niedziela, 27 marca 2016

Kartka z pamiętnika CCLXX - Gregoire

WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!


dancinchicks

- Gdyby nie ten twój „genialny” pomysł... - warknąłem w muszlę klozetową zwracając się do siedzącego w kabinie obok kumpla, źródła wszelkich problemów.
- Gdyby nie ten mój „genialny” pomysł, bawiłbyś się teraz w Hogsmeade zamiast szorować kibel. Nie zaprzeczam, że coś nie wypaliło...
- Nie wypaliło?! Matt, z muszli eksplodowały fontanny galaretowatej, zielonkawej plazmy z rozrośniętej, napęczniałej trującej żaby!
- Ropuchy, Greg. To była ropucha. Nie ważne! Skąd miałem wiedzieć, że Samuel przemycił do szkoły trującą, co? Nie spodziewaliśmy się tego, a sam nie miałeś nic przeciwko, kiedy polował na nią przy stawie! - głos Matta stawał się bliższy, więc doskonale wiedziałem, kiedy ze swojej kabiny przeszedł do mojej.
Odwróciłem się i z mordem w oczach uniosłem głowę patrząc na roześmianą twarz blondyna nade mną.
- Pozycja idealna, Greg. - rzucił figlarnie z uśmiechem, który odsłonił jego kły. - Moje krocze na wysokości twojej twarzy, czego chcieć więcej.
- Jesteś popieprzony, mówiłem ci o tym kiedyś, prawda?
- Hmm, tak. Z tego co pamiętam, mówiłeś. A ja zawsze odpowiadam, że chętnie skorzystam z okazji żeby pieprzyć ciebie.
- Kurwa, chłopaki, czy ja naprawdę muszę tego wysłuchiwać?! - Alexander, któremu w udziale przypadły pisuary stanął za Mattem niczym kat. Nie wyglądał na zadowolonego, ale on nigdy nie był zadowolony. Postawione lekko do góry czarne włosy, grzywka zaczesana na bok i przytrzymywana toną lakieru oraz jasnobrązowe oczy sprawiały, że przypominał mi kruka przycupniętego na cmentarnym nagrobku. Cóż, fakt, że należał do Ravenclaw nieźle się z tym zgrywał.
- Daj spokój, Alec. I tak nigdy nie zamoczy, więc niech się chociaż łudzi. - z trzeciej kabiny doszedł mnie głos Jonathana, którego twarz pojawiła się po chwili ponad nami. Blond włosy, króciutko obcięte po bokach i zdecydowanie dłuższe na szczycie głowy teraz zwisały w dół dyndając przy każdy ruchu chłopaka.
- Spierdalać! - rozgonił ich Matt, który przepchnął się koło Alexandra wracając do swojej kabiny. - Szorujcie, bo nie skończymy tego do jutra, a ja chcę się jeszcze nacieszyć dzisiejszym dniem. - A z tobą się jeszcze policzę, Greg!
- Naturalnie. - prychnąłem rozbawiony. - Odstrzelę ci jaja jednym parszywym zaklęciem, więc chodź i spróbuj.
Jeszcze przez chwilę humor mi dopisywał, ale kiedy spojrzałem na zabryzganą zielenią muszlę, odechciało mi się radości. Podciągnąłem gumowe rękawice sięgające ramion i z obrzydzeniem wróciłem do szorowania plazmy, która chyba tylko cudem nie wyżerała dziur w kamiennej posadzce i ceramice. Prawdę mówiąc powinniśmy używać także masek chroniących twarz i oczy, ale żadnemu z nas nie uśmiechało się bawić z czymś takim, więc ryzykowaliśmy poparzenia trującą plazmą na rzecz wygody i szybkości w wykonywaniu jednej z naszych kar. Jednej, ponieważ rozsierdziliśmy kilku profesorów na tyle, że nie planowali nam łatwo odpuścić.
Odgłos obijającej się o ceramiczną muszlę szczotki, a następnie ciała uderzającego o drewnianą ścianę kabiny poprzedził wymowne:
- Auć, kurwa, fuck! Samuel powinien nam pomóc! - Matt zapewne masował teraz obolały łokieć, ponieważ przyjąłem za pewnik, że to właśnie łokieć ucierpiał najbardziej w starciu z nieszczęsną niezgrabnością oraz psotnym losem przed chwilą.
- Wyglądał jak po bliskim spotkaniu z parzydełkami meduzy. - Alexander nie wydawał się zadowolony, że musi przypominać kumplowi o czymś takim. - Twój plan i tak dobrze się dla niego skończył, ale nie dziw się, że wolą go zostawić w Skrzydle Szpitalnym. Może mieć reakcję alergiczną na to dziadostwo.
- Kurwa! Gdyby nie zabrali nam różdżek... - Jace wyszedł ze swojej kabiny żeby rozprostować kończyny. Jego krawat w zielono-srebrne prążki teraz był jeszcze bardziej zielony, co świadczyło o tym, że musiał przez przypadek zanurzyć go w zielonej galarecie walającej się niemal wszędzie po łazience, mimo że już od dobrych trzech godzin staraliśmy się doczyścić wszystko należycie.
- Właśnie, różdżki!
- Szlag! - syknąłem słysząc podniecone sapnięcie Matta. Wiedziałem, że zapomniał o tym, że ich nie mamy, a teraz Jace cudownie przypomniał mu, że jestem bezbronny.
- Greeeeeeeggg! - jego słodkie wołanie sprawiło, że miałem ciarki na całym ciele. To na pewno nie mogło się dobrze skończyć.
- Jesteśmy otoczeni przez trujący szlam, Matt. Nie chcesz tego robić. - ostrzegłem chłopaka, który właśnie pojawił się w drzwiach mojej kabiny.
- Ależ chcę, mój drogi. Nie odstrzelisz mi jaj, bo nie masz czym, więc...
- Ukręcę ci je!
- To znaczy, że najpierw musisz ich dotknąć. - jego jasnolicą twarz rozświetlił szalony, szeroki uśmiech.
- Poświęcę się. - warknąłem. - Mogę też natrzeć cię tym cholernym szlamem, a później napchać go do spodni. Wypali ci jaja, chcesz tego? - przyjąłem już postawę bojową. - Wiesz, że to zrobię. - zaznaczyłem pewnie.
- Matt, daj spokój. - Jace stanął za moim niedoszłym oprawcą i położył mu rękę na ramieniu. - Wiesz doskonale, że Gregoire to zrobi. Wścieknie się i napcha ci trującego szlamu do gaci. Wtedy będziesz mógł zapomnieć o wywijaniu kroczem na prawo i lewo. Przypomnij sobie poparzoną twarz Samuela. Twój orzeł będzie wyglądał podobnie lub gorzej jeśli nad nim nie zapanujesz.
Matt wahał się zastanawiając nad tym czy powinien podjąć ryzyko. Nie skrzywdziłby mnie, ale jego żarty często zachodziły dalej niż powinny. Ten typ tak miał. Ludzie widzieli go jako poważnego, lubiącego wyszukany flirt przystojniaka, niemal ikonę zdystansowania względem świata. W rzeczywistości, i to wiedzieli tylko jego najbliżsi przyjaciele, był walniętym zboczeńcem, który potrafiłby rzucić się na wszystko, gdyby tylko miał okazję i potrzebę.
- Niechętnie to mówię, ale teraz Samuel na pewno będzie potrzebował tego twojego wątpliwej wielkości wróbla żeby odzyskać pewność siebie. Jego twarz została oszpecona, więc...
- To nie jest „wątpliwej wielkości wróbel”! - Matt warknął na Alexandra śląc mu mordercze spojrzenia. Jednym płynnym ruchem zdjął spodnie prezentując nam swoje przyrodzenie. - Patrz i żałuj, że nie skorzystałeś z okazji, kiedy ją miałeś. Twój fagas na pewno nie może się takim pochwalić! - na twarz chłopaka wpełzła duma.
Dobrze, musiałem przyznać, że miał się czym pochwalić, ale nie koniecznie chciałem widzieć to na własne oczy. Tym bardziej, że Matt uśmiechał się figlarnie w moją stronę, kiedy wciągał na tyłek spodnie.
- Z kim ja się zadaję... - westchnąłem.
- Z elitą. - rzucił rozbawiony Jace i jęknął zaglądając do kabiny, którą nadal musiał wyszorować.
Znowu wszyscy zanurkowaliśmy w naszych zaszlamionych kiblach przeklinając chwilę, kiedy zgodziliśmy się na eksperyment Matta. Czasami naprawdę zastanawiałem się nad tym, jak to możliwe, że przyjaźnię się z kimś takim, ale nasza znajomość po prostu rozkwitła rok, może koło dwóch lat temu. Każdy z nas miał wielu kolegów w swoich Domach, ale przyjaźń najwyraźniej nie dbała o przynależność do nich.
- O kurwa! - syknąłem, kiedy wewnątrz mojej muszli dostrzegłem niebezpiecznie pulsujący balon szlamu. - Wiać, chłopaki, wiać! - krzyknąłem zrywając się na równe nogi i ślizgając po mokrej, brudnej podłodze rzuciłem się w stronę drzwi. Chłopakom nie trzeba było drugi raz powtarzać. Nie byli pewni, co się dzieje, ale i tak pobiegli za mną. Ledwie zdążyliśmy zamknąć za sobą drzwi, kiedy z muszli znowu zaczęła tryskać trująca, zielonkawa, ropusza plazma, która pod wpływem ciepła zacznie odrobinę zmieniać konsystencję na szlamową.
- Moje pisuary były już niemal czyste! - Alexandre jęknął głośno i tupnął ze złością. - Prawie skończyłem szorować to cholerstwo!
- Ciesz się, będziesz miał mniej przy kolejnym podejściu. - Matt nie okazał mu ani cienia współczucia.
- Pierdolę, idę po łopatę. - Jace nie przebierał w słowach. - I taczki. Nie wiem gdzie wypierdzielimy ten szlam, ale wyobrażam sobie, jak musi wyglądać podłoga w łazience, więc na pewno przyda nam się cięższa broń niż wiadra i szczotki.
- Wesołych Świąt, ekipo. - mruknął Matthew i rozłożył bezradnie ramiona. - Tego roku na pewno nie zapomnimy do końca życia.
- I będziemy ci to wypominać. - dodał Alec, który właśnie rozładowywał frustrację na pobliskiej ścianie kopiąc ją jakby to ona była czemukolwiek winna.

Bez tytułuP.S. Tak, Shadowhuntersi, ale nie mogłam się powstrzymać ;)

 

2 komentarze:

  1. Wesołych Świąt Wielkiej Nocy! Powiedz czy Matt będzie z Gregiem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że nie miałam tego w planach, ale jeśli okazałoby się, że zainteresowanie tym pairingiem będzie większe to pewnie pomyślę nad czymś ciekawym, co uczyniłoby z nich ostatecznie parę ;)

    OdpowiedzUsuń