środa, 17 sierpnia 2016

Przyjaciele to rodzina, którą wybierasz

- Wchodzimy! - James rzucił hasło i nasza czwórka przeszła dzielnie przez drzwi Wielkiej Sali. Nikt nie zareagował na nasze przybycie, co wydawało mi się śmieszne po tak wielkich przygotowaniach. Prawda była jednak taka, że nie stanowiliśmy pępka świata, więc nie powinno nas to dziwić. Chociaż, jeżeli nie my to kto nim był? Podejrzewałem jednak, że James cieszył się z takiego obrotu spraw. Nie musiał się obawiać, że przypadkiem ktoś zsunie kaptur z jego twarzy lub dostrzeże ją w jakiś niezrozumiały dla nikogo sposób. Widziałem ją na własne oczy i nie zdziwiłbym się gdyby naprawdę go to martwiło.
- Idę znaleźć sobie wygodną ścianę do podparcia. - rzuciłem do przyjaciół rozglądając się za właściwym miejscem. Coś w pobliżu stołu z jedzeniem i napojami, w cieniu, ale w miejscu, z którego mógłbym obserwować wszystko, co się dzieje. Ależ ja miałem wymagania!
- Idę z tobą! - Zardi złapała mnie pod ramę. - Muszę znaleźć Agnes, ale wcześniej wrzucę coś na ząb.
- I moje towarzystwo jest synonimem jedzenia? - zmarszczyłem brwi.
- Prawdę mówiąc nie chcesz znać odpowiedzi na to pytanie. - wyszczerzyła się do mnie i chyba miała rację. Wolałem łudzić się, że jej intencje były czyste i nie miały nic wspólnego z moim zamiłowaniem do przebierania w słodyczach, które na pewno były gdzieś na stołach.
Kogo ja oszukiwałem? Było pewne, że chodzi jej tylko o to. Byłem dla niej jak wieprz wyszukujący trufli!
- Cieszę się, że ty to powiedziałeś. Nie patrz tak na mnie, powiedziałeś to na głos.
- Za dużo czasu z tobą spędzam i już zaczynam głupieć.
- Ależ ja nie lubię, kiedy masz rację. - powiedziała świecąc zębami w jeszcze szerszym niż dotychczas uśmiechu. - Chodź!
- Znajdę was później, sprawdzę kto zajmuje się muzyką. Nie będziemy słuchać takich smutasów przez cały wieczór. - Syriusz machnął nam ręką i wtopił się w tłum.
- Czy on planuje bawić się w DJ'a? - głowa Jamesa obróciła się w moją stronę, ale jego twarzy nie było widać, co bardzo mnie cieszyło.
- Nie mam pojęcia, ale jego oczy świeciły i to bynajmniej nie od makijażu, który zrobiła mu Zardi.
- Skoro o świeceniu oczami mowa, idę znaleźć Lily. Widzimy się później.
- Yyy... - zająknąłem się. - Poczułem się jakbyśmy byli parą i właśnie przyjaciele zostawili nas samych żebyśmy mieli trochę prywatności.
- Pomyślałam o tym samym. - dziewczyna westchnęła ciężko. - Nie ważne, jedzenie!
Kiedy to właściwie stałem się jej popychadłem? Ta dziewczyna po prostu miała w sobie to coś, co czyniło z niej urodzonego lidera i przywódcę stada. Typowa samodzielna samica alfa. Cieszyłem się, że nie była wilkołakiem, ponieważ najpewniej zdominowałaby mnie także w wilczej formie i zrobiła ze mnie swojego podnóżka. Może nieświadomie, ale jednak, zaś przedsmak podobnej sytuacji miałem w tej właśnie chwili.
Znaleźliśmy stolik ze słodyczami akurat w chwili, kiedy spokojny, rzewny wręcz kawałek zastąpiło energiczne walenie w bębny i talerze perkusji. Spojrzałem na Zardi, zaś ona spoglądała na mnie. Rozumieliśmy się bez słów i w tym samym zgodnym milczeniu wzruszyliśmy ramionami. Syriusz dorwał się do muzyki, to nie pozostawiało najmniejszych nawet wątpliwości. Piosenka, która chodziła za nim od dłuższego czasu teraz wypełniała Wielką Salę, jak pył i odłamki po wybuchu bomby. Nie miałem pojęcia dlaczego tak przylgnęła do niego sadomasochistyczna piosenka o torturach sprawiających przyjemność i chyba nie chciałem wiedzieć. Zastanawiałem się za to nad tym, jak długo mój chłopak pokróluje na swoim nowym stanowisku zanim ktoś go stamtąd przepędzi. Podejrzewałem bowiem, że na tym kawałku się nie skończy i po torturach przyjdzie pora na kolejne seksualne „przyjemności”, o których śpiewali jego idole.
- Jeśli puści tę piosenkę o wykopywaniu kości, jego rządy skończą się w zawrotnym tempie. - zauważyłem mimowolnie sięgając po kawałek ciasta.
- Przyznaję, jest dziwna, ale ma w sobie coś pozytywnego. No wiesz, jest taka skoczna.
Popatrzyłem na dziewczynę z lekkim powątpiewaniem.
- Czyś ty do reszty zdurniała? „Śmierć wspina się po schodach”, „Odprowadź mnie na cmentarz”, „Wykop jej kości”? Tak, bardzo pozytywne, chociaż przyznaję, że skoczne to określenie adekwatne jeśli chodzi o muzykę.
