
Miodowe Królestwo jak zawsze było dla mnie rajem na ziemi. Ciepłe, otoczone słodkim zapachem i wodospadem barw. Nie potrafiłem oderwać oczu od wielkiego stosu czekoladowych Mikołajów z kremowym nadzieniem, piętrzących się dumnie tabliczek czekolady, kusząco wyeksponowanych pudełek wyśmienitych czekoladek.
- Ja się stąd nie ruszam. - mruknąłem niemal przytulony do półek z moimi ulubionymi łakociami. - Możecie mnie tu zostawić i wrócić, kiedy będzie po wszystkim i przyjdzie nam wracać do zamku.
- Jak zawsze nienajedzony. - mruknął Syriusz przewracając oczyma, więc skarciłem go spojrzeniem.
Już miałem coś powiedzieć, kiedy nagle podeszła do nas właścicielka sklepu. A raczej podeszła do Syriusza wpatrzona w niego jak kot w mysz. Jasne, był atrakcyjny, ale żeby od razu śliniły się na jego widok nawet starsze od niego, dojrzałe kobiety?
Okazało się, że właścicielka miała dla nas, a przynajmniej dla Syriusza propozycję nie do odrzucenia. W ramach promocji sklepu i czekolady, Syri miał pozwolić na stworzenie czekoladowego odlewu swojej osoby. W zamian naturalnie mógł liczyć na swoją czekoladową podobiznę. Nie podobało mi się to i jemu również, ale mój głód łakoci był silniejszy niż zdrowy rozsądek czy zazdrość. Namówiłem więc chłopaka by się zgodził, na co przystał bardzo niechętnie. W zamian zarobiłem od właścicielki Miodowego Królestwa koszyk cudownych czekolad, co utwierdziło mnie w tamtej chwili w przekonaniu, że postąpiłem bardzo słusznie.
Odrobina magii, dużo czekolady i kuszący model, który bez zimowej kurtki najwyraźniej spodobał się właścicielce jeszcze bardziej. Naprawdę się śliniła, kiedy stał przed nią w tych swoich przylegających do nóg spodniach i wełnianym sweterku. Sam bym się zaślinił, gdyby nie fakt, że byłem w trakcie pochłaniania karmelowej tabliczki czekolady, więc moja ślina i tak zalewała mi usta.
Kobieta umiejętnie kierowała różdżką owijając Syriusza cienkimi nićmi płynnej czekolady. Kawałek po kawałku, jego ciało znikało pod słodkim, cudownie pachnącym całunem. Mój Syriusz z każdą chwilą przypominał coraz bardziej mumię. Nie minęło wcale tak wiele czasu, a był już zamknięty wewnątrz czekoladowych zwojów, które szybko zastygły i teraz właścicielka sklepu delikatnie rozkrawała czekoladę tworząc dwie połówki – przód i tył. Obserwowałem uważnie co robi i w jaki sposób. Czekoladowy odlew uwolnił Syriusza, który wyglądał jak gdyby nigdy nic. Magia potrafiła zdziałać cuda. Nawet jego sweter był nienaruszony! Naprawdę podziwiałem kunszt, z jakim ta niewysoka, szczupła kobieta o burzy kręconych, rudych włosów radziła sobie z łakociami, które ja potrafiłem tylko zjadać.
Kolejne zaklęcia mające uchronić słodką „trumnę” przed zniszczeniem i rozpoczął się proces tworzenia odlewu. Ponieważ pierwszy egzemplarz miał być dla Syriusza, a raczej dla mnie, ponieważ mój chłopak nie jadał łakoci, użyto trzech rodzajów czekolady – białej, mlecznej i gorzkiej. Wszystko w trosce o to, aby jakże pomocny model mógł nacieszyć się w pełni tym, co zarobił.
Przyznam, że dopiero po chwili przyszło mi do głowy, że jeśli kobieta śliniła się do mojego Syriusza to mogąc tworzyć jego czekoladowe odlewy była w stanie później bezczelnie je lizać. Nie była to może najmądrzejsza myśl, ale przecież miałem rację i sam przed sobą musiałem przyznać się do tego, że gdybym nie był tak nienajedzony, też bym to robił.
- Możecie pokręcić się po sklepie lub mieście i wrócić za godzinę, do dwóch godzin. - powiedziała zadowolona z siebie i swojej pracy rudowłosa kobieta. - Czekolada musi wystygnąć, a to chwilę potrwa. Zapewniam jednak, że będziesz zachwycony. - zwróciła się bezpośrednio do Blacka.
- Więc wrócimy tutaj za jakiś czas. - zadecydował chłopak i spojrzał na mnie wymownie. Nie zamierzał dłużej siedzieć w Miodowym Królestwie. - Zardi, obiecałaś nam coś, prawda? Proponuję teraz przystąpić do spełniania obietnicy, bo ten tutaj futrzak zje wszystko, co dostał.
Zaprzeczyłbym, ale nie potrafiłem. Syriusz mówił prawdę.
- Dobra, dobra! - dziewczyna machnęła ręką. - Idziemy! - miałem wrażenie, że właśnie uznała się za niekwestionowanego lidera naszej małej grupki.
Wstyd się do tego przyznać, ale moje myśli krążyły wokół czekolady, obiecanego ciasta i niczego innego nie przyjmowałem do wiadomości. Całe moje jestestwo zdominowało uzależnienie od budzących optymizm słodkości, bez których nie mogłem się obejść.

1 komentarz:

  1. Szkoda, że nie udało im się pobawić. Chociaż z drugiej strony nie wyobrażam sobie spotkania Matta i Syriusza. Odlew Blacka z czekolady. Niech się Remi cieszy, że nie zaproponowała mu aby był twarzą Miodowego Królestwa. Pozdrawiam ♡♥

    OdpowiedzUsuń