środa, 11 stycznia 2017

Kartka z pamiętnika CCXCVIII - Andrew Sheva

Spojrzałem na siebie w łazienkowym lustrze i rzuciłem do swojego odbicia wiązankę przekleństw. Nie podobało mi się to, co widziałem. Wyglądałem jak dzieciak! Jakbym przez przeszło sześć lat nauki wcale się nie zmieniał. Wprawdzie moje oczy były teraz trochę węższe, ale nadal wyglądałem jak niepoważny dzieciak.
Wziąłem głęboki, ciężki oddech i zacząłem wyplatać ze swoich stanowczo zbyt długich włosów koraliki, które były niemal moją cechą charakterystyczną od wielu, wielu lat. Nie chciałem się ich pozbywać, więc wróciłem do pokoju po rzemień, który kiedyś znalazłem na jednym z korytarzy i który wziąłem licząc na to, że może mi się kiedyś przydać. Widać miałem rację, ponieważ właśnie nadszedł jego czas.
Znowu zaszyłem się w łazience i przyjrzałem się krytycznie moim blond włosom. Sięgały trochę za ramiona i zazwyczaj odgarniałem je do tyłu, ujarzmiając cienką opaską. Cóż, nadszedł czas by się z nimi pożegnać. Nie byłem fryzjerem, ale wyjąłem nożyczki z szafki przy umywalce i po prostu zacząłem ciąć. Uznałem, że później znajdę jakąś koleżankę, która potrafiłaby doprowadzić je do stanu użyteczności, a na razie chciałem się ich tylko pozbyć.
- Cholera!
Mogłem najpierw znaleźć kogoś, kto doprowadzi moje włosy do porządku, a dopiero później wejść w stan buntu.
Usłyszałem odgłos zamykanych drzwi i westchnąłem z ulgą.
- Cyrille, pozwól tu na chwilę! - krzyknąłem do rudzielca. Wiedziałem, że to on. Aaron od pewnego czasu ciągle gdzieś znikał, więc nie łudziłem się, że to on. Ostatnio pytałem nawet przyjaciela, czy nie gniewa się na mnie przypadkiem o to, że nie mogłem pomóc jego znajomemu, ale zapewniał, że to ma mi tego za złe. Wierzyłem mu, ponieważ należał do tych nielicznych, cudownych osób, które potrafiły zdobyć się na szczerość w każdej sytuacji.
- Co jest? Umówiłem się z... - chłopak pojawił się w łazience i wytrzeszczył na mnie oczy. Dobrze, że szkła okularów nie popękały mu na mój widok. - Merlinie... Sheva, co ty...
- Wyświadcz przysługę potrzebującemu! Skocz do Skrzatów Domowych i załatw mi takiego, który potrafi obcinać włosy. - chrzanić koleżanki, szybciej znajdę Skrzata. - Stary, gdybyś mógł to załatwić już, teraz, zaraz, byłbym wdzięczny.
- Yy... - Cyrille stał i wpatrywał się we mnie z uchylonymi ustami.
- Cholera, Cyrille!
- A, tak, tak! - z trudem oderwał ode mnie spojrzenie i wybiegł z łazienki.
Doskonale wiedziałem, że wyglądam dziwacznie. Każde pasmo włosów miało inną długość, nie wspominając już o tym, że były porozrzucane po mojej głowie tak przypadkowo, że wyglądałem jak niezwykle krzywo przystrzyżony trawnik.
Zachciało mi się dorosłości! A wszystko dlatego, że u boku Fabiena nie prezentowałem się wystarczająco poważnie, aby móc oficjalnie uchodzić za jego chłopaka. Chciałem żeby nie musiał się mnie wstydzić, żeby Upadły Ród potraktował mnie poważnie. Fabien zajmował najwyższe stanowisko w hierarchii Rodu, a fakt, że u swojego boku miał jakiegoś małoletniego dzieciaka na pewno czynił z niego obiekt drwin. W tym roku kończyłem szkołę, więc postanowiłem coś z tym zrobić, coś w sobie zmienić, udoskonalić.
Obok mnie pojawił się stary, niezbyt atrakcyjny Skrzat Domowy, kłaniając mi się w pół. Machnąłem ręką na jego uprzejmości i od razu przeszedłem do rzeczy, wyjaśniając, że chcę aby zrobił coś sensownego z byle czego, które miałem właśnie na głowie. Nastąpiła kolejna fala uprzejmości i w końcu Skrzat zabrał się do pracy nad moją fryzurą.
Kiedy było po wszystkim, byłem naprawdę usatysfakcjonowany. Wprawdzie niewiele więcej mogłem ze sobą zrobić, ale i tak nie było źle. Na pewno wyglądałem lepiej, niż wtedy, kiedy sam obciąłem sobie włosy, więc wyraziłem swoją wdzięczność długim potokiem podziękowań skierowanym do speszonego tym Skrzata Domowego. Biedak chyba się trochę wystraszył, ponieważ bardzo szybko zwiał.
- Wyglądam jak mój ojciec. - stwierdziłem przyglądając się swojemu odbiciu, które wydawało się tak bardzo różne od poprzedniego, a przecież jedyne co się zmieniło to moje włosy. Swoje cenne, nawleczone na rzemyk koraliki zawiązałem na szyi. Kiedyś na pewno się ich pozbędę, ale teraz nie byłem jeszcze na to gotowy.
- Nie zaprzeczę.
Aż podskoczyłem wystraszony. Nie zauważyłem nawet, kiedy Cyrille wrócił do pokoju i teraz przyglądał mi się z drzwi łazienki.
- Dobra, teraz muszę przejrzeć swoją garderobę!
- A co ty właściwie kombinujesz? - rudzielec poprawił okulary, które zsunęły mu się z nosa, kiedy uniósł wysoko brwi. Uroki ożywionej mimiki, jak zwykł mawiać.
- Poważnieję. - odpowiedziałem na jego pytanie i minąłem go w drzwiach. - Niech pomyślę... Koszulki z czaszkami i fantastyką nadają się po domu lub na wyjścia z kumplami, ale odpadają na randki. Koszule? Hm, czy powinienem zainwestować w nudne, jednokolorowe koszule? I swetry zamiast bluz? Nudne jednokolorowe swetry?
- Po szkole planujesz grać profesjonalnie w quidditcha, więc i tak będziesz musiał zrezygnować z nadruków na dłuższą metę.
- Ale będę też grał w kapeli, więc wtedy nadruki będą mile widziane. Dobra, nadruki zostaną w domu i na koncerty. Zainwestuję w jakąś sensowną kurtkę, żebym nie czuł się nagi w zwykłym podkoszulku.
- Nie rozumiem tylko dlaczego nagle tak cię wzięło na zmiany. - rudzielec przyjrzał mi się uważnie. - Masz nowego faceta?
- Oszalałeś?! W życiu! - prychnąłem oburzony. - Ale pomyśl tylko. W tym roku kończymy szkołę i zaczynamy niemal dorosłe życie. Musimy coś sobą reprezentować, nie? Zresztą, pasuję do mojego chłopaka jak pięść do oka, więc muszę nad tym popracować.
- Więc to o to chodzi! Na co ci były te podchody? Mogłeś mówić od razu, że chodzi o niego. Przez chwilę obawiałem się, że naprawdę zacząłeś myśleć na poważnie o przyszłości!
Obaj zaczęliśmy się śmiać. Tak, to naprawdę byłoby przerażające.
- Myślę na poważnie tylko o jednym aspekcie mojej przyszłości i jest nią Fabien.
- Najwyraźniej. Cóż, przykro mi, ale jestem zmuszony cię zostawić samego. Mam randkę. - Cyrille przechwalał się chyba nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że to robi.
Nie mogłem go za to winić. Przez długi czas nie miał nikogo, a teraz dziewczyny nagle zaczęły go zauważać, jakby na złość Aaronowi.
- Wróciłem i jestem jak nowo narodzony! - O wilku mowa, a wilk tuż. - Co do cholery?
- Też się cieszę, że cię widzę. - wyszczerzyłem się do przyjaciela, który spoglądał to na mnie, to na Cyrilla, który zadowolony z wrażenia, jakie zrobiłem na Aaronie zmieniał koszulę na bardziej „wyjściową”. W końcu miał randkę i powinien już na nią uciekać.
- Widzimy się wieczorem, na razie! - rudzielec wybiegł w radosnych podskokach z pokoju, a ja i Aaron zostaliśmy w nim sami.
- Zmieniam image. Resztę możesz sobie dośpiewać. - rzuciłem podchodząc do jego szafy i grzebiąc w jego rzeczach w poszukiwaniu czegoś, co pasowałoby do nowego mnie. Na razie chciałem tylko sprawdzić, jak nowy styl będzie komponował się ze mną, ale do tego naprawdę potrzebowałem konkretnych ubrań.
Rzuciłem na łóżko czarne, wycierane jeansy, szarą koszulkę i skórzaną kurtkę. Rozebrałem się ja do rosołu i zacząłem wbijać się w dosyć obcisłe ubrania przyjaciela, który na moje szczęście był mojej postury i mojego wzrostu.
Doszedł mnie słodki zapach migdałów. Powęszyłem w powietrzu prostując się i wciągając spodnie na tyłek.
- Kąpałeś się? - zapytałem kumpla, który wzruszył ramionami.
- Touché! Tak, kąpałem się, ponieważ leczę złamane przez Cyrilla serduszko w jedyny znany nam sposób. Dobra, jest jeszcze alkohol, ale skoro są przyjemniejsze metody to nie ma sensu marnować się na picie i późniejsze obejmowanie klozetu.
Uniosłem pytająco brwi, ale szybko postanowiłem porzucić temat. Wątpiłem żeby Aaron chciał zdradzić mi wszystko, w końcu jak do tej pory tego nie zrobił i dopiero teraz zdradził, że się z kimś spotyka. Wbrew temu, co sam uważał, wiele dziewczyn oddałoby wiele za to żeby zwrócił na nie uwagę, więc nie wątpiłem, że postanowił jedną z nich wykorzystać dla własnych potrzeb. Mój przyjaciel był chodzącą łagodnością i słodyczą w twardej skorupie. Bliskie mu osoby wiedziały jaki jest naprawdę, ale reszta świata nie miała już tej przyjemności, a on potrafił doskonale wcielać się w swoją rolę mrocznego twardziela.
Wzruszyłem ramionami i wróciłem do swoich zmartwień.
- Jak wyglądam? - zapytałem prezentując się jedynej osobie, która potrafiła na to pytanie szczerze odpowiedzieć.
- Hmmm...

Andrew Sheva kolor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz