środa, 2 sierpnia 2017

(Nie)Kartka z pamiętnika - Zardi

Była już tym wszystkim zmęczona. Tak cholernie zmęczona swoim życiem, że sama nie wiedziała, jak stanąć na nogi i iść do przodu. Próbowała ułożyć sobie życie. Oczywiście, że tak. Kilkukrotnie! Bogowie najwyraźniej strzegli jej jednak przed największymi pomyłkami, które mogłyby kiedyś wyciskać z jej oczu największe grochy łez.
Była kiedyś zakochana. Do szaleństwa, bez pamięci, w ten najbardziej romantyczny ze sposobów. Problem w tym, że ten Anioł nie był nią zainteresowany. Czuła się wtedy tak bardzo zagubiona, że poddała się depresji, z której podniosła się dopiero dzięki swoim szalonym pomysłom i zainteresowaniom.
Zmieniła się. Stała się kimś zupełnie innym. Była nową sobą. Problem w tym, że zaczęła uciekać od chłopaków, kiedy tylko wyczuła, że mogą być nią zainteresowani.
Po latach wmówiła sobie, że powinna się dostosować do społeczeństwa w jakim żyła, więc wymusiła na sobie zainteresowanie jednym takim chłopakiem. Na początku wydawał się słodki. Ot, taka ciepła klucha. Po pierwszym pocałunku poczuła, że to jednak nie to i zaczęła kwestionować swoją seksualność. Chłopak ostatecznie okazał się osłem, który nie potrafił zachowywać się szarmancko wobec dziewczyn, więc w sumie cieszyła się, że z niego zrezygnowała, chociaż jej duma ucierpiała. W końcu starała się o jego względy przez kilka miesięcy!
Nie oszukujmy się, przez pewien czas czuła do siebie obrzydzenie, ponieważ jej pierwszy pocałunek był do bani i był z beznadziejnym chłopakiem. Przebolała to jednak, pogodziła się z tym, a przy okazji odkryła, że nie jest jednak heteroseksualna, ale panseksualna i to sprawiło, że poczuła ogromną ulgę. Była inna od większości ludzi, ale jednocześnie wiedziała teraz o sobie coś więcej.
Od tamtego czasu minął rok i w jej życiu pojawił się ktoś inny. Ktoś kim ona była zainteresowana i kto od razu był zainteresowany nią. Postanowiła spróbować. Była wprawdzie dzika i niewiele wiedziała o związkach, ale chciała spróbować. Na początku było cudownie, ponieważ chłopak był czarujący i wyraźnie mu na niej zależało. Niestety on wyraźnie liczył na coś więcej niż prosty, niewinny związek, a ona zaczęła zastanawiać się nad sobą kolejny już raz w jej życiu.
„Nie jestem dla ciebie wystarczająco atrakcyjny.” powiedział jej, a ona nie chciała o tym rozmawiać. Nie miała wtedy sił na taką rozmowę. Tym bardziej, że zaczął zachowywać się dziwnie, od kiedy mając jeden dzień weekendu wolny od nauki wybrała kuzynkę zamiast niego i postanowiła spędzić czas z najbliższą sobie od dziecka osobą. To najwyraźniej nie mieściło się w jego głowie i chociaż zaprzeczał wielokrotnie to był na nią wyraźnie obrażony. To trwało, aż do dnia, kiedy dostała reprymendę od jednego z profesorów o to, że rozmawia z innymi o życiu prywatnym jego i nauczycielki, do której startował najwyraźniej z powodzeniem. Były tylko dwie osoby, które mogły mu coś powiedzieć, z czego jedna opierałaby swoje słowa na domysłach i zwykłym „co autor słów miał na myśli”. Nauczyciel mówił z przekonaniem, że ma 100% pewności, że ona z kimś rozmawiała o jego życiu prywatnym i chociaż zaprzeczył jakoby miał to być chłopak, z którym się spotykała to ona potrafiła dodać dwa do dwóch.
Tylko z nim otwarcie rozmawiała o związku profesorów, był na nią cholernie obrażony, do tego stopnia, że nawet unikał rozmów z nią. Co więcej, profesor mu ufał i chłopak miał już na swoim koncie większe i mniejsze donosy na kolegów i koleżanki.
Zaufała mu, kiedy byli w związku, a on w chwili, kiedy był na nią obrażony poskarżył na nią. Była wściekła. Tak cholernie wściekła, że zaufała chłopakowi, którego nie znała za dobrze, a który jej się podobał!
Jasne, nie miała jeszcze 100% pewności, że to on, ale wszystkie znaki na niebie i zmieni na to wskazywały. Ha! Jak dobrze, że to w końcu wyszło i że pokazał swoje prawdziwe oblicze! Przynajmniej nie popełniła największego błędu swojego stosunkowo krótkiego życia.
Poza tym odkryła coś jeszcze. Najwyraźniej wcale nie była panseksualna, ale aseksualna panromantyczna. Tak przynajmniej myślała o sobie teraz. Podobali jej się różni ludzie, ale mając z nimi styczność nie odczuwała względem nich seksualnego pociągu. Jasne, mogła sobie wyobrażać różne rzeczy, potrafiła się nawet podniecić, ale nie drugim człowiekiem, ale sytuacją, jaką sobie wymyśliła. Będąc w kimś zakochaną nigdy nie pragnęła przesadnej bliskości, patrząc na cudownego chłopaka nie chciała iść z nim do łóżka. Interesował ją, ale jako obiekt badań, które później mogłaby jakoś wykorzystać i tyle. Zresztą nawet wyobrażając sobie siebie w intymnej sytuacji nigdy, ale to nigdy w życiu nie myślała o wzajemnych pieszczotach. Gra wstępna istniała dla niej w literaturze i komiksach, które czytała, ale nie w sytuacjach odnoszących się do niej samej.
Kiedyś jedna z jej bardzo dobrych koleżanek, która była do szaleństwa zakochana w jednym nauczycielu zdradziła jej, że z chęcią „pokazałaby mu coś więcej” i wyraźnie odnosiło się to do zachowań seksualnych. Jakaż ona była wtedy zaskoczona słowami koleżanki. Sama nigdy czegoś takiego nie czuła, nigdy nic takiego nie przyszło jej do głowy. To utwierdziło ją w przekonaniu, że nie jest taka jak inni, że jest mniejszością wśród mniejszości.
I pomyśleć, że planowała powiedzieć o tym wszystkim temu gnojkowi, żeby spróbować może jakoś naprawić ich relacje, ponieważ naprawdę jej na nim zależało, a od wielu, wielu lat nie czuła czegoś takiego.
Bogowie okazali się jednak wyjątkowo przychylni, ponieważ kolejny raz jej związek skończył się zanim mógłby zajść zbyt daleko. Była im za to wdzięczna. Tak bardzo wdzięczna. Jednocześnie była jednak także niesamowicie wściekła na tego, który nie przyznał się do naskarżenia na nią profesorowi, chociaż było oczywiste, że musiał to zrobić właśnie on.
Cóż, nie zerwali wprawdzie ze sobą oficjalnie, ale ona była już przekonana, że to koniec. Nie ufała mu i najwyraźniej nie mogła zaufać, ponieważ tylko on mógł powiedzieć nauczycielowi to, co powiedział. Miała więc bardzo zły humor i musiała po prostu na nowo stanąć na nogach. Tym razem jako osoba zupełnie inna, nauczona kolejnym doświadczeniem.
Na nowo musiała stać się taką Zardi, jaką była po koszu od swojego Anioła. Musiała zamknąć się w świecie swoich zainteresowań, fantazji, musiała oddać się w pełni pomocy i wsparciu osobom będącym w trudnych do zaakceptowania przez ogół społeczeństwa osobom.
Uznała, że jej misją jest pomoc Remusowi i Syriuszowi w stworzeniu cudownego związku. Byli jej przyjaciółmi i chciała żeby zawsze mogli na nią liczyć. Gdyby musiała, oddałaby za nich życie. Kiedy w jej życiu zaczęli pojawiać się chłopcy, zastanawiała się, czy będzie w stanie efektywnie pomagać przyjaciołom, jeśli dodatkowo odda serce także innej sprawie. Ten problem rozwiązywał się jednak za każdym razem sam.
Gdyby tylko potrafiła odwzajemnić uczucia Noaha! Problem w tym, że on był dla niej tylko dobrym, bardzo dobrym kumplem i nikim więcej.
Remus i Syriusz. Tak, znowu o nich pomyślała. Byli dla niej wszystkim, mieli siebie nawzajem i tak powinno zostać przez długi, bardzo długi czas. Ona kiedyś kochała, ale ta osoba nigdy nie kochała jej i dlatego stała się „Zardi”. Teraz uważała, że może kiedyś ten fakt okaże się przydatny. Posiadała moc, której nie mieli zwyczajni czarodzieje, a jej źródłem była jej matka. Mogła więc się kiedyś przydać tym, na którym jej najbardziej zależało.
Uśmiechnęła się do siebie. Była „Zardi”, a więc nie miała nikogo i dlatego mogła oddać się w całości temu, do czego najwyraźniej została stworzona. Pomocy swoim najbliższym przyjaciołom za wszelką cenę.
- Zardi, nic ci nie jest? - wystraszyła się, kiedy jej uszu doszedł zatroskany głos Remusa, który niezauważenie przysiadł się do jej zawalonego podręcznikami stolika.
- Ale mnie wystraszyłeś! - pisnęła uderzając lekko dłonią o pierś. - Zamyśliłam się. - przyznała. - Musiałam pozbierać myśli zanim zacznę się uczyć na poważnie. Wiesz jak to jest, kiedy myślisz o kilku rzeczach jednocześnie i nauka nijak nie wchodzi ci do głowy, prawda?
- Hm, w sumie to jestem w stanie to zrozumieć. - przyznał chłopak z łagodnym uśmiechem na twarzy. - Gdybyś chciała porozmawiać to jestem do usług, wiesz o tym, prawda?
- Dziękuję. - rzuciła w odpowiedzi odwzajemniając uśmiech. - Ale wolę na razie z nikim o tym nie rozmawiać. Najpierw musi mi przejść mój niewyobrażalny wkurw, żeby kogoś nie zabić, a to może potrwać. Zaufałam komuś, kto nie był wart mojego zaufania i teraz obwiniam za to siebie. Przejdzie mi, więc głowa do góry. Nic mi nie jest. I jeszcze raz dziękuję, że chciałeś się poświęcić i zaoferować mi swoje ucho i czas. - jej uśmiech się powiększył, kiedy mrugnęła do niego aby swoim słowom nadać żartobliwego wyrazu.
Remus westchnął ciężko rozumiejąc doskonale, że z tą dziewczyną nie ma sensu się spierać, ponieważ jeśli nie chce czegoś powiedzieć to nie zdoła się otworzyć na nikogo.
- Jak długo nie płaczesz na notatki, które ci pożyczyłem, jest dobrze.
Dziewczyna roześmiała się, zaś Remus poszedł w jej ślady.
- Zapomnij! Ja z każdym problemem staję się coraz twardsza! Niedługo cała skamienieję i postawią mnie w jednej z nisz na korytarzu jako gargulca. - pokazała zęby w uśmiechu.
- Niech to będzie nisza z tajnym przejściem, z którego mógłbym korzystać.
- Nie ma sprawy, załatwione!
Dwójka przyjaciół znowu się roześmiała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz