środa, 28 czerwca 2017

When The Saints Are Going Wild

7 marca
Rady udzielone Jamesowi przeze mnie i Syriusza w końcu zaczęły przynosić efekty. Odmładzający interes okularnika jakoś się rozwijał, zaś ja i mój chłopak mogliśmy się w końcu wyspać. Od dawna nie uważałem snu za rozkosz, ale widać Potter nawet nieumyślnie potrafił pokazać człowiekowi uroki normalnego, codziennego życia. Nie byłem mu jednak za to wdzięczny w najmniejszym nawet stopniu, ponieważ wolałbym nie przechodzić przez szaleńcze najazdy dziewczyn o każdej porze dnia i nocy, aby docenić magiczną moc snu.
Podobnie jak ja, Syriusz również zaczął odżywać. Znowu się uśmiechał, żartował i zdecydowanie częściej szukał mojej bliskości, domagając się pocałunków, drobnych pieszczot, niezobowiązującego dotyku.
- Stary, słyszałem, że Evans przeprosiła cię dzisiaj za swoje zachowanie, a ty przebaczyłeś jej merdając ogonem jak pies na właściciela. - Black leżał z głową na moich kolanach na sofie w Pokoju Wspólnym i poruszał wystającymi poza oparcie stopami w rytm sobie tylko znanej melodii.
- Przeprosiła, dobra? Wylewnie i naprawdę jej było przykro! - zaczął się bronić James, ale winę miał wręcz wypisaną na twarzy.
- Chciała cię otruć. Nie wiem, czy jakakolwiek wylewność może być wystarczająca.
- To moja narzeczona!
- To szczwana lisica w ludzkiej skórze, J. Gdyby nie ta twoja maszyna, miałaby cię z nosie.
- James, on ma rację. - mruknąłem niepewnie. Było wiadome, że nie lubię Evans, więc nie byłem przekonany, czy w tym wypadku miałem prawo głosu, ale zaryzykowałem. - Gdyby taki numer wykręciłby mi Syriusz, na pewno bym z nim zerwał i nie chciał go więcej znać. Uczucia nie zwalniają nas ze zdrowego rozsądku.
- Dobrze, przyznaję wam rację. Ale ja nie potrafię bez niej żyć!
- Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że Ruda faszeruje go jakimś eliksirem miłosnym. - zwrócił się bezpośrednio do mnie Syri. J. mógł z powodzeniem słyszeć jego słowa i nie był zachwycony tym komentarzem, ale nie odezwał się naburmuszony. Albo usilnie bronił się przed prawdziwością tych słów, albo naprawdę nie wierzył, że Evans byłaby zdolna do czegoś takiego. - To modliszka. Nawet się nie zdziwię, jeśli po ślubie skonsumujecie ten związek, doczekacie się bachora, a ona pozbędzie się ciebie mając pewność, że cały twój majątek przejdzie na dzieciaka. On będzie za młody żeby nim zarządzać, więc kto będzie szalał za twoje odkładane już teraz oszczędności? Ona!
- Jesteś uprzedzony w stosunku do kobiet, Syriuszu. - okularnik wydął usta w geście nadąsania.
- Nie jestem. Do Zardni nic nie mam, a ona jest kobietą.
- Zardi to stan umysłu, a nie kobieta. - prychnął Potter i wziął głęboki oddech. - Ja nie wtrącam się do twojego związku z Remusem, więc ty nie wtrącaj się do mojego, dobrze? - rzucił zrezygnowany.
- Przypominam ci, że byłeś kilka lat temu przeciwny temu, żebym chodził z Syriuszem i musieliśmy się ukrywać. - zauważyłem.
- To było szczeniackie, byłem zazdrosny i nie wspominajmy więcej o tym, dobrze? - naprawdę było mu przykro, że kiedyś nastarczał nam problemów. Nigdy się jednak na niego o to nie gniewaliśmy, ale o tym nie musiał wiedzieć.
- Dobra, koniec tematu. Mam ochotę na kremowe piwo. - Syri podniósł się gwałtownie do siadu. - Komu jeszcze wykraść jedno z kuchni?
- Mi! - zgłosiliśmy się jednocześnie z Jamesem. Trochę gęsta atmosfera sprzed chwili zwyczajnie zniknęła.
- Wiedziałem! Sami na to nie wpadną, ale pić będą. - Syriusz westchnął teatralnie i wyszczerzył się psując efekt dramatyzmu, który próbował zbudować. Odrzucił włosy na plecy gestem obrażonej damy i sprężystym krokiem wyszedł z Pokoju Wspólnego, jakby podkradanie czegokolwiek z kuchni było najprostszą rzeczą na świecie i nie wymagało najmniejszego nawet przygotowania.
Cóż, podejrzewałem, że kto jak kto, ale Syriusz ma swoje sposoby i głowę na karku, więc nikt tak jak on nie nadawał się do okradania szkoły z piwa kremowego.
W czasie, kiedy Black na pewno starał się osiągnąć swoje cele zostając najlepszym złodziejem w szkole, ja obijałem się bezczelnie, jakbym był panem całego świata. Położyłem się na sofie z rękoma pod głową i zadowolony z życia obserwowałem, jak James próbuje dojść do ładu i składu ze swoim napiętym grafikiem odmładzających kuracji. Ponieważ pogodził się z Evans, musiał upchnąć ją poza kolejką tu i tam, a to stanowiło dla niego nie lada problem, ponieważ podobne przywileje oferował także gronu pedagogicznemu.
Nie czułem z tego powodu satysfakcji, jako że nie życzyłem przyjacielowi źle, ale przyznaję, że bawiły mnie jego aktualne problemy. Zbyt wiele chciał objąć za jednym razem. Chciał zarobić i jednocześnie dogodzić jak największej liczbie wpływowych osób.
- J., zaplanuj sobie może dodatkową godzinę pracy po tych standardowych godzinach odpłatnych na darmowe usługi. - rzuciłem widząc, że chłopak zaraz zacznie rwać włosy z głowy. - Będziesz musiał bardziej przykładać się do nauki, bo będziesz miał na nią tę godzinę mniej, ale myślę, że dasz sobie radę. Pomożemy ci i ja i Syriusz.
Chyba właśnie zaczynałem się nad nim litować.
- Remusie, nie jestem geniuszem. - chłopak spojrzał na mnie krzywo spod rozczochranej grzywki. - Nie uważam się za głupiego, ale do szczególnie inteligentnego też mi brakuje, więc wolałbym jednak nie posuwać się do ostateczności.
- Więc ogranicz godziny płatnych zabiegów?
- Odpada! To pieniądze, a ja potrzebuję pieniędzy!
Westchnąłem ciężko. I tak źle i tak niedobrze. Jamesowi nie dało się dogodzić, a nie mógł przecież wydłużyć godziny z 60 minut do 120.
- Więc zbuduj kolejny...
- Myślałem o tym! - przerwał mi domyślając się, co tym razem chcę zaproponować. - Ale na to trzeba mieć masę czasu, a ja go nie mam.
- Podnieś cenę usługi i różnicą płać komuś za obsługę tego cholerstwa, kiedy ty nie jesteś w stanie tego robić. Nie, James, nie wciskaj mi kitów, że wzrost ceny wpłynie na liczbę zainteresowanych! - uniemożliwiłem mu ponowne wejście mi w słowo. - Wszyscy są już tak uzależnieni od tych twoich „ogórkowych mgiełek”, że nie zawahają się wydać więcej pieniędzy. Nie podniesiesz przecież ceny jakoś niesamowicie wysoko. Odrobinę za każdy zabieg i uzbiera ci się wypłata dla kogoś, kto mógłby ci pomóc. Poproś Agnes, bo i tak już dla ciebie pracuje, więc równie dobrze możecie po prostu współpracować na dłuższą metę.
- No nie wiem... - okularnik naprawdę miał wątpliwości, czego zwyczajnie nie rozumiałem.
- Ona chyba ma do ciebie słabość, więc wykorzystaj to. - nie wierzyłem, że to mówię. - Uśmiechnij się do niej, zabajeruj. Niech myśli, że może kiedyś zerwiesz z Lily dla niej, jeśli ona się naprawdę postara. Nie patrz tak na mnie, chyba że masz lepszy pomysł.
- Nie mam. - J. westchnął zrezygnowany. - Masz rację, zrobię to od razu i zmienię ceny od jutra.
Chłopak podniósł się ciężko ze swojego miejsca i zacisnął dłoń na różdżce. Rzucił mi szybkie zaraz wracam i ciągnąc się ociężale podreptał pod drzwi naszego pokoju. Wysiliłem się i uklęknąłem na sofie żeby lepiej widzieć, co robi. James właśnie pisał na drzwiach naszego pokoju nową cenę swojego Odmładzającego Wodospadu oraz dodawał adnotację na temat dnia, od którego obowiązuje. Następnie zahaczył o schody do dormitorium dziewczyn i wysłał do Agnes wiadomość z prośbą o spotkanie. Miałem nadzieję, że dobrze to rozegra i dziewczyna mu ulegnie. Jasne, nie było to uczciwe, ale przecież nie miał jej nic obiecywać, a jedynie ładnie i przekonująco poprosić o pomoc za drobną dopłatą.
James akurat wracał na swoje stałe miejsce na fotelu, kiedy w wejściu za portretem pojawił się zadowolony z siebie Syriusz. Jego szkolna szata leżała na nim dziwnie, co wskazywało na to, że udało mu się załatwić trzy butelki kremowego piwa. Peter był zbyt zajęty swoimi korepetycjami przed ostatecznymi egzaminami, by mógł marnować z nami czas na chwilę niezobowiązującego lenistwa. W końcu nawet James postanowił zostawić sobie jeden dzień w tygodniu wolny, co było mu potrzebne, jeśli chciał jakoś funkcjonować zamiast zamienić się w istne bezmyślne zombie. Nie każdy był stworzony do nauki i pracy jednocześnie, a już na pewno nie James, który kochał lenistwo nade wszystko. Tak przynajmniej było zanim nie zaczął na poważnie myśleć o swojej przyszłości z Evans.
- Co się dzieje? - Syri usiadł obok mnie i zaczął ukradkiem wyciągać zza paska w spodniach butelki.
- Dowiesz się niebawem. - zapewniłem go odbierając swoje piwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz