środa, 16 listopada 2016

Kartka z pamiętnika CCXCIV - Florin

Na początku patrzyłem z niedowierzaniem na unoszące się w powietrzu przedmioty, które Aaron wprawiał w ruch zaklęciem oraz swoją różdżką. Byłem zaskoczony i prawdę mówiąc nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. Zwyczajnie nie mieściło mi się to w głowie. Sam jednak nie jestem pewny, w którym momencie zrozumiałem, że o wiele większym szokiem był dla mnie związek z chłopakiem, którego przez lata postrzegałem jako ideał poza moim zasięgiem. Jeśli coś miałbym nazwać prawdziwą magią, to byłaby nią właśnie ta sytuacja.
Może właśnie dlatego, zamiast obserwować uważnie żonglującego magicznie poduszkami Aarona – o co sam go poprosiłem, mimo jego wielkiego niezadowolenia z powodu nieistniejącego jego zdaniem poziomu trudności – wpatrywałem się w jego skupioną, niezwykle przystojną twarz. Jego niebieskie oczy wydawały się błyszczeć radością popisującego się przed kimś dziecka. Włosy miał nieuczesane, więc jego irokez przylegał płasko do głowy odgarnięty niedbale na prawą stronę. Aaron wyglądał swobodnie i naturalnie – wspaniale. Mimo zawstydzenia, nie potrafiłem oderwać od niego oczu.
- Mówiłem ci, że to... - zaczął odwracając głowę w moją stronę, ale nie skończył napotykając moje spojrzenie. - Y, co jest? Dlaczego tak patrzysz?
- Przepraszam! - nawet nie wiedziałem, że potrafię być jeszcze bardziej speszony niż dotychczas. - To dlatego, że jesteś taki przystojny... - miałem ochotę odgryźć sobie język, ale spanikowałem i po prostu mówiłem to, co myślałem.
- I dlatego przepraszasz? - Aaron skrzywił się, jakby ktoś podstawił mu pod nos śmierdzący ser. - Wybacz, ale ja nie zamierzam przepraszać, kiedy będę się na ciebie gapił lub kiedy będę cię dotykał. Nie przepraszam motyli, obrazów czy krajobrazów za to, że na nie patrzę, kiedy uważam, że są piękne, więc dlaczego miałbym przepraszać ludzi? Piękno jest po to aby je podziwiać i jest kwestią indywidualną. - chłopak wzruszył ramionami jakby mówił coś oczywistego. - Nie wiem, co we mnie widzisz, ale wiem doskonale, co ja widzę w tobie. Jesteś piękny, przystojny. - poczułem, że płonę, co musiało spodobać się Aaronowi, ponieważ jego usta wygięły się w drobny uśmiech i podszedł bliżej mojego łóżka. - Łagodny, niewinny, uparty i bardzo, bardzo czerwony. - złapał mnie za ręce, kiedy chciałem zasłonić nimi twarz. - Mrau. - zamruczał oblizując wygłodniale usta i zbliżył się na tyle, że jedyną ucieczką było położenie się płasko na materacu. Zrobiłem to mimowolnie i dopiero po chwili zrozumiałem, że dałem się zagonić w pułapkę. Teraz już zupełnie nie miałem szans na ucieczkę.
- Yyyy, Aaronie?
- Taaaak? - zapytał leniwie centymetr od moich ust. Czułem jego ciepły oddech na twarzy, kiedy to zrobił i zadrżałem.
- C... co ty robisz?
- Czy to nie oczywiste? - zapytał i bezceremonialnie przywarł swoimi wargami do moich. Wstydziłem się, że ich obwódka jest sucha, spieczona i szorstka, ale Aaron wydawał się nic sobie z tego nie robić. Po prostu mnie całował, a jego wilgotne usta zwilżały moje. Leniwy, ciepły pocałunek stawał się z czasem bardziej namiętny, a mój książę z bajki złapał między zęby moją dolną wagę. Kąsał ją i ssał ciągnąc w dół tak, że w końcu musiałem otworzyć usta, z czego on skorzystał momentalnie. Jego język zanurkował zdecydowanie między moje wargi i krótkimi liźnięciami drażnił mój. Moja odpowiedź była z początku nieśmiała, ale kiedy poczułem ciepło rozlewające się po całym ciele i spływające aż do krocza, poddałem się całkowicie. Teraz już nie tylko Aaron całował mnie, ale i ja całowałem jego. Bardziej zdecydowanie, o wiele mocniej i z wyczuwalnym pragnieniem. Oddychałem ostrożnie przez nos, aby nie musieć przerywać pocałunku i aby nasze złączone usta nie wydawały głupich, zawstydzających dźwięków, kiedy nagle dostanie się do nich powietrze.
Mimowolnie wzdrygnąłem się, kiedy chłopak wsunął dłoń pod górę piżamy i przesunął po moich żebrach ciepłymi palcami. Byłem chudy, stanowczo zbyt chudy i świadomość, że Aaron wyczuje pod opuszkami palców wszystkie moje wystające kości była przerażająca. Chciałem mu się podobać, a nie straszyć go nocami jako żywy trup!
Aaron przerwał pocałunek i przysunął usta do mojego ucha. Zadrżałem i tym razem był to odruch świadczący o odczuwanej przeze mnie przyjemności. Skóra mojej szyi zaczęła łaskotać muskana jego oddechem, kiedy szeptał:
- Nic się nie dzieje. Wszystko dobrze. - i zaczął lizać oraz kąsać muszelkę, przez co zacząłem się kręcić i wić, próbując złagodzić łaskotanie. Moja szyja była stanowczo zbyt wrażliwa. Kiedy ukąsił mnie zaraz pod uchem, pisnąłem. Sam jego oddech w tamtym miejscu wydawał się bodźcem mogącym mnie zabić, a co dopiero dotyk, pocałunki, muśnięcia ciepłego, wilgotnego języka, lekkie ukąszenia.
Nagle przestał się dla mnie zupełnie liczyć fakt, że byłem chudym bezdomnym. Dłonie i usta Aarona potrafiły sprawić, że zupełnie o tym zapominałem. Zamiast się wstydzić czy użalać nad sobą, oparłem dłonie o jego pierś i powoli podnosiłem jego sweter do góry, odsłaniając jasną, nagą skórę. Kiedy już raz jej dotknąłem, nie potrafiłem zabrać dłoni. Ciało Aarona było gorące, odrobinę szorstkie i twarde. Westchnąłem, kiedy jego usta zaczęły podszczypywać wgłębienie między moją szyją a ramieniem i nieświadomie wbiłem paznokcie w skórę na jego piersi. Niemal w tym samym czasie chłopak zaczął szczypać mój sutek, co wyrwało z moich ust pisk zaskoczenia, który musiał zdusić szybko ustami. Roześmiał się, kiedy się ode mnie odsuwał.
- Jesteś taki wrażliwy, że kochając się z tobą będę musiał magicznie wyciszyć cały pokój. - powiedział to tak naturalnie, jakby było oczywistością, że nasz związek przetrwa do tego etapu, a ja jak zwykle spłonąłem rumieńcem.
- A co jeśli nie będę chciał? - odważyłem się na rzucenie mu wyzwania.
- Och, zadbam żebyś mi nie odmówił. Potrafię być dupkiem dla tych, których nie lubię, Królową Śniegu dla osób, na których mi nie zależy, jestem pełen ciepła dla przyjaciół, a przynajmniej tak mi mówiono, kochankowie znają mnie jako wulkan namiętności, ale ty poznasz mnie od strony, od której nikt dotąd mnie nie poznał. Będę cię rozpieszczał do tego stopnia, że nie będziesz chciał mi odmówić i ja też niczego ci nie odmówię.
Mówił to patrząc mi w oczy, więc mogłem wyczytać z nich szczerość i chęć otworzenia się przede mną. Aż trudno mi było uwierzyć, że zjawiłem się w jego szkole akurat w chwili, kiedy ktoś tak cudowny jak on nie miał nikogo. Kto w ogóle wypuszcza z rąk tak idealnego faceta?
Uniosłem rękę dotykając jego policzka i gładząc go kciukiem. Tak bardzo mi się podobał. Uwielbiałem to jak wygląda, ale do tej pory nie miałem pojęcia jaki jest naprawdę. Wprawdzie zakochałem się w jego wyobrażeniu, jak głupia nastolatka w idolu, ale teraz wydawało mi się, że z każdą chwilą wiem o nim więcej i naprawdę tracę dla niego głowę. Nie dla księcia z bajki, którego sobie wymarzyłem, ale dla prawdziwego Aarona.
Chłopak przekręcił głowę w bok i musnął lekko wnętrze mojej dłoni. Delikatnie objął palcami mój nadgarstek i zaczął obsypywać drobnymi pocałunkami całą moją rękę.
- Zanim się tu zjawiłeś, myślałem o tobie. - zaczął powoli. - O tobie i wszystkich innych osobach, które do tej pory mi się podobały, a z którymi nigdy mi nie wychodziło. Właśnie planowałem dać sobie spokój z kimś za kim szalałem przez ostatnie półtora roku, kiedy pojawiłeś się ty. To było jak znak od bogów i musiało coś znaczyć, więc nie wypuściłem tej okazji z rąk. Wtedy moja pierwsza, szczenięca miłość okazała się odwzajemniać moje zainteresowanie i byłem już stracony.
Przygryzłem wargę słuchając jego wyznania i chociaż pewnością siebie nie grzeszyłem, postanowiłem zdobyć się na nią nie dla siebie, ale dla Aarona.
- Wychodzi na to, że to ja muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, żebyś mi niczego nie odmówił, a nie na odwrót. Nie odkochasz się w nikim tylko dlatego, że tak postanowiłeś, a ja pojawiłem się, aby namieszać w twoim życiu. Dlatego udowodnię ci, że jestem lepszy niż ktokolwiek inny. Sprawię, że zapomnisz o swoich poprzednich miłościach i kochankach. Będziesz widział tylko mnie!
Aaron patrzył na mnie zaskoczony, a po chwili jego usta zaczęły wyginać się w szeroki uśmiech. Oczy mu błyszczały, jak w gorączce i przypominał szaleńca.
- Umowa stoi! - rzucił niezwykle entuzjastycznie. Nie wiedziałem z czego tak się cieszy, ale czułem ciepło wewnątrz klatki piersiowej, kiedy patrzyłem na niego w tamtej chwili i sam mimowolnie się uśmiechałem.
- Nie będę już księżniczką, ale złą wiedźmą, która nie pozwoli ci odejść. - ostrzegłem.
- Nie martw się. Stworzymy własną bajkę. Pokręconą, ale z happy endem. Co ty na to?
- I to niby ja jestem niewinny? - objąłem go mocno za szyję i przyciągnąłem do siebie całując. Skoro miałem owinąć go sobie wokół palca żeby zapomniał o swojej ostatniej miłości, musiałem dać z siebie wszystko i w miarę możliwości zapomnieć o wstydzie, chociaż policzki i tak mi płonęły.
I pomyśleć, że zanim moi rodzice się rozstali byłem zdecydowany i pewny siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz