środa, 14 grudnia 2016

Kartka z pamiętnika CCXCV - Aaron

Opierając pierś o plecy Florina, obejmowałem go w pasie i całowałem powoli po szyi. To było jedno z jego czułych miejsc i bardzo podobał mi się fakt, że chłopak drżał od tak niezobowiązującej, leniwej pieszczoty.
Siedzieliśmy na starej i zapewne od lat nieużywanej kanapie w jednym z licznych zapomnianych już, a przynajmniej taką miałem nadzieję, składzików różności, jakie zdołałem znaleźć podczas uważnych oględzin szkoły. A wszystko dlatego, że mój wcześniejszy plan nie wypalił. Nie wiem czym zajmował się facet Shevy i co knuł, ale uznał, że nie chce mieszać w to nikogo i zwyczajnie odmówił przygarnięcia do siebie mojego chłopaka. Byłem więc skazany na szybkie znalezienie innego rozwiązania, a nie chciałem żeby Florin musiał codziennie ukrywać się w szafie przed sprzątającymi w sypialni Skrzatami Domowymi, toteż opcja zatrzymania go w pokoju odpadała.
Kiedy natrafiłem na składzik, w którym teraz siedzieliśmy, byłem w niebo wzięty. Nakłamałem nauczycielom, że odprowadzę Florina do miasta i wsadzę go do pociągu, gdy w rzeczywistości wyszliśmy ze szkoły, przemknęliśmy do niej z powrotem wchodząc do środka oknem i zamelinowaliśmy się tutaj.
Wszystko wcześniej przygotowałem i mój chłopak miał tam świeżą pościel, koce, kilka książek do czytania, które planowałem co jakiś czas wymieniać na inne, czyste ubrania, w tym moją szkolną szatę, kiedy będzie musiał wyjść z składziku do łazienki lub na spacer. Obiecałem, że codziennie w nocy będę oprowadzał go po szkole, aby znał ją jak własną kieszeń i potrafił samodzielnie i niezauważenie poruszać się po niej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Zaplanowałem także najazdy na kuchnię, aby przed każdym posiłkiem móc podrzucać jedzenie oraz coś do picia Florinowi.
- To tylko kilka miesięcy. - zapewniałem bardziej siebie, niż jego. - Kiedy będzie po wszystkim, zamieszkamy razem.
- Aaronie, nie musisz tego dla mnie robić. - chłopak oparł policzek o moją głowę, która znajdowała się niemal na jego ramieniu. - Nie wiemy przecież czy nam wyjdzie...
- To bez znaczenia! - prychnąłem przytulając go do siebie jeszcze mocniej, jakby zaraz miał mi uciec. - Wtedy będziesz moim lokatorem, żaden problem. Nie pozwolę ci wrócić na ulicę.
Florin zamruczał i odwrócił głowę, łapiąc moje usta w słodką pułapkę swoich.
- Dziękuję.
- Lepiej mi nie dziękuj. Cała ta sytuacja jest na swój sposób podniecająca, więc... - uśmiechnąłem się na myśl o tym, że ukrywam swojego chłopaka na terenie szkoły i wykorzystam to przy najbliższej sprzyjającej okazji. Nie zaprzeczę, że robiłem to dla niego, ale także dla siebie.
- Jesteś koszmarny! - blondyn karcąco wbił mi łokieć między żebra i kiedy uścisk moich ramion zelżał, wywinął mi się. Usiadł naprzeciwko mnie, owijając swoje długie nogi wokół moich bioder. Nasze krocza niemal się ze sobą stykały, co najwyraźniej bardzo spodobało się mojej dolnej połowie, która postanowiła nagrodzić tę pozycję owacjami na stojąco.
- A więc jesteś dla mnie taki troskliwy, ponieważ masz w tym swój interes?
- Nie zaprzeczę. Gdybym pozwolił ci odejść, musiałbym zapomnieć o sekretnym romansie. - przekomarzałem się i mówiłem prawdę jednocześnie.
