niedziela, 1 stycznia 2017

To nikomu nie zaszkodzi

Na pewno zauważyliście, że w tym roku często notki po prostu się nie pojawiały zarówno na tym blogu, jak i na innych, które prowadzę. Ma to swoje wytłumaczenie i zapewne zabrzmi to głupio, ale w tym roku (2016) straciłam naprawdę wiele, a mianowicie zdolność odczuwania emocji. Jak to możliwe? Również chciałabym wiedzieć! Już od pewnego czasu wydawało mi się, że „jadę na oparach”, zaś teraz wszystkie te opary się ulotniły.
Z tego też powodu w roku 2017 planuję się ponownie odnaleźć i znowu zacząć naprawdę odczuwać to, co piszę – przyjaźń, miłość, uwielbienie, magnetyzm drugiej osoby, itp. Spokojna głowa, nie będę szukać sobie obiektu westchnień na siłę! Nigdy nie pozbierałam się po moim Aniele sprzed lat i wiem, że się nie pozbieram. Serducho pokryło się lodem i nic go nie roztopi. Swoim lekiem planuję uczynić pisanie! Z tego też powodu powstaje kolejny blog (proszę nie jęczeć! Jestem uzależniona od ich zakładania XD), którego tematyką będą fanfiction z najróżniejszych fandomów (głównie sportowych anime), w większości będą to oneshoty -> Wspomnienia Przyszłości
Co z tego wyjdzie, przekonamy się!
Niemniej jednak, mam swoje noworoczne postanowienie :)

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2017!

Ponieważ przez cały dzień byłem cierpiący i obolały, przemiana nie zrobiła mi większej różnicy. Była jak zawsze bolesna i bardzo nieprzyjemna, ale nie różniła się niczym od tak wielu poprzednich. Wprawdzie miałem ochotę płakać i wyć, żeby całe ciało przestało mnie w końcu boleć, ale nie byłem na tyle zdesperowany żeby naprawdę to robić. Podejrzewałem, że miało to coś wspólnego z odczuwaną przeze mnie frustracją z powodu pustego żołądka. W końcu jeśli się odważę to dopiero jutro włożę coś do ust, a głodny wilkołak to uciążliwy wilkołak. W swoim ludzkim ciele wcale nie odczuwałem głodu, co zawdzięczałem najpewniej bolącemu żołądkowi, ale w czasie przemiany nawet on przechodził swoją własną mutację.
Syriusz siedział w swoim kąciku w psiej postaci i cierpliwie czekał na moment, w którym przestanę wić się po łóżku, jęczeć i syczeć z bólu, a moje kości nie będą już głośno i nieprzyjemnie pękać. Współczułem mu szczerze. Biedak musiał znosić to wszystko tylko dlatego, że zakochał się w nieodpowiednim facecie. No dobrze, było w tym też trochę mojej winy, bo w końcu odpowiedziałem na jego uczucie i sam z nim trochę flirtowałem, ale nie zmieniało to faktu – zakochał się w kimś, w kim zakochiwać się nie powinien.
Ta myśl szybko mi jednak uciekła, kiedy monotonny ból zaczął leniwie ustępować, co wiązało się z coraz lepiej odczuwalną ulgą. Położyłem się spokojnie na zakurzonym materacu zwijając się w kłębek i zamykając oczy. Potrzebowałem chwili na uspokojenie drżącego, zmęczonego ciała i na zwalczenie resztek bólu. Syriusz wskoczył na łóżko i położył się obok mnie. Jego spokojny oddech i ciepłe ciało pozwoliły mi szybciej zapanować nad nerwami. Przesunąłem się zmieniając pozycję i położyłem pysk na jego karku. Czułem pod sobą ruchy jego klatki piersiowej oraz bicie serca. Nie obawiał się mnie i może właśnie dlatego czułem się w jego towarzystwie tak bardzo komfortowo.
Syriusz pode mną przekręcił się na grzbiet i zaczepnie trącił mnie łapą w ucho. Jego ostre kły wyraźnie odznaczały się bielą w panującym w domku mroku, rozpraszanym tylko niewielką, lichą kulą światła.
Ponieważ nie odczuwałem już żadnego bólu, co było niemal jak dobry narkotyk, warknąłem potakująco, a przynajmniej sądziłem, że tak było, i podniosłem się na nogi odskakując od Syriusza. Czarny pies wstał leniwie i szczeknął na mnie. Podskoczył kilka razy na materacu, po czym wybił się rzucając na mnie. Bez trudu uniknąłem zderzenia odsuwając się na bok. Syriusz wylądował ciężko na podłodze. Odskoczyłem na drugi koniec łóżka, kiedy wskakiwał z powrotem na materac i znowu próbował mnie dopaść. Odbijał się od skrzypiących, słabych sprężyn, a ja przemykałem szybko pod jego ciałem znowu znajdując się z innej strony, to znowu ja przeskakiwałem nad nim, kiedy on próbował mnie dopaść trzymając się nisko. W końcu znalazł jednak wysokość, która nie pozwalała mi na wystrychnięcie go na dudka, więc zeskoczyłem z łóżka na podłogę.
Zacząłem uciekać, więc Syri rzucił się w pogoń za mną. Jego łapy miękko uderzały o drewnianą podłogę, podczas gdy moim towarzyszyło drapanie o nią pazurami. A może tylko mi się wydawało? Może różnica między nami nie była wcale tak wielka? Na pewno jednak nie było mi tak łatwo ocenić w jakiej odległości ode mnie znajduje się chłopak, kiedy ślizgając się na pokrytej kurzem podłodze, biegałem z miejsca w miejsce.
Coś uderzyło o stół w kuchni, kiedy ślizgiem przesunąłem się pod nim w swoim szaleńczym biegu. Może trąciłem przypadkiem jedną z nóg, a może to Syriusz niezgrabnie o coś uderzył? Nie zwracałem na to większej uwagi, ponieważ byłem zbyt zajęty próbą wyhamowania, kiedy niemal wpadłem na kuchenne segmenty pod ścianą. Na szczęście udało mi się zatrzymać. Odwróciłem się gotowy do zrobienia uniku, ale ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, Syriusza nie było tuż za mną.
Sapnąłem zdziwiony i nasłuchiwałem. Uniosłem powoli, niepewnie głowę do góry i spojrzałem prosto w rozwartą w uśmiechu paszczę. Czarny pies zwalił się na mnie ciężko ze stołu. Cwana bestia wykorzystała moją nieuwagę! Teraz musiałem siłować się z nim, próbując zrzucić go z siebie, co wcale nie było takie łatwe. Może i byłem wilkołakiem, cięższym i większym od niego, ale Syri sięgałby dorosłemu mężczyźnie ponad kolano, a więc swoje również ważył. Z trudem pozbyłem się z siebie tego kloca i znowu umknąłem.
Zanim nasza zabawa dobiegła końca, zdążyliśmy zdemolować wszystko to, co do tej pory zdemolowane nie zostało podczas moich poprzednich przemian. Stolik w korytarzu leżał przewrócony i połamany, jakaś poduszka została wybebeszona. Skąd ona w ogóle się tu wzięła? W jednej z szaf, do której wpadłem przez połamane, wiszące na zawiasach drzwi wypadły stare, zapleśniałe sukienki w kwiaty, które spadły prosto na głowę Syriusza. Byliśmy pokryci drzazgami, kotami kurzu, strzępami starych materiałów. Co tu dużo mówić, wyglądaliśmy jak dwie rasowe przybłędy, które przeszły przez piekło.
Właśnie mieliśmy znaleźć sobie jakieś inne zajęcie, kiedy do moich nozdrzy doszedł znajomy zapach parzystokopytnego. James? Co James tutaj robił? Przecież miał zostać w zamku.
Warknąłem w stronę zamaskowanego i zabarykadowanego przejścia prowadzącego do wyjścia z Chaty. Syriusz stanął u mojego boku i obaj wpatrywaliśmy się w zamknięte przejście. Pod mało atrakcyjną komodą zasłaniającą przejście pojawiła się szpara, a w niej jelenia mordka. Wraz z Syriuszem wiedzieliśmy, co mamy zrobić. Zaparliśmy się i odsunęliśmy komodę. Wejście stało przed nami otworem, a w nim nasz wielki rogaty przyjaciel. Przyszedł czas spaceru!
James kiwnął głową, uważając żeby o nic nie zawadzić coraz pokaźniejszymi rogami i wycofał się ostrożnie z przejścia. Miałem wrażenie, że rzucił mi i Syriuszowie trochę przydługie spojrzenie, najwyraźniej nie mogąc uwierzyć, że można tak się ubrudzić w przeciągu kilku godzin w zamkniętym starym domu.
Wskoczyłem w przejście i raźnie ruszyłem za Jamesem, którego wielki tyłek kołysał się dziwacznie, kiedy ten przeciskał się pod postacią jelenia przez stosunkowo wąski korytarz. Wyczułem słodko pachnące, chłodne, świeże zimowe powietrze i poczułem uderzenie podniecenia. Zdecydowanie marzyłem o tym żeby wyszaleć się teraz na świeżym powietrzu i wymyć w śniegu z kurzu, który przyczepił się do mojej sierści.
James położył się na ziemi i ostrożnie wystawił rogi poza przejście. Podejrzewałem, że machał głową jak skończony osioł żeby dać znać Peterowi, że może szturchnąć odpowiedni korzeń Wierzby Bijącej. Nie wiem w jaki sposób przyjaciel zdołał przecisnąć się przez ciasną dziurę, przez którą teraz mieliśmy wyjść, ale tyłek mu się zaklinował i wraz z Syriuszem musieliśmy go wypychać. Odblokował się jakoś i wyczołgał na zewnątrz, a my wyszliśmy za nim.
Wziąłem głęboki oddech powstrzymując się z trudem od wycia i wraz z Syriuszem rzuciłem się w śnieg. Przyjemnie było zmyć z siebie brudy Wrzeszczącej Chaty.
Wyszorowani, o ile można było tak to określić, dołączyliśmy do czekającej na nas dwójki przyjaciół. Peter siedział na rogach Jamesa trzymając się ich mocno ogonkiem i małymi łapkami. Spokojnie ruszyliśmy w stronę śpiącego Hogsmeade. Po drodze było tyle wolnej przestrzeni, że mogliśmy pozwolić sobie na maksimum szaleństwa i wcale nie musieliśmy dotrzeć do miasta żeby dobrze się bawić. Wprawdzie wcześniej uganiałem się z Blackiem po starej chacie, w której byliśmy zamknięci, jednak teraz nie mieliśmy nic przeciwko temu, że zaszaleć na zewnątrz. Wprawdzie berek mógłby źle się skończyć biorąc pod uwagę maleńkie rozmiary Petera oraz ostre, niebezpieczne rogi Jamesa, ale nic nie stało na przeszkodzie żebyśmy ganiali w kółeczko, czy coś w ten deseń. Zresztą podejrzewałem, że pomysł na rozrywkę sam się znajdzie, kiedy tylko coś okaże się dla nas natchnieniem. Nawet przeganianie lisów i gryzoni mogło stanowić niezłą rozrywkę, kiedy w grę wchodziła czwórka wariatów. Dla naszego prywatnego szczurka mogłoby to się wprawdzie źle skończyć, ale on nie musiał przecież ruszać się ze swojego miejsca na rogach.
Z jakiegoś powodu miałem ochotę skakać w śnieg i to właśnie zacząłem robić. Brałem rozbieg i skakałem zanurzając pysk w śniegu. To było zabawne uczucie, kiedy nagle przebijałem łapami i pyskiem twardniejącą coraz bardziej powłokę śniegu. Był to znak, że robi się coraz chłodniej, ale ani ja, ani moi przyjaciele nie odczuwaliśmy w ogóle zimna tej nocy.
Syri położył się w śniegu i próbował swoim psim ciałem odbić w nim jakiś kształt. Wił się i wykręcał tak bardzo, że zupełnie nie wiedziałem, co to miało być. On chyba też nie, ponieważ po chwili dał sobie z tym spokój. Mimo wszystko usiadł przy swoim wygniecionym miejscu w kilku miejscach, co ostatecznie chyba uratowało jego dziwaczny twór, który teraz przypominał coś na wzór wielgaśnej łapy niedźwiedzia.
Zawyłem cicho ze śmiechu, a chłopak prychnął wyzywająco, jakby chciał żebym stworzył coś lepszego. Nie dałem się sprowokować. Doskonale wiedziałem, że nic nie zdołałbym wygnieść w śniegu swoim niezgrabnym ciałem. Wolałem wsłuchiwać się w odgłos pękającego pod moim ciężarem śniegu. Było to wprawdzie równie głupie, co zajęcie Syriusza, ale nigdzie nie pisało, że animagowie i wilkołaki muszą po przemianie zachowywać się sensownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz