niedziela, 17 lipca 2016

Kartka z pamiętnika CCLXXXII - Denny "Blood" Zachir

KONKURS NADAL TRWA!

P.S. Kolejna notka pojawi się w niedzielę (24 VII)!

- Nie rób tego! - małe tornado wpadło do pokoju w ubłoconych butach i przemoczonej kurtce, z której na podłogę kapała woda. - Nie możesz...
- Zabić cię? Mogę i zrobię to. - rzuciłem poważnie, kiedy zwiesił głos dostrzegając moje wymowne, mało przyjazne spojrzenie. - Na środku mojej wyszorowanej na błysk sypialni zaraz zalęgną się żaby i pijawki, a wszystko to twoja zasługa. Doprawdy nie wiem jak mam ci dziękować. Chociaż nie, chyba wiem. Idziesz zdjąć te paskudne buciory, a później łapiesz za mopa!
- Ale... Jeśli mieszkanie nie będzie w idealnym stanie to nie będziesz mógł się wyprowadzić.
- Zmieniam mieszkanie, a nie przenoszę się do innego miasta! - przetarłem twarz dłońmi i westchnąłem ciężko. - Dobrze, może i powinienem ci o tym powiedzieć, ale nie widziałem sensu żeby to robić. I tak muszę się przenieść, ta okolica doprowadza mnie do szału.
- Och... Ale gdybyś mi powiedział o tym wcześniej moglibyśmy... - zaczął nieśmiało, więc musiałem mu brutalnie przerwać. Zbyt dobrze wiedziałem, co chodziło mu po głowie.
- Nie, Alen. Nie moglibyśmy zamieszkać razem, ponieważ dzieliłem z tobą pokój przez siedem lat w szkole i doskonale wiem, że nie wytrzymałbym z tobą bez Skrzatów Domowych. Moja podłoga krzyczy mi to do ucha! - wskazałem błotnistą kałużę u stóp chłopaka. - Dopóki nie nauczysz się porządku, nie zamierzam z tobą mieszkać.
Chłopak wydął usta spoglądając na mnie żałośnie. Kiedy chciał, potrafił wyglądać jak słodki szczeniak, co niesamowicie mnie irytowało. Miałem do tego słabość, doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, chociaż nigdy mu o tym nie powiedziałem.
- Przenoszę się do spokojniejszej dzielnicy, skąd będziesz miał bliżej do pracy. Czy to naprawdę za mało? I tak spędzasz u mnie każdy weekend i z trudem mogę się ciebie pozbyć. A skoro o mojej przeprowadzce mowa... Jak się dowiedziałeś? - spojrzałem na niego podejrzliwie. - Chyba nie węszyłeś, nie wypytywałeś sąsiadów...
- Yyyy... - chłopak zarumienił się, co było niemal jak przyznanie do winy.
- Alen... - wypowiedziałem jego imię ostrzegawczo.
- Dobrze już, dobrze! Jestem w dobrej komitywie z panią McMillan! Kilka razy pomogłem jej z zakupami i tak jakoś wyszło.
- Wścibska wiedźma! Wiedziałem, że wydaje się mną za bardzo zainteresowana! Teraz wiem dlaczego.
- Blood, daj spokój. - głos Alena był nagle pełen troski. Chłopak podszedł do mnie i przytulił się jakby był dzieckiem, co wydawało mi się krępujące, ponieważ byłem od niego niższy o głowę. Mój chłopak wystrzelił w górę ostatnimi czasy i wątpiłem, że zdołam go kiedyś dogonić. - To chyba oczywiste, że martwię się o mojego upadłego anioła. Niemal każda dziewczyna na tej ulicy jest tobą zainteresowana, a ja nie mogę zaznaczyć swojego terenu w żaden sposób, bo mi na to nie pozwalasz. Poza tym, lubię mieć świadomość, że inni wiedzą, że cię upolowałem i że świata poza mną nie widzisz. No i pani McMillan jest bardzo nowoczesną i otwartą kobietą. Za kilka twoich fotek jest w stanie zrobić wszystko...
- Handlujesz moimi zdjęciami?!
- Nie, oczywiście, że nie!
- Wynoś się stąd! Wynoś się zanim sięgnę po różdżkę i wypruję ci flaki, a później obwieszę nimi drzwi twojej partnerki w zbrodni!
- To nie tak! - ramiona Alena zakleszczyły się wokół mnie tak ciasno, że nie byłem w stanie się poruszyć. - Lubię o tobie mówić, a ona lubi o tobie słuchać! A to, że przy okazji oboje na tym zyskujemy to nie jest tak istotne!
- Moja ponad siedemdziesięcioletnia sąsiadka mnie szpieguje, a ty płacisz jej moimi zdjęciami. To JEST istotne. Istotne jak cholera!
- Ale nigdy nie rozbieranymi!
- Masz moje rozbierane zdjęcia? Nie, nie odpowiadaj! Nie chcę wiedzieć.
- Gdybym z tobą mieszkał, miałbym cię zawsze na oku i wtedy nikt nie byłby mi do tego potrzebny.
Rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie i ujmując jego twarz w dłonie, pocałowałem go mocno. Nie chciałem wiedzieć nic więcej. Już i tak dowiedziałem się stanowczo zbyt wiele.
Mruknąłem niezadowolony odsuwając od siebie chłopaka. Wilgoć z jego ubrań zostawiła na moich nieprzyjemne, zimne ślady, które zmuszały mnie do zmiany odzieży. Zdjąłem z siebie mokrą koszulkę i wcale nie byłem zdziwiony, kiedy Alen zrobił to samo, przytulając się do mnie mocno. Jego skóra była naprawdę zimna i przeklinałem się w myślach za to, że od razu nie zaproponowałem mu ubrań na zmianę. Zrobiłem to więc teraz, a on zgodził się od razu.
Rozebrał się rzucając wszystko na jedną kupę i zanim założył na siebie podaną mu przeze mnie koszulkę, poocierał się o moje ciało aby rozgrzać skórę. Nie miałem nic przeciwko, ponieważ i mi sprawiało to niemałą rozkosz. Przy okazji wodziłem dłońmi po jego ciele próbując je rozgrzać w miejscach najzimniejszych, jak ramiona czy uda.
Nie potrafiłem się na niego długo gniewać, a może nawet w ogóle tego nie potrafiłem. Jasne, byłem czasami gburowaty, opryskliwy i niemiły, ale taka była moja natura i nic na to nie mogłem poradzić. Alen wydawał się to doskonale rozumieć od samego początku naszej znajomości i nawet narzekając na mój charakter nie robił tego poważnie.
- Skoro już nabrudziłem i nie możesz tak szybko się stąd wynieść, może zakopiemy się w pościeli i rozgrzejesz mnie do czerwoności? - zamruczał mi do ucha i ukąsił w szyję, kiedy jego dłoń gładziła mój płaski brzuch oraz przecinające go wybrzuszenie blizny, którą tak lubił.
- Niech stracę. - zgodziłem się zdejmując jeansy, które tylko by mi przeszkadzały.
Alen od razu wskoczył na łóżko, które zaskrzypiało groźnie i uwił sobie małe gniazdko z pościeli. Rozłożył przy okazji ramiona czekając na mnie. Kiedy tylko do niego dołączyłem, owinął nas miękkim, ciepłym materiałem ścielącym dotąd łóżko.
- Od razu lepiej. - zamruczał kładąc głowę na moim ramieniu.
Siedzieliśmy przytuleni do siebie, jego nogi oplatały mnie w pasie, a oddech łaskotał skórę na szyi. Wydawał się ode mnie uzależniony, ale może miłość była uzależnieniem, a on nie krył swoich uczuć względem mnie. Podejrzewałem, że gdybym mu na to pozwolił, całe miasto wiedziałoby o naszym związku tylko po to, żeby on mógł „zaznaczyć swój teren”.
- Jeśli dowiem się, że w mojej nowej dzielnicy płacisz moimi zdjęciami za szpiegowanie mnie... - szepnąłem mu czule na ucho. - Zerwę z tobą i te zdjęcia będą ostatnim, co ci po mnie zostanie.
Alen odsunął się gwałtownie i spojrzał na mnie wielkimi oczyma. Chciał wiedzieć czy kłamię i najwyraźniej moja mina w pełni go przekonała, ponieważ znowu wyglądał żałośnie i przepraszająco. Nie miałem jednak najmniejszego zamiaru pozwalać mu na wszystko. Gdybym to zrobił, Alen wszedłby mi na głowę zarówno w przenośni, jak i dosłownie.
- Nie będę. - obiecał znowu się przytulając.
- Więc ja pozwolę ci trochę zaznaczyć swój teren. TROCHĘ! - podkreśliłem. - Nie więcej niż dwie malinki!
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - przytulił mnie tak mocno, że nie zdziwiłbym się, gdyby żebra zaczęły mi pękać. Nie łatwo było pojąć jego entuzjazm w temacie zostawiania na mnie widocznych śladów. Ja nie odczuwałem takiej potrzeby, nie czułem towarzyszącego temu podniecenia, które najwyraźniej odczuwał Alen. Ludzie nie musieli wiedzieć, że jest moim chłopakiem. Ja o tym wiedziałem, on miał tego świadomość i bez względu na to, kto próbowałby go poderwać, Alen od razu odrzuciłby zaloty. Mogłem bez przeszkód wyobrazić sobie jego zawstydzenie spowodowane nagłym zainteresowaniem i trudną do ukrycia radość, kiedy oświadczałby, że ma już kogoś. Mój chłopak był niesamowicie nieskomplikowany.
Chociaż nie łatwo było mi w to uwierzyć, Alen zasnął stosunkowo niedługo później w pozycji, w której siedzieliśmy. Przytulony do mnie ciasno, z głową w zagłębieniu mojej szyi. Musiałem się trochę nagimnastykować żeby położyć go na materacu i wyślizgnąć się z jego objęć. Moja przeprowadzka nie mogła czekać w nieskończoność, a chłopak mógł spać nawet przez kilka godzin. Nie miałem wprawdzie zbyt wiele rzeczy do zabrania, ale już jutro planowałem spędzić pierwszy dzień w nowym miejscu, więc nie czułbym się komfortowo, gdyby przygotowania były w powijakach. Zresztą, jedno z moich pudeł pełne było rzeczy Alena, które również chciałem zabrać ze sobą, a których okazało się być więcej niż początkowo przypuszczałem.
Nie dało się ukryć, że ten niepozorny chłopak zdominował moje życie i całkowicie zmienił jego tor. Nie byłem już tym samym człowiekiem, którego poznał w szkole. Jak to więc możliwe, że nadal mnie kochał?

3 komentarze:

  1. No nie mogę powiedzieć, bo interesujące, ale muszę poczytać wcześniejsze posty. Zapraszam do mnie www.shortguide.blog.pl :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały Denny. Kirhan san pomyliłaś tytuł bo pisze kartka z pamiętnika Alen Neren a z tekstu wynika że to powinien być Blood. Uwielbiam ich są jak ying i yang.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawda XDDD Tyle myślałam o Alenie, że aż go wpisałam w tytuł ;P Dziękuję za czujność ;)

    OdpowiedzUsuń