- W takim razie muszę cię wykorzystać. - Florin delikatnie pogładził moją dolną wargę palcem. - Na początek pozwolę żebyś mnie rozpieszczał i będę miał zachcianki, które będziesz musiał spełniać, a później może nawet odkryję, że boję się ciemności i będziesz musiał spać tutaj ze mną. - mówił niewinnym głosem, a wyraz jego twarzy pasowałby do anioła, gdyby nie ten diabelski błysk w oku.
Nie ulegało wątpliwości, że z każdym dniem Florin czuł się w moim towarzystwie swobodniej i zaczynał zapominać o tym, co go do tej pory spotkało. Zamieniał się w chłopaka, którym był zanim jego życie zaczęło się sypać.
Dzięki niemu zrozumiałem, że jeśli jesteś wystarczająco silny, to kiedy odbijesz się od dna, nie chcesz o nim myśleć, póki znowu się o ciebie nie upomni. Próbujesz cieszyć się nową szansą, bez czającego się z tyłu widma przeszłości.
- Tak, nie widzę najmniejszego problemu. Wykorzystaj mnie, zanim ja wykorzystam ciebie.
- Zbereźnik!
- Ja?! To ty wysunąłeś od razu takie a nie inne wnioski. - oburzyłem się, co było oczywistą grą. - Mi wcale nie chodziło o...
Dłoń chłopaka zagłębiła się w tylnej kieszeni moich jeansów. Wyjął z niej to, co w niej chowałem i trzymając między palcem wskazującym i środkowym mały kwadracik, pomachał mi nim przed nosem.
- Nosisz ze sobą prezerwatywę, od kiedy tylko poczułem się lepiej. - zauważył.
- To nie tak! - zarumieniłem się. - To znaczy... To pewnie jest dokładnie tak, jak myślisz, ale... Przezorny zawsze ubezpieczony! - westchnąłem w końcu ciężko. Poddałem się, nie było sensu szukać wymówek. Rzeczywiście nosiłem przy sobie prezerwatywę od kiedy Florin zaczął wracać do sił, ale niczego nie próbowałem! Po prostu ją nosiłem, mając nadzieję, że w końcu okaże się przydatna.
Florin wsunął prezerwatywę z powrotem do mojej kieszeni i pocałował mnie mocno.
- Zachowaj ją do przyszłego tygodnia. Jeśli będziesz mnie dobrze karmił i rozpieszczał to będziesz miał okazję ją wykorzystać.
Zamruczałem kąsając lekko jego dolną wargę i kładąc dłonie na jego pośladkach przysunąłem go jeszcze bliżej siebie. Wciągnął głośno powietrze, kiedy moje niezwykle ożywione krocze przywarło do jego w połowie pobudzonego. Blondyn otarł się o mnie łapczywie wpijając się w moje usta. Całował mnie głęboko i gorączkowo, żeby po dłuższym czasie wsunąć język w moje usta. Przesunął nim po moim podniebieniu, delikatnie drażnił policzki i zachęcająco muskał mój język, zapraszając go do siebie. Oddychałem głęboko przez nos, dzięki czemu nie musieliśmy się od siebie odsuwać. Na oślep sięgnąłem zapięcia spodni i uwolniłem drzemiącego tam smoka, to samo zrobiłem dla Florina, co nagrodził jego słodki jęk.
Nasze gorące, pobudzone członki otarły się o siebie. Wsunąłem dłonie w spodnie chłopaka na pośladkach i objąłem dwie ciepłe półkule. Tymczasem szczupłe palce blondyna wślizgnęły się pod moją koszulkę na plecach i teraz drapał mnie po nich lekko, dotykając mojej skóry całą powierzchnią dłoni, jakby nie potrafił się tym nacieszyć. Może jeszcze nie teraz, ale miałem nadzieję, że już niebawem nie będzie nas dzieliła żadna warstwa zbędnego materiału, a moja skóra zetknie się z jego skórą, kiedy w plątaninie ramion i nóg, będziemy próbowali wtopić się w siebie.
