niedziela, 1 maja 2016

Kartka z pamiętnika CCLXXIII - Andrew Sheva

Leżałem na łóżku zapatrzony bezmyślnie w sufit. Mało powiedzieć, że byłem znudzony. Ktoś, kto wymyślił dni wolne od nauki szkolnej był albo geniuszem, albo skończonym osłem. Niby w czasie zajęć marzyłem o odpoczynku i chwili wolnego dla złapania oddechu, ale kiedy przychodziło co do czego, sam nie wiedziałem, co mam ze sobą począć. Zupełnie tak jak teraz.
- Rzuciła mnie! - Cyrille wpadł do pokoju jak burza sprawiając, że moje serce podskoczyło niewyobrażalnie wysoko. Niemal dostałem zawału, kiedy przerwał ciszę swoim krzykiem. Ten człowiek nie wiedział, kiedy powinien dać sobie na wstrzymanie i okiełznać swoje raczej niecodzienne podniecenie.
- Nie żeby mnie to dziwiło. - Aaron podniósł się do siadu na swoim łóżku i bez większego zainteresowania wzruszył ramionami. - Popatrz na siebie, człowieku. Wyglądasz jak chodzący eklerek, więc czego się spodziewałeś?
- Że niby kto jest eklerkiem?! - rudzielec zmierzył Mrocznego morderczym spojrzeniem, co wyglądało poniekąd bardzo zabawnie zważywszy, że Cyrille naprawdę miał w sobie wiele słodyczy.
- Widziałeś się ostatnio w lustrze, cherubinku? Takich jak ty dziewczyny mają za przyjaciół, kumpli, młodszych braci, ale nie partnerów na całe życie lub do randkowania. Przykro mi to mówić, ale nie jesteś szczególnie pożądanym kandydatem na chłopaka.
Rudzielec robiąc obrażoną minę odwrócił się do przyjaciela tyłem i zamachnął, planując trzasnąć drzwiami wychodząc.
- Prawda cię przeraża? - Aaron zdecydowanie nie owijał w bawełnę, ale wykładał kawę na ławę.
- Facet, który nigdy nie miał dziewczyny, nie jest odpowiednią do pouczania osobą! - odciął się okularnik.
- Nie miałem, ponieważ nie chciałem, a nie dlatego, że żadna się mną nie interesowała. - Aaron pozwolił sobie zaznaczyć najważniejsze fakty i opadł na swoje łóżko wracając do jakże fascynującego zajęcia, jakim było nie robienie niczego.
Chociaż niechętnie, musiałem przyznać, że moi przyjaciele ostatnio kłócili się niezwykle często i nie potrafili znaleźć wspólnego języka, co raczej nie zdarzało im się wcześniej, zaś teraz miało miejsce codziennie. Podejrzewałem, że miało to związek z okresem dojrzewania, w jakim przecież się znaleźli, ale nie mogłem mieć, co do tego pewności. Przecież równie dobrze mógł kwitnąć między nimi burzliwy romans, którego sami nie byli jeszcze świadomi. Prawdę mówiąc, skłaniałbym się do trzeciej opcji, jaką były dziewczyny, ponieważ problemy w raju zaczęły się właśnie wtedy, kiedy na horyzoncie pojawiła się wybranka serca Cyrille'a.
- Rzuciła go dziewczyna. Nie powinieneś być dla niego delikatniejszy? - zapytałem, chociaż nie chciałem mieszać się do tego słownego starcia. I bez tego miałem sporo kłopotów. Moi przyjaciele walczyli ze sobą jak wilki. To było niezaprzeczalnie mało zabawne.
- Nie obchodzi mnie to. - Aaron wzruszył ramionami. - Dla tej lali zaczął nas zaniedbywać, więc nie widzę powodu, dla którego miałbym go żałować. - chłopak odwrócił głowę w bok spoglądając wymownie na stojącego wciąż przy drzwiach rudzielca.
Jego słowa najwyraźniej dotarły do obranego celu, ponieważ Cyrille oddał spojrzenie trochę zaszokowany. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że naprawdę nas zaniedbał, od kiedy pojawiła się w jego życiu dziewczyna.
- Nie możesz być zazdrosny o kobietę! - prychnął speszony. - Przyjaciele nie mogą sobie robić takich świństw!
- Ależ ja nie jestem zazdrosny. Ja stwierdzam fakt. - kąciki ust Aarona uniosły się w wymuszonym uśmiechu, a w jego niebieskich oczach było widać urazę.
Nie spodziewałem się, że Mroczny czuł się tak samotny bez rudzielca. Miał przecież mnie, ale najwyraźniej brakowało mu także kogoś jeszcze, kogoś, z kim spędził pierwsze lata nauki szkolnej. Próbowałem sobie przypomnieć, czy moi przyjaciele w Hogwarcie kiedykolwiek zepchnęli mnie na dalszy plan poznając kogoś wyjątkowego. Nie mogłem przypomnieć sobie podobnej sytuacji i podejrzewałem, że nigdy nie miała miejsca. W końcu Peter nie miał nikogo, Syriusz i Remus byli razem, a James był Jamesem.
- Zastanów się. Ile dni spędziłeś z nami od kiedy zacząłeś umawiać się z tamtą szkaradą? Ja nie przypominam sobie żadnego, stary! Ani jednego, więc...
- Więc ja proponuję zawrzeć pokój tu i teraz. - znowu musiałem wtrącić się do ich kłótni, przez co łamałem moje własne zasady. Nie chciałem opowiadać się po żadnej ze stron, więc najlepszym wyjściem byłoby w ogóle nie powiedzieć ni słowa. Niestety nie mogłem dłużej słuchać, jak ze sobą walczą. - Jesteśmy mężczyznami, nie możemy walczyć ze sobą jak koguty z winy jakiejś baby!
- I tu masz rację. - Mroczny ponownie usiadł i spojrzał na Cyrille wyciągając w jego stronę dłoń. - Na zgodę? - zapytał.
Rudzielec wahał się przez chwilę, ale w pewnym momencie skinął głową i podszedł do chłopaka. Uścisnął jego dłoń i pisnął, kiedy Aaron pociągnął mocno. Ostatecznie obaj wylądowali na materacu, z czego czarnowłosy szybko się pozbierał i siadając na biodrach kolegi zaczął go łaskotać. Wprawdzie Cyrille był oburzony takim rozwojem wydarzeń, ale łaskotki były silniejsze od niego. Zaczął śmiać się, zwijać, piszczeć i wierzgać, ale na silniejszego i większego od niego chłopaka nie było rady.
- Od razu lepiej. - powiedziałem bardziej do siebie, niż do kogokolwiek innego. - Idę wysłać sowę! - rzuciłem głośno by przekrzyczeć popiskiwania rudego.
- Nie spiesz się. Ja będę go tak męczył póki nie rozboli go nawet najmniejszy mięsień ciała. Zasłużył na karę za to, co nam zrobił. Zresztą, myślisz, ze teraz pamięta o tej swojej cizi, która go rzuciła? - Aaron wyszczerzył się niemal wrednie i nasilił łaskotanie.
Nie chciałem nigdy znaleźć się na miejscu tak nieludzko torturowanego przyjaciela.
Otworzyłem drzwi pokoju i stanąłem twarzą w twarz z byłą dziewczyną Cyrille'a. Była równie zaskoczona co ja, chociaż powinna spodziewać się przecież czyjejś obecności w pokoju, do którego właśnie miała zapukać.
Ponad moim ramieniem zajrzała do pokoju i wyraźnie dostrzegłem na jej twarzy złość. Ładne, delikatne rysy nagle stały się szkaradne, kasztanowe włosy wyglądały jak wijące się niebezpiecznie żmije, a w jasnych, zielonkawych oczach płonął ogień. Najwyraźniej nie spodobał jej się fakt, że jej świeżo upieczony były chłopak bawi się jak gdyby nigdy nic, chociaż najwyraźniej powinien opłakiwać stratę kogoś takiego jak ona.
- W czym mogę pomóc? - zapytałem starając się zachowywać naturalnie.
- Aj! Przestań! Mam... mam dosyć! - wypiszczał Cyrille akurat w tamtym momencie.
- Chłopaki, mamy gościa! - krzyknąłem odwracając twarz w stronę wnętrza pokoju i nagle śmiech urwał się jakby ktoś wyłączył głos.
- Merde! (*gówno – tutaj rodzaj naszego „kurwa”). - syknął Aaron i zsunął się z przyjaciela. - Twoja była raczyła nas odwiedzić.
- C... co?! - w kasztanowych oczach Cyrille pojawiła się panika. Poprawił okulary, które wisiały krzywo na jego nosie.
Tym czasem dziewczyna naburmuszona odwróciła się na pięcie i odeszła.
- Powinieneś chyba pobiec za swoją panią. - tym razem w głosie Mrocznego nie było ani zgryźliwości, ani kpiny czy złości.
- Nie. Miałeś rację, zaniedbałem was z jej winy, więc nie zrobię tego, nie pobiegnę za nią. Jesteście dla mnie ważniejsi. To ona mnie rzuciła bo jestem przeklętym eklerkiem.
Uśmiechnąłem się do Aarona, który suszył właśnie zęby dumny z faktu, że zdołał dotrzeć do przyjaciela i postawić na swoim.
- Naszym eklerkiem. Jesteś naszym eklerkiem, a to zaszczyt.
- Skromność nigdy nie była twoją mocną stroną, Aaronie. - mruknął okularnik, a jego twarz również pojaśniała. W rekordowym tempie wyleczył złamane serce.

1 komentarz:

  1. Mam nadzieje że Cyrille i Aaron będą razem. Dziękuję za notke z życia Andrew. :)

    OdpowiedzUsuń