środa, 4 stycznia 2017

Kartka z pamiętnika CCXCVI - Florin

Leżałem na starej, niewygodnej sofie w szkolnej graciarni i tuliłem się do ściśniętego obok mnie na tej niewielkiej powierzchni chłopaka. W przeciwieństwie do niego, ja nie mogłem zasnąć. Zbyt wiele się wydarzyło, za dużo myśli krążyło w szalonym, zatrważającym tempie w mojej głowie. Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę był tam ze mną, że mnie chciał i że TO zrobiliśmy. Fakt, że mój „książę z bajki” postanowił uczynić mnie swoją „księżniczką” był dla mnie chyba bardziej niesamowity niż to, że odkryłem istnienie magii. Był w końcu moją pierwszą miłością! Nie ostatnią, ale jednak tą pierwszą, najbardziej niewinną, której oddałem całe serce.
Podejrzewam, że gdyby między nami było coś wcześniej, kiedy byliśmy sobą zainteresowani jako głupie dzieciaki, nigdy nie mielibyśmy szans na stworzenie poważnego związku. Nawet teraz nie byłem pewny, czy nam się uda, czy to w ogóle ma jakiekolwiek szanse przetrwać, ale wtedy na pewno nic by nam z tego nie wyszło. Obaj byliśmy tego w pełni świadomi.
Teraz było inaczej. Mieliśmy za sobą większe i mniejsze doświadczenia, bardziej i mniej udane związki, zdawaliśmy sobie sprawę z tego, czego powinniśmy oczekiwać, a co jest tylko ułudą. Chciałem wierzyć, że teraz nasz związek miał jakieś perspektywy i przyszłość.
Aaron zamruczał coś pod nosem i pokręcił się układając wygodniej między mną, a oparciem sofy. Niemal zrzucił mnie przez to na ziemię, na szczęście zdołałem się jakimś cudem utrzymać. Omal nie parsknąłem śmiechem uświadamiając sobie jak komiczna była w rzeczywistości cała ta sytuacja. Powstrzymałem się jednak, nie chcąc budzić mojego chłopaka.
Mojego chłopaka. Mój chłopak. - rozkoszowałem się brzmieniem tych słów powtarzając je raz za razem w myślach. Wprawdzie miałem już kiedyś kilku chłopaków, ale żaden nie był taki jak Aaron. Każdy z nich uciekłby z krzykiem, gdyby się dowiedział, że jestem bezdomny, nie wspominając już o opiece nade mną. Baliby się, że ich czymś zarażę, a moje brudne i śmierdzące, nie oszukujmy się, ciało przyprawiałoby ich o mdłości.
- Odynie jednooki, jak tu cholernie niewygodnie! - oczy Aarona otworzyły się gwałtownie. Chłopak jęcząc i stękając podniósł się do siadu. - Nie wiem nawet, którą część ciała powinienem rozcierać bo bardziej boli. Rozkładam to cholerstwo, sio! - zgonił mnie z sofy.
Wstałem więc i odsunąłem się robiąc mu miejsce. Obserwowałem jak przy świetle znalezionych wśród gratów nocnych lampek siłuje się z sofą.
- Pomóc? - zaproponowałem, ale zbył mnie machnięciem ręki.
- Jak tylko wygrzebię moją różdżkę z tej dziury... - wypiął się przeszukując zagłębienie między dwiema połowami kanapy, co dało mi okazję do podziwiania jego pośladków okrytych tylko materiałem bokserek. - Niech będzie chwała i część i uwielbienie! - zawył zadowolony, kiedy w końcu znalazł swoją różdżkę. Rzucił kilka zaklęć i nasza dotąd maleńka sofa rozłożyła się oferując zdecydowanie więcej miejsca. - No, teraz będzie nam wygodniej.
- Pamiętasz, że proponowałem rozłożyć ją wcześniej? - rzuciłem mimochodem, a chłopak zgromił mnie wzrokiem. Niestety cały efekt krwiożerczego potwora psuł jego rozczochrany irokez, który miejscami odstawał szalonymi iglicami, zaś w innych wił się falami przylegając gładko do skóry głowy. Ten chłopak był po prostu rozkoszny.
- Ani słowa więcej. Wskakuj i śpij. Wymęczyłem cię dzisiaj, więc musisz odzyskać siły przed kolejną ostrą jazdą.
- Ja mam je odzyskać czy ty, który śpisz słodko jak dziecko? - wyszczerzyłem się rozbawiony. Aaron naprawdę zabiłby mnie wzrokiem, gdyby tylko potrafił. Ułożyłem się na sofie, która pośrodku odrobinę się zapadała i zacząłem kręcić się we wszystkich kierunkach, próbując znaleźć sobie jakieś wygodne miejsce na jej koszmarnie niewygodnej powierzchni.
Mój chłopak niemal zapłakał, kiedy położył się po przeciwnej stronie. Jeśli mogło nam być jeszcze bardziej niewygodnie to właśnie było.
- Zmieniłem zdanie, wstawaj. Składam ją, to tortura. Wybieram mniejsze zło! - znowu mnie zgonił, ale tym razem byłem mu wdzięczny. Zaklęciem doprowadził sofę do poprzedniego stanu i ułożył się na niej plecami do oparcia, a przodem do mnie. Ostrożnie wtuliłem się w niego i uśmiechnąłem. Seks musiał go naprawdę wymęczyć, ponieważ chłopak już zasypiał. Słyszałem to w jego coraz spokojniejszym oddechu i czułem, kiedy jego ramię na moim ciele stawało się coraz cięższe. Dalekie było to od wygody, jednak musiałem przyznać, że było w tym coś przyjemnego, co zapewniało mi poczucie bezpieczeństwa.
- Gapisz się... - wymamrotał sennie chłopak i otworzył jedno oko. - Tak intensywnie, że czuję twój wzrok na sobie i nie mogę spać.
- To takie dziwne, że chcę się na ciebie pogapić? - uśmiechnąłem się wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. - Podobasz mi się, więc to chyba normalne.
- Wiesz jak prawić komplementy. - chłopak wsunął dłoń w moje włosy i głaskał mnie delikatnie, miarowo, jakby planował mnie w ten sposób uśpić. - Gdybyś miał dziewczynę, wszystkie koleżanki zazdrościłyby jej chłopaka ze złotymi ustami. Na szczęście chodzisz ze mną, a ja wykorzystam te twoje usteczka do zupełnie innych celów.
- Zboczeniec! - prychnąłem czerwony na twarzy.
- Oczywiście, jestem przecież mężczyzną. A ty jesteś nie lepszy, jestem tego pewien. Pomyślmy... Nie podnieca cię przypadkiem myśl, że moje usta, które możesz do woli całować, w każdej chwili mogą znaleźć się na twoim członku? Albo że palce, którymi staram się delikatnie pieścić twój kark mogą zjechać niżej i bezceremonialnie wsunąć się w twój tyłek?
Przygryzłem wargę, ale ciało mnie zdradziło, kiedy zadrżałem. Aaron miał całkowitą rację. Te wizje mnie rozpalały i bardzo mi się podobały. Prawdopodobnie dlatego, że nasz związek był dopiero na samym początku naszej wspólnej drogi i nie mogliśmy się sobą nacieszyć, zaś nasze ciała były spragnione bliskości, jakiej od dawna nie zaznały.
- Grasz nieuczciwie. - burknąłem kąsając jego szyję mocno. Specjalnie zostawiłem na niej ślad swoich zębów, a Aaron złapał mocno moje pośladki wbijając w nie palce.
- Bolało! - poskarżył się. - I w dodatku będę odstraszał wszystkie moje wielbicielki. Wszystko przez ciebie!
- I dobrze! - ukąsiłem go w ucho i possałem lekko muszelkę. - Nie mogę stąd wyjść, więc niech wiedzą, że ktoś już położył na tobie łapska. Zaznaczyłem swój teren, bo osobiście nie mogę dać im do zrozumienia, że nie mają czego szukać w twoim towarzystwie.
- Hmm, to miłe z twojej strony, chociaż prawdę mówiąc dziewczyny, które coś do mnie mają zliczysz na palcach jednej dłoni, a to ugryzienie cholernie boli. - klepnął mnie w tyłek karcąco. - Jutro będzie sine i tak bolesne, że przyjdę tutaj żebyś je masował póki nie przestanie boleć!
- Nie mam nic przeciwko. - ułożyłem głowę na jego piersi i zamknąłem oczy uśmiechnięty i zrelaksowany. - I tak się tutaj nudzę, kiedy cię nie ma.
- Więc myśl w tym czasie o mnie. O mnie i o tym, co ci zrobię lub co mógłbym ci zrobić. Ale masz zakaz dotykania się. Możesz się podniecać wizją seksu ze mną, na każdej możliwej powierzchni i w każdej możliwej pozycji, ale nie wolno ci się dotykać. Będę wiedział jeśli sobie ulżysz.
- Zboczeniec. - mój uśmiech był jeszcze szerszy, policzki paliły, a krocze łaskotało przyjemnie. - Nawet wpółprzytomny jesteś strasznym zbokiem.
- To dlatego, że śnię o tobie.
I pomyśleć, że to podobno ja miałem złote usta i potrafiłem rzucać komplementami.
Wsłuchany w miarowe bicie serca mojego chłopaka, powoli zaczynałem odczuwać zmęczenie długiej nocy i nadchodzący leniwie sen. Wiedziałem, że obudzę się leżąc samotnie na sofie, ale za to z wpatrzonym we mnie chłopakiem i czekającym na mnie śniadaniem. Do tej pory Aaron nigdy nie zawiódł i przynosił mi posiłki na czas, dokładnie to, na co miałem ochotę.
Czy ja w ogóle zasługiwałem na kogoś takiego? Aaron był czarujący, łagodny, był urodzonym gentlemanem, mimo że jego wygląd raczej na to nie wskazywał. Zastanawiałem się, co jeszcze w sobie kryje. Wiedziałem już, że potrafił kochać się ze mną łagodnie i słodko, jak i gwałtownie, namiętnie, mocno. Zasypywał mnie słodkimi słówkami, to znowu szeptał do ucha sprośności. Potrafił całować moje dłonie z namaszczeniem, a później z takim samym oddaniem obsypywać pocałunkami moje krocze.
Nie miał dla mnie litości. Najwyraźniej chciał żebym zakochał się w nim na zabój, a później cierpiał, kiedy mnie rzuci po pierwszej kłótni, ponieważ okaże się, że nasza więź była za słaba. Nie chciałem jednak o tym teraz myśleć. Było mi dobrze i chciałem czerpać z tego garściami, zanim przyjdzie mi wylewać morza łez. Ktoś kto naprawdę zdobędzie serce Aarona będzie prawdziwym szczęściarzem.

2 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że postanowiłaś rozwinąć ich wątek :)
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Shinigami-sama7 stycznia 2017 21:36

    Hej, muszę Ci powiedzieć (napisać?) że jestem pod niesamowitym wrażeniem twojej wytrwałości w pisaniu i tego, że twoje pomysły wydają sie nie kończyć.
    Zaczęłam czytać kilka lat temu, lecz miałam dość długą przerwę... Niemniej jednak gdy sobie przypomniałam nie mogłam sobie wybaczyć takiego zaniedbania.
    Życzę weny i szczęścia!!

    OdpowiedzUsuń