Florin wsunął dłonie w moje włosy, zacisnął na nich pięści i odciągnął moją twarz od swojej. Uśmiechnął się słysząc mój jęk zawodu i rozmyślnie skubnął zębami moje ucho.
- Nie tak prędko. - wyszeptał w nie i odsunął się. Nie pozwoliłbym mu na to, gdyby jego oczy nie błyszczały w ten szczególny sposób obiecujący o wiele więcej. Oblizał powoli usta i znowu skubnął moją wargę.
Wciągnąłem ze sykiem powietrze, kiedy pochylił się nad moim kroczem i musnął czule główkę mojego penisa, zbierając z niej wargami pierwsze krople nasienia.
- Nigdy tego nie robiłem, ale postaram się nic ci nie odgryźć. - zapewnił pół żartem pół serio.
- Ufam ci. - pogładziłem jego jasne włosy, chociaż przyznam, że powiedziałem to tylko po to, żeby przekonać do tego samego siebie. Podejrzewałem jednak, że moja męskość była w dobrych rękach, w przenośni i dosłownie, jako że Florin właśnie objął palcami nasadę mojego penisa i przytrzymywał go, kiedy na próbę wsuwał między wargi jego główkę. Nieśmiało spróbował possać i trochę odważniej zaczął wodzić językiem po znajdującej się w rozkosznym, wilgotnym cieple jego ust końcówce.
Bawiąc się jego przydługimi blond włosami, patrzyłem jak uważnie przesuwa swoje rumiane, cudownie skrojone wargi po moim trzonie, dzięki czemu rozkosz w podbrzuszu gęstniała, a mój członek robił się jeszcze twardszy. Chłopak w końcu odnalazł rytm i oddychając uspokajająco przez nos poruszał głową w górę i w dół. Czułem, że uśmiecham się niczym szaleniec, kiedy mnie w ten sposób pieścił.
Sięgnąłem dłonią do jego krocza i jęknąłem. W chwili, kiedy moja dłoń złapała za jego członek, blondyn zadrżał i przypadkowo przejechał zębami po moim penisie. Zabolało, ale jednocześnie było to w pewnym stopniu przyjemne.
- Jeśli zmienimy pozycję... - zacząłem, ale nie skończyłem, ponieważ Florin wyprostował się i pocałował mnie mocno.
- Nie, jeszcze nie teraz. - wydyszał i znowu wrócił do poprzedniej pozycji, kiedy to mógł swobodnie ocierać się swoim kroczem o moje. - Nie chcę ci odgryźć, kiedy będziesz doprowadzał mnie do szaleństwa. - chłopak objął dłonią nasze złączone członki i pieścił je dłonią. Przyłączyłem się do niego, całując go głęboko, ale uspokajająco.
Słodkie, łaskoczące spełnienie sprawiało, że nasze ruchy były szybsze, oddech urywany, a ciała drżały konwulsyjnie. W końcu obaj odnaleźliśmy spełnienie. Florin z jękiem wygiął plecy w łuk, a ja obserwowałem go spod przymrużonych powiek.
Z każdą chwilą miałem na niego coraz większą ochotę.

3 komentarze:

  1. Uuu chłopcy zaczynają się bawić. Pięknie pięknie <3
    Podoba mi się jak Florin robi się pewny siebie, a Aaron nakręca na niego.
    Gdzieś w połowie Florin zmienił sie w Fabiena, ale to tylko szybka poprawka.
    Super rozdział i oby im się jak najlepiej wiodło w tym sekretnym romansie. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego się obawiałam XD Przyłapałam się na tej zmianie w pewnym momencie i zmieniłam, ale nie poyślałam, żeby wrócić do tego, co już napisałam i poprawić ^^" Kiedy piszę, nie myślę i takie są tego skutki. Raz jeszcze dziękuję za zwrócenie uwagi! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihihi, zdarza się. Ale to jest znak, ze Fabien też chce jakiś rozdział o sobie i sam się wpycha do tekstu. ^^

    :-*

    OdpowiedzUsuń