środa, 6 kwietnia 2016

Kartka z pamiętnika CCLXXII - Gregoire

- Kurwa, chłopaki, jako najbardziej racjonalny z naszej słodkiej rodzinki uważam, że spotkanie o szóstej rano po tym, jak sprzątaliśmy do północy jest samobójstwem i jawną głupotą. - ziewnąłem pięćdziesiąty raz z rzędu i przetarłem oczy usilnie starając się ich nie zamykać. - Ostatnio w ogóle mało śpimy, co daje mi się czasami we znaki, więc będę wdzięczny, jeśli ktoś mi wyjaśni, o co właściwie chodzi.
- Na mnie nie patrz. - Alec uniósł dłonie na wysokość głowy w geście mówiąc wyraźnie „umywam od tego ręce”. - Zostałem wyciągnięty z łóżka niemal przy użyciu siły. A przynajmniej szantażu. Nie wiem o co chodzi i nie wiem, czy chcę wiedzieć, ale na pewno są rzeczy, o których nie powinna się dowiedzieć pewna osoba... - było oczywiste, że ma na myśli swojego ukochanego.
- Przestańcie biadolić! - Matt uciszył nas syknięciem. - Zaprosiłem was tutaj, ponieważ odkryłem coś bardzo interesującego i chcę się tym podzielić właśnie z wami.
- Pierdzielenie, Matt. Gadaj o co chodzi, albo wracam do wyra! - Jace nie był tak przyjacielsko nastawiony do porannych pobudek jak ja i Alec. Jonathan był typem faceta, który potrafiłby zabić za tak wczesne wyrywanie go z łóżka. Nie wiedziałem więc, w jaki sposób Matt ściągnął go przed nieszczęsną toaletę, którą poznaliśmy już na pamięć. Podejrzewałem, że ten wariat miał haka na każdego z nas, a przynajmniej miał go na mnie i wolałem szybko o tym zapomnieć.
- Dobra, dobra, dobra. Ale zapamiętajcie sobie, że jeszcze mi podziękujecie za to, czego się dowiedziałem! - patrzyliśmy na niego sceptycznie.
- Zostałem dopiero wypisany ze Skrzydła Szpitalnego i nie chcę tam znowu wrócić, więc jeśli to ryzykowne... - Samuel jęknął żałośnie poprawiając okulary, które zsunęły mu się trochę z nosa. Przesunął palcami po brązowych, puszystych włosach w geście, który zawsze wskazywał na jego zdenerwowanie.
- Dajcie spokój, nie ufacie mi?
- Nie! - odpowiedzieliśmy chórem.
- Dobra, zrozumiałem, ale nie ma się czego bać. Zresztą, zaraz sami się przekonacie. Nie wiem tylko, czy powinienem wam o tym powiedzieć, czy najpierw pokazać.
Przewróciłem oczyma. Co on znowu kombinował? Widziałem, że Jace traci cierpliwość i Matt również musiał to dostrzec, ponieważ zareagował.
- McGonagall spotyka się tutaj sekretnie ze Sprout. - wyrzucił w końcu z siebie podniecony.
- Pod kiblem? - Alexander nie wydawał się przekonany i nie mogłem się temu dziwić.
- No, może nie dokładnie tutaj, ale w pobliżu. I dziś znowu się spotkają. Halo, chłopaki! Odkryłem, że nasze dwie nauczycielki ze sobą sypiają, a wy nie reagujecie?
- Tak naprawdę to nie wiesz czy ze sobą sypiają, prawda? - Samuel położył dłoń na ramieniu Matta. - No wiesz, nie masz dowodów, że...
- Pokażę wam, kurwa, taki dowód, że nawet Pomfrey nie odratuje waszych zębów, kiedy stracicie szczęki na rzecz podłogi!
Wolałem być co do tego sceptyczny, ale musiałem przyznać, że rewelacja Matta naprawdę mnie zainteresowała. Nie wiedziałem tylko, czy była prawdziwa. W końcu ludzie spotykali się potajemnie z wielu powodów i to wcale nie znaczyło, że od razu ze sobą sypiali.
Podążyliśmy za rozeźlonym Matthew. Najprawdopodobniej spodziewał się po nas bardziej entuzjastycznych reakcji, ale nie przewidział faktu, że należeliśmy do bardziej racjonalnych ludzi, których nie tak łatwo rozpalić niepopartym niczym stwierdzeniem. Zresztą, nie mieliśmy pojęcia skąd Matt w ogóle wytrzasnął to wszystko. A może w rzeczywistości chodziło po prostu o to, że było zbyt wcześnie żebyśmy mieli zareagować sensownie?
Kumpel zabrał nas w raczej ustronny korytarz i kazał ukryć się za stojącym we wnęce gargulcem. Mieliśmy szczęście, że był to postawny niczym niedźwiedź czarodziej, który był w stanie skryć nas wszystkich, ponieważ w przeciwnym razie nie moglibyśmy liczyć na żadną kryjówkę. Łatwiej schować się jednej osobie niż całej grupce, a i tak Samuel oraz Alec byli zmuszeni klęczeć, aby zrobić miejsce mi i Jace'owi. Z kolei Matt wspiął się odrobinę po gargulcu, dzięki czemu mógł podglądać znad ramienia czarodzieja.
Czekaliśmy dłuższą chwilę zaczynając się już denerwować i myśląc o rezygnacji z uczestnictwa w tej zabawie Matta, kiedy coś zaczęło się dziać. W wylocie korytarza pojawiła się niezgrabna postać Sprout. Tej kobiety nie dało się pomylić z nikim. Niedługo później z drugiej strony nadeszła McGonagall, co oznaczało, że przynajmniej pod tym względem kumpel miał rację. Umówiły się w pobliżu zalanej szlamem łazienki, ale to jeszcze nic nie znaczyło.
- Przyszłaś. - zagaiła cicho i podejrzanie delikatnie nauczycielka transmutacji.
- Tak. Przepraszam, wiem, że ostatnio długo się wahałam, ale w końcu się poddałam. To jedyne chwile, kiedy jesteśmy same i nie musimy trzymać się szkolnych protokołów.
- Są Święta, w szkole jest niewielu uczniów. Lepszej okazji nie będziemy miały. - McGonagall zbliżyła się do Sprout i wyciągając rękę pogłaskała pulchny policzek stojącej naprzeciwko niej kobiety.
- Jak w ogóle do tego doszło? - westchnęła Sprout i przekrzywiła głowę w taki sposób, że jej twarz niemal leżała na dotykającej jej skóry dłoni.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to, Pomono.
Patrzyłem, moje usta uchylały się coraz bardziej, a oczy były szeroko otwarte. Nie wierzyłem Mattowi, kiedy snuł swoje dziwaczne wizje, ale teraz nie mogłem zaprzeczyć temu, co rozgrywało się na moich oczach. Ich zbliżające się do siebie twarze, niepewność i zawstydzenie, jakie można było na nich dostrzec zanim kobiety zamknęły oczy i po prostu się pocałowały.
Samuel zasłaniał usta by nie wydawać dziwnych odgłosów, jakie często stawały się jego udziałem, kiedy coś go ucieszyło lub, mówiąc dosłowniej, podnieciło. Alec marszczył brwi jakby analizował całą scenę, Jace uśmiechał się pod nosem chytrze, zaś Matt był z siebie wyraźnie dumny. Odkrył nie lada sekret i teraz miał przewagę już nie tylko nad nami, ale i nad dwiema nieświadomymi niczego nauczycielkami.
Ich pocałunek był raczej ostrożny, delikatny, niespieszny. Powiedziałbym, że spotykały się z sobą od niedawna i nadal nie były pewna jak to możliwe, że ich ścieżki splotły się ze sobą w taki sposób.
Sprout zacisnęła pięści na połach szaty McGonagall, zaś wyższa i szczuplejsza kobieta objęła niższą i tęższą, dzięki czemu dystans między nimi się zmniejszył. To ona przerwała tę chwilę intymności, kiedy zrobiła krok do tyłu i oderwała się z widocznym trudem od swojej partnerki.
- Chodźmy w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Obawiam się, że ktoś może niedługo tędy przechodzić. W końcu uczniowie są równie nieprzewidywalni i nigdy nie wiadomo, który z nich postanowi wcześniej wstać z łóżka mimo ferii świątecznych.
- Tak, masz rację, Minerwo. - Sprout złapała mocno dłoń stojącej wciąż naprzeciwko niej kobiety. Spoglądały chwilę na siebie w ciszy, a ich twarze rozświetlał uśmiech. - Tylko powiedz mi gdzie twoim zdaniem jest bezpiecznie o tej porze.
- Zaufaj mi, Pomono. Jest miejsce, w którym powinnyśmy być bezpieczne i gdzie nasza wspólna obecność nie wywoła żadnych pytań, czy domysłów. Chodź. - dwie wyraźnie zakochane w sobie nauczycielki odeszły wspólnie kierunku, z którego wcześniej przyszła McGonagall. Czy Matt wiedział też, gdzie teraz zmierzają? A może był w stanie to wydedukować? Nie planowałem go o to pytać.
- I co? Nadal mi nie wierzycie? - rzucił pewnym siebie, cwaniackim głosem, kiedy byliśmy pewni, że jest bezpiecznie i możemy opuścić naszą kryjówkę.
- Przyznaję, wątpiłem w ciebie, ale teraz... Wow! One naprawdę ze sobą kręcą! Myślę, że jeszcze ze sobą nie sypiają, ale wyraźnie coś między nimi jest. - Jace był w pełni zadowolony z tego, o czym się dowiedział i chyba zapomniał o wczesnej porze oraz niewyspaniu.
- Ha, mówiłem!
- Tylko co nam to daje? - reakcja Aleca była mniej entuzjastyczna, a bardziej racjonalna. - To znaczy, przyznaję, że to interesująca rewelacja, ale nie mam pojęcia, co oznacza dla nas. Wiesz, że nie jestem typem, który lubiłby oglądać miłosne przedstawienia, więc...
- Władzę, Alec! Wiedza daje władzę, a władza bezpieczeństwo i możliwości. - Matt pokręcił głową jakby nie pojmował, w jaki sposób chłopak mógł na to nie wpaść. - Im więcej wiesz, tym większe masz możliwości działania. Znając wstydliwe sekrety nauczycieli trzymasz im nóż na gardle, nawet jeśli o tym nie wiedzą.
- Waaa, haha! Chłopaki, to było niesamowite! - Samuel przerwał życiowy wykład swoim piskliwym, podnieconym głosem. - Odjazd! Oj, chcę więcej, zdecydowanie więcej! Mam nadzieję, że dowiemy się, gdzie poszły. To dopiero był pocałunek!
Spojrzeliśmy na naprawdę podnieconego całą sytuacją chłopaka, który wzruszył ramionami niezrażony.
- Każdy ma swoje małe zboczenia. - rzucił w ramach usprawiedliwienia.

4 komentarze:

  1. Samuel jest słodki. Kiedy ja widze całującą się parke gejów też mam takie i bardziej lub mniej przebojowe reakcje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Samuel jest takim męskim odpowiednikiem Zardi w ich paczce?

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdę mówiąc to nie ;P Samuela póki co ciężko określić, ale mam nadzieję, że sam to zrobi niebawem. Tak się składa, że mam ogromną ochotę pisać więcej o tej paczce, więc będzie okazja :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie czekam na więcej o nich!
    A jakieś scenki 18+ to już w ogóle byłyby mile widziane

    OdpowiedzUsuń