środa, 3 sierpnia 2016

Sidekicks

WYNIKI KONKURSU:

Konkurs wygrywa Candyrose ^^ Napisz mi proszę swój adres na: karolina.kirhan@interia.pl lub w wiadomości prywatnej na stronie facebookowej. No i wybierz nagrodę ;)

Spojrzałem na ubranego w pożyczoną od Ryo bluzę Jamesa i roześmiałem się nie mogąc nad tym zapanować.
- Wy-wybacz, ale-ale nie mogę! - wydusiłem z siebie, kiedy rzucił mi wściekłe spojrzenie. Wyglądał jak jakiś mroczny władca lub bandyta, który planuje pod osłoną nocy napaść na jakąś niewinną duszyczkę. Jego wciąż opuchnięta twarz była ukryta pod wielkim kapturem, co wcale nie czyniło z niego mniejszej atrakcji wieczoru. Nie chodziło jednak o to, że wyglądał komicznie, po prostu jego strój nie pasował do okazji, a to wystarczało żeby bawić i wyciskać z oczu łzy.
- Ja to się znam na ludziach. Takich przyjaciół sobie znalazłem, że pozazdrościć. - mruknął urażony J. - Przypominam, że obiecaliście robić z siebie takich samych wariatów jak ja jeśli opuchlizna nie zejdzie, więc...
- Nic sobie nie przypominam. - rzucił szczerząc się Syriusz.
- Zemszczę się, Black. Ostrzegam cię! Nie zdziw się, jeśli kiedyś obudzisz się z dłońmi w trollim gów...
- Wiesz, chyba coś sobie jednak przypomniałem. Ale czy to nie Zardi obiecywała robić z siebie pośmiewisko dla ciebie. - Syri drażnił się dalej.
- Zardi... - mruknąłem przeszukując szafę. Ona mogłaby coś wymyślić. Byłem pewny, że znalazłaby sposób żeby nam jakoś pomóc.
- Ktoś wzywał? - dziewczyna wpadła przez drzwi wejściowe wąchając powietrze. - Nadal śmierdzi, ale mniej. - stwierdziła.
- Merlinie! - Syriusz, który stał przy drzwiach podskoczył wystraszony. - Kobieto, nie rób tak! Zresztą, jak często czaisz się przy naszym pokoju, co?!
- Przyznaję, dosyć często, ale to dlatego, że u was zawsze coś się dzieje, a w dormitorium dziewczyn wieje nudą. No i nie mamy pół nagich wilkołaków. - dodała uśmiechając się do mnie.
- Nie nazwałbym tego półnagim. Jestem facetem, a my rządzimy się innymi prawami nagości. - właśnie miałem założyć na siebie moją starą, trochę wyblakłą czarną bluzę z kapturem. Gdyby do pokoju wpadł ktokolwiek inny, na pewno bym się wstydził, ale Zardi była dla mnie jak siostra i najpewniej nie speszyłbym się przesadnie nawet gdyby widziała mnie nagiego. A wszystko dlatego, że nie patrzyła na mnie jak dziewczyna na chłopaka, ale tak jak ja patrzyłem na siebie w lustrze, przyjaźnie, ale neutralnie.
- Skoro już tu jesteś, przydaj się na coś. - Syriusz zdążył już nad sobą zapanować i wskazał palcem na Pottera. Wprowadził ją szybko w szczegóły tego, na czym stoimy i patrzył wyczekująco, kiedy kręciła się po pokoju myśląc intensywnie.
- Dobra, biszkopciki wy moje. - rzuciła w końcu pewnym głosem. - Ubierajcie się, a ja zaraz wracam. Nie wiem na ile to zda egzamin, ale na pewno nie będzie gorzej niż teraz. - Nie wyjaśniła o co chodzi, ale po niespełna kilku minutach była znowu u nas. Przesunęła pustą szafkę nocną koło łóżka Shevy na środek pokoju i kazała mi na niej usiąść.
- Czy ty planujesz... - zawahałem się widząc w jej dłoniach kosmetyczkę.
- Tak, ale zaufaj mi, wiem co robię. Jest taki jeden facet, na którego punkcie szaleję... Wiesz taka fanowska miłość. - dodała mimochodem. - W każdym razie on podsunął mi ten pomysł, a teraz klapnij sobie, mój drogi i pozwól mi pracować.
Zaryzykowałem i pełen najgorszych przeczuć usiadłem na szafce. Zardi zabrała się za mój makijaż w pełni skupiona. Zabawne, ale nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wiele min potrafi zrobić w ciągu minuty i jak wiele sprzecznych emocji potrafi w ten sposób zakomunikować. Przy okazji mruczała fałszując jakąś piosenkę.
- Proszę! - oświadczyła w końcu i podała mi lusterko.
Spojrzałem na niebie ze strachem. Podkreśliła moje oczy czarną kredką, dodała dużo świetlistego, jasnego, złotego brokatu pod okiem i trochę nad nim. Nawet pociągnęła moje usta błyszczykiem.
- Nie jestem pewien czy rozumiem twoje intencje. - przyznałem.
- Eh, ludzie potrafią być tacy niedomyślni. Dobrze, wyjaśnię wam wszystko. James musi zakryć całą twarz, tak? Nie martw się, nie ruszę tego kartofla, którego przed chwilą nazwałam twarzą. Nie chcę pogorszyć sprawy, jeśli okażesz się uczulony na moje kosmetyki, co uważam za niemożliwe, ale... Wracając do tematu! Wasze kaptury są mniejsze, odsłonią twarz, tak więc, jeśli wy będziecie rozświetleni, inni, bardziej imprezowi, że użyję określenia, którego nie lubię, to wielki kaptur Jamesa stanie się mniej istotny. On będzie bossem, wy jesteście jego sidekickami. Rozumiesz teraz?
- Niespecjalnie, ale dla ciebie na pewno miało to jakiś sens, więc uznajmy, że dla mnie też. - rzuciłem szczerze i skuliłem się pod jej karcącym spojrzeniem.
- Black! Sadzaj tu dupsko. Twoja kolei!
Syriusz podszedł do tego z taką samą jak u mnie niepewnością.
Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie i rozpoczęła swoje zabiegi. Patrzyłem na to, co robi, obserwowałem uważnie ruchy jej rąk i dobór kolorów. Przy Syriuszu użyła srebrnej, brokatowej kredki, która miała zgrać się z kolorem jego oczu.
- Naprawdę, musicie wybrać się kiedyś ze mną na Pokątną. - zaczęła. - Pokażę wam najmodniejszy sklep jaki istnieje. Podczas wakacji, przesiaduję pod nim godzinami tylko po to żeby podziwiać właściciela. Prawdziwe ciastko z kremem, istne mniam! Fantastycznie ubrany, genialny makijaż i te ruchy. Ach! Aż się napaliłam! - nawijała wyraźnie ożywiona. - Chciałabym mieć takie zwierzątko jak on. - spojrzeliśmy na nią wszyscy, nawet J. wychylił się spod kaptura, ale Zardi jakby tego nie zauważyła. - No wiecie, taki przystojniak, który czasami jest człowiekiem, a czasami kotem. - jej głos stał się piskliwy. - Shum jest po prostu obłędny! Kiedyś widziałam go za jakimś wysokim, czarnowłosym kolesiem, ale stał do mnie tyłem, więc nie widziałam twarzy. Założę się, że też był obłędnie przystojny i wcale nie chodziło o wyciąganie rzęsy z oka. Och, tak. Mieć takiego kociaczka w domu... Chociaż nie pogardziłabym haremem przystojniaków. Ale takich do podziwiania, oglądania i w ogóle. Nie potrzeba mi ich do niczego innego.
- Nigdy o to nie pytałem, ale... Jaka jest twoja orientacja, co? - Syriusz spojrzał na nią tak jakby widział ją po raz pierwszy w życiu.
- O, dziękuję, że zapytałeś. Jestem panseksualna.
- To wiele wyjaśnia. - James znowu ukrył twarz pod kapturem, ale miałem wrażenie, że się uśmiecha, jakby wyznanie Zardi sprawiło mu radość.
- No dobrze, pokaż się. - dziewczyna odsunęła się od Blacka i uśmiechnęła. - Taaaak, jestem z siebie dumna. Nie ma to jak przystojni przyjaciele, którzy pozwalają robić ze sobą, co mi się podoba.
Musiałem przyznać, że jej duma była uzasadniona. Nigdy nie sądziłem, że mężczyzna w makijażu, który nie jest rockowym mrokiem musi prezentować się strasznie, ale teraz zauważyłem, że się myliłem. Czarne kontury oczu i srebrny brokat tu i tam sprawiły, że Syriusz wyglądał wyjątkowo. Nie było w nim nic kobiecego, a jedynie pewność siebie, flirt ze światem i sam nie wiedziałem, jak jeszcze mógłbym to określić.
- Peter... - rozejrzałem się po pokoju, ale blondynka nie było. Najwyraźniej zwiał przerażony tym, co mogło go spotkać gdyby tu został. Cóż, chyba nie mogłem mu się dziwić. Wzruszyłem ramionami wydając z siebie ciężkie westchnienie. Nie było wątpliwości, że on nie planował nam dzisiaj towarzyszyć. W przeciwieństwie do Zardi, która uznała, że chce być jedną z nas i dlatego na dzisiejszy wieczór również założy coś z kapturem i wymaluje się w podobnym stylu. Jej entuzjazm, ciepło i zainteresowanie nami sprawiło, że miałem ochotę rzucić się na nią i uściskać. Może była ekscentryczna i otwarta, ale tylko nielicznym oddawała całe serce, a my mieliśmy szczęście być tymi, którzy je otrzymali.
- Panowie, widzimy się zaaaa... Godzinę? Tak, za godzinę pod portretem Grubej Damy. - zadowolona pomachała nam i w podskokach wyszła z pokoju. Była niesamowitą dziewczyną i podejrzewałem, że nigdy się nie zmieni.
Kiedy drzwi za nią się zamknęły, spojrzeliśmy z przyjaciółmi po sobie. Obawiałem się wcześniej, że będzie źle, a tymczasem było całkiem nieźle. James z pewnością nie będzie stanowił aż takiej atrakcji wieczoru, jak początkowo sądziliśmy, zaś Lily nie miała powodu żeby narzekać. Jej facet mógł być tajemniczy, podczas gdy mu mieliśmy stanowić oprawę dla tego wrażenia. Ludzie nie musieli postrzegać świata oczyma Zardi żeby jej plan doszedł do skutku. Czasami coś wynikało samo z siebie i nie zależało od niczego, a tak było z bodźcami zewnętrznymi, na które postawiła przyjaciółka.
Może jednak ten ostatni Sylwester w szkole nie będzie katastrofą jak się tego obawiałem.

1 komentarz:

  1. Pierwszy raz w życiu coś wygrałam! Shuma to chłopak Alexandra? Prawda? Podejrze on był niższy od swojego chłopaka. Mój mail to sweatcandyrose@wp.pl Zardi zawsze ma plan nie wiem co oni by bez niej zrobili. Tak się ciesze :D

    OdpowiedzUsuń