niedziela, 11 września 2016

Grupa od kielicha

Do rozpoczęcia lekcji run zostało niewiele czasu, chociaż wystarczająco by nacieszyć się ostatnim oddechem wolności. Mimo to, siedzieliśmy już wszyscy w sali czekając na nieubłagane. Przed Świętami Wavele zapowiedział nam szybki sprawdzian z ostatnich zajęć, więc tego właśnie się spodziewaliśmy. Patrząc jednak na siedzącego przy biurku nauczyciela, nie byłem pewien, czy w ogóle pamięta o tamtej złowrogiej obietnicy. Blady, wymizerowany, wyraźnie zmęczony, śpiący i marzący o tym, aby znaleźć się teraz zupełnie gdzie indziej.
Mężczyzna powiódł wzrokiem po nas wszystkich i zatrzymał się dłużej przy mnie i moich przyjaciołach, a na jego usta wpełzł uśmieszek zadowolenia.
„Poznał swój swego” przeszło mi przez myśl.
- Najdłuższe i najbardziej wyczekiwane dni wolne od nauki już się skończyły i teraz od zakończenia szkoły i ostatnich egzaminów dzieli was bardzo niewiele. - zaczął mało motywująco, co zapewne robił z rozmysłem. Victor Wavele może i był raczej przyjacielskim nauczycielem, ale jednocześnie należał do grupy belfrów, która w znęcaniu się nad uczniami widziała świetną rozrywkę i czerpała z tego przyjemność. - Podzielę was na kilka grup i każdej dam temat do opracowania. Jednocześnie będę prosił was osoba po osobie do biurka aby przedyskutować wasze słabsze i mocniejsze strony. Najwyższy czas abyście zaczęli przygotowywać się do nieuniknionego. Nie planuję na końcu oblać któregokolwiek z was, więc nie dawajcie mi powodu. No dobrze, więc... - zastanowił się chwilę. - Agnes, pracujesz z grupą od kielicha. Oni wiedzą o kogo chodzi, więc nie martw się, zaraz cię oświecą. Tancerze razem. - zatoczył koło nad grupką, która kręciła się w bólach na krzesełkach. Podejrzewałem, że nauczyciel widział jak szaleli w Wielkiej Sali i rozumiał jak bardzo musiały teraz palić ich mięśnie. - Smakosze. - kolejna grupa została utworzona. - I kochasie. Doskonale. A teraz ciągniecie losy. - wyciągnął z kieszeni zwinięte na kształt paluszków kartki. Podszedł najpierw do nas i wyciągnął rękę w stronę Agnes. - Dowodzisz, więc wybierasz temat. - wyjaśnił i ruszył dalej, kiedy dziewczyna wybrała jeden z papierowych paluszków.
- „Grupa od kielicha”, serio? Przyganiał kocioł garnkowi. - Zardi prychnęła i uśmiechnęła się do nas szeroko. - Przynajmniej pracujemy razem.
- Na razie gadasz zamiast pracować. - upomniała ją kuzynka. - Dobrze, więc to jest nasz rozdział. - otworzyła podręcznik na właściwej stronie. - Podzielimy się odpowiednio. - zabrała się do pracy wyznaczając każdemu z nas fragment tekstu, który mieliśmy opracować oraz odliczając odpowiednią liczbę run.
- Syriuszu, zacznę od ciebie. - Wavele zawołał Blacka, kiedy tylko ponownie usiadł przy biurku.
Syri podszedł do niego i usiadł bez skrępowania na krześle, które przylewitował nauczyciel. Rzuciłem na nich szybkie spojrzenie. Mimo oczywistej i widocznej różnicy wieku wyglądali bardziej na przyjaciół, niż ucznia i nauczyciela. To jak na siebie spoglądali, ich mimika i ogólnie otaczająca ich aura były wymowniejsze niż jakiekolwiek słowa. Miałem ogromną ochotę żeby podsłuchać ich rozmowę, ale opanowałem się i skupiłem na podręczniku. Zazdrość o Wavele'a miałem już za sobą i chociaż tamte burzliwe czasy dały się nam wszystkim we znaki, teraz wszystko wróciło do normy i nie było sensu żebym doszukiwał się między moim chłopakiem i nauczycielem czegoś czego między nimi nie było.
Syriusz nie spędził przy biurku więcej niż pięć minut. Wrócił do nas zadowolony z tego, co usłyszał i szturchnął palcem pochyloną na swoim zadaniem Agnes. Dziewczyna zamrugała wyrwana z świata run i nauki.
- Powiedziałem mu o naszych planach spotykania się i powtarzania materiału po zajęciach. Uznał, że to świetny pomysł i postara się pod koniec dnia podrzucić nam pełną listę run, które sprawiają kłopoty naszemu rocznikowi. Zaoferował też pomoc w razie potrzeby.
- Doskonale! - ciemnowłosa skinęła energicznie głową, a jej loki podskoczyły jak sprężynki.
Nauczyciel wywoływał po jednej osobie z każdej grupy, dzięki czemu wszyscy mieliśmy równe szanse w uporaniu się z naszym zadaniem na czas. Jako kolejna od nas pod nóż poszła Agnes, co znaczyło, że profesor wybiera na początek najsilniejsze jednostki, aby później przejść do tych słabszych.
Miałem szczęście być kolejny na liście z naszej grupki, co znaczyło, że nie należałem do najgorszych, chociaż z Syriuszem bym się nie porównywał. Agnes to inna sprawa, jej mógłbym dorównać, gdybym tylko naprawdę się postarał.
- Na początek muszę ci pogratulować. - nauczyciel uśmiechnął się do mnie słodko i wrednie zarazem. - Słyszałem od Syriusza ile wypiliście i jak minął wam wczorajszy dzień.
- Pan chyba nie miał lepszego. - spojrzałem mu prosto w oczy.
- Hm, możliwe, ale ja nie miałem też kogoś mniej pijanego pod ręką żeby się mną opiekował.
- Co za papla, wszystko panu powiedział?! - prychnąłem rzucając wściekłe spojrzenie w stronę Syriusza, który był zajęty swoją częścią powierzonego naszej grupie zadania.
- Na pewno nie wszystko, ale część. Co ważniejsze i głodniejsze kawałki. No dobrze, ale teraz runy. - przeszedł do sedna sprawy. Przyznam, że domyślałem się jakie są moje mocne i słabe strony na jego przedmiocie, ale zawsze lepiej było usłyszeć potwierdzenie od nauczyciela, który później będzie oceniał cię na egzaminie końcowym. - Możesz z powodzeniem poprosić o pomoc Syriusza. On podciągnie cię z tego działu bez najmniejszego problemu. Ogólnie jest dobrze, ale wiem, że stać cię na więcej. Przy okazji, kiedy skończycie szkołę upijemy się wspólnie. - mrugnął do mnie niemal zalotnie. Nic dziwnego, że Syri go uwielbiał. Wavele miał w sobie coś, co sprawiało, że potrafił w mgnieniu oka przechodzić z trybu anioła do trybu diabła i z powrotem.
- Proponuje pan to wszystkim uczniom ostatniego roku?
- Myślałem o tym, że uznałem, że lepiej wybrać tylko tych, których najbardziej lubię. Jeśli już się upić to w zaufanym gronie. Dobra, znikaj zanim ktoś zacznie podejrzewać, że zamiast pracować postanowiłem znaleźć sposób na obijanie się i niezobowiązujące rozmowy z uczniami.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Ten nauczyciel naprawdę był inny niż wszyscy i najwyraźniej zaczynałem go lubić. Lepiej późno niż wcale.
Wavele zdołał porozmawiać ze wszystkimi uczniami, kiedy do klasy wpadła profesor Sprout. Czerwona, rozczochrana, zziajana i spocona wyglądała jakby zaraz miała paść trupem.
- Muszę cię prosić na chwilę. - rzuciła pospiesznie. - To pilne. - dodała z naciskiem.
Miałem dziwne wrażenie deja vu, ale zignorowałem je żeby dowiedzieć się, co się dzieje. Victor polecił nam zająć się naszymi zagadnieniami i ostrzegł, że jeśli nie będziemy robić, co do nas należy, postanowi zamienić obiecany nam sprawdzian w wielki, niemożliwy do zdania test. Z drugiej strony jeśli będziemy zachowywać się grzecznie to podaruje nam wspomniany już sprawdzian.
- Victorze... - ponagliła go Sprout.
- Już. - wyszedł z nią za drzwi, a ja przesunąłem krzesło w bok i przyłożyłem ucho do ściany mając nadzieję, że coś jednak usłyszę. Po co być wilkołakiem, jeśli nie można z tego zrobić użytku? Fakt faktem, byłem wilkołakiem, a nie superbohaterem, więc miałem swoje ograniczenia.
- Nic. - stwierdziłem po chwili.
- Podejdź do drzwi. - szepnął do mnie jeden z kolegów z grupy smakoszy.
- Właśnie. Tylko musisz stanąć bliżej tamtej ściany, żeby uciec, jeśli wróci. - doradziła dziewczyna z tancerzy.
Każdy chciał wiedzieć, co się dzieje, ale każdy też zdawał sobie sprawę z tego, że nie możemy ryzykować wielkim testem, toteż wybranie jednej osoby do podsłuchiwania było najrozsądniejsze. Zanim jednak zdążyłem zareagować i wstać z krzesła, drzwi otworzyły się.
- Koniec zajęć, wracajcie do dormitorium. - powiedział z naciskiem, który zdradzał jego zdenerwowanie. Cokolwiek się wydarzyło, było to coś wielkiego. - Cieszę się z waszego przywiązania do moich lekcji, ale może jednak któreś z was się ruszy? Merlinie, sio z klasy! - westchnął wykonując wymowny, wyganiający nas gest.
Przyznam, że wszyscy ruszaliśmy się z pewnym ociąganiem i flegmą. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, więc nie mogliśmy do końca pojąć na czym stoimy. Nauczyciel najwyraźniej także nie planował nam nic wyjaśniać.
Zebraliśmy nasze rzeczy i wyszliśmy z sali raczej niepewnie. Niektórzy jakby obawiali się jakiegoś ataku, rozglądali się na boki z przestrachem.
- Odprowadzę was do dormitorium żeby mieć pewność, że nikt mi nie czmychnie. - nauczyciel spojrzał wymownie na naszą małą grupkę „od kielicha”. Przejrzał nas zanim w ogóle jakiś głupi pomysł pojawił się w naszych głowach. Dobry był.

1 komentarz:

  1. Czyżby Voldemort zaczął mieszać się w sprawy Hogwartu? Przepraszam że tak późno komentuje ale miałam dużo zawirowania z przeprowadzką. Btw masz bardzo ładne pismo a manga jest cudowna.

    OdpowiedzUsuń