środa, 27 lipca 2016

Kartka z pamiętnika CCLXXXIV - Alen Neren

- Więc to jest to nowe mieszkanie? - mimowolnie zmarszczyłem czoło rozglądając się podejrzliwie po nowym lokum Denny'ego. - Trochę małe, nie sądzisz?
- Alen, czy ty spodziewałeś się pałacu, który byłbym w stanie opłacić moją lichą pensją?
- Nie, jasne, że nie! Ale chyba oczekiwałem czegośśśś.... czy ja wiem? Innego? - jeszcze raz obrzuciłem spojrzeniem mieszkanie.
Jakiś wątpliwie genialny właściciel pozbył się schodów prowadzących na piętro, gdzie zburzył ścianę dzielącą dwa przeciętnej wielkości typowo angielskie mieszkania i uwił sobie swoje gniazdko. Tym samym mógł wynajmować komuś parter, na który składały się niewielka kuchnia, bardzo mała łazienka, tycie pomieszczenie gospodarcze oraz trochę większe pomieszczenie stanowiące salon i sypialnię w jednym.
- Zawsze mogę je trochę zaczarować...
- Będę szczery, to miejsce jest koszmarne! - nie wytrzymałem. Naprawdę czułem niechęć do tego domu, do tych obskurnych pomieszczeń, które do najnowszych i najstaranniej odrestaurowanych nie należały. - Mam ciarki, kiedy tu jestem i wcale nie jest mi z tym dobrze. Blood, błagam, wróć do poprzedniego mieszkania, znajdziemy coś lepszego! Albo przenieś się na jakiś czas do mnie! - byłem zdesperowany i wcale tego nie ukrywałem.
- Oszalałeś?! U ciebie nigdy nie zaznałbym spokoju! Twoja rodzina jest szalona i mógłbym zapomnieć o ciszy, a o to mi chodziło.
- Więc poszukamy czegoś innego. Błagam! Kocham cię, ale to miejsce mnie przeraża i nie zdziwiłbym się, gdyby mieszkały pod nim trolle lub inne paskudztwo. Nie mów mi, że ty tego nie czujesz. Cały ten dom jest wypchany po brzegi jakąś złą aurą. Może nawet kogoś tu zabito i zamurowano w tych ścianach. Wiesz, że nie jestem przesądny, ale nienawidzę tego domu.
- Skąd możesz wiedzieć...
- Błagam cię, Blood. Nie jesteśmy mugolami! Pewne rzeczy się wie. A ja wiem najlepiej ze wszystkich, że nic dobrego nie czeka tu ani ciebie, ani tym bardziej mnie. Bałbym się tu spać! Nawet nie próbuj! - ostrzegłem go szybko. - Wiem, że chciałeś rzucić jednym z tych twoich głupich komentarzy, które wypowiadasz śmiertelnie poważnie, mimo że żartujesz, ale to nie jest odpowiedni moment.
Denny westchnął ciężko patrząc na mnie udręczonym wzrokiem. Podejrzewałem, że jego myśli goniły w tej chwili jedne drugie i nie przystawały nawet na chwilę. Mój chłopak zastanawiał się na ile poważnie powinien mnie potraktować i czy wypada mu się ugiąć. Zawsze był miękki, nawet jeśli tego nie dostrzegał i dlatego zwrócił moją uwagę. Wydawało mu się, że jest zły, że nie zasługuje na życie, próbował nawet je zakończyć, a wszystko dlatego, że był w środku mięciutki, cieplutki i puszysty, jak kociątko. Nie powiedziałbym mu tego wprawdzie, ale nie o wszystkim musiał wiedzieć.
- Nie wiem. - przyznał w końcu. - Muszę pomyśleć, ale na poważnie.
- Proponuję w parku. - rzuciłem od razu. - Z daleka od tego koszmarnego miejsca.
- Niech ci będzie. - zgodził się zabierając ze sobą tylko bluzę, parasol, ponieważ zbierało się na deszcz i klucze do mieszkania. - Wiesz, jak utrudnić człowiekowi życie.
- Jestem w tym mistrzem. - wyszczerzyłem się, na co Blood tylko przewrócił oczyma.
Nie wiem jak ze mną wytrzymywał, ale niewątpliwie miał na to jakiś sposób skoro wciąż chciał ze mną być. Doskonale pamiętałem dzień, w którym uczynił mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Obawiałem się, że nasz związek potrwa tylko do końca szkoły, a on tymczasem nie pozwolił mi tego zakończyć, chciał żebyśmy po prostu byli ze sobą. I tak też było, chociaż często narzekał na to jaki jestem i groził, że jeśli się nie zmienię to nigdy nie zrobimy kolejnego kroku do przodu.
Przez całą drogę do parku milczeliśmy, chociaż nie była to ciężka, krępująca cisza, ale swobodna, świadcząca o łączącej dwoje ludzi więzi. Mieliśmy szczęście, ponieważ wolna, odpowiednia dla nas ławka znalazła się od razu, więc mogliśmy usiąść obok siebie z dala od największego zgiełku i ciekawskich spojrzeń.
- Wiem, że nie masz najmniejszego powodu aby mi wierzyć, a do tej pory nie miałem za dużo wspólnego z przeczuciami, jak tu ludzie nazywają, ale ten dom naprawdę ma w sobie coś przerażającego, co mnie odstrasza. Gdybyś się wstrzymał o tydzień, może znaleźlibyśmy coś innego. Tydzień u mnie, obiecuję postarać się nie bałaganić i jak tylko znajdziesz coś lepszego, sam pomogę ci się przenieść.
- To naprawdę jest spokojna okolica, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
- Tak, ale powiedz mi szczerze. Podoba ci się ten dom? Naprawdę chcesz tam mieszkać?
- Wiesz doskonale, że mi się nie podoba! - prychnął poirytowany. - Ale mam swoje potrzeby, dobrze? Jedną z nich jest święty spokój, a tego nie znajdę wszędzie.
- Tydzień. - znowu nalegałem. - Tylko tydzień, proszę. - jak miałem mu wyjaśnić, że mieszkanie, które sobie znalazł przerażało mnie jakby stało na bramie piekieł?
Blood utkwił we mnie zamyślone spojrzenie swoich fioletowych oczu, więc odpowiedziałem na nie swoim, chcąc aby, jeśli to tylko możliwe, wyczytał z niego wszystko, czego potrzebował do podjęcia decyzji. Wiele bym dał żeby w tamtej chwili móc czytać w jego myślach, ale tego nie potrafiłem i to nigdy nie miało się zmienić.
- Niech będzie. - powiedział w końcu z pewnością, jakiej się nie spodziewałem. - Ale tylko i wyłącznie tydzień!
Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu. Miałem ochotę rzucić mu się na szyję, ale powstrzymałem się wiedząc, że nie byłby z tego faktu zachwycony.
- Nie pożałujesz! Poinformuję kogo trzeba, że chcesz mieć spokój i przekonasz się, że potrafimy zachowywać się jak należy! - byłem podniecony i radość rozpierała mnie od środka. Fakt, że Blood przystał na moją propozycję sprawił mi prawdziwą przyjemność. Moja rodzina go uwielbiała i byłem przekonany, że ucieszą się mogąc go gościć przez jakiś czas. Podejrzewałem, że moje kuzynki będą w niebo wzięte, ale z nimi na pewno mogłem sobie poradzić. W końcu wiedziały o nas coś niecoś i chociaż nigdy nie uważały mnie za szczególnie rozgarniętego i inteligentnego, to jednak byliśmy dla siebie jak rodzeństwo. Nie musiałem się więc obawiać żadnej z nich, a mój chłopak był bezpieczny. Problem stanowiłem jednak ja sam. W końcu zdeklarowałem się nie bałaganić, a to wydawało mi się być nie lada wyzwaniem.
- Co do mojej obietnicy...
- Nie wykręcisz się. Musisz po sobie sprzątać. - jego powaga zniknęła na kilka chwil, kiedy twarz rozjaśnił mu przekorny, sadystyczny niemal uśmieszek. On doskonale wiedział, że jestem słaby i nie wychodzi mi dotrzymywanie obietnic. Tym bardziej takich jak ta, ale dla niego postanowiłem się postarać.
- Sadysta! - prychnąłem, ale skinąłem głową. - Nagle zacząłem wątpić w sensowność mieszkania z tobą kiedykolwiek. Zmieniać się w tak dramatycznym stopniu dla faceta? Gdybym był dziewczyną, przyjaciółki by mnie wyśmiały.
- Gdybyś był dziewczyną, zapewne nawet byśmy ze sobą nie chodzili. Ja byłbym martwy, a ty znalazłbyś sobie kogoś innego.
- Nie podoba mi się wizja, którą snujesz. - mruknąłem niezadowolony, ale miałem świadomość, że to prawda i to mnie bolało. Przecież wszystko byłoby inne, gdyby przeszłość została zmieniona w najmniejszym nawet stopniu. Głupie kilka minut mogło zaważyć o życiu Blooda, a tym samym o moim.
Pisnąłem, kiedy chłopak złapał mnie brutalnie za koszulkę i przyciągnął niespodziewanie do siebie. Wpił się namiętnie w moje usta i odsunął się akurat wtedy, kiedy odzyskałem władzę w ciele i chciałem oddać pocałunek. Zawiedziony jęknąłem patrząc na niego gniewnie, ale on nic sobie z tego nie robił. Ja zresztą zawsze, kiedy się gniewałem lub próbowałem to robić, co wcale nie było łatwe. Cóż, obaj byliśmy siebie nawzajem całkowicie pewni, chociaż każdy z nas z innego powodu. Gdyby nie ja, Blood najpewniej byłby po prostu aseksualny, ponieważ wychodziłby z założenia, że jest potworem i nikt nie może go kochać, a więc zainteresowanie kimkolwiek nie ma sensu. Tym czasem ja byłem w niego zapatrzony do tego stopnia, że pogubiłbym się bez niego w świecie.
- Chodź. Zabierzesz moje rzeczy i poczekasz na mnie jakieś dwie przecznice od mieszkania, a ja nakłamię coś właścicielowi, żeby się wymigać od wynajmu.
- I co mu powiesz? - zainteresowałem się.
- Czy ja wiem? Że lubię urządzać gejowskie orgie i dopiero teraz sobie uświadomiłem, że powinienem wcześniej zapytać, czy mu to nie przeszkadza?
- Serio? - uniosłem brwi zdziwiony.
- Nie potrafię kłamać, ponieważ nie mam takiej potrzeby, wiesz o tym doskonale. Myślę, że to najgorsze, co może spotkać osobę mieszkającą nad i obok mnie, więc powinien sam rozwiązać ze mną umowę wynajmu.
- Ale dlaczego gejowską?
- Liczę na to, że jest uprzedzony, chociaż oficjalnie pewnie tego nie pokaże. Zresztą, to nie będzie aż tak wielkie kłamstwo. Czasami masz te dni, kiedy w łóżku wrzeszczysz jak banshee.
- Ty skończony... - uderzyłem go w ramię. Byłem czerwony i miałem zamiar zwyzywać go od najgorszych.
- Tak, tak. Chodź. - nic sobie z tego nie robiąc, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

1 komentarz:

  1. Mnie mój dom też przeraża. Oni są genialni te ich wymiany zdań odmienne charaktery i całokształt ich związku po prostu cud. Przy orgii i banshee zaczęłam się śmiać w autobusie. Pewnie te mieszkanie było opętane i nawiedzone. :)

    OdpowiedzUsuń