środa, 6 lipca 2016

Kartka z pamiętnika 10th B-Day Special - Marcel Camus

OK, konkurs rozpocznie się w niedzielę xP Przyznaję się bez bicia, że muszę pomyśleć nad zasadami ;) 

tumblr_nypd1iO1oY1ukldhlo2_r1_500

Czułem, jak moje ciało w końcu się odpręża, mięśnie opuszcza napięcie, serce zaczyna bić miarowo, lekko. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo denerwowałem się powrotem do domu z dzieckiem. Wiedziałem wprawdzie, że Fillip przyjmie malca pod swoje skrzydła, zatroszczy się o niego, pokocha go, a jednak wszystko we mnie krzyczało, że nie powinienem podejmować takich decyzji samodzielnie. Jaką miałem pewność, że mój mąż jest gotowy na drugie dziecko? Że poradzi sobie z dwójką małych rozrabiaków, kiedy ja będę spędzał całe dnie w pracy?
Doskonale rozumiałem jego zaskoczenie, kiedy nagle pojawiłem się w progu z obcym dzieckiem na rękach. Sam nie wiedziałbym jak zareagować i co powiedzieć w takiej sytuacji. W końcu, kiedy Reijel oświadczył, że to ja i Fillip powinniśmy zająć się maluchem, zakrztusiłem się własną śliną, jąkałem się, zapomniałem o oddychaniu. A przecież poznając historię tej jakże młodej, nieszczęsnej, przerażonej duszyczki, nie potrafiłem oderwać oczu od tego małego, tulącego się do jednej z moich kuzynek ciałka. Jak więc musiał czuć się mój Anioł, kiedy niespodziewanie do naszego Raju zakradł się ktoś, kogo zupełnie się nie spodziewaliśmy?
- Przy ścianie czy przy oknie? Jak myślisz, gdzie powinniśmy postawić łóżeczko? - Fillip wyrwał mnie z zamyślenia lewitując wspomniany mebel z jednej na drugą stronę naszej sypialni.
- Ale dlaczego nie może spać u mnie?! - dąsał się Nathaniel, który trzymał na rękach Florina. Uparł się, że to on będzie nosił malca i nie było sposobu, aby go od tego pomysłu odwieść, więc pozwoliliśmy mu na to. Maluch nie płakał i był wyraźnie zainteresowany obecnością innego dziecka, więc wbrew pozorom było to rozsądne rozwiązanie.
- Kochanie, już ci to wyjaśniałem. - Fillip opuścił łóżeczko przy oknie i uklęknął przed synem. - Florin jest jeszcze malutki. Został sam na świecie i może mieć w nocy koszmary. - Anioł starał się dobierać słowa tak, aby wyjaśnić chłopcu sytuację, ale nie zdradzać całej prawdy.
- Ma nas!
- Tak, teraz ma nas, ale jeszcze nas nie zna, nie przyzwyczaił się ani do nas, ani do naszego domu.
Nathaniel zamyślił się, a jego mina zdradzała pełną koncentrację.
- Zaraz wrócę. - powiedział poważnie do Florina i wręczył go Fillipowi. Mój zaskoczony mąż wziął od niego malucha i patrzyliśmy jak Nath wychodzi z sypialni nie zaszczyciwszy nas nawet spojrzeniem.
- Co on kombinuje? - zapytałem nie oczekując jednak odpowiedzi. - Chyba się nie obraził?
- On nigdy się na nas nie obraża.
- Cóż, wtedy przynajmniej wiedziałbym czego się spodziewać. - przyznałem.
Po kilku minutach Nathaniel wrócił do nas ciągnąc za sobą swój ulubiony koc i poduszkę. Rozłożył wszystko na podłodze koło łóżka Florina i wyciągnął rączki po braciszka.
- I zagadka rozwiązana. - westchnął Fillip przekazując chłopcu malucha. - Rozumiem, że nie ma sensu z tobą o tym dyskutować? - wskazał prowizoryczne posłanie, na co Nath pokręcił zdecydowanie główką.
- Nauczę go latać na miotle! - oświadczył nagle Nathaniel, a jego oczy rozbłysły zadowoleniem.
- Nie ma mowy! - powiedziałem chyba trochę zbyt ostro, ponieważ syn spojrzał na mnie dotknięty. - Latałeś, od kiedy nauczyłeś się samodzielnie siedzieć, ponieważ cię tego uczyłem. - próbowałem wyjaśnić mu swoją reakcję. - Oswajałem cię z miotłą. Florin pewnie nawet nie widział jeszcze miotły na oczy, nie mówiąc już o lataniu. Pozwól mu podrosnąć trochę i wtedy zaczniemy go uczyć obaj, dobrze? - Nath nie wyglądał na przekonanego, więc postanowiłem rozegrać to trochę inaczej. - Jest sam jeden na świecie, otoczony obcymi ludźmi, miejscami, których nie zna, wszystko jest dla niego nowe i jeśli jeszcze dodatkowo ty zaczniesz go męczyć czymś, czego nigdy wcześniej nie robił, to może być za dużo dla dwulatka. Popatrz na niego, jest maleńki. Daj mu czas, dobrze? Zresztą, jutro pewnie zjawią się tutaj twoi wujkowie, Oliver i Fabien, a pojutrze dziadkowie. - spojrzałem na Fillipa, który wzruszył ramionami. Nie potwierdził, ale i nie zaprzeczył, ponieważ wiedział, że przed jego rodzicami nic się nie ukryje. Zresztą, podejrzewałem, że Reijel z rozkoszą doniesie im o wszystkim ustami Olivera. Utrzymywanie bliskich kontaktów z rodziną potrafiło być bardzo męczące, ale miało w sobie także coś magicznego. - Codziennie w jego życiu będą pojawiać się nowe osoby, a tych, które znał do tej pory nie będzie nigdzie. - Nath posmutniał i pokiwał głową.
- Pożyczę mu misia, on go obroni przed koszmarami.
- I zmieści się w łóżeczku, do którego ty nie wejdziesz. Już o tym myślałeś, zgadłem? - Fillip uśmiechnął się czule głaszcząc naszego syna po głowie.
- Tak trochę. - przyznał się chłopiec i uśmiechnął szeroko do Florina. - Poznasz moich wujków. Są super i dają dużo prezentów. Dziadek i babcia też, chociaż babcia za dużo przytula. - zmarszczył nos. - Lubię przytulanie, ale babcia przytula tak inaczej...
Uniosłem brew patrząc na Nathaniela, który najwyraźniej próbował ostrzec nierozumiejącego nic z jego słów Florina. Malec wpatrywał się w niego zaciekawiony brzmieniem nieznanego mu języka, jako że nasz Nath wyrobił sobie nawyk używania dwóch języków jednocześnie. Potrafił przeplatać angielskie i francuskie słowa tworząc sensowne, chociaż nie dla każdego zrozumiałe zdania.
- Babcia przytula jakby chciała mnie zmiażdżyć. - podsumował.
- Nie strasz braciszka babcią. Nie jest taka zła. - Fillip roześmiał się na takie podsumowanie swojej matki. - No dobrze, ktoś tu chyba musi iść spać. Mogę? - zapytał wyciągając ramiona po naszą nową pociechę. Głowa Florina zaczęła mu wyraźnie ciążyć i opadała w dół, kiedy zaczął przysypiać. Musiał być zmęczony wszystkimi atrakcjami tego dnia, zarówno tymi dobrymi, jak i tymi złymi.
Nathaniel był zawiedziony, więc wyjaśniłem mu, że małe dzieci potrzebują dużo snu, a w szczególności w sytuacji, w jakiej znalazł się nasz dwulatek. Chłopiec zdawał się to rozumieć, ale nie chciał opuścić świeżo upieczonego brata. Położyliśmy więc chłopców na naszym łóżku i zaszyliśmy się w salonie aby móc na spokojnie porozmawiać.
Prawdę mówiąc, niewiele jednak z tego wyszło. Wystarczyło, że usiedliśmy obok siebie, spojrzeliśmy sobie w oczy, a po chwili całowaliśmy się spragnieni wzajemnej bliskości. Moje dłonie błądziły po jego ciele, podczas gdy jego delikatnie masowały mój kark zdecydowanymi, ale pieszczotliwymi ruchami. Wyszeptałem imię Fillipa w jego słodkie usta, naznaczyłem muśnięciami warg linię jego szczęki oraz szyję.
- Znowu nie będzie nam łatwo znaleźć chwilę dla siebie. - zamruczałem w jego ucho lekko je przygryzając. - Może nawet będzie jeszcze trudniej.
- Damy sobie jakoś radę. Nath nawet nie będzie wiedział, że nam w tym pomaga, opiekując się Florinem, a mam wrażenie, że traktuje obowiązki starszego brata bardzo poważnie, więc nie będzie chciał nawet na chwilę spuścić go z oka.
- To pewnie ten wiek, kiedy chłopcy chcą zostać rycerzami, walczyć ze smokami, ratować ludzi. Nawet nie wiedziałem, a przyniosłem mu księżniczkę, która będzie pępkiem jego świata. Przynajmniej póki sama nie wyrazi niezadowolenia z takiej roli, a to nie nastąpi szybko.
- Ani się obejrzymy, a chłopcy będą dorośli. - Fillip usiadł okrakiem na moich udach i pocałował mnie lekko, z niemal wyzywającą subtelnością i uroczym uśmiechem.
Położyłem dłonie na jego pośladkach i ścisnąłem je. Nasz usta znowu połączyły się w pocałunku. Powolnym, delikatnym, pełnym uczucia. Nigdzie się nam nie spieszyło, a i tak nie mogliśmy pozwolić sobie na nic więcej, ponieważ Nath mógł zjawić się w salonie w każdej chwili, tak jak w każdym momencie mógł obudzić się nasz mały Flo.
Mimo wszystko położyłem się na sofie z Fillipem siedzącym mi na biodrach i uśmiechnąłem gładząc jego gładko ogolony policzek. Zastanawiałem się jak można być tak słodkim, kiedy wyglądem przypominało się niemożliwie przystojnego pirata. Musiałem przyznać, że Fillip skradł mi serce i codziennie żeglował po wodach mojej miłości, ale i tak nie mogłem wyjść z podziwu nad tym, jak dalece jego wygląd mógł zmylić innych. Nikt, kto widział Fillipa nie znając go bliżej nie powiedziałby, że jest chodzącym uczuciem, miłością, łagodnością. Z drugiej jednak strony, znając jego delikatność ciężko było uwierzyć, że drzemie w nim zazdrosna bestia, gotowa bronić mnie przed całym światem, gdyby tylko zaszła taka potrzeba.
Zastanawiałem się, czy nasi synowie również tacy będą, czy mimowolnie nauczą się od niego miłości i subtelnej, wyrafinowanej zaborczości.
- Też powinieneś się przespać. - wyszeptał mi do ucha kładąc się na mojej piersi. - Oczy ci się lepią, nie spałeś w nocy, bo wezwali cię do Zakonu. Powinieneś skorzystać z okazji. Zostanę z tobą, obiecuję.
Uśmiechnąłem się obejmując go ramionami i przyciskając mocniej do swojego ciała.
- Taka zachęta jak najbardziej mi odpowiada, kochanie. - przyznałem odprężony i zadowolony.
- Zawsze do usług, Marcelu. - jego cichy śmiech był tym, co ukołysało mnie do snu.

1 komentarz:

  1. Ta rodzina jest słodka fajna i żywa. U nich ciągle się coś dzieje i zawsze jest ciekawie.

    OdpowiedzUsuń