- Zrobił to. - westchnąłem, kiedy pierwsza piosenka dobiegła końca, rozbrzmiało wycie i szybki rytm gitary zaczął wyznaczać rytm podskoków sporej grupy uczniów, którzy znajdowali się na parkiecie. Spojrzałem w stronę podestu, na którym znajdował się „kącik DJ'a” i przez chwilę miałem wrażenie, że za Syriuszem dostrzegam jakieś związane, poruszające się po robaczemu ciało. Z ustami pełnymi budyniu z bitą śmietaną zacząłem potrząsać głową w rytm szybkiej, energicznej muzyki.
Mój nieszczęsny chłopak musiał uznać, że niemal przekroczył jakąś granicę, ponieważ kolejną piosenką była romantyczna ballada. Problem w tym, że opowiadała o wampirze, który użala się nad sobą. Pasowała idealnie do książki, którą jakiś czas temu czytała Zardi. Pragnienie krwi silniejsze od woli, pisanie wiersza krwią na skórze niewinnej dziewczyny. „Moje sny są tak głodne, czas się pożywić” mogło brzmieć dwuznacznie, ale słysząc całość utworu nikt nie miał chyba wątpliwości, że to mało raczej mało „miłosny” kawałek.
Przynajmniej Jamesowi niewątpliwie odpowiadał, ponieważ obejmował mocno Lily, dzięki czemu nie mogła zajrzeć mu pod kaptur, kiedy tańczyli.
Moja dłoń natknęła się na coś ciepłego i miękkiego. Spojrzałem na moje palce stykające się z palcami Zardi nad ostatnim kawałkiem sernika. Przeniosłem powoli wzrok na dziewczynę, która patrzyła na mnie trochę zaskoczona. Wpatrzeni w siebie przez chwilę czuliśmy ten płonący między nami ogień.
- Remi... - powiedziała miękko, a ja wiedziałem, co zaraz nastąpi. Zaparłem się mocno nogami, kiedy rzuciła się na mnie próbując mnie przepchnąć. - To mój kawałek! - syknęła wojowniczo. - Nie oddam ci go!
- Zapomnij! Moja ręka była bliżej niż twoja!
Zaczęliśmy nawzajem odpychać swoje dłonie od ostatniego kawałka sernika i żadne z nas nie planowało się poddać. Skosztowałem już niemal każdego ciasta na stole, ale nie miałem okazji spróbować tego, więc nie było szans żebym miał się ugiąć i zrezygnować.
- Zabieraj te grabie od mojego serniczka! - pisnęła wciąż zaciekle próbując zepchnąć mnie biodrem i ramieniem na bok. Byłem jednak dla niej zbyt ciężki i za silny, więc niewiele mogła zdziałać. Za to jej paznokcie boleśnie drapały moją dłoń, kiedy nie dopuszczała do tego, żebym wziął sernik. - Zjedz coś innego! Sernik to mój numer jeden wśród ciach!
- Nie ma mowy, nie masz żadnej karty przetargowej!
- Kłótnia zakochanych? - długie, szczupłe palce zabrały nam kawałek, o który się biliśmy sprzed nosa. Spojrzeliśmy na Noaha nagle się uspokajając, ponieważ oboje wyczuliśmy, że mamy teraz wspólnego wroga.
- Ja nazwałabym to kłótnią rywali o serce niewiasty. - dziewczyna stanęła wyprostowana i uśmiechnęła się słodko. - Noah, gdybyś był tak miły i dał mi ten serniczek. Wiem, że czujesz wewnętrzną potrzebę, żeby mi go podarować.
Tutaj miała nade mną niewątpliwą przewagę, ale nasz „niemal nauczyciel” okazał się nieprzewidywalny.
- Nie specjalnie. - rzucił i wgryzł się w ciastko.
- Nie, nie, nie! Grrrrrr! - dziewczyna tupnęła wściekle nogą. - Faceci! Gdzie wasza zakichana gentlemańska postawa!
- Przecież ty nie lubisz takiego traktowania. - zauważyłem spoglądając na przyjaciółkę, która tylko jeszcze bardziej się wściekła.
- Lubię, kiedy mi się to opłaca! - warknęła na mnie. - Jesteście mi obaj winni serniczek! - dodała i odeszła naprawdę zdenerwowana.
- Uwielbiam, kiedy się złości o takie głupoty.
- Jesteś masochistą? - zapytałem chłopaka, który właśnie przesunął dłonią po irokezie.
- Prawdopodobnie i chyba nie tylko ja. - rzucił wskazując coś z boku. Spojrzałem we wskazanym kierunku, z którego biegł do nas Syriusz. Za nim podążała czerwona na twarzy McGonagall.
- Zwijam się na chwilę i wracam, kiedy jej przejdzie! - krzyknął do mnie w biegu i przyspieszył żeby wydostać się z Wielkiej Sali zanim nauczycielka dorwie go w swoje ręce. Na podwyższeniu DJ'a Sprout właśnie rozwiązywała jakiegoś biednego Puchona, którego Syri skrępował aby zająć jego miejsce i mieć władzę nad muzyką.
Westchnąłem przecierając dłońmi twarz. Ja to potrafiłem dobierać sobie przyjaciół.

1 komentarz:

  1. Wybacz że długo nie komentowałam. Syriusz musiał czymś przykuć uwage McGonagall jak to on. Lily i tak zobaczy jak wygląda James pod kapturem jest zbyt uparta żeby odpuścić. Walka o sernik jest bardzo w stylu Remiego i Zardi a to wtrącenie się Noaha było idealne. ;)

    OdpowiedzUsuń