niedziela, 5 czerwca 2016

Kartka z pamiętnika CCLXXVIII - Jace

- Kurwa! - zerwałem się z łóżka odrzucając pościel i pospiesznie szukając na podłodze bokserek, które powinny leżeć gdzieś w pobliżu. Wprawdzie nie byłem tego do końca pewny, toteż nie dałbym sobie niczego obciąć za tę informację, ale przecież gdzieś musiałem je rzucić.
- Jace? - niechcący obudziłem tym moją dziewczynę, która usiadła na materacu swojego łóżka. Wyglądała niczym lew z prawdziwą grzywą kręconych, rudych włosów, które napuszyły się podczas naszych nocnych zabaw i ostatecznie snu.
- Nic, nic. Śpij dalej, nie przeszkadzaj sobie. Gdzie te cholerne gacie! - warknąłem zaglądając nawet pod łóżko.
- Jest niedzielny poranek, gdzie ty się spieszysz? - Clarissa powoli się dobudzała, co oznaczało, że robiła się też coraz bardziej ciekawska. Nigdy nie mogłem pojąć działania kobiecego mózgu, który był nastawiony na zdobywanie wiedzy bezużytecznej, za to przeznaczonej do plotek.
- Obiecałem coś Aleksandrowi i jeśli się nie wywiążę z obietnicy będzie krucho. Nie zdziwiło cię, że nie ma tu twoich współlokatorek, a ja jakimś dziwnym sposobem zakradłem się do dormitorium dziewczyn w twoim Domu? Są! - w końcu znalazłem bokserki i teraz wciągałem je na swój wprawdzie cholernie seksowny, ale jednak goły tyłek.
- Prawdę mówiąc nie miałam czasu się nad tym zastanowić, kiedy się na mnie wczoraj rzuciłeś.
- Szczegóły! Alec się nimi zajął i teraz ja muszę się odwdzięczyć. - machnąłem ręką i zapiąłem spodnie, zarzuciłem szybko na siebie podkoszulek, sweter i podszedłem do łóżka całując dziewczynę na pożegnanie. - Do zobaczenia później. - rzuciłem. Wyglądało słodko, ale słodkie nie było. Nauczyłem się już, że gdybym tak nie postąpił, gdybym nie okazał jej tej głupiej czułości, tego spóźnionego „after care”, miałbym na głowie obrażoną laskę i wojnę z jej przyjaciółkami. Dziewczyn naprawdę nie dało się czasami zrozumieć.
Wypadłem z pokoju nie zwracając uwagi na nic. Podejrzewałem, że o tej godzinie nikt nie powinien kręcić się po Pokoju Wspólnym, a nawet gdybym się mylił, ciężko byłoby uwierzyć, że jakiś Ślizgon ot tak wychodzi z pokoju Gryfonek. Poranne omamy, ot co. Na szczęście naprawdę na nikogo się nie natknąłem, a przynajmniej w środku, ponieważ za Portretem Grubej damy już czekał na mnie przyjaciel.
- Spóźniłeś się! - syknął.
- Spoko, stary. Damy radę, zdążymy i spotkasz się ze swoim facetem.
- Wyglądasz niechlujnie.
- To nie ja idę na potajemną randkę, dobra? Ja wracam z nocy spędzonej u swojej dziewczyny, więc mogę wyglądać niechlujnie! - rzuciłem urażony jego komentarzem.
- Nieważne. - mruknął pojednawczo i nie czekając na mnie, wystartował z miejsca tempem sprintera.
Podejrzewałem, że był zdenerwowany, jak zawsze, kiedy musiał potajemnie umawiać się ze swoim chłopakiem. Ze względu na naukę Aleksandra i pracę Shuma, nie mieli okazji spotykać się w Hogsmeade, a ponieważ otwarte odwiedziny w szkole nie wchodziły w grę, tych dwoje musiało znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Zresztą, ich związek był tajemnicą, której nie należało ujawniać. Rodzina Aleca była czystej krwi i liczyła się w świecie, a to oznaczało, że homoseksualizm dziedzica musiał pozostać między nim, a przyjaciółmi. Prawdę mówiąc wiedziały o tym tylko nieliczne osoby, czyli ja, Is, siostra Aleksandra, Sam, Greg oraz Matt.
W miarę możliwości, upewniliśmy się, że nikt nie kręci się po korytarzach i wymknęliśmy się niezauważenie z zamku. Idąc zaraz przy murze, mieliśmy pewność, że pozostajemy niezauważeni także dla osób, które mogłyby stać przy oknach. Najtrudniejszą częścią naszego zadania było jednak przedostanie się do szóstej cieplarni, która była naszym celem, miejscem schadzki.
Docierając do miejsca, w którym musieliśmy w końcu odbić od muru, byliśmy naprawdę zestresowani. Już wczoraj przygotowaliśmy nasze „przebrania”, jakimi były drewniane skrzynki pokryte białym prześcieradłem i przysypane nieznacznie śniegiem, który prószył w nocy. Kilka rzuconych pospiesznie zaklęć miało maskować robione przez nas ślady.
- To poniżające. - mruknął przyjaciel, kiedy wchodził pod pokaźną skrzynkę i opierając ją na plecach człapał ostrożnie przez śnieg. Nic nie powiedziałem, ale rozumiałem go doskonale, ponieważ musiałem zrobić to samo i podążyć za nim. Czułem się jak debil. Nie dziwiłem się temu, dlaczego Alec nie chce aby jego facet wiedział, w jaki sposób przekrada się na każde z ich spotkań. To było komiczne, a przecież nie spotykali się po to żeby się śmiać.
Dotarliśmy do cieplarni trochę zmarznięci, ponieważ dla większej wygody nie zakładaliśmy kurtek, ale przynajmniej nikt nas jak na razie nie nakrył. Ukryliśmy skrzynki z boku oszklonego budynku i zakradliśmy się do środka. Ciepło od razu rozlało się słodko po naszych ciałach. Zająłem swoje stałe miejsce przy drzwiach, w miejscu, z którego słyszałem wszystko co działo się na zewnątrz i widziałem kontury otaczającego cieplarnię świata, co pozwalało mi w razie potrzeby wszcząć alarm. Aleksander poprawiał w tym czasie włosy i ubranie, jak panienka przed pierwszą randką. Skomentowałbym jego zachowanie, ale nie chciałem go denerwować. Już i tak był wystarczająco zestresowany. W przeciwieństwie do mnie, nie był pewny siebie i nie doceniał swojej wartości, więc zawsze dopadała go niepewność, kiedy spotykał się z Shumem.
- Idzie. - szepnąłem do przyjaciela i otworzyłem drzwi cieplarni mężczyźnie, który wślizgnął się zwinnie do środka.
Shum odrzucił z głowy kaptur i uśmiechnął się do mnie przyjacielsko. Był drobno-kościstym pół-Azjatą mojego wzrostu, a więc niższym od Aleksandra niemal o głowę. Jego skóra miała odrobinę ciemniejszy, miodowy kolor i wydawała się podejrzanie miękka i gładka, niemal jak u kobiety.
- Tęskniłem. - rzucił melodyjnym, głębokim głosem podchodząc do Aleca i objął go w pasie sięgając jego ust w namiętnym pocałunku. Kiedy on właściwie zrzucił z siebie zimowy płaszcz? - Jace, ja nie mam nic przeciwko temu, ale obawiam się, że mój kociak może czuć się skrępowany, więc mógłbyś przestać się gapić? - spojrzenie jego lekko skośnych, ciemnych oczy miało w sobie coś, co wskazywało na rozkaz, a nie przyjacielską prośbę.
- Sorry. - rzuciłem odwracając się w stronę drzwi.
Dwójka zakochanych tymczasem rozpłynęła się w swoim świecie. Oddalili się idąc w głąb cieplarni, gdzie mogli liczyć na więcej prywatności.
Musiałem przyznać, że związek Aleksandra i Shuma bardzo mnie cieszył. Mężczyzna świata nie widział poza moim przyjacielem, co sprawiało, że dopiero przy nim Alec mógł powoli nabierać pewności siebie. Zresztą, miłość Shuma była w pełni odwzajemniona, co czyniło z tej dwójki parę idealną. Doskonale pamiętałem ich pierwsze spotkanie w Dziurawym Kotle, podczas którego Alec tak się zdenerwował i speszył, że niemal zrujnował cały lokal. Cóż, niecodziennie bardzo atrakcyjni mężczyźni okazywali mu swoje zainteresowanie przy rodzicach, którzy na szczęście niczego nawet nie zauważyli. Kiedy okazało się, że rodzice Aleca oraz Shum znają się doskonale, chłopak zestresował się jeszcze bardziej. Tylko Is pozostając przy zdrowych zmysłach i od razu dostrzegając, co się święci, przejęła pałeczkę. Podejrzewałem, że to ona maczała palce we wszystkich tych „przypadkowych” spotkaniach, jakie później nastąpiły. Nie oszukujmy się, jeśli dwoje zainteresowanych sobą ludzi zaczyna nagle wpadać na siebie w najmniej oczekiwanych momentach, to jest aż nazbyt oczywiste, że ktoś to planuje. I pomyśleć, że sam byłem debilem, który nie domyślił się niczego żyjąc w nieświadomości przez niemal rok!
Pomyślałem o Clarissie, która nie mogła się o niczym dowiedzieć, ponieważ jej długi język od razu rozpowiedziałby wszystko po całej szkole i okolicznych miejscowościach. Miałem szczęście, że przyjaźniła się z Is, ponieważ niejednokrotnie potrzebowałem pomocy w pozbyciu się mojej dziewczyny, kiedy przyjaciel potrzebował mojego wsparcia podczas swoich stosunkowo rzadkich randek.
- Kurwa! - syknąłem, kiedy na białym tle śniegu dostrzegłem poruszający się niezgrabnie ciemny kształt. Sprout! Nie miałem, co do tego najmniejszych nawet wątpliwości. Kaczkowaty krok, niski wzrost, kształt kuli. Łatwo było ją rozpoznać, nawet zza mlecznej szyby cieplarni. Tylko dlaczego akurat dziś upatrzyła sobie to miejsce?!
Podniosłem się szybko ze swojego miejsca i próbując zachowywać się możliwie cicho na palcach pobiegłem ścieżką rozglądając się za zakochaną parą, której dziś strzegłem. Znalazłem ich nieopodal. Całowali się namiętnie i obmacywali siedząc, lub też niemal leżąc na jednej z ławeczek przeznaczonych do siedzenia dla uczniów podczas wykładów z zielarstwa.
- Czerwony alarm. - rzuciłem szybko, a oni odskoczyli od siebie pospiesznie. Nie przejęli się jednak mną, a moimi słowami, ponieważ oznaczało to tyle, że musieliśmy teraz znaleźć sobie możliwie najbezpieczniejsze schronienie nie wiedząc czego nauczycielka będzie tu szukać.
Usłyszeliśmy cichy odgłos otwierających się drzwi cieplarni i we trójkę zaklęliśmy cicho, ale dosadnie.

Shum

1 komentarz:

  1. O Boże zostać złapanym na schadzce z chłopakiem przez nauczycielke! Jaki przypał! Mam nadzieję że Jace Aleksander i Shuma znajdą jakąś dobrą wymówke. Clarissa jest tym typem dziewczyn których szczerze nienawidzę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń