niedziela, 19 lutego 2017

V-Day's coming!

30 stycznia
Po dwóch tygodniach prawdziwej męki, w końcu byłem cały i zdrowy. Wprawdzie nadal miałem trochę zapchany nos, ale byłem na dobrej drodze do całkowitego wyzdrowienia i zapomnienia o przeziębieniu, które tak mnie wymęczyło. Powoli odzyskiwałem chęć do życia i siłę w członkach, więc już teraz byłem jak nowo narodzony. Także mój umysł wydawał mi się teraz „lżejszy” i „czystszy”. Nie byłem już chodzącym zombie, z mózgiem zatopionym w krochmalu, a właśnie tak czułem się przez ostatnie tygodnie. Nie potrafiłem zebrać myśli, skupić się na czymś, nie mówiąc już o wartościowym przetwarzaniu informacji. W tej chwili uczęszczanie w zajęciach nie było już dla mnie koszmarem, toteż byłem pewny, że z każdym dniem będę czuł się jeszcze lepiej niż teraz, a w pewnym momencie choroba będzie już tylko odległym wspomnieniem.
- Walentynki się zbliżają. - mruknął pod nosem niezadowolony Syriusz, idący u mojego boku na lekcje tarnsmutacji.
Podniosłem wzrok znad podręcznika, który przeglądałem chcąc przypomnieć sobie, co ostatnio przerabialiśmy. Obok mnie przebiegł niemal nagi tłusty krasnal ze skrzydełkami, za którym lewitował jego łuk strzelając strzałkami prosto w jego zadek.
- No tak, pierwszy znak szczególny, nieudane miłosne zaklęcie. - przyznałem chłopakowi rację. - Co roku są z tym same problemy, a dziewczyny i tak nie dają za wygraną. Mam serdecznie dosyć tych brodatych kupidynów.
- Zupełnie nie rozumiem, co ludzie w nich widzą. Co rozkosznego jest w takim paskudztwie? Wolałbym żeby wyglądały jak greccy bogowie. Tak, to bym rozumiał. Kochałbym wtedy kobiecie szaleństwo walentynkowe!
- Kochałbyś te ciała greckich bogów, a to różnica. - roześmiałem się. Nie było dla mnie nowością, że Syriusz gustował tylko w mężczyznach i od zawsze zwracał uwagę na tych najprzystojniejszych chłopców. Może właśnie dlatego czasami miałem swoje niemal dziewicze fazy na odchudzanie, dbanie o urodę i inne beznadziejne głupoty, które nie pasowały do chłopaka mojego pokroju.
- Taaak, chociaż twoje kocham najbardziej. - Syri uśmiechnął się szeroko, pokazując rząd bielutkich zębów. - Poza tym, twoje jest do dotykania, całowania i dosłownego kochania. Takie magiczne kupidyny byłyby tylko przyjemne dla oka. Jak ubrania na wystawie, które cieszą oko, ale wiesz, że nigdy byś ich nie założył.
- Czy ty właśnie w domyśle porównałeś mnie do ubrania? - zajęty rozmową zapomniałem o trzymanym w rękach podręczniku.
- Prawdę mówiąc, Remusie, to czasami dosłownie zakładam cię na siebie. - Black oblizał się lubieżnie.
- Zboczeniec! - prychnąłem zarumieniony. Co za absurdalne porównanie! Mimo wszystko było bardzo w stylu Syriusza.
- Gdzie ten cholerny tłuścioch?! - Victor Wavelle wyskoczył nagle zza rogu. O ile ja spodziewałem się nagłego pojawienia się kogoś, o tyle Syri aż podskoczył wystraszony. - Gołe, niskie, tłuste! - rzucił czekając na naszą odpowiedź, więc wskazałem mu kierunek, w którym pobiegł kupidynek. - Jeśli któryś z was wpadnie na pomysł wyczarowania czegoś takiego na walentynki, zabiję i was i to cholerstwo! - ostrzegł i rzucił się biegiem za „walentynkowym magicznym błędem”.
Prawdę powiedziawszy, nie miałem pojęcia dlaczego to właśnie jemu przypadło w udziale uganianie się za tworami napalonych nastolatek, ale sądząc po uśmiechu Syriusza, który odzyskał już pełną kontrolę nad swoim ciałem, trafiali się tacy, których to cieszyło.
Zatrzymałem się gwałtownie przed wiszącym na ścianie obrazem przedstawiającym księżniczkę w wieży. O ile pamiętałem, zawsze była ciemnowłosa, zaś teraz nie tyle była blondynką, ile wyglądała dosłownie jak Narcyza Black. Nie, ona była Narcyzą Black!
- Syriuszu, Syriuszu, Syriuszu! - krzyczała cicho z obrazu, kiedy tylko zobaczyła swojego kuzyna. Na mnie nawet nie zwróciła uwagi. Cóż, za to Syriusz nie zwracał uwagi na nią, więc sądzę, że było to w pełni sprawiedliwe. Niemniej jednak, Narcyza Black wołająca z obrazu swojego wyklętego przez rodzinę kuzyna to niecodzienne wydarzenie.
- Syriuszu, obawiam się, że ktoś ma do ciebie sprawę. - zwróciłem uwagę chłopaka, który spojrzał na mnie nie rozumiejąc o co mi chodzi. Wskazałem palcem na obraz, więc przyjrzał mu się uważnie i wytrzeszczył oczy. Narcyza była niewielka, ponieważ większość płótna zajmowała wieża oraz piękne krajobrazy.
- Narcyza?! - chłopak wytrzeszczył oczy. - Wiedziałem, że jesteś próżna, ale to chyba przesada?
- To nie ja! - pisnęła rozeźlona Ślizgonka.
- Nie słyszę cię. Musisz mówić głośniej. - Syri niemal przykładał ucho do obrazu.
- Mówi, że to nie ona. - przekazałem mu słowa dziewczyny. Przynajmniej ja nie mogłem narzekać na problemy z dosłyszeniem jej.
- Jeśli nie ty to kto? - Black skrzyżował ramiona na piersi. - Jestem pewny, że chciałaś zawrócić w głowie większej liczbie chłopaków przed walentynkami i pewnie wpadłaś na głupi pomysł zamiany wszystkich obrazów w swoje podobizny.
- Popieprzyło cię?! I tak mnie wszyscy kochają!
Syriusz spojrzał na mnie.
- Co ona mówi?
- Że i tak wszyscy ją kochają. - powtórzyłem, nie planując dodawać mało istotnego, pierwszego zdania. Zresztą, tylko ja słyszałem Narcyzę, a więc mogłem pozwolić sobie na pewną dowolność w powtarzaniu jej słów.
- Dobra, więc jak doszło do tego, że jesteś na obrazie?
- I nie mogę przejść na inny! - dodała z oburzeniem dziewczyna, jakby było to winą Syriusza. I tym razem powtórzyłem jej słowa. - Nie wiem jak to się stało. Przechodziłam tędy idąc na transmutację i po prostu mnie wciągnęło!
- To albo przypadek, albo było zaplanowane. - zauważyłem, kiedy Syriusz stał milczący wpatrując się w Narcyzę. - Nikt poza mną jej nie słyszy i zapewne nikt nie zwraca uwagi na ten obraz, kiedy obok niego przechodzi, więc to świetna pułapka.
- Tak, również tak sądzę. Sprawca może tutaj wrócić po lekcjach lub wieczorem, kiedy nikt go nie zauważy i po prostu zabrać obraz ze sobą. Wtedy będzie miał Narcyzę w swojej sypialni na dobre i złe. Nawet nie chcę myśleć co może wyprawiać wpatrując się w nią. - wykonał wymowny gest układając palce w okrąg i potrząsając ręką w górę i dół. Miałem wrażenie, że Narcyza pobladła. Pewnie właśnie wyobraziła sobie jakiegoś obleśnego chłopaka, który zadowala się prawą dłonią na jej oczach. - Zabieramy ją do McGonagall! - objął ramionami ramy obrazu i zdjął go z gwoździka.
- Narcyza pyta, czy musi wąchać twoją pachę. - odezwałem się, kiedy Syri złapał obraz wygodniej i ruszyliśmy w stronę naszej sali lekcyjnej.
- Milcz tam i bądź wdzięczna, że ci pomagam! - skarcił płótno chłopak i nie robiąc sobie nic z podążających za nim spojrzeń uczniów, których teraz mijaliśmy. Byłem pewny, że do klasy wejdziemy jako ostatni, ale nie szczególnie się tym przejmowałem. Nawet gdybyśmy się spóźnili, mieliśmy doskonałą wymówkę.
Wchodząc do sali, przyciągnęliśmy uwagę wszystkich obecnych w niej uczniów. Nauczycielka siedząca za biurkiem podniosła się gwałtownie.
- Co to ma... - zaczęła, ale Syriusz właśnie położył obraz na blacie przed nią i wskazał palcem niewielką księżniczkę w wierzy.
- Poznaje pani?
Kobieta spojrzała na malowidło marszcząc brwi w niezadowoleniu, ale po chwili jej oczy zrobiły się wielkie niczym oczy Skrzata Domowego.
- Taką ją znaleźliśmy. - pospieszyłem z wyjaśnieniem, kiedy Syri się z tym nie kwapił. - Słyszy ją pani? Prosi o pomoc i właśnie się rozpłakała. - nauczycielka pokręciła głową przyglądając się chlipiącej Narcyzie, której nerwy w końcu puściły. Powiedziałem McGonagall to, co wiedziałem, a więc w jaki sposób dziewczyna została uwięziona w obrazie oraz podzieliłem się z nią naszymi podejrzeniami, co do całej tej afery. Uczniowie w klasie patrzyli na nas bez zrozumienia i podejrzewałem, że nieliczni słyszeli naszą przyciszoną rozmowę.
- Niechętnie to przyznaję, ale ta sprawa wymaga zaangażowania w nią dyrektora. Remusie, biegnij po niego. To rozsądniejsze niż bezustanne przenoszenie obrazu. Nie chcemy żeby coś stało się Narcyzie. Malinowe muffinki.
Skinąłem głową rozumiejąc, że właśnie podała mi hasło, które pozwoli mi dostać się do gabinetu dyrektora. Podałem Syriuszowi swoją torbę i wybiegłem z klasy. Ponieważ właśnie zaczynała się lekcja, nie musiałem obawiać się, że ktoś zauważy z jaką prędkością się poruszam. Wykorzystałem więc swoje wilcze możliwości, aby możliwie najszybciej sprowadzić Dumbledore'a. W końcu chodziło o kuzynkę mojego chłopaka i nawet jeśli za nią nie przepadałem, a ona pogardzała Syriuszem, to jednak należała do jego rodziny. To mi wystarczało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz