niedziela, 6 sierpnia 2017

Czas na naukę

17 marca
Uśmiechnąłem się do siebie i odetchnąłem z ulgą, kiedy w końcu uporałem się z robieniem swoich jakże niezbędnych podpórek pod książki. Nie lubiłem wprawdzie chwalić samego siebie, ale wyszły mi naprawdę dobrze. Teraz mogłem z powodzeniem upchnąć część moich książek nawet w takie miejsca, gdzie nie było bocznych ścianek. Kamień spadł mi z serca, ponieważ naprawdę potrzebowałem przemeblowania. Zresztą nie tylko w Hogwarcie, ale także w domu, kiedy do niego wrócę po szkole. Wprawdzie na chwilę obecną dzielnie walczyłem z moją manią posiadania, która oznaczała, że musiałem być szczęśliwym posiadaczem wszystkich książek, do których miałem słabość, ale i tak wiedziałem, że prędzej czy później ulegnę.
- Tata byłby ze mnie dumny. - rzuciłem do Syriusza, który do tej pory w ciszy przyglądał się moim zmaganiom z kolorowym papierem, tekturą oraz drewnianymi kwadratowymi klockami. - On uwielbia, kiedy wpadam na jakieś twórcze pomysły, ponieważ uważa, że mam to po nim. Moja mama denerwuje się, kiedy tata zaczyna budować swoje nowe projekty.
- Dobrze, przyznaję, że nie spodziewałem się takiego efektu, ale i tak uważam, że to była strata czasu. Mogłem kupić dla ciebie w prezencie jakieś podpórki.
- Nie! Muszę być samodzielny najbardziej jak tylko się da.
- Niech ci będzie. A czy teraz możemy pomyśleć trochę o spędzeniu tego popołudnia wspólnie w jakiś romantyczny sposób? - w głosie Syriusza dało się słyszeć słodką prośbę, niestety dobrze wiedziałem, co chodziło mu po głowie. Sądził, że zajęty swoimi podpórkami zapomniałem jaki mamy dzień. Niedoczekanie!
- Tak się składa, że za pół godziny zaczynają się nasze dodatkowe zajęcia przed końcowymi egzaminami i o ile dobrze pamiętam to ty musisz dzisiaj podszkolić nas wszystkich z run. Wiem, że nie chce ci się tam siedzieć i setny raz wałkować tego, co już doskonale wiesz, ale taki był układ, pamiętasz?
- Tak, tak. - chłopak machnął lekceważąco ręką. - Każdy z nas ma swojego konika i musi się podzielić wiedzą z innymi żebyśmy wszyscy dobrze zdali testy. - rzucił tak, jakby recytował jakieś kredo naszej grupki korepetycyjnej, w której skład wchodziłem ja, Siri, James, Zardi, Agnes, Ryo oraz kilkoro innych uczniów. - Dlaczego ja się na to zgodziłem... - westchnął ciężko.
- Ponieważ jesteś dobrym chłopcem i chcesz zaliczyć egzaminy oraz pomóc innym w zaliczeniu, a teraz podnoś tyłek, idziemy! - złapałem go za rękę i pociągnąłem. Na szczęście kruczowłosy nie stawiał oporu. Zabrał swoją torbę i posłusznie poszedł za mną do pustej sali, którą mieliśmy zarezerwowaną dla naszych spotkań.
Co jakiś czas, wpadał do nas jeden lub drugi zaproszony przez Zardi nauczyciel, który nie tylko przysłuchiwał się naszej wspólnej nauce, ale także podpowiadał coś czasami lub sam przejmował pałeczkę aby wyjaśnić coś, co stanowiło dla kogoś z nas największy problem. Ten system naprawdę zdawał egzamin! Wprawdzie dopiero niedawno zdołaliśmy zebrać ekipę, która potrafiła pokryć wszystkie przedmioty, na których nam zależało, ale już teraz widziałem efekty naszej wspólnej pracy. Przede wszystkim łatwiej było mi zapamiętać coś, o czym dyskutowałem z kolegami i koleżankami, a ponadto niektóre wyjaśnienia i triki pomagające zapamiętać materiał okazywały się niesamowicie przydatne. Nie mogłem uwierzyć, że przez tak długi czas nie znałem podobnych metod!
Schodząc po schodach dormitorium chłopców, Syriusz ziewnął przeciągle, jakby miał do czynienia z wyjątkowo upierdliwym zadaniem do wykonania. Rzuciłem mu ostrzegawcze spojrzenie, aby nawet nie próbował się wymigać. Przyszła jego kolei na nauczanie innych i chcąc lub nie, musiał się do tego przyłożyć.
- Po prostu źle spałem, nie ma w tym nic złego! - jęknął urażony. - Przecież grzecznie idę z tobą na najnudniejsze korepetycje świata.
- Przecież to ty masz je prowadzić.
- No właśnie. - chłopak uśmiechnął się ze swojego słabego żarciku i pięściami przetarł oczy. - Gdybym nie dał się na to namówić, teraz właśnie ucinałbym sobie małą drzemkę.
- I marnowałbyś dzień. - zauważyłem machając do Zardi i Agnes, które czekały na nas w przejściu za portretem Grubej Damy wraz z Jamesem. Chłopak spędzał przedpołudnie z Evans i teraz zostawił swoją uciążliwą i nielubianą przez wielu narzeczoną aby dołączyć do naszego „kółka naukowego”.
- Specjalnie z myślą o tobie od wieków nie zaglądałem do starych podręczników do run. - rzucił w ramach powitania okularnik, którego spojrzenie utkwione było w Syriuszu, do którego właśnie mówił. - Jestem jak nowo-narodzone dziecko, więc bądź dla mnie wyrozumiały i tłumacz jak należy.
- Mogę go zabić?
- Nie, Syriuszu. Może okazać się jeszcze potrzebny, więc oszczędź go. - Zardi zadowolona zaprezentowała pełny garnitur zębów. - Nigdy nie wiadomo jakiemu bogu trzeba będzie oddać kogoś w ofierze żeby zaliczyć te egzaminy.
Wszyscy spojrzeliśmy na dziewczynę, która trochę speszona uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Czego ona się tym razem naczytała? - zapytałem Agnes, która wzruszyła ramionami i kręcąc głową spojrzała na mnie przepraszająco.
- Nie wiem, Remusie, ale jeśli to znajdę to na pewno pozbędę się tej książki. Ja muszę spać z tym wariatem w jednym pokoju!
Wszyscy roześmialiśmy się z tego lekkiego przytyku.
Na jednym z korytarzy dołączyli do nas dwaj Krukoni, Ryo oraz Maxwell, a niedługo później dostrzegliśmy już stojącą pod zamkniętą salą resztę naszej korepetycyjnej ekipy. Znalazła się w niej nawet jedna Ślizgonka, która uznała, że woli poświęcić się dla dobra swojej przyszłości i współpracować z nami przy nauce. Teraz brakowało tylko Wavele z kluczem do sali.
Na szczęście nauczyciel nie kazał na siebie długo czekać. Po zaledwie kilku minutach zauważyliśmy go kuśtykającego w naszą stronę.
- Hę? - wydałem z siebie cichy pytający dźwięk. Kiedy widziałem go ostatnio, a więc podczas dzisiejszego obiadu, był cały i zdrowy. Teraz nie tylko dziwnie szedł, ale kiedy zbliżył się jeszcze trochę, zauważyłem, że na policzku ma śladu zadrapań. Wyglądał jakby stoczył jakąś wyjątkowo paskudną walkę z wielką, uzbrojoną w pazury bestią.
- Nie wasz interes. - powiedział chmurnie zamiast powitania, chociaż nikt o nic nie zapytał. - Wystarczy na was spojrzeć i od razu wiem, co chcielibyście wiedzieć. - prychnął otwierając przed nami drzwi sali. - Wypadek przy pracy nad waszym egzaminem.
Byłem pewny, że powiedział to specjalnie żeby nas przestraszyć! I chociaż niechętnie to przyznawałem, to naprawdę mu się udało. Cokolwiek podrapało Wavele i sprawiło, że kulał, musiało być wyjątkowo paskudne. Byłem jednak ciekaw czy chodziło o jego egzamin, czy też pomagał komuś innemu w przygotowaniach. Nie chciałem stracić życia pod koniec ostatniego roku nauki.
Rozsiedliśmy się przy dużym okrągłym stole, który stanowił nasze małe „centrum dowodzenia” i jak za każdym razem, daliśmy sobie kilka minut na przygotowanie się. Każdy z nas przejrzał swoje notatki z tematów, które sprawiały mu największy problem i wspólnie stworzyliśmy listę zagadnień, jakie powinny zostać dzisiaj poruszone.
Syriusz nie był zachwycony, ponieważ wszystko to stanowiło dla niego bułkę z masłem, jednak cierpliwie przyjrzał się problematycznym tematom i po swojemu je ułożył. Mógł podzielić je na grupy, wybierać losowo, robić z nimi co tylko chciał, jak długo wszystkie z nami dziś przerobi. Na tym właśnie polegały nasze spotkania i to nie miało być w żadnym razie inne.
- Dobra, na początek przypomnienie podstaw, bez których nie ruszymy do przodu. - zamknął oczy na kilka chwil, odetchnął głęboko i skupił się na obserwowaniu nas wszystkich w trakcie kiedy prezentował nam swój mały wykład.
Zabawne, ale mimo swojej nieprzewidywalności pasował na nauczyciela jak nikt inny. Nawet ja nie miałem w sobie tyle pewności siebie, żeby móc uczyć innych, zaś on wydawał się tym, który nie tylko potrafiłby wbić uczniom do głowy nawet najtrudniejszy materiał, ale byłby także wyrozumiałym dorosłym.
- Jakieś pytania? Nie? No to przechodzimy dalej. Opuść tę rękę, J. Doskonale wiem, że nie masz pytań tylko chcesz mnie wkurzyć.
Westchnąłem i nie skomentowałem nawet wątpliwego profesjonalizmu mojego chłopaka.
W tym czasie Wavele zajęty był lizaniem ran. Siedząc z kieszonkowym lusterkiem w ręce, smarował swój poharatany policzek bezwonną maścią i najwyraźniej nie zamierzał aktywnie uczestniczyć w naszych dzisiejszych korepetycjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz