sobota, 2 lipca 2016

Kartka z pamiętnika 10th B-Day Special - Fillip Camus

10 lat, Kochani! To niesamowite, ale prawdziwe ^^ Moonlight Secret istnieje nieprzerwanie od 10 lat!
Przez ten czas w moim życiu zmieniło się wiele i jednocześnie nie zmieniło się nic.
Jedne studia, rezygnacja z nich, drugie studia, później trzecie, liczne wzloty i upadki, bardziej i mniej groźne choroby, depresja, Polska, Anglia, powrót do Polski.
Przez ten blog, tak jak przez moje życie przetoczyło się tak wiele osób...

Mam nadzieję, że Moonlight Secret doczeka się także piętnastych, a później dwudziestych urodzin ;)
Ale, ale! 10 lat to nie byle jaka okazja! Właśnie dlatego w środę będę miała dla Was konkurs! Do wygrania 1 tom mangi Sekaiichi Hatsukoi. Zainteresowani?

093c57fe6901a3587f0afc14cf53b042

Zamknąłem oczy wsłuchując się w odgłosy domu, którego każdy centymetr znałem już na pamięć, który był moim Rajem od kilku słodkich, pełnych radości lat. Nie potrafiłem już wyobrazić sobie mieszkania w innym miejscu, ani innego języka słyszanego na ulicy każdego dnia. Marcel nauczył mnie miłości do swojej ojczyzny. To dzięki niemu Francja, której początkowo tak się obawiałem, okazała się krajem żywszym i piękniejszym od Anglii. Byłem tu szczęśliwy i wiedziałem, że dwie największe Radości mojego życia czują to samo co ja.
Uśmiechnąłem się słysząc na schodach cichutkie stąpanie drobnych stóp, które zdradziło Nathaniela jeszcze zanim pojawił się w drzwiach kuchni.
- Nie wystraszysz mnie, pluszowy misiu. Słyszałem jak schodzisz na dół. - rzuciłem odwracając głowę w stronę chłopca, który wydął usteczka niezadowolony.
- Zawsze wiesz! To niesprawiedliwe! - nachmurzył się podchodząc i wtulając się w mój bok.
- Kiedyś też się tego nauczysz. - zapewniłem głaszcząc go po ciemnych włoskach i pochyliłem się całując go w czoło. - Trzymaj. - przesunąłem po jego usteczkach kawałkiem papryki, którą właśnie kroiłem. Nath otworzył buźkę i wgryzł się w pasek soczystego, słodkiego warzywa.
Mój mały mężczyzna miał już niemal pięć lat, ale nadal nie lubił rozstawać się ze swoim ulubionym misiem i nie potrafił wytrzymać jednego dnia bez miotły. Był inteligentny i niezwykle sprawny fizycznie, dzięki czemu Marcel już przed rokiem zaczął uczyć go panowania nad magią Upadłego Rodu. Byłem z niego taki dumny.
- Siadaj do stołu, kochanie. Zaraz podam ci śniadanie.
- A gdzie jest tata? - zapytał zadzierając główkę do góry i spoglądając na mnie swoimi ślicznymi, niebieskimi oczkami.
- Wezwali go w pilnej sprawie, ale na pewno wróci tak szybko, jak tylko będzie mógł. Proszę. - podałem mu kubeczek z sokiem owocowym i leciutko popchnąłem w stronę stołu.
Nie chciałem żeby widział jak bardzo niepokoję się o Marcela. W środku nocy otrzymał wiadomość, w której kazano mu zjawić się w Zakonie, jak nazywano dom spotkań Upadłego Rodu. Miałem nadzieję, że to nic poważnego, że nie wysłano go na żadną karkołomną akcję. Unikano tego, od kiedy w naszym życiu pojawił się Nathaniel, jednak zdarzały się dni, kiedy Upadły Ród musiał interweniować i liczył się każdy czarodziej.
Postawiłem przed chłopcem talerz z kanapkami, kiedy zachrzęścił zamek w drzwiach.
- Tata! - jak zawsze w takich sytuacjach, Nath zerwał się z krzesła i wybiegł z kuchni, aby powitać Marcela już w progu. Ten chłopiec nigdy nie miał dosyć pieszczot i towarzystwa mojego oraz Marcela, czym rozpieszczał moje serce nawet o tym nie wiedząc.
Wyszedłem z pomieszczenia zaraz za nim, chcąc mieć pewność, że mój mąż niczego nie potrzebuje, jest cały i zdrowy. Przyznam, że mogłem spodziewać się po jego powrocie wiele, ale nie tego, co zobaczyłem w tamtej chwili. Nawet Nathaniel stał w niewielkim przedpokoju nieruchomo, ze wzrokiem utkwionym w tacie.
Patrzyłem w wielkie, wystraszone brązowe oczka osadzone na delikatnej, słodkie buzi i z trudem przeniosłem spojrzenie na Marcela, który wydawał się czekać na jakiś gest z mojej strony.
- Tato, co to? - okazało się, że to Nath jako pierwszy przerwał ciszę i niepewnie postąpił kilka kroków do przodu. Brązowe spojrzenie przeniosło się ze mnie na niego i odrobinę pojaśniało.
- Nie „co”, kochanie, tylko „kto”. - poprawił chłopca Marcel i wszedł w końcu do domu. Przykucnął i próbował postawić na dywanie trzymanego w ramionach chłopczyka, który mógł mieć nie więcej niż dwa lata. Malec odwrócił się jednak szybko do niego wystraszony i zaczął płakać łapiąc go desperacko za szyję. Mężczyzna wstał głaszcząc malca po ciemnych, kasztanowych włoskach uspokajająco. - Nie bój się, maleńki. Nikt ci nic nie zrobi. - Marcel spojrzał na mnie i podszedł spokojnie bliżej. Zmierzwił przy okazji włosy Nathaniela, kiedy go mijał i stając przede mną pocałował mnie delikatnie, krótko. Stanowczo zbyt krótko.
- A więc kto to, tato? - Nath przypomniał o sobie poprawiając swoje pytanie i zbliżył się do nas. Złapał Marcela za spodnie i stając na palcach próbował podciągnąć się tak, aby lepiej widzieć dziecko, które ukryło buzię w zagłębieniu szyi Marcela.
- Zdejmujesz mi spodnie, misiu! - mój mężczyzna roześmiał się i próbował podciągnąć zsuwający się z jego bioder materiał, więc odsunąłem szybko Nathaniela i poprawiłem jeansy męża. - Twój młodszy braciszek. - Marcel uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością i odpowiedział na pytanie syna. Spojrzenie jego cudownych oczu utkwione było jednak nieprzerwanie we mnie, jakby nadal na coś czekał. - Ma na imię Florin i jest wystraszony, więc postaraj się dać mu czas żeby oswoił się z tobą i tatusiem, dobrze?
- Tak. A czemu się boi? - chłopiec rozpoczął serię pytań.
- Ponieważ was nie zna i jest w nowym miejscu.
- A czemu?
- Chodźmy do salonu i tam odpowiem na twoje pytania, dobrze?
- Usiądziemy w kuchni. Musimy zjeść śniadanie. Wszyscy czworo. - odezwałem się w końcu i ruszyłem w stronę pomieszczenia, które opuściłem chwilę wcześniej. Miałem tyle pytań, że nie potrafiłem sformułować nawet jednego, toteż cieszyłem się, że Nath był małą, ciekawską bestią.
Postawiłem na środku stołu koszyk z pieczywem dla mnie i Marcela, kubki z herbatą i nalałem do starego należącego do Nathaniela kubeczka z dzióbkiem soku dla malca, który zaczął rozglądać się wkoło badając nowe otoczenie. Podałem naczynie Marcelowi, a ten zaproponował sok Florinowi. Siedzący na jego kolanach maluch wziął kubek w obie łapki i przechylił pijąc. Pokroiłem na drobne kawałeczki dwa rogaliki z dżemem i teraz mój mąż karmił nimi dziecko.
- Wezwano mnie do Zakonu właśnie z powodu Florina. - zaczął wyjaśniać, kiedy Nath obserwował z uwagą chłopczyka, jakby miał do czynienia z jakimś bardzo ciekawym okazem zwierzęcia w ZOO. Podejrzewałem jednak, że jednocześnie również słuchał tego, co mówił Marcel. - Nasi ludzie znaleźli go w jednym z domów czarodziejów mieszanej krwi. Nie ma rodziców. - powiedział z naciskiem dając mi do zrozumienia, że zostali zabici. Coraz częściej słyszeliśmy o takich przypadkach, chociaż do tej pory miało to miejsce tylko w Anglii. - Podejrzewamy, że ktoś skopiował modus operandi poprzednich takich przypadków. Zainteresowaliśmy się tym, ponieważ to Reijel wskazał nam ten dom. Na początku nie wiedzieliśmy, co zrobić z malcem, więc przeszukaliśmy cały dom, ale poza danymi jego i jego rodziców, nie natrafiliśmy na żadne informacje o innej rodzinie. Uznaliśmy, że w takiej sytuacji lepiej i bezpieczniej będzie nie szukać dalej i po prostu zająć się dzieckiem.
Skinąłem głową i w końcu uśmiechnąłem się do Marcela.
- Jak to się stało, że powierzyli go nam? - zadałem swoje pierwsze pytanie.
- Reijel. - rzucił krótko Marcel, jakby to wyjaśniało wszystko.
Zmarszczyłem brwi patrząc na męża pytająco. Reijel był znany z tego, że nie lubił dzieci. Nasz Nathaniel był mu solą w oku, kiedy Oliver się nim zajmował, więc nie rozumiałem dlaczego chce abyśmy zajęli się tym malcem.
- Powiedział, że tego chcą Obie Strony. Zarówno Niebo, jak i Piekło przekazały mu wiadomość i życzą sobie, aby maluch trafił do nas.
Popatrzyłem na Florina, który wyciągnął malutką, pulchną jeszcze łapkę w stronę wyciągniętej do niego dłoni Nathaniela. Ich ręce złączyły się ku uciesze naszego syna, który dumny spojrzał najpierw na mnie, a później na Marcela.
- Chyba mnie lubi. - oświadczył radośnie i porwał ze swojego talerza kanapkę urywając jej mały kawałeczek i podając go chłopczykowi, który chętnie dał się mu pokarmić. Najwyraźniej nadal był głodny, mimo że pochłonął już wszystko, co było dla niego przyszykowane.
- Dasz mi kubeczek? - zapytałem po francusku malucha wskazując na trzymane przez niego za plastikowe ucho naczynie. Chłopiec patrzył na mnie niepewnie, ale wyraźnie zachęcony uśmiechem Nathaniela oraz Marcela niezgrabnie podał mi kubek. Nalałem mu więcej soku i oddałem, a on znowu zaatakował usteczkami dzióbek. Nie dziwiłem się, że był głodny i spragniony skoro znaleziono go w środku nocy, a nie było wiadome jak długo był sam.
- Marcelu... - westchnąłem patrząc na mojego ukochanego mężczyznę, który nawet nie ruszył śniadania. Pokręciłem głową i wstając ze swojego miejsca podszedłem do niego. - Widzę, że muszę cię pokarmić skoro sam nie jesz. Nasz Florin ma większy apetyt od ciebie. - upomniałem go biorąc do ręki rogal posmarowany masłem i miodem. Zacząłem karmić Marcela, który uśmiechał się teraz do mnie naprawdę szeroko.
- Będę musiał wyciągnąć z rupieciarni stare łóżko Nathaniela, jego krzesło i pewnie kosz zabawek. - mówił z pełnymi ustami.
- Nie zapomnij o wózku. Trzeba będzie też kupić dla niego jakieś ubrania. - nigdy nie rozumiałem, co podkusiło nas aby trzymać wszystkie te rzeczy, chociaż Nath dawno z nich wyrósł, ale teraz wcale tego nie żałowałem.
W naszym życiu pojawił się kolejny promyk radości i niemal rozpłakałem się patrząc, jak na drobnej, słodkiej buzi małego Florina pojawia się uśmiech. Nathaniel nadal karmił go swoim śniadaniem i mówił do niego opowiadając o swoich wyczynach na miotle, co najwyraźniej spodobało się maluchowi.
- Kocham cię, Fillipie. - Marcel pocałował mnie w kącik ust.
- Wiem o tym, Marcelu. W końcu właśnie przyniosłeś mi niespodziewany, cudowny prezent. - roześmiałem się i pogładziłem go po policzku. - Ja też cię kocham. - zapewniłem i spojrzałem na moje dwa cudowne Skarby.

2 komentarze:

  1. OOO nie :D Taka niespodzianka!!
    Gratulacje z powodu dziesięciolecia. No cóż: WOW!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To było słodkie. Fajnie że to już dziesięciolecie bloga. Gratuluję i życzę dalszych sukcesów w życiu. :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń