środa, 21 września 2016

Kartka z pamiętnika CCLXXXVII - Gregoire

Dlaczego ja w ogóle się z nimi trzymałem? Zadawałem sobie to pytanie każdego dnia wielokrotnie, a mimo wszystko nie mogłem znaleźć na nie odpowiedzi. Moi przyjaciele byli bandą idiotów i chociaż nie chciałem być taki jak oni, czułem, że mnie przyciągają. Ilekroć Matt miał głupi pomysł, wciągał mnie w to, a ja na to pozwalałem. Tak samo było i tym razem, kiedy w kiblu dziewczyn czekałem z nim oraz Samem na Aleca i Jace'a.
- Gdzie oni są?! - Matt krążył po łazience niczym sęp czyhający na padlinę, którą jako pierwsze dopadły wilki.
- Może zapomnieli? - głos Samuela zabrzmiał bardzo niepewnie.
- Nonsens! Powtarzałem wam tyle razy, że spotykamy się tutaj, kiedy tylko coś się dzieje, że recytujecie to przez sen nawet o tym nie wiedząc!
- Więc może nie udało im się zwiać nauczycielom. - podałem swoją propozycję.
- Niemożliwe! Są w tym lepsi ode mnie, a wierz mi, że to nie lada pochwała. - No, nareszcie!
Drzwi łazienki otworzyły się i stanął w nich Alexander. Wysoki, szczupły, cholernie przystojny. Takiemu zazdrościło się zniewalającego wyglądu jeszcze z daleka. Tym lepiej, że był gejem, ponieważ nie stanowił konkurencji dla żadnego z nas. A przynajmniej po części dla niektórych z nas. W końcu Matt i Sam uderzali w obie strony.
- A gdzie Jace? Przecież jesteście nierozłączni.
- W Skrzydle Szpitalnym.
- Co?
- Powiedzmy, że się trochę przeliczył ze swoimi możliwościami.
Patrzyliśmy na chłopaka pytająco. Jace nigdy nie lądował w Skrzydle Szpitalnym. Ten typ był niezniszczalny! Co musiało się wydarzyć, żeby powalić kogoś takiego?
Na twarzy Aleca pojawił się uśmiech. Bardzo charakterystyczny, niemal diabelski, który sprawił, że po moim ciele przeszły nieprzyjemne ciarki.
- Wiecie, że trenujemy razem dwa razy dziennie. Wczoraj po skończonym treningu Jace postanowił poćwiczyć dłużej samemu. To samo było dzisiaj, więc jeśli dodamy do siebie fakt, że wieczorem i rano ostro ćwiczył, a przed śniadaniem postanowił jeszcze zadowolić swoją wymagającą dziewczynę w bardzo wymagającej pozycji... Krótko mówiąc, ćwiczenia i seks wyczynowy dały mu się we znaki, mięśnie odmówiły posłuszeństwa i teraz leży nadwyrężony, obolały i bardzo, bardzo wściekły pod okiem Pomfrey.
- Czekaj, czekaj! Bo nie wiem czy dobrze rozumiem. Chcesz powiedzieć, że Jace'a coś „postrzykło” w czasie seksu jak starego pryka? - Matt patrzył na chłopaka z niedowierzaniem.
- W wielkim, wielkim uproszczeniu. - Alec nie wytrzymał i parsknął śmiechem, a Matt mu zawtórował. Po chwili całą czwórką leżeliśmy na ziemi wyobrażając sobie, jak nasz przyjaciel pada pod ciężarem swojej dziewczyny i jęczy z bólu mając problem z podniesieniem się. Jace mógł być pewny, że nie damy mu spokoju przez najbliższe miesiące lub nawet lata! Aniele, przecież to porażka życia! Podejrzewałem, że jego dziewczyna również ciężko to przeżyła. W końcu Jace zaniemógł w trakcie seksu. Płakałem ze śmiechu!
- A ty wiesz o tym, ponieważ...? - wydusiłem w pewnej chwili.
- Clarissa tak spanikowała, że nie wiedziała kogo zawołać, a ja byłem pierwszą osobą, która przyszła jej do głowy. Chłopaki, kiedy mnie do niego przyprowadziła on nadal leżał z gaciami w dole nie mogąc się ruszyć! - Alec znowu śmiał się do rozpuku, co nie było u niego częste, ale w tej chwili zrozumiałe. Nie potrafiłem jednak zaprzeczyć, że roześmiany Alexander to przerażający Alexander. Zazwyczaj był poważny i nieporuszony, ale kiedy pozwalał emocjom się uwidocznić, uderzały z całą mocą.
- To znaczy, że... - Samuel chłonął tę historię z błyszczącymi oczyma i podnieceniem dziecka wypisanym na twarzy.
- To znaczy, że Jace mnie nienawidzi, ponieważ dosłownie płakałem ze śmiechu, kiedy pomagałem mu wstać. Poza tym, przyjaźń przyjaźnią, ale jestem pewny, że Jace nigdy nie sądził, że będę dotykał go w miejscach, które w jego przypadku są przeznaczone tylko dla dziewczyn. Nie zrozumcie mnie źle, ale Clarissa zwiała, czemu się nie dziwię, bo na jej miejscu też wolałbym zapomnieć o tym poniżeniu. Jakby na to nie patrzeć, Jonathan się pod nią „załamał”. W każdym razie ktoś musiał zdjąć mu prezerwatywę i założyć gacie, a padło na mnie. Gdyby mój chłopak o tym wiedział, Jace mógłby odliczać dni do swojego pogrzebu.
- Żałuję, że mnie przy tym nie było! Nigdy nie czułem potrzeby zaprzyjaźnienia się z Clarissą, ale teraz tego żałuję. Gdyby to mnie zawołała... - Matt ocierał załzawione oczy wierzchem dłoni.
- Jace nigdy nie dotarłby do Skrzydła Szpitalnego. - zauważyłem i nie sposób było się z tym kłócić. - Leżałbyś na ziemi obok Jace'a i przewracał się z boku na bok wyjąc ze śmiechu. Musiałbym cię nie znać, żeby sądzić inaczej.
- Może... Ale gdybyś to ty znalazł się na miejscu Jace'a...
- Zgwałciłbyś mnie i dopiero później zastanawiał się co dalej. - nie miałem co do tego złudzeń. Matthew był człowiekiem, który zawsze poddawał się swoim pierwotnym instynktom. Mogłem mu ufać w pełni tak długo, jak długo nie chodziło o moje ciało.
- Prawdę powiedziawszy nie potrafię szczerze temu zaprzeczyć. Ale nie ważne! Jace nie przyjdzie, więc jesteśmy tylko w czwórkę. Nauczyciele odesłali wszystkich uczniów do ich dormitoriów, więc musimy się dowiedzieć, co się dzieje.
- Przyznaj się, Matt. Chodzi tylko o to, że ta wiedza może okazać ci się przydatna w pewnym momencie, a tak naprawdę masz w nosie całą resztę. - Samuel ubrał w słowa to, co i tak już podejrzewaliśmy.
- Wiedza jest najcenniejszą i najbardziej zabójczą bronią! - przyjaciel stanął w swojej obronie. - Można ją później sensownie wykorzystać. Do zastraszania, terroryzowania, szantażowania.
- Grunt to trzymać się etyki zawodowej, co? Pieprzony boss mafijny.
- Nie odmówię, jeśli postanowisz zamienić „pieprzony” użyte w przenośni na bardziej dosłowne. - Matt uśmiechnął się do mnie figlarnie. - Wolałbym jedna zająć się tym później, a teraz sprawdzić to i owo. Musimy obskoczyć dwa miejsca. Gabinet dyrektora oraz Wielką Salę. Ustaliłem, że jeśli coś się dzieje to wszyscy nauczyciele spotkają się w jednym z tych dwóch strategicznych punktów. Dlatego ja i Sam pójdziemy pod gabinet, a wy dwaj – wskazał mnie i Aleca – pod Wielką Salę. Nie dajcie się złapać, nie pozwólcie żeby was ktokolwiek zauważył, nastawiajcie uszu i wysilajcie wzrok. Każdy strzępek informacji może okazać się przydatny.
Rozdzieliliśmy się więc i uważając, żeby nie natknąć się przypadkiem na któregoś z nauczycieli przeszliśmy pod pustą Wielką Salę. A więc pudło. Jedyne miejsce, w którym moglibyśmy coś podsłuchać było opustoszałe. Ani żywej duszy. To znaczyło, że najpewniej wszyscy byli u dyrektora, a przyjaciele musieli czekać aż opuszczą jego gabinet. Problem w tym, że nie koniecznie będą wtedy rozmawiać o powodach odwołanych zajęć.
Spojrzałem na Aleca, który z kolei patrzył na mnie. Nie mieliśmy pojęcia, co teraz zrobić. Bezgłośnie postanowiliśmy więc poczekać przynajmniej chwilę. Usiedliśmy pod ścianą przy drzwiach Wielkiej Sali i w milczeniu nasłuchiwaliśmy. Poza otaczającą nas zewsząd ciszą nie słyszeliśmy zupełnie nic. Sklepienie zamieniło się w jedną wielką mgławą bryłę śniegu, a potężne drzwi wejściowe zatrzeszczały pod naporem wiatru. Przez ten chwilowy harmider przebiły się głosy kilku osób. Przez chwilę nie byłem pewny czy powinienem siedzieć na dupie, czy szukać jakiegoś schronienia, ale zanim się namyśliłem, ktoś zdążył otworzyć drzwi wejściowe i na całym ciele poczułem szczypanie zimna. Wyjrzałem na korytarz czując, jak ciało Aleca przylega do mojego, kiedy chłopak poszedł w moje ślady górując nade mną wzrostem i tym samym kładąc się na mnie po części. Wiedziałem, że nie robi tego specjalnie, więc zignorowałem niewygodną pozycję.
Nauczyciele opuszczali szkołę wespół z trójką innych, nieznanych mi dorosłych. Wydawało mi się, że dostrzegłem też jednego mężczyznę, którego chyba widziałem kiedyś w Hogsmeade, chociaż nie byłem do końca pewny. Była z nimi także kobieta, którą na pewno rozpoznawałem, ponieważ była właścicielką Miodowego Królestwa. Podejrzewałem więc, że wszyscy idą do miasta, chociaż nie pojmowałem dlaczego ktokolwiek chciałby opuszczać ciepłe wnętrze zamku i wychodzić na zewnątrz na taką pogodę. Ja zaczynałem zamarzać od samych otwartych drzwi i modliłem się w duszy żeby jak najszybciej je zamknęli.
Jak słowo daję, jeśli Alecowi zacznie kapać z nosa na moją głowę... Z drugiej strony, włosy mogłem wymyć, ale jeśli miałbym się przeziębić byłoby gorzej. Ciało Aleca przy moim było przynajmniej jakimś źródłem ciepła.
Nienawidziłem tej sytuacji, ale nie miałem innego wyjścia. Złapałem przyjaciela za ręce i otuliłem się jego ramionami ciasno. Podejrzewałem, że chłopak zrozumiał, że używam go jako szalika, a nie okazuję sympatię. Na wyjaśnienia nie było teraz czasu, więc uznałem, że jeśli wyniknie z tego jakieś nieporozumienie to lepiej zająć się nim później, niż teraz dać się złapać na podpatrywaniu nauczycieli. Priorytety nade wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz