środa, 28 grudnia 2016

Czym zawiniłem?

Drugi dzień Świąt powitał mnie grypą żołądkową, więc w tej notce jest wieeele prawdy XDD Wybacz, Remusie ;)

12 stycznia
Dzień pełni. Od dawna nie czułem się tak fatalnie. Najwyraźniej jednak moja lykanotropia lubiła o sobie od czasu do czasu przypominać w ten najgorszy możliwy sposób. Zaraz po śniadaniu nie czułem się najgorzej, jednak pół godziny później zacząłem odczuwać pierwsze bóle. Zaczęło się od żołądka i jelit. Przyznam, że przez chwilę zastanawiałem się czy przypadkiem nie zjadłem za dużo, zaś później przestudiowałem cały mój posiłek pod kątem tego, co mogło mi zaszkodzić. Z początku ignorowałem moje dolegliwości, jednak później pojawiły się mdłości i osłabienie. Po pierwszych zajęciach powiedziałem Syriuszowi, że czuję się marnie, co najwyraźniej potwierdzała bladość mojej twarzy, jeśli wierzyć mojemu chłopakowi, i poprosiłem żeby usprawiedliwił mnie przed nauczycielami, kiedy będę w Skrzydle Szpitalnym. Zgodził się od razu i obiecał, że odwiedzi mnie jeśli tylko będzie miał okazję. Dał mi nawet szybkiego buziaka na odchodne, co niestety nie poprawiło szczególnie mojego stanu. Nie zwlekając dłużej, powlokłem się do SS zmarnowany.
Pani Pomfrey od razu przygotowała dla mnie łóżko i swoje eliksiry, więc ostatecznie położyłem się i przespałem kilka godzin. Naprawdę miałem nadzieję, że to mi pomoże, jednak było jeszcze gorzej. Ból głowy był ukoronowaniem mojego samopoczucia. Ostatecznie musiałem biec do łazienki, gdzie zwymiotowałem po raz pierwszy. To złagodziło trochę moje objawy, ale nie na długo. Po kolejnej dawce eliksirów tuliłem muszlę klozetową jeszcze dwa razy i wyrzucałem z siebie całe litry wody. Nawet nie wiedziałem, że tyle dziś już wypiłem! Wróciłem na łóżko niczym zombie i przez chwilę nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Kręciło mi się w głowie, więc leżenie odpadało, z kolei siedzenie również nie pomagało. Myślałem nawet, że znowu pogoni mnie do łazienki, ale mój żołądek dał chyba za wygraną i postanowił się zlitować.
Trochę już spokojniejszy, położyłem się w końcu nie spadając w żadną wirującą dziurę i znowu zasnąłem na jakiś czas. Obudził mnie wewnętrzny niepokój. Czułem się fatalnie fizycznie i psychicznie, pociłem się, to znowu było mi zimno, przewracałem się ostrożnie z boku na bok i zastanawiałem się, czy przyszła pora by umierać.
Najwyraźniej moje dolegliwości nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa, ponieważ teraz odczuwałem ból w klatce piersiowej i chyba nawet w całym ciele. Zupełnie jakby skakał po mnie słoń. Kiedy kaszlnąłem, pierś rozdzierał mi ból, żołądek czułem czasami bólem w kręgosłupie, nawet nie wiedziałem, że to możliwe, bolały mnie nogi, ramię, kark i pewnie kilka innych miejsc.
Pełnia jeszcze się nawet nie zaczęła, a ja już jęczałem, stękałem i miałem ochotę zapaść się głęboko pod ziemię żeby nie czuć się tak koszmarnie. I pomyśleć, że czasami nawet lubiłem swoje wilkołactwo. Musiałem być szalony!
Rzuciłem okiem na uchylane ostrożnie drzwi, w których pojawiła się głowa Syriusza. Chłopak cicho, na paluszkach, przeszedł obok gabinetu pielęgniarki i przysiadł na moim łóżku.
- Jak się czujesz, Remusie? - zapytał z troską.
- Nie chcesz wiedzieć. - wymamrotałem. - Przytulałem sedes jak za starych koszmarnych czasów. Naprawdę mam nadzieję, że ta pełnia szybko się rozpocznie i jeszcze szybciej skończy. Mam dosyć.
- Nie martw się. Będę tam z tobą, żeby cię wspierać. - Syriusz pocałował mnie w czoło. - Wiem, że wolałbyś żebym się nie mieszał, ale dzisiaj czujesz się wyjątkowo kiepsko, więc poproszę chłopaków żeby zostali w zamku i sam dotrzymam ci towarzystwa. Jeśli będziesz czuł się znośnie po przemianie, poszalejemy trochę po Chacie żeby zabić czas.
- Jeśli pierś będzie mnie tak bolała jak teraz po przemianie, to będziesz mógł mnie dobić. - mruknąłem łapiąc go za dłoń i wtulając w nią policzek. Była przyjemnie chłodna lub tylko tak mi się zdawało. - Teraz uciekaj zanim zauważy cię Pomfrey. Spotkamy się we Wrzeszczącej Chacie.
Miałem ochotę go pocałować, ale to byłoby głupotą. Wymiotowałem, a więc jego wargi były dla mnie teraz niedostępne. On najwyraźniej zdawał sobie sprawę z tego, że nie chciałbym dzielić się z nim tym koszmarnym smakiem, jaki wypełniał moje usta, ponieważ uśmiechnął się tylko i posłała mi buziaka w powietrzu. Równie ostrożnie jak przyszedł, tak teraz wychodził. Na palcach, cichutko, starając się nie zaalarmować zazwyczaj czujnej pielęgniarki. Na szczęście udało mu się wymknąć, co pozwoliło mi odetchnąć w spokoju. Nie chciałem alarmować Pomfrey odwiedzinami, aby nie była nazbyt czujna, kiedy będę próbował doczołgać się jakoś do Wrzeszczącej Chaty na przemianę. Jeśli uzna, że przyjaciele mają mnie za chorego i chcą dać mi odpocząć, nie będzie się zamartwiać, że czają się na każdym rogu i śledzą każdy nasz krok. Mój, jako obiektu ich trosk, oraz jej, jako osoby za mnie odpowiedzialnej.
Kolejny paskudny eliksir sprawił, że zaczęło mi się odbijać. Pusto, samym powietrzem, bo w końcu śniadanie zdążyłem już zwymiotować. Po dniach tłustych przyszedł czas na dni chude – głodówka. Ależ ja tęskniłem za normalnością!
Przeleżałem w miarę spokojnie kolejne godziny, a może tylko mi się wydawało, że minęło tak wiele czasu, kiedy słońce zaczęło zachodzić. Skrzaty Domowe podrzuciły na moje łóżko zimową kurtkę oraz buty, więc ubrałem się ciepło. Pielęgniarka już na mnie czekała, więc powlokłem się zmarnowany do niej. Zaproponowała, że weźmie mnie pod ramię, ale rzuciłem jej wymowne spojrzenie w ramach odmowy. Nie byłem niedołężny! A i wtedy nie wiem czy byłbym w stanie przyjąć czyjąś pomoc.
Obolały, słaby i zmęczony, przecisnąłem się jakoś przez jedno z sekretnych przejść prowadzących na zewnątrz. Pomfrey podążała za mną jak cień. W końcu otuliło nas chłodne, ale świeże zimowe powietrze. Z jakiegoś powodu sprawiło, że poczułem się lepiej. Zupełnie jakby ta namiastka wolności, dzikości, pierwotnych bodźców potrafiła zdziałać cuda.
Pod osłoną mroku, przedostaliśmy się pod Wierzbę Bijącą i dalej tunelem do Wrzeszczącej Chaty. Nie widziałem nigdzie Syriusza, więc podejrzewałem, że albo jeszcze się nie zjawił, albo ukrywa się gdzieś, aby nie narobić nam obu niepotrzebnie kłopotów.
- Nie mogę z tobą zostać, ale gdybyś mnie potrzebował, wyślij mi wiadomość do Skrzydła Szpitalnego, dobrze? Eliksiry, które już wypiłeś powinny działać na tyle, na ile są w stanie do czasu przemiany, więc nic nie powinno się dziać. Po wszystkim możesz być trochę oszołomiony, ale to przejdzie. Do zobaczenia rano. - uśmiechnęła się do mnie ciepło i współczująco. Cieszyłem się, że tak szybko wyszła, ponieważ nie chciałbym żeby kręciła się w środku bliżej przemiany. To dawało mi przynajmniej minimum komfortu psychicznego.
Słyszałem jak zamyka za sobą przejście prowadzące do tunelu, odczekałem jeszcze kilka chwil i podniosłem się ze swojego miejsca na zakurzonym łóżku.
- Syriuszu?
- Jestem, jestem! - doszło spod łóżka. - Czekaj chwilę, bo dupa mi się zaklinowała. Cholera jasna! Daj mi chwilę, bo zaraz roztargam spodnie.
Patrzyłem jak spod łóżka wynurza się poczciwa mordka czarnego psa, a następnie cała jego kudłata reszta. Podejrzewałem więc, że Syriusz musiał się przemienić, jeśli chciał wydostać się ze swojej kryjówki. Nie zaprzeczę, że mimo ogólnie słabego samopoczucia i ogólnego bólu wszystkiego, uważałem to za całkiem zabawne. Psina sapnęła z ulgą, kiedy tylko usiadła na podłodze uwolniona ze swojego zakurzonego więzienia. Cały brzuch Syriusza był brudny, więc nie miałem wątpliwości, że wiele wysiłku musiało go kosztować wytrzymanie w takich warunkach.
Black powoli znowu przybrał ludzką postać i stając na nogi zaczął się otrzepywać.
- Ktoś powinien tu sprzątać! Jak słowo daję! Wiem, że to zapomniana przez bogów i ludzi dziura przez większość czasu i tylko jeden wilkołak i jego ferajna tutaj wpadają raz na miesiąc, ale i tak uważam, że ktoś powinien się tą graciarnią zajmować.
- Żebyś nie brudził futerka? - uśmiechnąłem się lekko.
- Żeby mój chłopak nie musiał czekać na przemianę w takim chlewie. - objął mnie i pociągnął na łóżko. Usiadł, a ja zanim między jego nogami. To wzbiło tuman kuchu, od którego zakaszleliśmy i zaczęliśmy kichać. Moją pierś rozrywał ból, jakby ktoś owinął moje wnętrzności drutem kolczastym, który zaciskał się na żołądku, sercu i może kilku innych narządach z każdym gwałtownym ruchem. Nawet oddech mnie czasami bolał, a co dopiero tak gwałtowna reakcja na kuch.
Jęknąłem masując sobie pierś, chociaż wiedziałem, że to nie pomoże. Syriusz oparł brodę o moje ramię i delikatnie zastąpił moją dłoń swoją. Gładził spokojnymi ruchami mój brzuch oraz klatkę piersiową.
- Jeden plus, że nie jestem kobietą i nie noszę biustonosza. To byłby koszmar, gdyby coś miało mnie bezustannie obejmować i ściskać, kiedy wszystko tak mnie boli. - przyznałem opierając się całym ciężarem ciała o chłopaka.
- Gdybyś był kobietą ja również musiałbym nią być, a wtedy na pewno domyśliłbym się wszystkiego i pozbawiłbym cię takiej niewygody. - Syri potarł policzkiem o mój policzek. - Moje biedactwo.

niedziela, 25 grudnia 2016

Kartka z pamiętnika (Christmas Special 2016) - Aaron

ŻYCZĘ WAM SPOKOJNYCH, CIEPŁYCH I PEŁNYCH MIŁOŚCI ŚWIĄT, KOCHANI! MAM NADZIEJĘ, ŻE MIMO BRAKU ŚWIĄTECZNEJ ATMOSFERY ZA OKNEM, ODNAJDZIECIE JĄ W SOBIE I ZDOŁACIE POŁOŻYĆ FUNDAMENTY POD TO, CO STWORZYCIE W NADCHODZĄCYM NOWYM ROKU.
WESOŁYCH ŚWIĄT!

0029cb18727f97bb180ac4c5f7254074

- Wszystko jest gotowe, wystarczy tylko... Gdzie ty mi, cholera, uciekasz?! - złapałem Florina za rękę i wciągnąłem go do łazienki prefektów, do której klucz zdobyłem podstępem, a przed którą właśnie staliśmy. - Musisz się wykąpać, więc nie wiej! - syknąłem mu do ucha zamykając za nami drzwi na zaklęcie. Nie chciałem żeby do środka dostała się jakaś zbłąkana dusza pragnąca późnej kąpieli, poza tym nie planowałem też dać Florinowi szansy na ucieczkę.
- N-Nic dobrego nie wyniknie z tego, że będziemy kąpać się razem. - zająknął się rozglądając po pomieszczeniu za inną drogą ucieczki, jakby był zwierzęciem w potrzasku.
- Wręcz przeciwnie, kociaku. Wspólna kąpiel będzie początkiem samych dobrych wydarzeń. - uśmiechnąłem się do niego jak drapieżnik do swojej zdobyczy. - Od kilku dni nie myślisz o niczym innym, jak tylko o tym, żeby jakoś dostać się pod moje ubrania.
- Nie-nie wspominałeś, że potraficie czytać w myślach! - rzucił urażonym tonem, a ja roześmiałem się nie potrafiąc nad sobą zapanować.
- Ponieważ nie potrafimy. Po prostu znam doskonale to spojrzenie, które mi posyłasz ilekroć się widzimy. - objąłem go ramionami i ukąsiłem w ucho. Przez chwilę ssałem maltretowaną muszelkę, czując jak Florin zaczyna topnieć w moich objęciach. Złapałem go pewniej, żeby nie osunął się na ziemię, kiedy zaczął drżeć, gdy przeniosłem wargi na jego wrażliwą szyję. Skubałem ją wargami i dawałem z siebie wszystko, aby czuł na skórze każdy mój oddech. Planowałem go rozpalić i podniecić. Im szybciej osiągnąłbym ten cel, tym mniejsze byłoby prawdopodobieństwo, że mój chłopak wciąż będzie myślał o ucieczce.
- Aaronie, proszę. - jęknął, raczej bez przekonania próbując mnie od siebie odepchnąć. Przyznaję, nadal był chudy, ale był też wyższy ode mnie co najmniej o pół głowy i niewątpliwie w jego ramionach kryła się siła większa od mojej.
Odsunąłem głowę od jego szyi i spojrzałem w dwukolorowe oczy mojego mrukliwego chłopaka.
- Prosisz mnie, żebym nie robił tego, czego obaj pragniemy? - uniosłem brew pytająco. - Mam w kieszeni bananową prezerwatywę, moją ulubioną, i całe opakowanie innych smaków schowane w ręczniku. - postawiłem sprawę jasno. - Ukradłem nawet oliwkę do ciała.
Florin wpatrywał się we mnie intensywnie, a w pewnym momencie zaczął śmiać się głośno i szczerze, niemal przy tym płacząc.
- Ty wiesz--jak rozmawiać--z napaleńcem! - wydusił i z trudem nad sobą zapanował. - Obiecaj, że po wszystkim mnie nie zostawisz.
- Och, o to bym się na twoim miejscu nie martwił. Kiedy dowiesz się, jaka drzemie we mnie seksualna energia, będziesz próbował się mnie pozbyć. - oblizałem usta starając się zrobić to w wymowny, perwersyjny sposób i musnąłem delikatnie jego wargi.
Chłopak naparł na nie gwałtownie swoim ciałem i niemal zmiażdżył moje usta swoimi w mocnym, namiętnym pocałunku. Kiedy obaj poczuliśmy się pewniej, nasze języki również przyłączyły się do zabawy, kiedy niemal połykaliśmy siebie nawzajem.
Moje ciało wydawało się płonąć, a ubrania tylko dodatkowo paliły skórę, więc zacząłem je z siebie zdejmować. Florin złapał mnie za pośladki i zanurkował jedną ręką w kieszeń moich jeansów, wyjmując prezerwatywę, o której wspominałem.
Odsunąłem się od niego, choć niechętnie i zabrałem od niego niewielki kwadracik.
- Rozbieraj się. - poleciłem mu, dobierając się do prezerwatywy. Obserwując swojego chłopaka, rozpiąłem swoje spodnie i rozsunąłem zamek, żeby dać więcej swobody mojej erekcji. Byłem młodym, niedopieszczonym byczkiem, było więc normalnym, że mój członek reagował wyjątkowo entuzjastycznie na każdy podniecający bodziec, a Florin zdecydowanie się do tej grupy zaliczał.
- Usiądziesz? - zaproponowałem, wskazując kamienną ławkę pod ścianą. Wlałem do wielkiej wanny kilka wonnych płynów i odkręciłem wodę, która bardzo szybko wypełniła pomieszczenie nastrojową parą. Zbliżyłem się do podnieconego chłopaka, który nieśmiało rozsunął nogi pokazując mi najintymniejsze części swojego ciała. Był czerwony na twarzy, a przydługie blond włosy kleiły mu się do twarzy. Uśmiechnąłem się pod nosem i uklęknąłem między jego nogami. Powoli, zapewne morderczo powoli sądząc po jęku, jaki wydał z siebie Florin, nasunąłem kondom na jego członek i oblizałem usta spoglądając w górę, w jego wielkie, błyszczące podnietą i wyczekiwaniem oczy. Nie odezwał się słowem, więc podejrzewałem, że po prostu nie jest w stanie.
Oblizałem się lubieżnie kolejny raz i przymykając oczy pochyliłem głowę, wprowadzając jego całkiem okazałą męskość w swoje usta. Ulubiony smak od razu rozszedł się po języku, pieszcząc zmysł smaku, więc bez wahania zacząłem pocierać językiem o nabrzmiały, pulsujący trzon, pokryty smakową gumką.
Wprawdzie nie miałbym nic przeciwko temu, żeby obciągać Florinowi bez zabezpieczeń, jednak na pierwszy raz chciałem aby czuł się możliwie jak najswobodniej, toteż uznałem, że łatwiej będzie mi się do niego dobrać, kiedy będę w pełni przygotowany. Nie myliłem się.
Pojękiwania chłopaka były muzyką dla moich uszu, kiedy poruszałem głową w górę i w dół, dłonią pieszcząc jego jądra, zaś drugą wodząc po jego płaskiej, szorstkiej piersi. Kilka razy potarłem kciukiem guziczek sutka i ścisnąłem go lekko rozcierając między palcami. Niestety brakowało mi jeszcze jednej ręki żeby móc zająć się czterema najważniejszymi erogennymi miejscami na ciele chłopaka, więc musiałem na chwilę obecną zrezygnować z jego piersi. Nie przerywając pracy ust i języka, którym naciskałem na nabrzmiałe od krwi żyły na penisie Florina, wymacałem schowaną w ręcznikach oliwkę i wylałem ją na dłoń, rozcierając dokładnie po palcach. Najpierw niezobowiązująco wodziłem palcem między pośladkami chłopaka, aż w końcu skupiłem się na delikatnym pieszczeniu spiętego wejścia.
Mój chłopak wciągnął głośno powietrze do płuc i zadrżał na całym ciele. Zwiększyłem tępo, w jakim poruszałem głową i zamruczałem dodatkowo go stymulując, kiedy zacisnął dłoń na moich włosach. Przepchnąłem palec przez drobny pierścień mięśni i mimowolnie uśmiechnąłem się, kiedy Florin cicho krzyknął. Mogło zaboleć, ale z pewnością było w tym coś przyjemnego, ponieważ chłopak wytrysnął w prezerwatywę. Jego dotąd spięte ciało rozluźniło się, dzięki czemu ucisk zaciskających się na moim palcu mięśni zelżał i mogłem bez większego problemu wepchnąć go głębiej.
- Zie-lone-zielone jabłko. - wydyszał patrząc na mnie spod przymrużonych powiek. Zdjął z członka prezerwatywę, związując ją na końcu, żeby znajdujące się w środku nasienie się nie wylało i sięgnął po ręcznik, w którym miałem opakowanie kondomów.
- To twój ulubiony smak? - zapytałem domyślając się, o co mu chodziło. Skinął głową przeglądając zawartość opakowania. Na ustach miał błogi uśmiech, kiedy palcami gładziłem ścianki jego chudego tyłeczka.
Florin złapał mnie za nadgarstek i odsunął od siebie moją dłoń. Mruknął cicho, kiedy mój palec wysunął się całkowicie na zewnątrz.
- Teraz ty się rozbierz. - polecił i patrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem.
Zdjąłem wszystkie ubrania i położyłem się na ławce uśmiechając znacząco.
- Kontynuujmy w innej pozycji. - rzuciłem, przywołując chłopaka gestem do siebie.
Blondyn przełożył nogę ponad ławką i w rozkroku wypiął pośladki w moją stronę. Zadowolony znowu użyłem oliwki i wprowadziłem w niego palec, który wcześniej musiałem wyjąć. Mój kochanek w tym czasie nasunął na mnie prezerwatywę i zaczął mnie lizać w ten niewinny, sugerujący dłuższą zabawę sposób. Podejrzewałem jednak, że Florin jest ostrożny, nie chcąc żebym przedwcześnie doszedł. Nie mogłem powstrzymać mruczenia, kiedy jego języczek sunął po całej mojej długości, a wargi od czasu do czasu skubały mnie w tym, czy innym miejscu.
Skupiłem się na swoim zadaniu, wpychając palec najgłębiej jak mogłem i wysuwając go niemal całkowicie. Raz po raz, przez odpowiednio długi moment, dopóki mięśnie nie były na tyle rozluźnione, żeby pozwolić mi na wepchnięcie do środka dwóch palców jednocześnie. Wprawdzie wejście stawiało drobny opór, co pozwalało mi sądzić, że mój chłopak nie miał nikogo na długo przede mną. Pokonawszy tę drobną przeszkodę, zacząłem szybciej i intensywniej poruszać ręką. Rozsuwałem palce układając je w literę „V”, to znowu łączyłem je ze sobą. Po jakimś czasie zwiększyłem ich liczbę, dokładając kolejny i stęknąłem, kiedy Florin ukąsił mnie przypadkiem. Teraz jęki, jakie wydawał nie pozwalały mu na pieszczenie mojego członka, za to ja nie miałem problemu ze stymulowaniem w wolnej dłoni jego powracającej po wcześniejszym orgazmie erekcji.
- D-dosyć już! - syknął, kiedy jego biodra zaczęły poruszać się w rytmie nadanym przez moje palce. - Po prostu go wsadź!
Kim byłem aby się z nim sprzeczać? Gdyby to nie był nasz pierwszy raz, pewnie miałbym więcej cierpliwości i kazałbym mu jeszcze chwilę zaczekać, ale teraz myślałem tylko, żeby mój członek zanurzył się w cieple jego ciała.
Wyjąłem palce i usiadłem na ławce okrakiem. Florin położył się na niej połową ciała, wypychając biodra do góry. Stanąłem więc tak, jak wcześniej siedziałem. W ostatniej chwili przypomniałem sobie o oliwce, więc wylałem jej sporo na swój członek i szybko rozsmarowałem po prezerwatywie. Rozsunąłem szeroko pośladki chłopaka i pchnąłem. Jego ciało znowu stawiało opór, a on pisnął z bólu, ale po kilku głębszych oddechach udało mu się rozluźnić na tyle, że kolejnym pchnięciem zagłębiłem się do połowy, a chwilę później byłem już w nim cały.
Był cholernie ciasny, niezwykle ciepły i rozkosznie drżący. Objąłem go i całowałem po karku oraz plecach. Wsłuchany w jego pospieszny oddech czekałem, aż nad nim zapanuje. Wyczułem moment, w którym mogłem w końcu zacząć się poruszać. Najpierw powoli, ostrożnie, aby pierścień mięśni rozluźnił się jeszcze bardziej i pozwolił właścicielowi na odczuwanie chociaż minimalnej przyjemności, później moje ruchy przyspieszyły. Zacząłem mruczeć i kąsałem lekko ramiona oraz szyję chłopaka, kiedy moje pchnięcia wyszukiwały w nim tego magicznego, złotego punkciku. Kiedy z ust Florina wydobył się krótki krzyk, wiedziałem, że go znalazłem. Nacierałem na jego wrażliwą prostatę swoim penisem i dłonią zacząłem stymulować jego. Wiedziałem, że dojdzie bardzo szybko, więc nie oszczędzałem jego biednego tyłeczka, który chciałem zdobyć dziś jeszcze przynajmniej dwa razy.
Florin doszedł z tłumionym przez jego dłoń krzykiem. Słodkie ciało pode mną spięło się, rozluźniło i przyjmowało mnie dalej drżące, zmęczone. Zaciskałem palce na biodrach chłopaka i szybkimi, krótkimi pchnięciami zbliżałem się do szczytu. Osiągnąłem go z głośnym westchnieniem rozkoszy i głupim uśmiechem na twarzy. Przygryzłem wargę niechętnie odsuwając biodra od pośladków mojego chłopaka. Zdjąłem prezerwatywę, zawiązałem i odrzuciłem mniej więcej w miejsce, gdzie leżała poprzednia.
Opadłem ciężko na kamienną, ciepłą od panującej w łazience temperatury ławkę i przygarnąłem do siebie chłopaka, który wtulił się we mnie chętnie.
- Odzyskaj siły, bo jeszcze z tobą nie skończyłem. - szepnąłem mu do ucha i pocałowałem szybko w policzek.
- To groźba? - zaśmiał się krótko.
- Obietnica. - pocałowałem go tym razem w czoło. - Chodź. Zrelaksujesz się w kąpieli.
- Umyjesz mnie?
- Naturalnie. Wyszoruję dogłębnie każdy kawałek twojego ciała. - uśmiechnąłem się stanowczo zbyt szeroko. Cóż, czasami nawet ja nad sobą nie panowałem.
- W takim razie zgoda. - Florin złapał mnie za rękę powoli się podnosząc. - Jutro będziesz musiał się mną opiekować, bo nie będę w stanie się ruszyć jeśli spełnisz tę swoją obietnicę.
- Zaopiekuję się tobą, obiecuję. - również wstałem z ławki i wspólnie zanurzyliśmy się w ciepłej, pachnącej wodzie.

środa, 14 grudnia 2016

Kartka z pamiętnika CCXCV - Aaron

Opierając pierś o plecy Florina, obejmowałem go w pasie i całowałem powoli po szyi. To było jedno z jego czułych miejsc i bardzo podobał mi się fakt, że chłopak drżał od tak niezobowiązującej, leniwej pieszczoty.
Siedzieliśmy na starej i zapewne od lat nieużywanej kanapie w jednym z licznych zapomnianych już, a przynajmniej taką miałem nadzieję, składzików różności, jakie zdołałem znaleźć podczas uważnych oględzin szkoły. A wszystko dlatego, że mój wcześniejszy plan nie wypalił. Nie wiem czym zajmował się facet Shevy i co knuł, ale uznał, że nie chce mieszać w to nikogo i zwyczajnie odmówił przygarnięcia do siebie mojego chłopaka. Byłem więc skazany na szybkie znalezienie innego rozwiązania, a nie chciałem żeby Florin musiał codziennie ukrywać się w szafie przed sprzątającymi w sypialni Skrzatami Domowymi, toteż opcja zatrzymania go w pokoju odpadała.
Kiedy natrafiłem na składzik, w którym teraz siedzieliśmy, byłem w niebo wzięty. Nakłamałem nauczycielom, że odprowadzę Florina do miasta i wsadzę go do pociągu, gdy w rzeczywistości wyszliśmy ze szkoły, przemknęliśmy do niej z powrotem wchodząc do środka oknem i zamelinowaliśmy się tutaj.
Wszystko wcześniej przygotowałem i mój chłopak miał tam świeżą pościel, koce, kilka książek do czytania, które planowałem co jakiś czas wymieniać na inne, czyste ubrania, w tym moją szkolną szatę, kiedy będzie musiał wyjść z składziku do łazienki lub na spacer. Obiecałem, że codziennie w nocy będę oprowadzał go po szkole, aby znał ją jak własną kieszeń i potrafił samodzielnie i niezauważenie poruszać się po niej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Zaplanowałem także najazdy na kuchnię, aby przed każdym posiłkiem móc podrzucać jedzenie oraz coś do picia Florinowi.
- To tylko kilka miesięcy. - zapewniałem bardziej siebie, niż jego. - Kiedy będzie po wszystkim, zamieszkamy razem.
- Aaronie, nie musisz tego dla mnie robić. - chłopak oparł policzek o moją głowę, która znajdowała się niemal na jego ramieniu. - Nie wiemy przecież czy nam wyjdzie...
- To bez znaczenia! - prychnąłem przytulając go do siebie jeszcze mocniej, jakby zaraz miał mi uciec. - Wtedy będziesz moim lokatorem, żaden problem. Nie pozwolę ci wrócić na ulicę.
Florin zamruczał i odwrócił głowę, łapiąc moje usta w słodką pułapkę swoich.
- Dziękuję.
- Lepiej mi nie dziękuj. Cała ta sytuacja jest na swój sposób podniecająca, więc... - uśmiechnąłem się na myśl o tym, że ukrywam swojego chłopaka na terenie szkoły i wykorzystam to przy najbliższej sprzyjającej okazji. Nie zaprzeczę, że robiłem to dla niego, ale także dla siebie.
- Jesteś koszmarny! - blondyn karcąco wbił mi łokieć między żebra i kiedy uścisk moich ramion zelżał, wywinął mi się. Usiadł naprzeciwko mnie, owijając swoje długie nogi wokół moich bioder. Nasze krocza niemal się ze sobą stykały, co najwyraźniej bardzo spodobało się mojej dolnej połowie, która postanowiła nagrodzić tę pozycję owacjami na stojąco.
- A więc jesteś dla mnie taki troskliwy, ponieważ masz w tym swój interes?
- Nie zaprzeczę. Gdybym pozwolił ci odejść, musiałbym zapomnieć o sekretnym romansie. - przekomarzałem się i mówiłem prawdę jednocześnie.
- W takim razie muszę cię wykorzystać. - Florin delikatnie pogładził moją dolną wargę palcem. - Na początek pozwolę żebyś mnie rozpieszczał i będę miał zachcianki, które będziesz musiał spełniać, a później może nawet odkryję, że boję się ciemności i będziesz musiał spać tutaj ze mną. - mówił niewinnym głosem, a wyraz jego twarzy pasowałby do anioła, gdyby nie ten diabelski błysk w oku.
Nie ulegało wątpliwości, że z każdym dniem Florin czuł się w moim towarzystwie swobodniej i zaczynał zapominać o tym, co go do tej pory spotkało. Zamieniał się w chłopaka, którym był zanim jego życie zaczęło się sypać.
Dzięki niemu zrozumiałem, że jeśli jesteś wystarczająco silny, to kiedy odbijesz się od dna, nie chcesz o nim myśleć, póki znowu się o ciebie nie upomni. Próbujesz cieszyć się nową szansą, bez czającego się z tyłu widma przeszłości.
- Tak, nie widzę najmniejszego problemu. Wykorzystaj mnie, zanim ja wykorzystam ciebie.
- Zbereźnik!
- Ja?! To ty wysunąłeś od razu takie a nie inne wnioski. - oburzyłem się, co było oczywistą grą. - Mi wcale nie chodziło o...
Dłoń chłopaka zagłębiła się w tylnej kieszeni moich jeansów. Wyjął z niej to, co w niej chowałem i trzymając między palcem wskazującym i środkowym mały kwadracik, pomachał mi nim przed nosem.
- Nosisz ze sobą prezerwatywę, od kiedy tylko poczułem się lepiej. - zauważył.
- To nie tak! - zarumieniłem się. - To znaczy... To pewnie jest dokładnie tak, jak myślisz, ale... Przezorny zawsze ubezpieczony! - westchnąłem w końcu ciężko. Poddałem się, nie było sensu szukać wymówek. Rzeczywiście nosiłem przy sobie prezerwatywę od kiedy Florin zaczął wracać do sił, ale niczego nie próbowałem! Po prostu ją nosiłem, mając nadzieję, że w końcu okaże się przydatna.
Florin wsunął prezerwatywę z powrotem do mojej kieszeni i pocałował mnie mocno.
- Zachowaj ją do przyszłego tygodnia. Jeśli będziesz mnie dobrze karmił i rozpieszczał to będziesz miał okazję ją wykorzystać.
Zamruczałem kąsając lekko jego dolną wargę i kładąc dłonie na jego pośladkach przysunąłem go jeszcze bliżej siebie. Wciągnął głośno powietrze, kiedy moje niezwykle ożywione krocze przywarło do jego w połowie pobudzonego. Blondyn otarł się o mnie łapczywie wpijając się w moje usta. Całował mnie głęboko i gorączkowo, żeby po dłuższym czasie wsunąć język w moje usta. Przesunął nim po moim podniebieniu, delikatnie drażnił policzki i zachęcająco muskał mój język, zapraszając go do siebie. Oddychałem głęboko przez nos, dzięki czemu nie musieliśmy się od siebie odsuwać. Na oślep sięgnąłem zapięcia spodni i uwolniłem drzemiącego tam smoka, to samo zrobiłem dla Florina, co nagrodził jego słodki jęk.
Nasze gorące, pobudzone członki otarły się o siebie. Wsunąłem dłonie w spodnie chłopaka na pośladkach i objąłem dwie ciepłe półkule. Tymczasem szczupłe palce blondyna wślizgnęły się pod moją koszulkę na plecach i teraz drapał mnie po nich lekko, dotykając mojej skóry całą powierzchnią dłoni, jakby nie potrafił się tym nacieszyć. Może jeszcze nie teraz, ale miałem nadzieję, że już niebawem nie będzie nas dzieliła żadna warstwa zbędnego materiału, a moja skóra zetknie się z jego skórą, kiedy w plątaninie ramion i nóg, będziemy próbowali wtopić się w siebie.
Florin wsunął dłonie w moje włosy, zacisnął na nich pięści i odciągnął moją twarz od swojej. Uśmiechnął się słysząc mój jęk zawodu i rozmyślnie skubnął zębami moje ucho.
- Nie tak prędko. - wyszeptał w nie i odsunął się. Nie pozwoliłbym mu na to, gdyby jego oczy nie błyszczały w ten szczególny sposób obiecujący o wiele więcej. Oblizał powoli usta i znowu skubnął moją wargę.
Wciągnąłem ze sykiem powietrze, kiedy pochylił się nad moim kroczem i musnął czule główkę mojego penisa, zbierając z niej wargami pierwsze krople nasienia.
- Nigdy tego nie robiłem, ale postaram się nic ci nie odgryźć. - zapewnił pół żartem pół serio.
- Ufam ci. - pogładziłem jego jasne włosy, chociaż przyznam, że powiedziałem to tylko po to, żeby przekonać do tego samego siebie. Podejrzewałem jednak, że moja męskość była w dobrych rękach, w przenośni i dosłownie, jako że Florin właśnie objął palcami nasadę mojego penisa i przytrzymywał go, kiedy na próbę wsuwał między wargi jego główkę. Nieśmiało spróbował possać i trochę odważniej zaczął wodzić językiem po znajdującej się w rozkosznym, wilgotnym cieple jego ust końcówce.
Bawiąc się jego przydługimi blond włosami, patrzyłem jak uważnie przesuwa swoje rumiane, cudownie skrojone wargi po moim trzonie, dzięki czemu rozkosz w podbrzuszu gęstniała, a mój członek robił się jeszcze twardszy. Chłopak w końcu odnalazł rytm i oddychając uspokajająco przez nos poruszał głową w górę i w dół. Czułem, że uśmiecham się niczym szaleniec, kiedy mnie w ten sposób pieścił.
Sięgnąłem dłonią do jego krocza i jęknąłem. W chwili, kiedy moja dłoń złapała za jego członek, blondyn zadrżał i przypadkowo przejechał zębami po moim penisie. Zabolało, ale jednocześnie było to w pewnym stopniu przyjemne.
- Jeśli zmienimy pozycję... - zacząłem, ale nie skończyłem, ponieważ Florin wyprostował się i pocałował mnie mocno.
- Nie, jeszcze nie teraz. - wydyszał i znowu wrócił do poprzedniej pozycji, kiedy to mógł swobodnie ocierać się swoim kroczem o moje. - Nie chcę ci odgryźć, kiedy będziesz doprowadzał mnie do szaleństwa. - chłopak objął dłonią nasze złączone członki i pieścił je dłonią. Przyłączyłem się do niego, całując go głęboko, ale uspokajająco.
Słodkie, łaskoczące spełnienie sprawiało, że nasze ruchy były szybsze, oddech urywany, a ciała drżały konwulsyjnie. W końcu obaj odnaleźliśmy spełnienie. Florin z jękiem wygiął plecy w łuk, a ja obserwowałem go spod przymrużonych powiek.
Z każdą chwilą miałem na niego coraz większą ochotę.