środa, 8 czerwca 2016

Kartka z pamiętnika CCLXXIX - Jace

- W krzaki! - syknąłem cicho i popchnąłem Shuma dosyć niefortunnie, ponieważ stracił równowagę lądując wprawdzie w krzakach, ale i ja się zachwiałem spadając na niego i pociągając Aleca prosto na siebie. Ponieważ Sprout zbliżała się ścieżką do miejsca, w którym leżeliśmy, żaden z nas nie mógł zmienić pozycji, więc w konsekwencji moja twarz znajdowała się zaledwie centymetry od przystojnej twarzy Shuma, zaś krocze Aleksandra wbijało się niemal w moje pośladki.
- Nawet sobie niczego nie wyobrażaj. On jest mój i tylko ja mogę na nim leżeć! - syknął mi w ucho Alec, a zrobił to tak cicho, że tylko i wyłącznie ja mogłem to usłyszeć.
Sprout nuciła coś pod nosem przechodząc obok naszej nieszczęsnej kryjówki, dzięki czemu doskonale wiedzieliśmy, kiedy nas minęła. Przez chwilę poważnie zastanawiałem się nad opcją wykorzystania okazji i wymknięcia się z cieplarni, jednak obawiałem się, że kobieta może w każdej chwili zawrócić i przyłapać nas w drzwiach.
- Jesteście ciężcy. - rzucił z przekąsem Shum i wciągnął głęboko powietrze w płuca. Jego unosząca się pierś wycisnęła ze mnie ostatni oddech, w czym pomógł mu niezawodnie mój kuzyn, któremu również zebrało się na głębokie oddechy, które niemal miażdżyły moje plecy.
- Wybacz. - Alec przesunął się na mnie odrobinę, żeby móc spojrzeć na kochanka ponad moim ramieniem.
- To boli! - wydusiłem przez zaciśnięte zęby. - A Sprout nadal się tu czai, więc siedźcie cicho. - upomniałem ich, a Shum spojrzał na mnie takim wzrokiem, że nigdy nie odważyłbym się tego powtórzyć.
- Jesteśmy ze sobą tak blisko, że czuję przez ubranie każdy skurcz twoich mięśni, że nie wspomnę o kształcie przyrodzenia, więc... - mężczyzna zamilkł, więc domyśliłem się, że ponad moim ramieniem Alec musiał spojrzeć na niego niezwykle wymownie i karcąco. Mógł też poczuć się urażony, ale biorąc pod uwagę naszą pozycję wolałem mieć na sobie kogoś władczego, a nie rozkapryszone dziecko. Mojej męskiej dumie robiło to ogromną różnicę.
Usłyszeliśmy wracającą nauczycielkę na długo zanim pojawiła się w naszym pobliżu. Jej ciężkie kroki były zbawienne, podobnie jak fałszowana piosenka, którą teraz cicho śpiewała. Wiedzieliśmy kiedy się nie ruszać i zamilknąć. Miałem tylko nadzieję, że szybko sobie pójdzie, ponieważ zaczynałem odczuwać parcie na pęcherz. Naprawdę musiałem do łazienki!
Shum musiał wyczuć spowodowaną potrzebą zmianę w moim kroczu, ponieważ jego brwi powędrowały wymownie do góry, a w kącikach ust czaił się uśmiech. Starałem się posłać mu zjadliwe spojrzenie, żeby sobie niczego nie wyobrażał, ale broda Aleca właśnie uderzyła w moją głowę, przez co moje czoło uderzyło w nos mężczyzny pode mną. Miałem szczęście, ponieważ w porę przyciągnąłem brodę do piersi, dzięki czemu to niefortunne zderzenie zakończyło się w taki sposób, a nie pocałunkiem, za który przyjaciel najpewniej by mnie zabił.
- Trzeba was podlać, moje kochane. - usłyszałem dosłownie przy nas śpiewny głos nauczycielki i uchyliłem usta w minie wyrażającej skrajne przerażenie.
Nic niestety nie mogliśmy poradzić, a już po niespełna kilku sekundach poczułem na sobie strugi zimnej wody, która momentalnie wsiąkała w moje ubrania. Alec wgryzł się w moje ramię, ponieważ to on był teraz w najgorszej sytuacji. Sprout podlewając krzewy podlewała także jego tył. Shum musiał za to zamknąć oczy, żeby moje mokre włosy mu do nich nie wpadały.
- Do zobaczenia później moje kochane. - nauczycielka pożegnała się ze swoimi roślinami dokładnie w chwili, kiedy przestała nas podlewać.
Zastanawiałem się, jak mamy wyjść z cieplarni cali mokrzy i nie złapać zapalenia płuc lub czegoś gorszego, ale nijak nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
Słyszeliśmy wyraźnie jak kobieta wychodzi i dopiero wtedy pozwoliliśmy sobie na reakcje adekwatne do sytuacji.
- Zimno! - pisnął Alec, który objął się ramionami siadając z plaśnięciem na trawie.
- Nie martw się, zaraz zrobi ci się cieplej. - zapewnił Shum, który zepchnął mnie z siebie mało delikatnie i objął swojego chłopaka rozcierając jego ramiona. - Powinniśmy zdjąć mokre ubrania i wywiesić je. Wyschną w godzinę.
- Możesz wysuszyć nas zaklęciem. - zauważyłem. Ani ja, ani Alec nie zabraliśmy ze sobą różdżek, ponieważ nie sądziliśmy, że będą nam potrzebne.
- Oh, doprawdy? A nie słyszałeś przypadkiem wymownego chrupnięcia, kiedy tak na mnie upadłeś? - mężczyzna wyjął z tylnej kieszeni spodni połamaną różdżkę.
- Aaaaaaaawięcsięrozbieramy. - powiedziałem na jednym wydechu.
- Chyba nie mamy wyjścia. - rzucił Aleksander, który przynajmniej nie szczękał już zębami.
Naprawdę nie mieliśmy innego wyboru, więc nawet nie odczuwaliśmy skrępowania, kiedy zdejmowaliśmy z siebie wszystkie ubrania, włącznie z bielizną. Trzech nagich facetów w cieplarni, to dopiero byłaby sensacja, gdyby ktoś nas przyłapał.
- Idę na stronę. - rzuciłem, kiedy po chwilowym spokoju mój pęcherz odezwał się ponownie.
- Będziesz sikał na rośliny, z którymi pracujemy na zajęciach? - oczy mojego przyjaciela zrobiły się wielkie z niedowierzania.
Wypuściłem głośno i ciężko powietrze z płuc i pokręciłem nieznacznie głową.
- A co twoim zdaniem mam zrobić? Sikać pod siebie? Czekaj, a może jest coś o czym nie wiem, ale ty się orientujesz. Sprout ma gdzieś tutaj ukrytą toaletę? Nie? No to właśnie. - byłem poirytowany, ponieważ zaczynałem już odczuwać ból w brzuchu. Byłem mężczyzną, a mężczyźni w takich sytuacjach byli mięczakami. Alec powinien o tym wiedzieć.
- Dobra, idź. Ale sikaj na coś, co już przerabialiśmy!
- Masz to jak u Gringotta. Chociaż mam nadzieję, że tam moczu nie trzymają... Dobra, dobra, idę!

Odczułem ulgę, która rozpłynęła się po moim ciele nagłym zrelaksowaniem i zadziwiającym spokojem. Wciąż czułem kłucie w pęcherzu, ale teraz przynajmniej mogłem się normalnie poruszać, chociaż musiałem przyznać, że raczej nie nazwałbym tego komfortowym z racji bycia nagim. Czasami może i byłem bezwstydny, ale chodzenie nago po pokoju, w którym znajdowała się moja dziewczyna to coś zupełnie innego, niż paradowanie w stroju Adama po cieplarni, w której przebywało się z równie gołym najlepszym przyjacielem i jego chłopakiem. No do jasnej cholery, byliśmy facetami! To oczywiste, że mimowolnie nasz wzrok schodził w dół na przyrodzenia innych! Tu chodziło o mimowolne porównywanie wielkości. Coś silniejszego od nas, pierwotnego! Zresztą, nawet nie wiedziałem, czy Alec i Shum doszli w swoim związku na tyle daleko, żeby oglądać się nago, a przecież nie chciałem żeby z jakiegoś powodu mój penis stał się obiektem fantazji któregoś z nich. Wprawdzie Alec wspominał coś o leżeniu na Shumie, ale nie traktowałbym tego jako dowodu na to, że doszli już do pierwszej bazy.
Wróciłem do chłopaków, na szczęście żaden z nich nawet na mnie nie spojrzał. Siedzieli obok siebie w możliwie najskromniejszych pozycjach i rozmawiali cicho.
- Kiedyś będziesz to dzieciom opowiadał. - Azjata próbował wciągnąć mnie do rozmowy.
- Synowi może, ale córce nigdy w życiu! - odpowiedziałem zadowolony, że mogłem oderwać myśli od intymnych części ciała innych mężczyzn.
- Tak myślisz? A może to właśnie córka powinna poznać tę historię. Lepiej żeby znała konsekwencje głupich wyskoków. Po chłopaku to spłynie jak po kaczce. Lub sam będzie chciał spróbować.
- Pomyślę o tym, kiedy będę planował dzieci. Na razie siedzę tutaj z wami, a to mnie na pewno nie przybliży do zakładania rodziny. Wręcz przeciwnie, jeśli ktoś nas przyłapie, a Clarissa dowie się o tym nagim trójkącie, w którym właśnie uczestniczę. Ani słowa, właśnie sobie uprzytomniłem, jak wiele ty mógłbyś na tym stracić. - mruknąłem do Shuma.
Dzięki wysokiej temperaturze, jaka panowała w cieplarni, nasze ubrania naprawdę szybko wyschły i po godzinie, może dwóch, byliśmy w stanie się ubrać i tym samym rozwiązał się przynajmniej jeden z naszych problemów. Teraz musieliśmy tylko przedostać się niepostrzeżenie do zamku lub chociaż na błonia by udawać, że wyszliśmy na zewnątrz żeby się bawić w śniegu o jakiejś normalnej porze. W gorszej sytuacji był chłopak Aleca, który jakimś sposobem musiał dotrzeć do głównej bramy i pokonać ją bez użycia zaklęć, a na domiar złego nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek wiedział o jego obecności tutaj. Jakąś godzinę lub dwie temu, nie stanowiłoby to najmniejszego kłopotu, ponieważ zamek wciąż byłby uśpiony. Teraz wprawdzie nie miałem pojęcia, która jest godzina, ale domyślałem się, że wszyscy byli na nogach i mogliby zauważyć intruza.
- Dam sobie radę. - Shum pocałował na pożegnanie Aleca. - Ludzie pomogą złodziejowi obrabować sąsiada, jeśli tylko uwierzą, że wie doskonale co robi i zauważą, że z niczym się nie kryje.
- I to działa? - nie dowierzałem mu.
- Flirtowałem z Aleksandrem na oczach jego rodziców, a oni nadal nie domyślili się, że chodziło mi o poderwanie ich syna. - nie musiał mówić już nic więcej. Wierzyłem mu.

1 komentarz:

  1. Aleksander i Shuma mieli dużo farta. Biedny Shuma musi kupić nową różdżke. Masakra. Clarissa by zabiła Jace'a. Coś miłego dzień przed bierzmowaniem zawsze pomaga

    OdpowiedzUsuń