niedziela, 28 sierpnia 2016

Pamiętny 1 stycznia

- Szlag, umieram! Dobijcie mnie żeby było szybko i bezboleśnie!
- Cholera, J., nie wrzeszcz tak! Uh, auć! - Syriusz jęknął i słyszałem jak z wysiłkiem zmienia pozycję na łóżku. Sam nie miałem odwagi chociażby otworzyć oczu, nie mówiąc już o jakichkolwiek bardziej zdecydowanych ruchach. Uznałem, że leżenie w bezruchu dobrze mi zrobi i może przyczyni się do zmniejszenia bólu głowy, który właśnie rozsadzał mi czaszkę. - Niech mi ktoś przypomni, dlaczego czuję się tak koszmarnie?
Sięgnąłem pamięcią do wczorajszego wieczora, kiedy po powrocie naszego wymęczonego rozwolnieniem, słabego DJa daliśmy sobie spokój z muzyką i postanowiliśmy zrobić prawdopodobnie najgłupszą rzecz w życiu – napić się.
- Obaliliśmy dwie butelki wina. - rzuciłem i od razu pożałowałem, że się odezwałem, kiedy przez całe moje ciało przeszła fala mdłości.
- A, tak. Slughorn. - przypomniał sobie chłopak i teraz to ja próbowałem naprowadzić mój działający zadziwiająco powoli umysł na kolejną część układanki.
Slughorn, Slughorn... A tak, Slughorn! To od niego mieliśmy wino.
To był pomysł Jamesa. To on uznał, że powinniśmy zakraść się do gabinetu nauczyciela eliksirów i uraczyć się jego kolekcją. W planach była jedna butelka, ale ostatecznie zabraliśmy dwie i zaszyliśmy się w jednej z pustych klas aby uniknąć przyłapania w pokoju.
- Chwila... Ktoś chyba z nami był. - James podjął niewyobrażalny wysiłek i usiadł na swoim łóżku, co niewątpliwie było błędem. - Zaraz rzygnę.
- Co ty nie powiesz. - rzucił opryskliwie Syriusz, który na chwilę uniósł twarz znad poduszki, w której ją chował.
- Zwymiotowałem na kotkę Filcha. - przypomniałem sobie. Kiedy wracaliśmy chwiejnie, niepewnie do pokoi, stanęła nam na drodze i miauczała nieubłaganie. Od jej wycia zrobiło i się niedobrze i zwróciłem wszystko, co jeszcze miałem w żołądku na jej wyliniałe futro.
- Ej, faktycznie! - Syri roześmiał się i jęknął boleśnie. - Tak z tego śmiałem, że omal sam nie puściłem pawia.
- Stary, ja niemal sikałem pod siebie. - James odwrócił się powoli stając na łóżku na czworakach.
- Co ty robisz, J.? - w końcu otworzyłem oczy z jękiem, kiedy igła bólu przeszyła mi czaszkę.
- Muszę w kibel. - rzucił zsuwając się z materaca na podłogę bardzo, bardzo powoli. - Nieźle mi idzie. - dodał opadając na kolana i podpierając się rękoma o ziemię. - Stoję.
- Nie nazwałbym tego staniem. - pozwoliłem sobie zauważyć. Odważnie postanowiłem zmienić pozycję na wygodniejszą i pozwalającą mi patrzeć na wszystko, co działo się w pokoju.
- Kij z tym, ważne, że mogę iść do przodu. - prychnął James i zaczął powolutku, maleńkimi kroczkami brnąć w stronę łazienki.
Wróciłem na chwilę myślami do naszego głupiego przedsięwzięcia, za które teraz płaciliśmy wysoką cenę. Zakradanie się do gabinetu Slughorna było łatwiejsze niż otworzenie opakowania czekolady. Jedno najprostsze na świecie zaklęcie i drzwi stanęły przed nami otworem. Znalezienie zachomikowanych przez nauczyciela butelek z winem było trochę trudniejsze, ale nie było dla nas rzeczy niemożliwych, więc znaleźliśmy w końcu jego alkoholowy schowek i wybraliśmy dwie butelki nie myśląc nawet wiele o tym, które z nich bierzemy.
- Czy wino powinno tak dawać popalić? - Syriusz odwrócił głowę w moją stronę. Miał czerwone oczy i bladą twarz, a ja zapewne wyglądałem tak samo, o ile nie gorzej. W końcu on pijał od czasu do czasu wino w domu do obiadu, podczas gdy dla mnie było to pierwsze spotkanie z tym paskudztwem.
- Nie wiem i nie chcę o tym myśleć, bo zaraz zwymiotuję. - przyznałem szczerze. Wspomnienie o winie ciągnęło za sobą także wspomnienie jego smaku, a ta kwaśna gorycz wpychała mi do gardła żółć z żołądka. Naprawdę byłem bliski zwrócenia tego, co wątpliwie zostało we mnie od wczoraj.
- J.?
- Yhym?
- Dlaczego leżysz z twarzą na dywanie i uniesioną wysoko dupą?
- Ręce mi się zmęczyły. Muszę dać im odpocząć zanim wyruszę w dalszą drogę ku upragnionej toalecie.
Ma to sens, pomyślałem.
- Usycham. - zajęczał Syriusz, który znowu leżał na plecach, chociaż był chyba trochę bledszy niż jeszcze przed chwilą.
- Ty usychasz, a ja tonę. Mój pęcherz zaraz eksploduje.
- Więc się czołgaj. - podpowiedziałem.
- To nie taki głupi pomysł. - okularnik zaczął przesuwać się do przodu jak dżdżownica. - Działa. - rzucił tryumfalnie.
Nie wytrzymałem. Prychnąłem śmiechem czując jak całe moje ciało przeszywa ból, a żołądek wywraca się do góry nogami. Zerwałem się z łóżka niemal upadając, ale zacisnąłem mocno pięści i zmusiłem nogi do współpracy. Pobiegłem do łazienki mijając czołgającego się Jamesa i uklęknąłem nad sedesem wyrzucając z siebie paskudną żółć.
Nigdy więcej wina! Nigdy więcej picia z przyjaciółmi! To nie było warte takich katuszy. Mój żołądek bardzo szybko zamienił się w poszarpany, wymęczony worek marynarski i tym razem to ja na czworakach mijałem czołgającego się Jamesa w drzwiach łazienki.
- Idę po wodę. - oświadczył Syriusz, który siedział na skraju łóżka wpatrując się w podłogę między swoimi stopami. - Jeśli wstanę.
- Kiedy jest potrzeba każdy wstanie. - zauważyłem zmęczonym głosem. - Chyba przydałoby się nam śniadanie.
- Ja go nie przyniosę. Jestem na granicy wymiotów.
- Mi to mówisz? Właśnie zwymiotowałem żołądek i idę na czworakach do swojego łóżka. James w końcu doczołgał się do kibla i sika zapewne na siedząco. Nie wiem jak to zrobimy, ale musimy dostać się do Wielkiej Sali i wyglądać normalnie. Slughorn może i jest niedomyślny, ale trzech uczniów na kacu i jego dwa brakujące wina to wcale nie takie trudne równanie.
- Potrzebujemy pomocy.
- Evans jest wściekła na Jamesa za wczoraj. Swoją drogą, to zadziwiające, że po winie zeszła mu opuchlizna. - dodałem mimochodem jak przez mgłę pamiętając moment, w którym po obaleniu jednej butelki zauważyłem, że przyjaciel wygląda normalniej niż przed piciem. A może to efekt alkoholu, który utrzymywał się do teraz? - A Zardi jest wściekła o ciasto. - wróciłem do tematu.
- Remi, to Zardi. Ona nawet wściekła zrobi dla nas wszystko. Wyślij jej wiadomość.
Westchnąłem i podjąłem dalszą wędrówkę blisko ziemi do swojego łóżka. Jakoś się na nie wdrapałem, naskrobałem liścik do przyjaciółki i zaczarowując go w papierowego ptaszka wysłałem. W tym czasie James pełznął z powrotem do pokoju.]
Pięć minut później Zardi była już w naszym pokoju. Trochę blada, ale zdecydowanie żywa i przejęta naszym stanem.
- Czy wy naprawdę zdychacie po tej odrobinie wina, które wypiliśmy? Dobra, może nie czuję się szczególnie dobrze, ale jestem na nogach... James, czy ty pełzasz?
- Ha, wiedziałem, że ktoś jeszcze z nami był! - okularnik był wyraźnie dumny z siebie.
Spojrzałem na przyjaciółkę, która wodziła wzrokiem od jednego z nas do drugiego. Czy ona naprawdę z nami wczoraj piła? Nie pamiętałem tego zupełnie i nie miałem pojęcia dlaczego. Jak mogłem zapomnieć, że była z nami w tamtej pustej klasie? Nawet teraz nie mogłem sobie przypomnieć jej obecności.
- Teraz naprawdę się o was martwię. - Zardi najwyraźniej skojarzyła fakty. - Musicie częściej ćwiczyć picie. Nieważne, jak mogę wam pomóc?
Złota dziewczyna! Wyjaśniliśmy jej czego nam trzeba, a ona bez szemrania skinęła głową i wyszła z pokoju. Nie wiem w jaki sposób udało nam się zaprzyjaźnić z kimś takim, ale dziękowałem wszystkim bogom i magicznym siłom za Zardi. Ona byłaby w stanie oddać za nas życie, nie wątpiłem w to ani przez chwilę. Kochałem ją. Wszyscy ją kochaliśmy, a ona kochała nas. Szczęśliwa, pokręcona rodzinka.
Ni stąd ni zowąd, Syriusz jęknął i tym razem to on chwiejnie pognał do łazienki. Podejrzewałem, że przypomniał sobie coś, czego nie chciał pamiętać, tak jak wcześniej było ze mną. Cóż, nie łudziłem się, że po posiłku nam się poprawi, ale przynajmniej będziemy mieli czym wymiotować. Już to widziałem oczyma wyobraźni. Przenajświętsza trójca pochylona nad muszlą klozetową i wymiotująca w tercecie. Życie było „piękne”.

5q_zuypamti_by_lilta_photo-daevjzp 7fc05602h8u_by_lilta_photo-daevl37 marauders_by_lilta_photo-daevk1l

1 komentarz:

  1. Od razu przypomniały mi się rozdziały "Kac morderca" i "Do wiadereczka" kiedy to czepiali się Noela xD
    Rozdział bardzo fajny, czekam na następny ;)
    I mam cichą nadzieje, że niedługo pojawi się kartka z pamiętnika Victora lub Noela :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń