25 grudnia
- Witajcie w krainie pomieszania z poplątaniem, miłosnych wzlotów i upadków, wielkich uczuć i równie znaczących tragedii. Witajcie w świecie, który przyspieszy bicie waszych serc, zawróci wam w głowach, zaprze dech w piersi, wywoła gęsią skórkę na całym ciele. Rozgośćcie się, rozsiądźcie wygodnie i pozwólcie, że będę waszym przewodnikiem po tej rzeczywistości. - przeczytała pod nosem krzywiąc się, kiedy język nie nadążał za głową. - Za mało dramatyczne, czegoś mi w tym brakuje. Pasji, brakuje w tym pasji! Jak mam ją dodać, kiedy nie mam pojęcia, co właściwie chcę przedstawić? - miała zamiar pomiąć trzymaną w rękach kartkę, ale powstrzymała się w ostatniej chwili.
- Przypomnij mi, po co właściwie chcesz wystawiać kolejną sztukę? - przetarłem zaspane oczy i ziewnąłem. - Pominę fakt, że nie do końca pamiętam, w jaki sposób znalazłaś się w naszym pokoju, na moim łóżku o tak wczesnej porze. - obraz Zardi rozmazywał mi się przed oczyma.
- Aby zdobyć dodatkowe punkty dla Gryffindoru, aby spełnić się artystycznie, aby się wyszaleć i mieć wymówkę do zebrania wszystkich szkolnych ciasteczek w jednym miejscu. Czy te argumenty ci wystarczą, czy mam kontynuować? Wiesz, że mogę tak w nieskończoność.
- O tej godzinie nie wiem nic. Prawdę mówiąc nie jestem nawet pewny czy to jawa, czy sen.
- Nie pocieszy cię to, ale to dzieje się naprawdę. Ale! Pamiętaj, że nie przyszłam z pustymi rękami i przyniosłam ci cały koszyczek czekoladowych żab!
- Tak, coś tam kojarzę z próby przekupienia mnie czekoladą.
- To nie była próba przekupienia, ale dar od odwiedzającego dla odwiedzanego. Nie ważne! Dostałeś to, co lubisz najbardziej i jeszcze mi podziękujesz, kiedy już się na poważnie rozbudzisz.
„KIEDY się rozbudzę” powtórzyłem w myślach i znowu ziewnąłem.
- Chwila, chwila, chwila. Chyba przytomnieje. Czy ty powiedziałaś, że nie masz pojęcia o czym napisać sztukę?
- Yyy, że tak zacznę od końca. Dlatego tu jestem. Aby szukać natchnienia pośród chłopaków, których otacza aura muz i kreatywnego szaleństwa. Jeśli wasza obecność mi nie pomoże to nic nie zdoła. - wyznała, a ja przez chwilę zdołałem skupić myśli na tyle, by zauważyć, że wydaje się niezwykle zainteresowana naszą sypialnią.
- Co ty kombinujesz?
- Poszukuje natchnienia. Często wystarczy mi tylko jedna rzecz i wokół niej potrafię coś zbudować. Jak na przykład ta grupka chłopaków, która trzyma się z Gregoirem! Widziałeś ich? Coś ostatnio zmalowali i teraz przesiadują godzinami w męskiej toalecie na drugim piętrze. Ale, Remi, gdybyś ich widział! Mmm, ciasteczka to mało powiedziane. To istne desery czekoladowe! Wisienki w czekoladzie! Bombonierki z adwokatowym nadzieniem. Nawet nie masz pojęcia, jakie to apetyczne kąski!
- I te apetyczne kąski nie wystarczą ci do stworzenia sztuki?
- Gdybym miała stworzyć coś w oparciu o nich, wyszłoby mi z tego 18+, a takiej sztuki nie pozwolą mi wystawić. Nie wspominając już o tym, że moje czekoladowe łakocie raczej nie zgodziłyby się w czymś takim zagrać. Ale nie ważne już. - machnęła lekceważąco ręką, ale na twarzy miała ten specyficzny, przerażający niemal uśmiech kogoś, kto myśli o czymś sprośnym. Ta dziewczyna prawdopodobnie nigdy się nie zmieni, a z wiekiem może zrobić się tylko bardziej szalona i zakręcona.
Westchnąłem zamykając oczy. Byłem śpiący, ponieważ z chłopakami do późna rozmawialiśmy o głupotach i teraz marzyłem o tym, by odespać te szalone pogadanki. Problem polegał jednak na tym, że Zardi nie planowała mi na to pozwolić. Gdyby tylko siedziała na moim łóżku, mógłbym jakoś sobie z tym poradzić, ale ona nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Była wszędzie, jakby w tyłku zalęgły się jej robaki. Kochałem ją, ale w tamtej chwili miałem ochotę zagryźć.
- Kot w butach! - rzuciła nagle. - Niższy blondynek byłby najmłodszym synem młynarza, który kąpałby się nago w jeziorze na życzenie kota, a ten czarnowłosy byłby moim Kotem w butach. W samych butach. - dziwny, niebezpieczny uśmiech na jej twarzy poszerzył się znacznie. Tego wyższego blondasa na pewno wzięłabym na złego czarownika, chociaż jeszcze nie wiem, w jaki sposób bym go rozebrała.
- Merlinie, Zardi! - złapałem się za głowę. - Jest szósta rano, a ty myślisz o nagich chłopakach? Serio?!
- Na to nigdy nie jest ani za wcześnie, ani za późno. Zresztą, jestem bardzo wrażliwa na męską urodę! Moje niewinne, kobiece serduszko trzepocze swoimi anielskimi skrzydełkami, kiedy ktoś rozpieszcza moje zmysły, a już w szczególności oczy swoją osobą. Poza tym, za marzenia nikt mnie ze szkoły nie wyrzuci. Nie rozbieram ich, chyba że wzrokiem. Nie napastuję, chyba że nachalnym spojrzeniem. Co więc złego w tym, że staram się rozjaśnić życie fantazjowaniem na temat chłopaków, których imion nawet nie znam? Hmm, tak, to jest to! Oto będzie temat mojej sztuki! „Ona i oni”, taki nadam jej tytuł. Będzie brzmiał trochę dwuznacznie, bo pozornie mogłoby chodzić o romantyczny trójkąt, ale w rzeczywistości tematem będzie szaleństwo. Dzięki, Remi! - zeskoczyła z mojego łóżka i zadowolona, skocznym krokiem podeszła do drzwi pokoju. - Jesteś świetną pomocą, więc będę wpadać tu częściej. - powiedziała na odchodnym.
Zajęło mi dłuższą chwilę przetrawienie jej wyznania.
- Że niby co?! - dotarł do mnie sens jej słów, chociaż dziewczyny już wtedy nie było w pokoju. Niech mnie Merlin i wszyscy rycerze Okrągłego Stołu mają w opiece. Co ta dziewczyna znowu wymyśliła?!
Nie było sensu żebym dłużej spał, jako że właśnie rozbudziłem się całkowicie i nie było sensu liczyć na osunięcie się w słodką przepaść zapomnienia oraz odpoczynku. Zardi zadbała o to, żebym nie mógł więcej zasnąć. Czy ona naprawdę planowała mnie zamęczać częściej niż dotychczas?
- To, że ona tu jeszcze wróci nie raz i bynajmniej nie dwa razy. - Syriusz wystraszył mnie odzywając się do mnie niespodziewanie. - Ta szalona dziewczyna zagustowała w twoim towarzystwie do tego stopnia, że zaczynam robić się zazdrosny.
- Sądziłem, że śpisz! - oskarżyłem go nadąsany. Zignorowałem jego komentarz, ale tego nie mógł mieć mi za złe. W końcu posądzanie Zardi o uczucia do mnie byłoby skrajną głupotą.
- Nie sposób spać w spokoju, kiedy ktoś brzęczy ci ciągle za uchem. Poza tym, muszę mieć na ciebie oko, kiedy ta bestia jest w pobliżu. Za dobrze się dogadujecie żebym mógł odetchnąć z ulgą.
- Syriuszu, ona nie buduje swojej armii, ale stara się wykorzystać wszystko co może dla celów dyplomatycznych. Zaufaj jej choć trochę. To nasza przyjaciółka i nigdy by nas nie zdradziła. Od lat wie, że jestem wilkołakiem i jak dotąd trzyma to w tajemnicy przez cały czas.
- To zupełnie co innego! - rzucił poważnie Syri.
- Może. - wyszczerzyłem zęby i zatarłem ręce. Dzień dopiero się rozpoczynał, a ja zapragnąłem przeżyć go intensywnie i szalenie.
Mam tak samo jak Zardi z myśleniem. Ciekawi mnie co jeszcze ta dziewczyna wymyśli.
OdpowiedzUsuńMyślę tak samo jak Zardi. Ciekawe co ona jeszcze wymyśli?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że wstawiłam dwa razy to samo ale telefon mi się zawiesił
OdpowiedzUsuń